niedziela, 7 grudnia 2025

8

 Równość w pracy. Czy to w ogóle jest możliwe?  Wydaje mi się, że taka równość prowadzi do najbardziej rażącej niesprawiedliwości. 

Mam w pamięci słowa koleżanki, które bardzo mnie dotknęły. Pewnego dnia inna koleżanka widząc, że mam jeszcze sporo pracy, chciała mi pomóc. Podeszła do niej inna dziewczyna z zespołu i syknęła - nie masz swojej roboty, nie rób za nią! Podział pracy nigdy nie był równy i w tamtej chwili byłam po prostu utyrana, pomoc bardzo by mi się przydała. Wielokrotnie pomagałam innym dziewczynom, bo nawet przypięcie żabek do firanki gdy ktoś myje okno, jest pomocne. Po przyjściu do zespołu kilku "młodych" współpraca się skończyła. Zaczęły się za to kłótnie. 

No tak, nikt nie zapłaci za pracę wykonaną na rzecz koleżanki. Nikogo nie obchodzi, że jesteś słabsza, starsza lub nie czujesz się dobrze.  Kiedy pracowałam w mleczarni, starsze osoby były pod ochroną i one miały lżejsze stanowiska. 

W innych firmach starsze pracownice po prostu nie dałyby wciskać sobie najgorszej roboty. 





 

sobota, 6 grudnia 2025

siedem

 U nas nie było prezentów pod choinką, prezenty przynosił Mikołaj i zostawiał je pod poduszką. Raz przyszedł przebrany za Mikołaja Klimek, ten, co miał kapliczkę. Miał do towarzystwa anioła i diabła, bałam się ich panicznie. Tego Klimka najbardziej. Byłam małym dzieckiem ale poznałam go po głosie bo mówił tak charakterystycznie, szybko, krzykliwie.  Nie wiem do dziś dlaczego się bałam tego człowieka. 

Na pewno miałam mniej niż pięć lat bo byłam najmłodsza z rodzeństwa. 

Nie obchodziliśmy urodzin tylko imieniny. Prezenty dostawaliśmy raczej od babci i od chrzestnych albo cioć i wujków, nie od rodziców. Dorośli obchodzili imieniny dość hucznie, najważniejsze były imieniny taty choć on narzekał, że wypadają zawsze w poście więc nie można urządzać przyjęcia. Ojciec w adwencie i poście deklarował abstynencję a jak tam było naprawdę to nie wiadomo. 

Cennym prezentem była czekolada. Kredki. Rajstopy. Cukierki groszki. Sweterek albo czapka. O, odzież była dla mnie najcenniejsza! Czwarte dziecko raczej nie miewało niczego nowego. 

Do dziś zachowałam umiejętność cieszenia się z podarunków, z noszenia w sobie radości i wdzięczności. Pamiętam o tym, że dar to staranie - planowanie, zakupy, poświecenie czasu i pieniędzy.

I wcale nie zależy od tego, czy ktoś był grzeczny.  




piątek, 5 grudnia 2025

sześć

 Piesek biegał sobie radośnie po polu kukurydzy a chłop i baba pomalutku spacerowali drogą wiodącą w górę wsi. Nagle baba wrzasnęła - wołaj psa, zapinaj na smycz! Chłop złapał psa a tymczasem baba z niepokojem wpatrywała się w niewyraźny kształt. Patrz, patrz tam, dzik! Dzików wszędzie dostatek więc nie ma się co dziwić, ale ten był dziwny, był sam a wiadomo, dziki latają jak wściekłe stadami i ryją co popadnie ale raczej wieczorem i nocą, a nie w biały dzień. No i pies by się chyba wyrywał, albo wskoczył na ręce ze strachu. 

Podeszli ciekawi bliżej co w tym rowie grasuje, patrzą, a to pani Marysia w swoim futerku schylona grzebie w tym rowie, czegoś szuka i klnie na czym świat stoi. Słuchawkę zgubiła.  

czwartek, 4 grudnia 2025

pięć


 Jazda autobusem czy tramwajem jest bardziej skomplikowana niż nam, przyzwyczajonym do tego środka transportu się wydaje. Zawsze sobie radziłam, pomagałam też czasem bezradnym osobom które nie potrafiły kupić biletu, innym razem automat był wyłącznie na kartę lub wyłącznie na monety, no i radź sobie. Do tego dochodzi komplikacja związana z różnorodnością biletów. Dwudziestominutowy w Krakowie nie sprawdza się. I te strefy! Skąd ludzie mają wiedzieć, gdzie kończy się strefa i trzeba mieć droższy bilet? Napisała mi dziewczyna o przygodzie z MPK, przeklejam w całości. Ręce opadają!

 Opowiem historię jsk to moja córka z mężem wpadli na pomysł że przecież mogą z lotniska w Jasionce wrócić do Rzeszowa empekiem czego nigdy nie praktykowali. Najpierw znaleźli instrukcję płacenia za przejazd ( w Szkocji z lotniska jedziesz za free razem z osobą która cię odbiera) na tablicy pełnej jakichś ogłoszeń , wciśniętą pomiędzy te ogłoszenia. Było tam info że możesz kupić bilet telefonem przykładając do czytnika bądź wybrać na klawiaturze i dostać papierek , który należy skasować. Córka wybrała opcję telefonem a zięć wybrał papierek. W autobusie jechały też dwie dziewczyny z zagranicy i one też wybrały papierek. Nie wiem po co go trzeba kasować kiedy sam zakup jest uiszczeniem opłaty za przejazd. W trakcie jazdy pojawił się kontroler. Okazało się że moje dzieci kupiły bilety na strefę A a trzeba było też mieć bilet na strefę B. Czy zwykły zjadacz chleba musi wiedzieć że miasto ma strefy? Autobus musi jechać przez strefę B o której nie było mowy w instrukcji , chyba że uniesie się w powietrze i ominie strefę . Tak w rezultacie zaplacili oboje po 140 zl mandatu. Właśnie wrócili z weekendu w Londynie gdzie za bilet za samolot zapłacili dużo mniej i gdzie wchodzisz do autobusu , płacisz za przejazd przykładając kartę i wsio. Bolt z Jasionki do Rzeszowa kosztuje 55zl. Dziewczyny z zagranicy zapłaciły obie po 250 zl mandatu za nieskaowany bilet. Ot takie atrakcje na Podkarpaciu....


środa, 3 grudnia 2025

cztery

Jedną z moich licznych wad jest matkowanie. Najpierw matkowałam moim dwóm młodszym siostrom a potem  tak mi już zostało. Teraz wiem, że to jest nawet wygodne dla otoczenia, kiedy znajdzie się ktoś, kto ogarnia, zatroszczy się, załatwi, kupi, przygotuje nawet na wyjeździe posiłek dla wszystkich a potem pozmywa i posprząta. 

I nie, nie oczekiwałam słów wdzięczności, ale też nie oczekiwałam wzruszenia ramion i stwierdzenia - bo tak nauczyłaś! Że pościel zmienia się w czarodziejski sposób sama, że rachunki same się płacą, że rzucam swoją robotę i lecę na zawołanie do innej, że przypominam dorosłym osobom aby zdążyły na czas załatwić swoje sprawy. 

Miałam na tyle rozumu, aby nie wyręczać własnego dziecka i mieć wymagania, uczyć samodzielności i odpowiedzialności. Ale to były inne czasy i prawie nikt dzieci w niczym nie wyręczał, te, za którymi latały nadopiekuńcze matki, nie były lubiane w grupie. 

A teraz sama bezczelnie domagam się wyręczania i uwagi, bo tak nauczyłam, że zawsze radzę sobie sama a teraz nie zawsze tak jest więc musiałam nauczyć się prosić o pomoc i przyjmować ją. 

Matkujecie, wyręczacie?