W ramach rekompensaty za utratę słuchu mózg zafundował mi nadwrażliwość na zapachy. Nie ma lekko - niektórych zapachów nie czuję wcale, a inne bardzo intensywnie. Już przestałam pytać w różnych miejscach - jak wy tu możecie wytrzymać? Wiem, że przebywający tam ludzie nie czują tego co ja.
Najgorzej było w pracy - na piątym piętrze czułam gdy studenci na parterze gotowali parówki. Fuj. I smażyli czosnek. Albo studenci z wymiany gotowali coś, co cuchnęło jak szambo.
Mam niewielki ogródek i celowo sadzę tam pachnące rośliny - róże, piwonie, tytoń, heliotrop, tu zresztą jest milion zdjęć moich kwiatków bo co roku dosadzam coś nowego. Poza tym jednak owoce również pachną - nagrzane słońcem maliny czy truskawki, agrest i porzeczki. To wszystko czuję bardziej niż dotychczas. Ale i tak moim ulubionym zapachem jest zapach kwiaciarni. Uwielbiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Twój komentarz