Kto nie sprzątał hotelu po sylwestrze ten nie wie, co to sprzątanie - westchnęłam po powrocie z orki i usiadłam na ulubionym wysokim stołku. Tymczasem Waldemar, chcąc pochwalić się nową umiejętnością, stanął na dwóch łapach i aby utrzymać równowagę, pazury przednich łap wbił mi w udo. Miauu - powiedział.
- Miał spacer, wdrapywał się na bez i na budleje, zwiedził piwnicę i szopę - przetłumaczył Krzysiek. A co tam słychać w hotelu?
Właśnie, muszę coś opisać na blogu bo zapomnę. Niby zamierzam opisywać te zdarzenia dopiero na emeryturze ale wiadomo czy dożyję? I wiadomo czy zapamiętam? O szkołach zapomniałam prawie wszystko, w pamięci zostały mi tylko historie z tymi żmijami które zatruwały mi życie a wszystko inne przepadło. No, nie całkiem, jakieś tam zapiski w folderze "zemsta groźnej woźnej" są i czekają na lepszy czas, tak pewnie będzie i tu.
Mieliśmy takiego gościa samotnego bardzo, i ten pan w dzień spał a wieczorami zwiedzał miasto ale chyba bał się zabłądzić bo co wieczór przyprowadzała go inna przewodniczka a potem zostawała i długo w noc opowiadała mu o zabytkach i innych atrakcjach. Pan sobie zrobił taki prezent świąteczno-noworoczny, ciekawa jestem który z panów by tak nie chciał, ha!
A jak tam było naprawdę to nie wiadomo.
Uwielbiam tak kończyć opowieść.