środa, 30 grudnia 2020

o pieniądzach

 Ciekawa jestem, jak to wygląda w innych domach. Rozmawiam o tym z koleżankami. Chodzi o dodatkowe pieniądze. Niedawno dostałam niewielką kwotę za pranie służbowej odzieży i od razu powiedziałam, że "przepieprzę" te pieniądze na byle co. Właśnie je przepieprzyłam, kupując w necie dwa byle jakie staniki do pracy. One nie są znów takie byle jakie, ale muszą spełniać warunki - miękkie, z fiszbinami z boku, bez odznaczających się pod koszulką koronek. To dość ważne bo pracuję fizycznie i po ośmiu godzinach stanik jest przepocony, po kilku miesiącach użytkowania trzeba go wyrzucić. 

Poza comiesięczną pensją dostanę trzynastkę i to już nie jest taka pozycja w domowym budżecie, którą można "przepieprzyć". Przeznaczam ją na poważniejszy zakup czegoś do domu albo zostawię na czarną godzinę, gdy trzeba będzie kupić pralkę czy zmywarkę. Stare już się rozsypują. Moja znajoma twierdzi, że są to dodatkowe pieniądze i przeznacza je wyłącznie dla siebie. Też bym tak chciała ale nie mogę. 

Jest jeszcze fundusz zwany "wczasy pod gruszą" i tak, owszem, za te pieniądze byłam w Rabce, przeznaczyłam je na wypoczynek choć wydatków domowych jest bardzo dużo, ale odpocząć też trzeba, nie tylko w kółko orka dom dom orka.  

I jeszcze "na rybkę", czyli rodzaj premii świątecznej. Całość wydałam  na prezenty i sprawiło mi to wielką radość. 

Zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy muszą ograniczać wydatki do minimum, nie wszyscy mają premie, ale ciekawi mnie, jak z tym budżetem, a zwłaszcza z premiami - przepieprzacie na głupoty? 



wtorek, 29 grudnia 2020

znów obejrzałam film

 

Broniłam się zawzięcie przed „złodziejem czasu” ale wreszcie dałam się przekonać i stało się dokładnie to, czego się obawiałam. Odkryłam Netflix.

Wsiąkłam, zachwycam się, szukam, oglądam w całości lub porzucam. I nie mam z kim pogadać, dlatego napiszę o tym na blogu.

Szklany zamek.

Nikt mnie nie ostrzegł, że film ten może obudzić głęboko schowane traumy z dzieciństwa. To ufne dziecko, ta wrażliwa dziewczynka może być cząstką każdej z nas.

Przerażająco autentyczny portret rodziny. Wyraźny podział na dwa obozy – dzieci i rodzice, gdzie dzieci muszą radzić sobie same a rodzice zajmują się głównie swoimi ideami. Matka nie zajmuje się dziećmi,  uważa się za artystkę, całymi dniami maluje obrazy gdy tymczasem ojciec dzieci, okrutny i despotyczny pijak, nie jest w stanie utrzymać żadnej pracy. Rodzina bezdomna z wyboru żyje w opłakanych warunkach, często zmieniają adres, dzieci nie chodzą do szkoły. Bywają głodne i brudne.  Starsze opiekują się młodszymi.

Te sceny budzą emocje. Kiedy matka maluje, dziecko prosi o jedzenie. Zróbcie sobie – umiesz – odpowiada matka. Mała przystawia sobie do pieca krzesło, podpala gaz i gotuje parówki. Od płomienia zapala się na dziewczynce sukienka.

W szpitalu mała jest zachwycona – dają jej jeść tyle ile chce, jest czysto i wszyscy jej współczują. Nie wie, że za chwilę ojciec wykradnie ją a nocą zerwie jej opatrunki mówiąc, że to ją wzmocni.

Są sami. Nie mają w nikim wsparcia. Ojciec roztacza przed nimi wizję wspaniałego domu, kopią nawet wspólnie fundamenty, wkrótce jednak wykopany z trudem dół zamieni się w śmietnisko. Jak wszystko, co im obiecywał. Szklany zamek nawet nie na piasku.

To nie jest film dla wrażliwych ludzi ale warto go obejrzeć, by uświadomić sobie, jak bardzo potrafią być skomplikowane więzi rodzinne, z jaką determinacją muszą przebijać się dzieci z patologicznych rodzin do lepszego świata, aby przez całe życie nie koczować na śmietniku.

A i tak będą za nim tęsknić.

 

poniedziałek, 28 grudnia 2020

A Ty co byś chciała

 

Budzę się w ciemnościach. Nie widząc zegarka zastanawiam się przez chwilę, czy na pewno mam dziś wolny dzień. A jeśli tak, to po co się budzę.

W telewizorze jakaś niesamowicie wygimnastykowana dziewczyna zachęca do ćwiczeń na zdrowy kręgosłup.  Może otworzę okno i poćwiczę. Myśl szybko wydaje się absurdalna. Za oknem czyha ciężki smród palonego węgla, to nie jest dobra pora na wietrzenie.  

Z przyjemnością wracam do starych nawyków – na śniadanie kromka z serkiem i kawa z mlekiem. Upycham w zamrażarce świąteczne wspomnienia, przyjdą dni bez czasu i  bez sił na gotowanie, wtedy je rozmrożę. Ciekawe, czy będą równie zachwycająco smaczne jak w wigilię.

 Nie robię podsumowań ale  zastanawiam się nad przychodzącym. Nie na wszystko mam wpływ i tym się nie zajmuję. Jednak bardzo bym chciała nie stawiać sobie bezustannie przed oczyma dużego napisu „wytrzymaj” i drugiego „wszystko będzie dobrze”.  Wiem, czego bym chciała ale nie zrobię tego.

Dziś też Cię kocham.

sobota, 26 grudnia 2020

tak jak lubię

 Bardzo, bardzo miłe święta. Z bliskimi nie za długo nie za krótko, a poza tym 

jem ciasta, ciastka i ciasteczka 

i oglądam cudowny serial i jestem zachwycona. 

czwartek, 24 grudnia 2020

to już pora

 


Było dość trudno, mam tu na myśli moje adwentowe postanowienie związane z codzienną publikacją notki. 

Było dość trudno ale pomyślałam sobie, że  może tym Was ucieszę, taka jedna z niewielu pewnych rzeczy w tym niepewnym czasie - co rano nowa notka.  Udało się. Miło mi było wiedzieć Wasze komentarze, wiedzieć, że jesteście codziennie wraz ze mną. 

Pragnę Wam jak co roku podziękować. To nie był łatwy czas dla nikogo. Niech te Święta będą łagodne, pełne nadziei. Uśmiechnięte. Dziś też Cię kocham. 

środa, 23 grudnia 2020

i co by tu zrobić żeby się wyspać

 

Od października noszę na nadgarstku opaskę fit. Zamiast zegarka.  Zgodnie z zasadami starsze panie noszą na ręce zegarek, malują paznokcie na bordowo i chodzą latem w spodniach rybaczkach.

Moja opaska pokazuje mi rzeczy niesłychane. Na przykład od rana informuje o aktywności – wolny spacer na przemian z lekką aktywnością. Ten wolny spacer to mycie korytarza a lekka aktywność to dezynfekcja poręczy na klatkach, czyli chodzenie po schodach. 

Chodzenie ustawione mam na 8 tys. kroków ale kiedy wracam do domu to opaskę ściągam, osiem tysięcy jest zrobione.

Urządzenie mierzy też jakość i długość snu. Dziś na przykład mam 1 godz  23 min snu głębokiego, 4 godz 12 min snu płytkiego, 22 min przebudzenia.

wtorek, 22 grudnia 2020

trzy

 Lubię świąteczne gotowanie. Te wigilijne potrawy są pracochłonne ale szykowanie rozkładam na kilka dni. Nie zepsują się, niektóre zyskują na smaku jeśli dłużej postoją w lodówce. Mam w sieni szafkę na wypadek, gdyby w lodówce brakło miejsca. 

Wczoraj uśmiechałam się do..farszu na uszka i pierogi. Bo tak się bez wysiłku zrobił pyszny. Tak samo jak krem do tego bardzo pracochłonnego ciasta, składającego się z czterech blatów twardych jak skała, które zmiękną za kilka dni dopiero.  Nawet polewa wyszła mi bez szukania przepisu, ot tak, jakby mi się otwierały w głowie szufladki, wszystkie składniki dodawałam bez odmierzania czy ważenia. 

I jeszcze przy tym gadałam do siebie. Szkoda że nie ma Hani, mogłaby wylizywać miseczki i trzepaczki, nie musiałabym zmywać. I jak tu się nie uśmiechać. 

Dekoracje robiłam. Takie misie kiedyś dostałam dla Hani, bawimy się nimi u nas. Były w ubrankach ale odkąd bawimy się w wakacje to niedźwiedzie mieszkają w lesie. B czy niedźwiedzie mają odzież, przecież one mają futro!


Dziś też Cię kocham. 

poniedziałek, 21 grudnia 2020

dawno temu na produkcji..

 

Bardzo dawno temu pracowałam w mleczarni. (Można sobie wyszukać notki „Rusza taśma”). Było dwa rodzaje mleka – chude i tłuste, trzy rodzaje śmietany, kefir, jogurt zwykły i owocowy, serek homogenizowany zwykły, waniliowy i owocowy, twaróg tłusty, półtłusty i chudy i masło. Dla szczęśliwców mających teraz do wyboru dwie alejki nabiału – tak, w sklepach więcej wyrobów nie było i wszystkie miały przeważnie dwudniowe terminy ważności.

Nalewało się też mleko i śmietanę do konwi dla stołówek. Płyn płynął rurą ze zbiornika z góry, wkładało się pompę do bańki, naciskało i wlewało do pełna. Tajemnicą było, kiedy przestanie płynąć mleko tłuste a zacznie chude. Niby po zgłoszeniu (przełącz na chude) należało odlać kilka konwi, nie pamiętam ile, ale nie było ani wagi ani innej miary, wszystko odbywało się „na oko”.

Niedawno słyszałam opowieść z firmy produkującej kosmetyki. Robili między innymi  odżywki do włosów – cztery rodzaje, wszystkie w nazwie miały zioła czyli była odżywka pokrzywowa, rumiankowa itd.

Nalewali je do jednakowych butelek, na przykład w ciągu dnia 8000 sztuk. Te odżywki różniły się jedynie etykietami. Tak naprawdę we wszystkich butelkach było to samo. Inna sprawa, że te kosmetyki były dobre, pamiętam rumiankowy szampon w szklanej butelce, rzadki jak woda, włosy po nim lśniły jak złoto. Może od szamponu a może po prostu dlatego, że byłam młoda.

 

niedziela, 20 grudnia 2020

oczekiwania

 Zaczęłam wpadać w lekką histerię przedświąteczną i dlatego przymocowałam na lodówce taką wiadomość do samej siebie. 

Jeszcze tydzień temu myślałam, że będzie inaczej - lista zakupów zrobiona, zadania podzielone i oddelegowane, czasu aż nadto. A tu się okazało, że jednak nie będzie tak łatwo. No nic. Przez te oczekiwania poczułam się zawiedziona. Co nie znaczy że nie upiekłam po robocie blatów na miodownik. Ale - jesteśmy zdrowi, w święta będzie dużo wolnego, odpocznę. Dziś nawet się wyspałam, już prawie szósta, chociaż obudziłam się  w środku nocy i nie mogąc ponownie zasnąć oglądałam jakiś straszliwy film o nagłym ataku mrozu. Prawie wszyscy zamarzli ale i tak skończyło się dobrze. Jakie to symboliczne. 



Magnesy przypadkowe.



sobota, 19 grudnia 2020

sobota

Mam dziś dyżur, będę dezynfekować przyciski, poręcze i klatki i oczywiście podglądać romantycznych kochanków z trzeciego piętra! Choć przy tym smogu to niewiele widać, a szkoda, można by wrzucić do mikrofali popcorn, zrobić drinki, usiąść przy oknie i mieć..porno dla ubogich? Klarka weź się ogarnij już lepiej nic nie pisz! 


Widok na Kopiec Kościuszki, zdjęcie robione o dziewiątej rano przez otwarte okno. Kalkulatorem. 

piątek, 18 grudnia 2020

nie znacie dnia godziny

 Zima nie zima ale przed wyjściem z pracy staram się wziąć prysznic. Nie lubię być taka nieświeża,  nie wiadomo co się po drodze może zdarzyć - mówię. O tak, na przykład jakaś randka! - śmieje się koleżanka. 

Miałam na myśli jakiś wypadek komunikacyjny, Boże, ale ja jestem stara - lamentuję. 

Wspominamy alkohole naszej młodości. Kompletna porażka. Sangria i ciociosan. Teraz bym się tego nie tknęła, za ziołowe i za słodkie. 

I jeszcze perfumy. Vanilla fields. Hit i luksus. 

Hasło na dziś - 

nie ma świąt bez choinki, pierogów i pięknych paznokci! 

czwartek, 17 grudnia 2020

hasła, hasła

 Zmieniam je co jakiś czas a potem oczywiście zapominam. Zapisuję, owszem, ale nigdy nie wiadomo, czy to ostatnie zmienione czy raczej poprzednie. 

Niedawno zmieniłam dostawcę internetu i od tamtej pory bank i inne miejsca wymagające logowania (prądownia, gazownia) przysyłają mi komunikaty o logowaniu z obcego urządzenia. Wystarczy że zresetuję ruter. 

Czasem męczę się z odzyskaniem hasła bo wiecie jak jest - ustali się np. żeby nie było trudno to klarka. Nie może być bo hasło jest za krótkie. To klarkamrozek. Nie może być bo musi zawierać znaki specjalne. To klarkamrozek! Nie może być bo musi zawierać cyfry. Kiedy w końcu wszystko się uda, trzeba je jeszcze podać drugi raz i wtedy okazuje się, że tego się nie da zrobić. 

Hasło na dziś 

Łagodnie ma być. 


wtorek, 15 grudnia 2020

prawie rok

 


 Bałwanek ulepiony przez studentów nosi maseczkę. Do wszystkiego można się przyzwyczaić. 

poniedziałek, 14 grudnia 2020

trzynastego grudnia

 

Bałam się. Mój strach podsycali dorośli pamiętający pierwszą i drugą wojnę. Nie rozumiałam, pytając – ale z kim ta wojna, z kim? Nie wiedzieli ale mówili, że z Ruskami, a Ruski są gorsze od Niemców. Nie wiedzieli, stan wojenny jednoznacznie uznali za wojnę taką, jak już przeżyli.

Babcia martwiła się o rodzinę z Tarnowa. (W mieście zawsze gorzej, złapią ich i wywiozą). Sama uciekła z łapanki dwa razy.

Mama martwiła się o rodzinę na Zachodzie. Przecież tam Niemcy wrócą i ich wygonią.

Marzłam. Tamtego roku zima była mroźna i śnieżna. Nie miałam co czytać. Biblioteki i szkoły były zamknięte, bez przepustek nie można było wychodzić z domu. Nocą obowiązywała godzina milicyjna.

Kroiliśmy ziemniaki na cienkie plasterki i piekliśmy je na blasze. Tak samo brukiew. Jedliśmy kopytka ziemniaczane, kluski na parze, pierogi ze śliwkami. W sieni stała beczka z kiszoną kapustą. W sklepie nie było prawie nic do jedzenia, do miasteczka nie było czym jechać, autobus nie kursował. Mama z babcią zawsze coś gotowały, głodu nie było. Teraz nazwałabym tę dietę zdrową – mało mięsa, mało tłuszczu, dużo lokalnych warzyw.

Graliśmy w karty albo w „państwa – miasta”.  Często nie było prądu.  Martwiłam się. Za dużo było w szkole literatury wojennej, za dużo drastycznych opowieści w domu. I jeszcze czytana u stryka (nie poprawiać) seria z tygrysem.

Chłopak od sąsiada pracował w kopalni „Wujek”. Chłopak od drugiego sąsiada był zomowcem.

Tylu znanych mi chłopców było w wojsku. Chłopców – bo do wojska szedł chłopiec a wracał mężczyzna.

Może uda mi się opowiedzieć kiedyś o tym wszystkim Hani a może nie. Ponoć w Internecie nic nie ginie. Napiszcie, jeśli pamiętacie coś z tamtych dni.  

Dziś też Cię kocham. 

 

 

 

 

niedziela, 13 grudnia 2020

jak nie ma soli..

 Któregoś dnia zauważyłam na podjeździe  kawałki czegoś różowo- pomarańczowego. Najpierw myślałam, że to nasz dziki kot postanowił polować i przyniósł nam na święta łososia, ale nie czarujmy się, kot pijący wódkę i noszący łososie był tylko jeden. 

Wkrótce okazało się, że to coś pomarańczowe to kawałki soli himalajskiej. Tak. Dla rozpuszczenia lodu na kostce brukowej. Kto zabroni bogatemu. 

Zwykłej soli kuchennej nie było na liście zakupowej od bardzo dawna bo jakoś ciągle zapominałam. Była w domu gruba sól kamienna do kiszonek, była ta nieszczęsna himalajska w bloku a zwykłej nie było. 

Dlatego Krzysiek jedząc pierogi spytał - a co one takie jałowe? Jałowe to znaczy mało przyprawione, o to się zawsze kłócimy bo dla mnie jałowe to bez tłuszczu a dla niego mało przyprawione. 

Zrób sobie test na covida jak smaku nie czujesz - zaatakowałam znienacka bo co mi tu będzie wybrzydzał, wolne mam, rękę niedawno wyleczyłam i już ją nadwyrężam wałkowaniem a ten mi takie zarzuty! 

A prawda była taka, że w domu nie było soli nawet w solniczce, tylko lampka solna ale przecież lampki do wody na pierogi nie wrzucę. 


 

sobota, 12 grudnia 2020

kiedy zapomnisz telefonu

 

zrobione kalkulatorem ;)


Doskonale pamiętam czasy, gdy telefon był jeden. U sąsiadki, trzy domy dalej. Jak wtedy żyliśmy? Spokojniej, tak myślę. Mieliśmy więcej czasu ponieważ nie musieliśmy codziennie załatwiać tak wielu spraw jak teraz. Czas pożera nie tylko rozrywka, spędzam na portalach ok 30 min dziennie – na przerwie w pracy albo w autobusie. Nie gram, nie mam żadnej gry.

Ale bez telefonu i bez Internetu nie wyobrażam już sobie życia. Jeśli ktoś deklaruje, że to nie jest mu potrzebne, to znaczy, że deleguje zadania. I jest zależny od kogoś.

Krzysiek czasem zapomina telefonu i kiedy wracam z pracy, widzę jego aparat na stole w kuchni. Czy jestem zła? Nie, przyzwyczaiłam się. Ale uważam, że to nie jest dobre bo nie mamy kontaktu cały dzień i gdyby się coś działo to nie mam wsparcia a on jest zapisany u mnie jako ICE. Nie mówiąc już o tym, że nie kupi po drodze śmietany czy cebuli.

Moje iphone kocham choć noszę przeważnie w tylnej kieszeni spodni i już jest bardzo zmaltretowany, ale nigdy mnie nie zawiódł, teraz dodatkowo noszę też na ręce opaskę więc nawet kiedy telefon jest w torebce to opaska wibruje informując, że ktoś czegoś chce.

Nie zdarzyło mi się nigdy zapomnieć telefonu ani zgubić, choć raz zostawiłam go pod stertą papierów i moje koleżanki szukały go na trzech piętrach (dzwonek był wyłączony). Jestem uzależniona, wiem, ale piszę to bo jestem ciekawa – kto nie jest?

piątek, 11 grudnia 2020

piąteczek

 Ależ było uciechy z tym śniegiem. Zaczęło padać od rana, zapomniałam już jak to jest, gdy miękkie płatki spadają na twarz. To jest o wiele milsze niż deszcz. Romantycznie oczywiście nie było bo akurat szłam z hotelu do akademika więc myślałam raczej o tym, czy studenci dużo gotowali czy nie. Bo jak dużo to kuchnia będzie cała w oleju a jak nie to się poobijam i popatrzę na parę z 212. 

Od razu też było wiadomo kto się cieszy ze śniegu. Ja - bo Hania się ucieszy, i moja koleżanka - bo jej synek jeszcze śniegu nie widział. Reszta z nas raczej martwiła się jak dojedzie do domu. 

Kuchnia była oczywiście cała w oleju a w 212 pani uczyła się a pan spał. Pani była ubrana bo mieliśmy awarię ogrzewania. 

Miałam pisać o białym puchu po południu ale nie będę się wygłupiać bo wiecie jak jest w mieście - szara breja bryzgająca znienacka spod kół. 

Ale i tak wracająca z przedszkola Hania wstąpiła do nas aby zabrać z piwnicy saneczki, i jesteśmy umówione na niedzielę na lepienie bałwana. I jeśli w niedzielę śniegu już nie będzie to ulepimy go z ciasta na pierniki! 

czwartek, 10 grudnia 2020

hej Bieszczady...

 W moim kalendarzu adwentowym znalazłam karteczkę z sentencją na dziś. 

"Błogosławieni, którzy potrafią śmiać się z własnej głupoty, albowiem będą mieć ubaw do końca" - ks. J. Twardowski

Myślę sobie, że mam koleżankę, która się nie obrazi bo ma do siebie dystans, dlatego mogę opisać pewne zdarzenie. 

Rano przed pracą zawsze mamy rodzaj zebrania, dzielimy obowiązki a przy okazji opowiadamy sobie na bieżąco co u której. Nie znaczy to, że wszystkie słuchamy z uwagą, zdarza się np odpisywać na wiadomości albo przeglądać fejs. Jedna z nas powiedziała, że wybiera się w okolice Baligrodu do leśniczówki gdzie  jest mnóstwo dzikiej zwierzyny,  inna dodała, że tam są niedźwiedzie i wilki.  I nagle słyszymy pytanie - dziewczyny, ale jak wyglądają te baligrody? 



środa, 9 grudnia 2020

jak co roku

 Dni są podobne do siebie i choć ten rok różni się od innych wyjątkowo, pewne rzeczy trzeba zrobić. 

Pierniki już upieczone drugi raz, myślę, że trzeba będzie upiec jeszcze jedną porcję. Pierwsze były twarde ale i tak zjedliśmy, drugie były mało słodkie ale i tak zostało ich niewiele. 

Jak co roku trzeba odświeżyć "skorupy". Szkło się tłucze bo jest kruche i delikatne, dlatego zostały mi dwa kieliszki ze ślubnego prezentu. Ale i tak cała witryna zawalona jest zastawą. Tak. U nas używa się wazy, używa się półmisków i dzbanka do herbaty. Ale nie codziennie! 

Dlatego raz na jakiś czas wszystkie te "skorupy" trzeba odświeżać. 


Część ląduje w zmywarce ale niektóre muszą być myte ręcznie. 

Ale nawet jeśli okna nie będą umyte a skorupy w witrynach pokrywa kurz to święta i tak się odbędą!  





wtorek, 8 grudnia 2020

świat nie jest przyjazny

 Skupiam się na tym, co pozytywne. Słucham i pilnuję się, aby nie doradzać, choć z boku czasem widać lepiej. Staram się być rozważna znając ciężar słów. 

Najchętniej poszłabym ze studentkami i machała wieszakiem krzycząc na cały głos **** **** ******! 



poniedziałek, 7 grudnia 2020

grudniowa róża

 

Wczoraj ścięłam ostatnią tegoroczną różę. Na następne trzeba czekać pół roku. 

Dziwna ta roślina - jest pięknym krzakiem. Nie wymaga zbyt wiele, nie trzeba jej nawet chronić przed mrozem. Wystarczy kilka łopat kompostu na korzenie i nawóz wiosną. Kwitnie bardzo obficie przez cały sezon i pięknie pachnie, ale ściąć bukiet z tego krzaka to wielkie poświęcenie. Ma haczykowate kolce, które bardzo boleśnie wczepiają się w skórę. Ranki trudno się goją. 

Przypomina mi niektórych ludzi. 

niedziela, 6 grudnia 2020

monitoring

 Nauczyłam się z tym żyć. Nie przeszkadza mi to, czasem nawet to wykorzystuję.  Wychodząc z pracy, macham do kamery żegnając się w ten sposób z recepcją. Czasem o nich zapominam, i kiedy w pustym korytarzu poprawiam sobie spodnie (to nie wygląda dobrze) i na koniec myślę - ups, kamery, i udaję, że nic się nie stało. 

Jesteśmy obserwowani w autobusach, na ulicy, w sklepach. W moim laptopie kamerka jest zaklejona plastrem, tak na wszelki wypadek. 

Mikołaj też wszystko widzi i uznał, że byłam niegrzeczna bo w tym roku muszę czekać na prezent aż do Świąt! 

Jak tam u Was? Był? 

sobota, 5 grudnia 2020

co widać przez okno

 


Byliście ciekawi jak wyglądają współczesne kuchnie w akademikach. Proszę bardzo, za chwilę będzie sprzątanie. 

Tymczasem w budynku naprzeciwko na drugim piętrze mieszka para. Pani śpi w czarnych koszulkach, pan śpi nago. Nigdy nie zasłaniają rolety, zawsze mają zapalone światło.  Czasem pan wychodzi z łazienki i wraca do łóżka a pani przynosi na tacy śniadanie. Potem się kochają. Jakie to romantyczne! 

piątek, 4 grudnia 2020

w pogoni za prezentami

 W tym roku postanowiłam kupić dla Hani spersonalizowany film z Mikołajem w roli głównej. Jest to ciepła bajka - Mikołaj zaprasza Hanię do swojego domu, opowiada o swoich pieskach, pokazuje elfy, zwraca się do dziecka po imieniu, w filmiku wplecionych jest kilka zdjęć Haneczki. Mieliśmy zrobić takie oszustwo - w niedzielę rano Hania obejrzy film z rodzicami a my za godzinkę przyjedziemy z radosną wieścią, że Mikołaj pomylił domy (na filmie jest zdjęcie naszego domu) i myśląc, że Hania mieszka u nas, zostawił prezenty. Nie dziwcie się, chcę w ten paskudny czas jakoś zrekompensować mojej wnuczce brak  Mikołaja w przedszkolu i w  świetlicy. Zawsze był a w tym roku nie będzie. 

Wszystko byłoby pięknie gdyby nie to, że Mikołaj na tym filmie na koniec mówi mniej więcej tak - "wiem, że marzysz o takim prezencie, wiem również, że jesteś bardzo grzeczna, dlatego moje elfy już pakują prezent, zaraz wsiadam do sań i pędzimy do ciebie." I tu jest zdjęcie tego co sobie dziecię wymarzyło. 

I ja głupia bez namysłu wstawiłam zdjęcie jednego psa z bajki Psi Patrol. 

Wszystko poszło doskonale, filmik został zaakceptowany przez rodziców i ma być włączony w niedzielny poranek. Ale syn znawca przedszkolnych bajek na wszelki wypadek zapytał - mamo, a czy ty masz na pewno tego samego psa co na zdjęciu? Bo Hania natychmiast pozna, że to nie jest ten sam, one się różnią!  

Nie martw się synu, podjadę byle gdzie i kupię - zapewniłam. 

W piątek mam dniówkę, w sobotę też pracuję, więc dobrym dniem na kupno psa będzie czwartek. 

Najpierw jednak sprawdziłam w necie. Ups, w bonito nie ma. W biedronce też nie ma. W pobliżu mamy dwie duże galerie handlowe. Pojechaliśmy do pierwszej. Pytamy. Nie ma. Nie ma. Nie ma. 

Wreszcie jest!  Udało się, ale przyznam się - dawno nie szukałam czegoś z taką determinacją. (O zdjęciu w telefonie i imieniu na kartce nie wspomnę). 



czwartek, 3 grudnia 2020

Zdrada!

 Wracająca z pracy Marysia zerkała na siedzącą przed nią w tramwaju czulącą się  parkę. Młody mężczyzna był zadziwiająco podobny do jej sąsiada, człowieka żonatego i dzieciatego. Pomyślała nawet, że to może brat sąsiada. Facet obejmował dziewczynę ramieniem, co chwilę się całowali, co wyglądało komicznie bo mieli na twarzach maseczki i odsuwali je sobie na brodę. 

Kiedy zabrzmiał komunikat "możliwość przesiadki na inne linie autobusowe i tramwajowe",  facet zerwał się, ostatni raz pocałował kobietę i wysiadł. Marysia wysiadła również bo tutaj się przesiadała do busa odjeżdżającego do jej miejscowości. 

Szła kilka kroków za mężczyzną z tramwaju. Teraz już była pewna, że to sąsiad, ponieważ podszedł do siedzącej na ławeczce kobiety - swej żony, zabrał stojącą koło niej torbę z zakupami i zgodnie wsiedli do podstawionego właśnie pojazdu. 

Marysia usiadła za nimi, wyjęła czytnik ale i tak nie mogła skupić się na lekturze. 

- Kupiłaś tabletki dla kota? - pytał mężczyzna. Rozmawiali o zakupach i o premii, której mężczyzna nie dostał a na którą liczyli.

Wysiedli. O, sąsiadka, dzień dobry sąsiadko, przez te maseczki trudno człowieka poznać  - ukłonili się Marysi a potem zgodnie ramię w ramię szli uliczką do swojego domu. 

I co ja mam zrobić, powiedzieć sąsiadce, nie powiedzieć? - Marysia biła się z myślami. 

Nie mówić, nie wtrącać się. A gdyby u nas tak było. Wszyscy by wiedzieli a ja nie? Wolałabym żeby mi ktoś powiedział. Nie wiem co robić. Czas to załatwi - zdecydowała. 

Marysia widziała sąsiada jeszcze kilka razy w podobnej sytuacji ale udaje, że go nie widzi i nic nie mówi. 



środa, 2 grudnia 2020

ufaj ale kontroluj

 Lubię kolczyki. Mam ich dość dużo. Moja siostra od czasu do czasu mówi - jakbyś kropła to hamulce moje!

Cierpliwości, trzymam się nieźle a kolekcja wciąż się powiększa ;).  

Moim drugim sposobem na sprawianie sobie przyjemności są zapachy. Tych nie mam za wiele bo zdaję sobie sprawę, że z perfumami trzeba ostrożnie - co podoba się mnie, nie musi się podobać osobom, z którymi jestem blisko. Mam tu na myśli pracę i jazdę autobusami. Duszące perfumy mogą przyprawić mnie o straszliwy ból głowy. 

Ostatnio z powodu (nie poprawiać) urodzin dostałam śliczności - i zapach, i flakonik, ach ach. 

Chciałam się oczywiście pochwalić i pokazuję takiemu jednemu, bliska rodzina ;)  a on - ładne ale nie będę próbował bo żona wyczuje. 

I do brzegu - uważam, że jestem bardzo tolerancyjna, Krzysiek od koleżanek z pracy dostawał perfumy, skarpetki złuszczające, kanapki, słodycze, alkohole i ciasto. Z okazji i bez okazji! 

On mnie również nigdy nie sprawdza. Mój telefon leży wyświetlaczem do góry, zawsze zostawiam otwarty laptop. Konta mamy oddzielne ale znamy swoje hasła. 

Ale straszna godzina, lecę, pole się samo nie zaorze! 



wtorek, 1 grudnia 2020

o ósmej rano

 O ósmej rano do wiejskiego sklepiku przychodzą stali klienci. Po bułeczki, chrupiące i pachnące. 

Po drożdżówki. Wielkie, z serem albo z budyniem, albo z owocami, bogato polane lukrem (a dupa rośnie). 

Wpadają też robotnicy budowlani. Niektórzy kupują pół litra wódki i kilka piw.

Wiecie co. Ja naiwna myślałam, że picie w pracy skończyło się raz na zawsze, że pokolenie "zdrowie na budowie" już wymarło bez kontynuacji tradycji. Myliłam się. Są inwestorzy, którym popijający robotnicy nie przeszkadzają.