poniedziałek, 29 kwietnia 2019

romantyczny post na poniedziałek


Tak sobie kiedyś wymyśliłam, żeby mi do okna sypialni zaglądał bez, bo lubię jego zapach. Ale sypialnię mam na podpiwniczonej części domu, tam w tej części piwnicy  gdzie trzymam czasem kochanków (piszę o tym na tajemnym blogu), więc zanim bez urósł to pod oknem posadziłam  róże pnące, bardzo, bardzo pięknie pachnące ale też bardzo, bardzo kolczaste. To był błąd bo raz któryś z kochanków uciekał przez okno i wpadł w te kolce, auć.





Jeż nie jest przypadkowo w tym miejscu bo pod tym samym oknem ulokowane są jeże, czyli ich domek. 
Bez urósł i zagląda mi do okna. Tak samo zresztą jak ptaki z czereśni. Mamy w tym roku nie tylko sikorki w budce, mamy też tuż obok na świerku gniazdo z parką grzywaczy, to są takie wielkie, ale naprawdę wielkie gołębie. I na strychu coś się kotłuje, ten dom ma wielu lokatorów. 


Kwiatowego, pachnącego  dnia, niech się do Was życie uśmiecha! 

sobota, 27 kwietnia 2019

Mama pracuje


Sonia jest ładną, niebieskooką, pulchną blondynką. Ma sześć albo siedem lat ale rozmawia się z nią jak z dorosłym. Jest skupiona i uważna, nie przerywa, nie wygłupia się, nie podskakuje kiedy czegoś się domaga. Przychodzi do szkoły najwcześniej i czeka na lekcje a potem aż do siedemnastej zostaje w świetlicy   a kiedy w szkole nie ma zajęć,  jest zapisana na zajęcia świetlicowe. Uczestniczy też w projektach pozalekcyjnych, które odbywają się po 17 dwa razy w tygodniu i wtedy jest w szkole aż do dziewiętnastej.

Prawie codziennie koło siedemnastej dzwoni szkolny telefon. To mama Soni informuje, że trochę się spóźni bo: stoi w korku, jest w u lekarza, załatwiała ważną sprawę która się przedłużyła, zepsuł się jej samochód, miała stłuczkę. Albo czasem nie dzwoni ani nie odbiera telefonu.

Prawie codziennie o siedemnastej szkolna świetlica jest już pusta i siedzą w niej tylko Sonia i nauczycielka. Czasem nauczycielka wychodzi i dziecko zostaje w szkole ze sprzątaczką.
Wtedy dziewczynka, nie wiadomo czy zmęczona,  czy skupiona, czy smutna, pewnie wszystko po trochu,  siedzi na krzesełku i rysuje  a sprzątaczka myje stoliki.

Moja mama zawsze się spóźnia bo ma bardzo wymagających szefów – mówi dziewczynka. Ciągle coś od niej chcą, musi załatwiać różne sprawy firmy na całym świecie, tego od niej oczekują. Mama mi wszystko opowiada wieczorem, codziennie przed snem rozmawiamy o jej pracy. Może pani do niej zadzwonić, znam numer na pamięć – Sonia recytuje ciąg cyfr. Ale może nie odebrać  - kończy.

Nie martw się Słońce – dla sprzątaczki wszystkie dzieci są Słoneczkami albo Kotkami. No, czasem Bąkami. Nie martw się, mama na pewno przyjedzie, nie ma potrzeby jej teraz niepokoić.

Jednak sprzątaczka zawsze się niepokoi bo ma swoje obowiązki i nie może zajmować się dzieckiem, musi myć podłogę, wynosić śmieci, czyścić toalety, a przy dziecku  zrobi niewiele.  A co ja z nią zrobię kiedy ta matka nie przyjedzie, może się coś stało? – myśli.

- Czasem zostaję na weekend u babci, bardzo to lubię, uwielbiam tam być, babcia mi na wszystko pozwala  – opowiada dziewczynka. Telepatia czy co?  Jest jakaś babcia, dobre i to.

Och, ja też pozwalam na wszystko swojej wnuczce ale bardzo rzadko się widujemy – odpowiada sprzątaczka wycierając kurz z parapetów i nerwowo patrząc na szkolne wejście. 

Wreszcie spóźniona mama biegnie. Dziewczynka błyskawicznie zbiera swoje rzeczy a mama prosi – Soniu, idź jeszcze do toalety bo nie jedziemy do domu, musimy po drodze coś ważnego załatwić.

Dziękuję pani – kiwa głową sprzątaczce jednocześnie patrząc w telefon. Soniu, szybciej – pogania córeczkę. Jadłaś obiad? – upewnia się.
Jadła, o pierwszej – odpowiada w myślach sprzątaczka zawzięcie machająca mopem. Jadła o pierwszej a jest szósta, na pewno jest głodna, zmęczona, a przecież musi jeszcze odrobić lekcje, wykąpać się, wyciszyć. A kiedy to dziecko się bawi, kiedy się wygłupia? Och, świecie świecie, dlaczego te dzieci mają tak ciężko - myśli sprzątaczka i wrzuca mopa do wiadra, wyciąga telefon i pisze – synu, jak masz czas to przyślij mi zdjęcie Małej bo tęsknię.




czwartek, 25 kwietnia 2019

znów o tym kocie




Kiciul przyszedł do ogrodu z wrzaskiem i z jaszczurką w pysku. Nie wiem jak on to robi, przecież jak człowiek ma coś w pysku to nie może krzyczeć. Przyszedł i wrzeszcząc upuścił małe, zielone stworzenie tuż koło moich stóp. Prawie jak dziecko smoka - zawołałam i złapałam kota mając nadzieję, że jaszczureczka ucieknie i schowa się w zaroślach.
Trzymałam kota a on oczywiście wyrywał się, aż zagroziłam, że jeśli mnie podrapie to już nigdy nie dostanie drobno pokrojonego mięsa mięsa mięsa. 
Szantaż był skuteczny, kot trzymany pod pazuchą schował pazury, zielone zwinne stworzenie zniknęło w trawie więc i ja postawiłam Kiciula na łapy. Koty nienawidzą uczucia, gdy nie mają oparcia pod łapami, tak myślę. Stanął, zaczął nerwowo machać ogonem i pognał pod schody.
Krzysiek kryjący się przede mną w garażu nie wytrzymał i spytał - a cóż ten kot się tak drze?
 - Przetłumaczyć Ci z kociego na nasze? - spytałam. Pytanie było retoryczne. Nikt nie zna tak kociego jak ja.

Jaszczurko, jaszczurko, gdzie jesteś, ach jaszczurko, zła baba nas rozłączyła!
 (Ale nie wiem czy to jest najlepsze tłumaczenie).

Ps. Nie, nie jesteśmy patologią bezrobotną, mamy po prostu drugie zmiany i dlatego spędzamy ranki w ogrodzie, jest co robić.
Ps. Prawie każdy żonaty facet czasem kryje się w garażu przed złą babą.

środa, 24 kwietnia 2019

i co to będzie

Kiedyś pracowałam dla pani Edyty, właścicielki firmy gastronomicznej. Pani Edyta jest osobą uczciwą, w jej barze można zjeść porządny domowy obiad a w szkolnych bufetach wszystko jest świeże i tanie. W szkolnej kuchni kucharki codziennie gotują bardzo smaczne obiady i za 10 zł można zjeść całkiem przyzwoity posiłek. Panie kucharki robią też na wynos pierogi, uszka, naleśniki i inne pracochłonne rarytasy. właścicielka sama wstaje o piątej, jedzie po zaopatrzenie, od ósmej staje za ladą w bufecie, potem jedzie do innej szkoły i tak cały dzień.

W szkole, w której obecnie pracuję, też jest porządna stołówka, zostałam raz poczęstowana obiadem i choć nie byłam głodna to zmiotłam wszystko z talerza bo było pyszne - śląskie kluski, pieczeń z pachnącym, brązowym sosem i czerwona, doskonale przyprawiona kapusta. Lubię! Kluski najbardziej.

Od wielu dni w naszej stołówce jest pusto. Na stolikach stoją poukładane do góry nogami krzesełka, w południe nie pachnie zupą, po południu podłoga jadalni  jest tak samo czysta jak rano.

 Myślę sobie, że pani Edyta ma podobnie, i w każdej szkole jest tak samo. Nie ma zamówień, nie ma pracy. Składki ZUS trzeba zapłacić. Czynsz trzeba zapłacić. I pieniądze na wypłatę dla pracowników trzeba mieć. I z czegoś trzeba żyć. Bardzo współczuję właścicielom tych bufetów, tych stołówek, firmom, które nastawiły się na dostarczanie posiłków do szkół.
O nich chyba nikt nie pomyśli. Wiem doskonale jak to jest, gdy się prowadzi działalność gospodarczą. Nie ma pracy nie ma za co żyć.
Kochani, nie wińcie za tę sytuację nauczycieli. Nie ten krzywdzi co krzywdę pokazuje.

poniedziałek, 22 kwietnia 2019

kochany pamiętniku


Ludzie są dziwni. 
Najpierw proszą mnie, abym nie pisała. 
Nie pisz o  dzieciństwie, o młodości, o rodzinnej miejscowości, o miejscowości w której mieszkam, o rodzinie, o sąsiadach, o dawnej pracy, o aktualnej pracy, o koleżankach z pracy, o kościele..

Nie pisz. 
Najlepiej nic o mnie nie pisz. 
Najlepiej nic o nich nie pisz. 
O tym nie pisz, ani o tamtym, co było i co będzie i co może być. 
Bo będzie kłopot. 
Bo będzie przykrość. Bo poznają. Bo się wyda. Bo się będą śmiać. Bo będą gadać.

A potem pytają – czemu nic nie piszesz?  


piątek, 19 kwietnia 2019

Wielki Piątek

Dziś trafiłam na wiersz. I nie wiem, czy to był przypadek. Może był. A może nie.

HIMALAJE
Kiedy los przez plecy biczem tnie do krwi,
życia pięść kolejny, celny cios zadaje,
kiedy pytasz beznadziejnie: „po co żyć?”
Wtedy musisz przejść przez swoje Himalaje…

Co dzień zdarza się kolejny, trudny szczyt,
czasem padasz, ale w drodze nie ustajesz,
resztką sił przepychasz szare, puste dni –
jednak walczysz, pokonujesz Himalaje…

Stroma ścieżka nad przepaścią, gęsta mgła,
ale czasem ktoś pomocną dłoń podaje,
ktoś podtrzyma, kiedy w oczy wieje wiatr,
chociaż przecież… ma swe własne Himalaje…
Ewita. 

Dziś wszystko jest symboliczne. Zaproponowałam komuś pomoc, jak zawsze trafiłam na "nie". Nie jestem zbyt uległa, nie jestem dostatecznie pokorna.
Łzy. Wyszorowałam ławkę, która przez 50 lat nie widziała szczotki i wody. Spod czarnej, grubej, błyszczącej warstwy ukazało się jasne drewno. To mi przypomniało podłogę w rodzinnym domu, szorowanej w sobotnie popołudnia do białości. I znów łzy.
Wesołych Świąt. Spokojnych Świąt. Dzwonię, żeby Ci złożyć życzenia. Wiem, jesteś zajęta jak wszyscy. Co tam? Wszystko dobrze. A u ciebie? Czuję się bardzo samotna i bardzo nieszczęśliwa.
Jak zawsze w porządku.



Dziękuję wszystkim, którzy są ze mną choć mają własne Himalaje.


poniedziałek, 15 kwietnia 2019

znów o tym kocie


Co zrobić żeby mi się nie obracały zdjęcia?

Przymierzam się do przygarnięcia drugiego kota bo Kiciul jest już tak rozpuszczony, że aż wstyd o tym pisać, choć tu kociarzy nie brakuje i w sumie możemy się wymienić doświadczeniami w tej sprawie.
Kiciul je surowe mięso ale musi mieć pokrojone w drobne kawałeczki i najlepiej, abym mu je podsuwała pod pyszczek po jednym i za każdym razem głaskała po łebku. Mielone lubił ale już nie lubi. Pierś z kurczaka tak sobie, z łaską. Suche jak postoi w misce pół dnia to już be i fuj, i patrzy kot  na mnie z wyrzutem bo uważa, że chciałam go otruć.
 Kiedy przypominam sobie Zbójcę, który haratał zębami kurze skrzydełka jak pies to mi się słabo robi, jak mogłam tak tego kota rozbestwić.

Jeszcze nigdy nie miałam tak na święta jak w tym roku. Prawdopodobnie Wielkanoc nie nadejdzie bo okna nieumyte, włosy nieobcięte, hybryda na paznokciach niezrobiona, dom sprzątnięty tak jak zawsze, bez szału. Grzejniki od środka nieumyte!
W autobusie spotkałam koleżankę, jak zawsze śliczna, to jest niesprawiedliwe, na pewno jest czarownicą albo coś w tym rodzaju bo to niemożliwe żeby o tej porze roku człowiek tak ładnie wyglądał.
Albo nie, nie może być czarownicą. Właśnie sobie coś przypomniałam.
W pracy koleżanka zaczęła czytać bajkę. Ciekawe czy ktoś zgadnie autora albo tytuł, ja zacytuję z pamięci pierwsze zdanie, mniej więcej było tak:

szedł żołnierz drogą, wracał  z wojny do domu. Na środku drogi spotkał starą czarownicę; była obrzydliwa, dolna warga zwisała jej aż na piersi.

A ciekawe wobec tego dokąd zwisały jej piersi. Nie, nie chcę tego wiedzieć!






niedziela, 14 kwietnia 2019

listy do K

Już dawno stoję przy ścianie więc nie mam nic do stracenia. Nie boję się mówić na głos  o tym co wszyscy wiedzą choć częściej milczę, bo nie warto się bić o byle co. Nie dopuszczam do sytuacji, w których każdy czytający ten blog mógł wylewać na mnie pomyje. Dlatego starsze posty moderuję a bardziej kontrowersyjne publikuję tylko na facebooku, ponieważ tam nie ma aż tylu odważnych.  To  też jest bonus dla wszystkich "lubiących", i dziękuję za polubienia,  dyskusję i spontaniczne wyznania, Groźna Woźna walczy dzielnie ale to wcale nie znaczy, że ten blog porzucam. Nie mogłabym, mamy tu społeczność gotową się wspierać w różnego rodzaju sprawach, razem się śmiejemy i razem płaczemy.

Dziś oddaję głos nauczycielom, którzy strajkują. Napisała do mnie Joanna a ja poprosiłam ją o zgodę na publikację listu.


Droga Klarko!
Od pierwszego dnia strajku ja i większość moich koleżanek pogrążamy się coraz bardziej w depresji. Jesteśmy nauczycielkami z powołania i czujemy wewnętrzne rozdarcie wynikające z poczucia obowiązku, zwłaszcza w okresie egzaminów. U nas to nie wygląda tak, jak w dużych miastach, gdzie nauczyciele mają poparcie głównie inteligencji. Na prowincji, gdzie prawie cała inteligencja to nauczyciele, na lokalnych portalach wylewa się na nas fala ogromnej nienawiści - patologia, dziadostwo - tak się nas określa. Doszło do tego, że bałabym się przyznać, że jestem nauczycielką gdzieś na przykład w sklepie... Od 1991 roku pracuję w tej samej szkole. Dorobiłam się zwyrodnienia kręgosłupa, cieśni nadgarstka, straciłam wzrok i częściowo (ok. 5%) słuch. Zawsze pracowałam na 100%, często kosztem życia osobistego, straciłam chłopaka, bo nie miałam czasu na randki, bo pracowałam i studiowałam... Lubię swoją pracę, zawsze starałam się robić coś więcej, przygotowywać do konkursów, organizować wycieczki, opiekuję się kolejny raz (u nas jest kadencyjność) samorządem, byłam opiekunem gazetki szkolnej itp,itd... Nie mogę teraz powstrzymać łez, kiedy ktoś tak pisze o nauczycielach - patologia... Czuję bezsilność, bo jak tu komuś wytłumaczyć, że nauczyciel NIE MOŻE dłużej pracować, bo mózg nie jest w stanie aktywnie działać powyżej 5 godzin. Dochodzi do tego hałas, wysiłek głosowy... Ja czasem nie mam kiedy iść do toalety, bo kanapkę wsunę w drodze na dyżur.
Klarko! w piątek miałam załamanie nerwowe, do tego siedząc na strajku w przeciągu przeziębiłam się. Nie czułam lewej strony twarzy, nie mogłam spojrzeć w lewo,przeraziłam się i poszłam do lekarza. Stanowczo zalecił przerwę w proteście twierdząc, że w obecnym stanie się do tego nie nadaję. Oprócz kręczu szyi w rozpoznaniu napisał "epizod depresyjny". Tak Klarko, zachowałam się jak dekownik w czasie wojny i poszłam na zwolnienie. Załamanie nerwowe przyszło z refleksją - a co, jeśli nic nie wywalczymy? Staniemy potem przed uczniami i co? A co będzie się działo w sieci? Czy to normalne, że czuję się napiętnowana jako nauczyciel? Za co ja mam się czuć winna, za większość życia poświęconego cudzym dzieciom? Nie wiem, na ile będę w stanie to znieść...A miałam rzucić palenie, paliłam już tak niewiele...
To tylko część refleksji, trochę chaotyczna, mam jeszcze wiele przemyśleń.
Pozdrawiam Cię ciepło
Joanna


Kochani, właśnie dostałam maila od Joanny która prosi, aby nie udostępniać jej listu na facebooku. Proszę, aby uszanować tę prośbę.



wtorek, 9 kwietnia 2019

jestem po Waszej stronie

Trzy lata, trzy szkoły. To nic, że tylko sprzątałam. Ale też widziałam i słuchałam. Zawsze udaje mi się nawiązać dobre relacje z nauczycielami bo to wykształceni, inteligentni ludzie.
Każda z tych szkół była inna, w każdej z nich były inne warunki pracy.

W brytyjskiej szkole nauczyciele mieli do dyspozycji takie drobiazgi jak dystrybutory z wodą, ekspresy do kawy, ogólnie dostępną kserokopiarkę na każdym piętrze, tablice suchościeralne, komputery, sprzęt audio-wideo. Tam był inny system niż w polskich szkołach - dość dużo wolnego ale zajęcia zawsze od 8;30 - do 15;30 i tylko dwie przerwy. Klasy były malutkie, najliczniejsza 16 osobowa. Dobrze zarabiali ale nie mieli przywilejów z Karty Nauczyciela. Przez większość dnia cicho, spokojnie, bez dzwonków, chciałabym, aby Hania (moja wnuczka) mogła się uczyć w takiej szkole.

Wiejska, nowa, doskonale wyposażona szkoła w jednej z najbogatszych gmin. Część nauczycieli "składała" etat, większość pracowała tylko tu. Presja wiejskiego środowiska, wszyscy wszystkich znali, kliki, plotki, układy. Symbole religijne rzucające się w oczy na każdym kroku, świecka szkoła ale wyglądająca jak katolicka. Dzieci rozwrzeszczane, niespokojne, sprawiające bezustanne kłopoty. Pazerność, hipokryzja i trwonienie majątku.
Przepych i pycha - biesiady, uroczystości, wysokie nagrody.

Szkoła w mieście. Biedna i stara. Dzieci i rodzice na pierwszym miejscu. Zawsze otwarte drzwi do sekretariatu. Plac zabaw i hol do dyspozycji, nikt rodziców nie wygania i nie przegania. Dużo dzieci zostaje w świetlicy aż do końca.

Wszystkie te miejsca łączy to samo - nauczyciele spędzają czas z dziećmi. Pracują z nimi, kształcą je, wychowują. Od rana do popołudnia, przez wiele lat. Każdy człowiek  jest inny bo przecież nie powstaliśmy na taśmie produkcyjnej. Dziecko coraz więcej czasu spędza pod opieką nauczycieli, którzy nie tylko nauczają. Również wychowują i uczą najprostszych czynności.

Nareszcie do brzegu!

Pierwszy dzień strajku. Jechałam do pracy i rozmawiałam po drodze z jedną z nauczycielek. Spontanicznie powiedziałam, że z całego serca popieram nauczycieli i rozumiem to, co robią.   Za nami siedziały starsze panie i natychmiast podjęły temat między sobą. Padły słowa pełne pogardy i nienawiści.
   Osiemnasta. Pracowałam bo jestem sprzątaczką i nie mogę strajkować, choć uważam, że sprzątaczki traktowane są gorzej niż zwierzęta ale to temat na inny post.
 Odebrałam telefon od rodzica, który chciał się upewnić, czy będzie jakiś dyżur w kolejne dni. Za chwilę kolejny telefon z tym samym pytaniem. Żaden nie miał pretensji, po prostu chcieli zasięgnąć informacji. W szkole odbywają się do późna dodatkowe zajęcia, rodzice czekają na dzieci w holu albo w korytarzu. Ich zdanie - no trudno, jakoś damy sobie radę, tylko w ten sposób nauczyciele mogą walczyć o swoje.

I takie jest moje zdanie - walczcie, jestem po Waszej stronie.







piątek, 5 kwietnia 2019

jak co roku






Chyba będziemy mieć brzoskwinie. Borówka też już kwitnie. Agrest i porzeczki tuż-tuż. Czereśnie za chwilę. Jabłonie też jeszcze nie. Barwinek mi się rozrósł jak głupi i wokół ganku jest zielono-fioletowo-żółto i wiosennie.
Jeśli przetrwam w orce piątek to w weekend sadzenie, siew, porządki ogrodowe. Albo się grzmotnę na leżak z książką.
Słoneczka, uśmiechniętego dnia, radości!
Dziś też Cię kocham.

środa, 3 kwietnia 2019

już mi drętwieją ręce

W ramach obiadu na trzy dni (dla chłopa) ugotowałam kocioł fasolki po kretyńsku. Lubi, a ja wracam z orki zbyt późno aby gotować tak jak w zeszłym roku - przyjeżdżałam po dwudziestej i we dwoje coś pichciliśmy,  tak nam schodziły wieczory. Teraz pracuję do 21 i znacznie dalej od domu więc muszę gotować do południa.
Moja praca nie różni się niczym od poprzedniej, muszę z czegoś żyć więc pracuję. Jeśli ktoś mi powie, że ten zawód lubi to mu nie uwierzę. Lubię chwile - gdy słoneczka z młodszych klas witają mnie radosnym "dzień dobry", dziewczyneczki, które jeśli przychodzą po coś to zawsze we dwie, czuję wdzięczność do nauczycielek które ogarniają klasę, (tak samo jak w poprzedniej pracy).

Śmieszy mnie, gdy z wynajętej dla dorosłych sali gimnastycznej wychodzą nabuzowani adrenaliną mężczyźni i oferują mi pomoc nie wiedząc, że  ja natychmiast zgadzam się ich wykorzystać i.. proszę o zamknięcie okien.

Poza tym jest to ciężka praca fizyczna, same popołudnia, kiepsko płatna, nie ma się czym chwalić i tyle.
Jednak jest wiele różnic między miejską a wiejską szkołą.