sobota, 27 kwietnia 2019

Mama pracuje


Sonia jest ładną, niebieskooką, pulchną blondynką. Ma sześć albo siedem lat ale rozmawia się z nią jak z dorosłym. Jest skupiona i uważna, nie przerywa, nie wygłupia się, nie podskakuje kiedy czegoś się domaga. Przychodzi do szkoły najwcześniej i czeka na lekcje a potem aż do siedemnastej zostaje w świetlicy   a kiedy w szkole nie ma zajęć,  jest zapisana na zajęcia świetlicowe. Uczestniczy też w projektach pozalekcyjnych, które odbywają się po 17 dwa razy w tygodniu i wtedy jest w szkole aż do dziewiętnastej.

Prawie codziennie koło siedemnastej dzwoni szkolny telefon. To mama Soni informuje, że trochę się spóźni bo: stoi w korku, jest w u lekarza, załatwiała ważną sprawę która się przedłużyła, zepsuł się jej samochód, miała stłuczkę. Albo czasem nie dzwoni ani nie odbiera telefonu.

Prawie codziennie o siedemnastej szkolna świetlica jest już pusta i siedzą w niej tylko Sonia i nauczycielka. Czasem nauczycielka wychodzi i dziecko zostaje w szkole ze sprzątaczką.
Wtedy dziewczynka, nie wiadomo czy zmęczona,  czy skupiona, czy smutna, pewnie wszystko po trochu,  siedzi na krzesełku i rysuje  a sprzątaczka myje stoliki.

Moja mama zawsze się spóźnia bo ma bardzo wymagających szefów – mówi dziewczynka. Ciągle coś od niej chcą, musi załatwiać różne sprawy firmy na całym świecie, tego od niej oczekują. Mama mi wszystko opowiada wieczorem, codziennie przed snem rozmawiamy o jej pracy. Może pani do niej zadzwonić, znam numer na pamięć – Sonia recytuje ciąg cyfr. Ale może nie odebrać  - kończy.

Nie martw się Słońce – dla sprzątaczki wszystkie dzieci są Słoneczkami albo Kotkami. No, czasem Bąkami. Nie martw się, mama na pewno przyjedzie, nie ma potrzeby jej teraz niepokoić.

Jednak sprzątaczka zawsze się niepokoi bo ma swoje obowiązki i nie może zajmować się dzieckiem, musi myć podłogę, wynosić śmieci, czyścić toalety, a przy dziecku  zrobi niewiele.  A co ja z nią zrobię kiedy ta matka nie przyjedzie, może się coś stało? – myśli.

- Czasem zostaję na weekend u babci, bardzo to lubię, uwielbiam tam być, babcia mi na wszystko pozwala  – opowiada dziewczynka. Telepatia czy co?  Jest jakaś babcia, dobre i to.

Och, ja też pozwalam na wszystko swojej wnuczce ale bardzo rzadko się widujemy – odpowiada sprzątaczka wycierając kurz z parapetów i nerwowo patrząc na szkolne wejście. 

Wreszcie spóźniona mama biegnie. Dziewczynka błyskawicznie zbiera swoje rzeczy a mama prosi – Soniu, idź jeszcze do toalety bo nie jedziemy do domu, musimy po drodze coś ważnego załatwić.

Dziękuję pani – kiwa głową sprzątaczce jednocześnie patrząc w telefon. Soniu, szybciej – pogania córeczkę. Jadłaś obiad? – upewnia się.
Jadła, o pierwszej – odpowiada w myślach sprzątaczka zawzięcie machająca mopem. Jadła o pierwszej a jest szósta, na pewno jest głodna, zmęczona, a przecież musi jeszcze odrobić lekcje, wykąpać się, wyciszyć. A kiedy to dziecko się bawi, kiedy się wygłupia? Och, świecie świecie, dlaczego te dzieci mają tak ciężko - myśli sprzątaczka i wrzuca mopa do wiadra, wyciąga telefon i pisze – synu, jak masz czas to przyślij mi zdjęcie Małej bo tęsknię.




32 komentarze:

  1. I, być może, właśnie tacy rodzice najwięcej krzyczą, że źle,że nauczyciele, te lenie i nieroby, strajkują, bo kto się zajmie dzieckiem???no kto?
    Lubię Twoje opowiadania Klarki:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Takke to smutne a dziecko anioł.

    OdpowiedzUsuń
  3. W naszej świetlicy też są takie dzieci.
    Gimi

    OdpowiedzUsuń
  4. Może jest samotną matką i bardzo się stara?

    OdpowiedzUsuń
  5. Odbieralam czasem moje dziecko z przedszkola po 17.00, pracowalam poza miastem, jedyny autobus, ktory nas stamtad zabieral jechal o 16.00, dlugo jechal, przez pare wsi i potem przez miasto, a potem z dworca autobusowego tramwajem do przedszkola, a potem zakupy... litosciwy lekarz dawal mi po dwa tygodnie zwolnienia na przeziebione dziecko, a ja dosc szybko wyprowadzilam sie z miasta. Dziecko przestalo chorowac, ja o 15.00 bylam w domu. Obie szczesliwe :)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Moja znajoma przedszkolanka opowiadała, że kiedy pracowała w żłobku to mialamtakiendzieci, które były tam CODZIENNIE, nawet jak rodzice nie pracowali. Nawet jak mieli urlop odbierali dzieci o 18. Zmienili przepisy w żłobku i zamykali się na 2 tygodnie w roku, żeby dać dzieciom czas z rodzicami...

    OdpowiedzUsuń
  7. Ta matka zgubi kiedys swoje dziecko i nawet tego nie zauwazy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zna Pani sytuację matki? Na pewno nie. To proszę nie wykazywać się aż taką empatią... Najłatwiej oceniać siedząc przed monitorem.

      Usuń
    2. Dziecko zawsze powinno byc priorytetem, zycie mozna sobie ulozyc pod jego potrzeby.Wiem cos o tym .A najlatwiej pouczac innych nie podpisujac sie.

      Usuń
  8. Smutne to, nie oceniam mamy, ale dziecku współczuję 🙄. Dobrze, że jesteś tam Ty Klarko:życzliwa i rozumiejąca

    OdpowiedzUsuń
  9. Miałam lekcję angielskiego po takiej dziewczynce. Na początku nauczycielka czekała, aż mama odbierze, ale przez to obsuwał jej się cały grafik i zaczynałyśmy moje zajęcia, kiedy dziecko siedziało obok, a raczej kręciło się w oczekiwaniu na mamę.
    To jest kwestia odpowiedzialności za dziecko i szacunku do innych. Ona ma sprawy do załatwienia, a ja płacę za lekcję 1+1, bez 7-letnich bonusów...

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziwne post komentowały kobiety, matkę delikatnie wsparła tylko Ania. Reszta,po polsku,po bożemu, po chrześcijańsku negatywnie oceniały. Jakie to nasze, swojskie.
    A ty rybko z tego co się orientuję, nie musiałaś godzić obowiązków matki i pracownika,bo na ciebie od zawsze tyra mąż. Więc tak naprawdę niewiele powinnaś mieć do powiedzenia w tym temacie, co prawda wiesz od koleżanki pewne rzeczy;). Aaaaa wiem, zawsze lansujesz się na zapracowaną matkę, bo przecież wychowałaś troje dzieci.
    Nie każda z nas nie musi pracować...
    Krystyna
    Wstyd mi za was kobiety. Tyle jadu i wredoty w nas. Wstyd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak na razie pojawił się tu jeden wredny i jadowity komentarz - Twój.

      Usuń
    2. Pani ze świetlicy też ma swój dom, swoje dzieci i NIE MUSI, bo jej nie zapłacą, codziennie pilnować tej dziewczynki. Wystarczy, aby jeden raz mamusia odebrała dziecko z policyjnej izby dziecka i problem sam się rozwiąże.Dla dobra dziecka mama wynajmie opiekunkę.

      Usuń
    3. Ach ach
      Rzeczywiście się lansuje na zapracowaną matkę
      Wiesz Krystyna, takie opinie tchorzliwego trolle nie są w stanie mnie dotknąć. Nawet takim jak ten, chory z nienawiści. Żal mi Cię. Musisz być bardzo nieszczęśliwa i samotna. I nie umiesz poszukać pomocy. Jeśli będziesz chciała to daj znać.

      Usuń
    4. Nie jestem trolem, podpisałam się. Wiem, że prawda boli. I niestety, wbrew twoim życzeniom, nie jestem ani nieszczęśliwa ani samotna. Pomocy również nie potrzebuję, a już broń Boże od kogoś takiego jak ty.
      I nie bardzo rozumiem dlaczego praktycznie zawsze piszesz, jak ktoś odważy się mieć inne zdanie niż ty, że jest samotny, nieszczęśliwy i potrzebuje pomocy?

      Usuń
    5. Krystyno, proszę, abyś nie atakowała rybenki, wycieczki personalne pod postem który jest fikcją, doprawdy, tak się nie robi

      Usuń
  11. W każdej szkole znajdą się dzieci zabieganych, zapracowanych rodziców. Zawsze tak było, tylko kiedyś takie dziecko biegało po podwórku z kluczem na szyi albo przesiadywało w domu koleżanki lub kolegi z klasy.

    OdpowiedzUsuń
  12. Chciałoby się rzec – zwykła rzeczywistość. Tak to się porobiło, że praca priorytetem, ale jakże mogłoby być inaczej w tym systemie?

    OdpowiedzUsuń
  13. U nas też są takie mamy i ojcowie, często dzieci odbierane są przez dziadków lub opiekunki.
    Nie oceniam, ale dziecko nie jest winne, że mama ma wymagającego szefa...
    Bardziej bulwersują mnie matki niepracujące zawodowo, których dzieci siedzą od rana do późna w świetlicy.

    OdpowiedzUsuń
  14. Jestem matką. Moje dzieci kiedyś też były małe. Sama je wychowywałam i utrzymywałam, bo tatuś się nie kwapił ani pomóc w utrzymaniu dzieci, ani w opiece nad nimi. Różne są sytuacje. W czasie kiedy moje dzieci wymagały 24 godzinnej opieki było mnie stać na opiekunkę, dlatego nie narażałam nikogo na pozostawanie z moim dzieckiem w szkole, czy przedszkolu. Nie zmienia to faktu, że gdybym nie miała własnej firmy i nie zapierdalała po 16 godzin dziennie, to nie byłoby mnie na to stać. Zapłaciłam za to zdrowiem. Słono. Rozumiem tę matkę. Robi co może. Na etacie, z wymagającymi szefami, niewiele może. Gdyby rzuciła pracę, odbierała dziecko wcześnie, ale pobierała 500+, to zjadłybyście ją, bo patologia! Na pewno kasę na tipsy wydaje! Dobrze, że chociaż dziecko ją rozumie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A kto byłby odpowiedzialny, jeśli dziecko zostawione po godzinach "pod opieką" woźnej złamałoby rękę, skręciło kostkę albo rozcięło głowę?

      Usuń
  15. Klepsydro - w tytule notki chciałam pokazać, że nie tylko ta konkretna matka pracuje, pracuje i nauczycielka, i woźna, i każda ma obowiązki i nie można ich przerzucać, w wypadku tej konkretnej mamy należy rozważyć zatrudnienie opiekunki, która będzie odbierać dziecko i opiekować się nim aż do powrotu rodzica

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wlasnie o to chodzi,wszystko mozna tak ustawic aby dziecko mialo opieke i nie zrzucac odpowiedzialnosci na innych.

      Usuń
  16. Nasuwa mi się pytanie- czy nie powinna aby dyrektorka szkoły porozmawiać o tej sytuacji z tą zapracowaną do imentu matką?. Pani "od świetlicy" też ma swe życie rodzinne i być może jej dziecko na nią czeka w domu. Znam wiele matek samotnie wychowujących dziecko i wielu tych "okropnych szefów" którzy są okropni głównie dlatego, że nic nie wiedzą o sytuacji życiowej swych pracowników- nie wiedzą, bo pracownik nic nie mówi.

    OdpowiedzUsuń
  17. Moja koleżanka w świetlicy miała podobny problem, mama notorycznie spóźniała się po dziecko, tym samym moja koleżanka też spóźniała się po swojego przedszkolaka.
    Ja obserwuję, że zapracowane matki stają na rzęsach żeby zdążyć po dziecko. U mnie w szkole i przedszkolu jest tak, że to mamy które są w domu nie spieszą po dzieci. Zdarzają się takie sytuacje że mama podrzuca w lipcu na caly dzień dziecko na dyżur a sama jedzie na plażę z koleżanką. Oczywiście ma prawo mieć czas dla siebie, ale chyba nie w taki sposób, bo przecież dziecko też można zabrać nad jezioro. Innym razem rodzice wzięli urlop na weekend majowy i z jednym dzieckiem byli w domu a drugie samo , jedyne z całej szkoły , na dyżurze. Gdy po weekendzie dowiedziałam się że mój uczeń był sam i stał cały dzień w oknie, nie chciał nawet z nikim rozmawiać tylko cały czas powtarzał że przecież rodzice mają urlop i są z siostrą w domu to dlaczego on musi być sam w szkole....ryczalam jak bóbr i ciągle gdy o tym pomyślę to gotuje się we mnie wszystko. Oczywiście była rozmowa z mamą...i naprawdę miałam wrażenie że nie rozumiała co zrobiła

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w Wielki Piątek u nas było to samo - jedno dziecko cały dzień w szkole, cały czas oczy pełne łez

      Usuń
    2. Poryczalam się
      Tacy ludzie nie powinni miec dzieci
      Bo to przecież wierzchołek góry lodowej. Jakie straszne rzeczy musza się dziać w tych domach na codzień

      Usuń
  18. Z własnego doświadczenia wiem, że ciężko jest rodzicom pracującym- ja zaczynałam pracę o 7:45, dzieci w żłobku i przedszkolu były o 7:35; kończyłam o 15:45, więc dzieciaki odbierałam pięć minut przed zamknięciem przedszkola. Zawsze było mi przykro, że moje dzieciaki pierwsze przychodzą i ostatnie wychodzą. Takie życie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lidka
      Jestem pewna że na urlopie nie zostawiałaś dzieci w przedszkolu na cały dzień

      Usuń
    2. Rybeńka, nie nie zostawiałam zawsze były z nami. Kłopot miałam w wakacje, bo u nas na wsi przedszkole było zamknięte całe 2 miesiące. Do opieki w wakacje trzeba było nająć nińkę albo ktoś z rodziny przyjeżdżał na kilka dni, jakoś przeżyłam. Ale czasami miałam ochotę podczas wolnego zaprowadzić ich do przedszkola.

      Usuń
    3. Lidka!
      Ja czasem miałam ochotę zamordować, poćwiartować, wyrzucić przez okno i utopić!

      Usuń

Twój komentarz