Urząd mieścił się w
parterowym domku przy głównej drodze. Pracowały w nim zaledwie dwie osoby –
listonoszka – miła, smutna, cicha kobieta i kierowniczka.
W górach roznoszenie poczty
musiało być katorżniczą pracą. Wieś była rozległa, domy czasem bardzo oddalone
od siebie i dotrzeć do nich można było prawie wyłącznie na piechotę. Listonoszka
była mamą mojej koleżanki z klasy, czasem stawała pod szkołą rozdając dzieciom
listy.
- A zaniesiesz gazety do
stryka? – pytała, wiedząc, że tylko na to czekam. Zaniosę, pewnie, że zaniosę! Pójdę
prosto ze szkoły!
Zanim zaniosłam, mościłam
się na brzegu pola pod brzozą i wyczytywałam od deski do deski, jak leciało. Do
dziś mam niesłychanie zaborczy stosunek do gazet i książek. Lubię nowe, pachnące
farbą, nietykane!
W piątej czy szóstej klasie
zaczęliśmy korespondować z rówieśnikami ze Związku Radzieckiego. Teraz dzieci
jeżdżą za granicę na wymianę a wówczas w ramach nauki języka pisało się listy.
Wpadaliśmy całą gromadą na
pocztę krzycząc – jest co do mnie?
W niewielkim pomieszczeniu z
zakratowanym oknem odgrodzona od ludzi ladą z szybą siedziała pani
z trwałą ondulacją i pomalowanymi na czerwono paznokciami.
Nie ma listonoszki, zamykać
drzwi, nie wchodzić z takim błotem, cicho, cicho, wynocha! – wrzeszczała na
nas.
Czasem wchodziłam sama. Kupno
znaczka było problemem bo pani zawsze była niezwykle zajęta. Miała na stole
stertę papierów, w ręce trzymała ołówek i gdy się ktoś odezwał nieproszony –
rzucała groźnie – liczy się!
Bywało, że na pocztę przychodził ktoś, kto chciał
dzwonić. W kącie stała szklana kabina, a na półce czarny aparat bez tarczy.
Pani zza lady przyjmowała zgłoszenie i zazwyczaj wyrokowała – nie da się
połączyć od razu, trzeba czekać, chyba, że zamówisz błyskawiczną. Błyskawiczna rozmowa
była oczywiście droższa.
Upłynęło 40 lat, zmieniłam
wielokrotnie miejsce zamieszkania. Urzędy pocztowe zmieniły się a pracownice - nic. Myślę, że mają specjalne, tajne szkolenia, na których uczą się
doprowadzania ludzi do szału.
Koronnym argumentem w dyskusji z klientem jest stwierdzenie – ja pracowałam na poczcie w Krakowie przez trzy lata to wiem, jakie są procedury!
Koronnym argumentem w dyskusji z klientem jest stwierdzenie – ja pracowałam na poczcie w Krakowie przez trzy lata to wiem, jakie są procedury!
Ale za to pan listonosz jest
czarujący.
Najważniejsze - pozdrawiam wszystkie miłe, kompetentne i uprzejme panie pracujące w okienku.
I jeszcze coś na niedzielę
Najważniejsze - pozdrawiam wszystkie miłe, kompetentne i uprzejme panie pracujące w okienku.
I jeszcze coś na niedzielę
Oni muszą mieć tajne szkolenia! Moja własna, prywatna, osobista siostra pracowała niemal 20 lat na poczcie. Kiedy ostatnio zapytałem się jak to jest, że mam dostać list polecony, ktoś jest w domu i czeka a listonosz zostawia tylko awizo nawet nie dzwoniąc odpowiedziała, że ludzie wysyłają za duże rzeczy w listach i listonosz nie będzie tego nosił. Pieniądze za to brać, to żaden problem, ale żeby jeszcze dostarczyć?
OdpowiedzUsuńPodobnie przez lata słuchałem narzekania, że ludzie wysyłają kartki na święta, a biedni pracownicy poczty mają tylko kupę roboty. Na moje pytanie, czy jakby ludzie przestali korzystać z pocztowych usług to byłoby lepiej, zawsze odpowiadała, że tak, bo byłoby mniej do roboty i można by sobie w pracy po prostu posiedzieć przy kawie. Nie dochodziło do niej, że wtedy pięć paniuś w urzędzie nie byłoby potrzebne... :-(
Niestety ordynacja się zmieniła i z powodu czułej troski Poczty Polskiej o pracownicze kręgosłupy i kolana przeciążone, się nie dźwiga listów ciężkich tylko awizo light ;)
UsuńI tylko ondulacje te same...
Nasz pan listonosz także jest miłym człowiekiem ,a na poczcie juz wieki całe nie byłam . Musze młodych zapytać jaka tam obsługa ale jak z czasów kiedy tam chodziłam pamiętam, to nasze panie z okienka, były raczej te z tych miłych
OdpowiedzUsuńa jakby je zamienił miejscami - tę panią listonoszkę z tą panią z okienka (zwaną pindą), to...?
OdpowiedzUsuńRóżnie bywa, wedle mnie duży wpływ ma także charakter osoby, jej podejście do tego, co robi... nawet nie zawsze wysokość wypłaty.
czasy się zmieniają,my starzejemy,ale PANIE ciągle takie same.Tylko twarze im sie zmieniają.Ja z racji pracy i mojego hobby kwitne na poczcie codziennie.Myślałam,że Pani z bułą za ladą i kartka"przerwa śniadaniowa" to tylko u Barei a wczoraj przekonałam się,że jednak nie:D
OdpowiedzUsuńrzadko chodzę na pocztę, panie w okienkach miłe, ale jeszcze się nie trafiło żeby oba okienka jednocześnie byly czynne, zawsze w jednym przerwa na rozliczenie czy podobne sprawy. A druga sprawa to że na poczcie to teraz wszystko dostaniesz-mydło i powidło, podobno papierosy mają najtańsze w miasteczku :-). A listonoszka nasza swoja baba, chyba jej od kilometra płacą, robi codziennie po dwa kursy bo się nie może zabrać z wszystkimi przesylkami, nic dziwnego skoro teraz sporą paczkę można nadać jako list.
OdpowiedzUsuń)))) prawda!
OdpowiedzUsuńA u mnie jest odwrotnie,
OdpowiedzUsuńpanie za okienkiem miłe i starające,
a pan listonosz nie ...:-(
U mnie z kolei do niedawna była pinda, ale chyba przeszła metamorfozę jakowąś, bo sie już ze trzy razy z rzędu do mnie u śmiechnęła i nawet zdażyło jej sie zażartować....nie wiem czy to na stałe? oby!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ( także wszystkie Panie z poczty!!!)
może się zakochała? ;-)
UsuńAlbo redukuja etaty :)
UsuńPanie w okienku chyba wszędzie takie same,no może inne fryzury,Nasza przez cały czas nosiła taki pleciony kok.Odzywki miała podobne-nie rozmawiać,nie kichać,nie,nie i nie.
OdpowiedzUsuńNasz pan listonosz jest przemiłym człowiekiem, niezwykle uczynny. Podziwiam go za ciężką pracę, jaką wykonuje codziennie. Na pocztę chodzić nie cierpię z racji kolejek, ale na szczęście mam punkt pocztowy w pobliżu i tam pani jest miła. Szczęściara ze mnie:)
OdpowiedzUsuńa ja mam pocztę w bloku na parterze i Panie w okienkach są zawsze miłe i pomocne :)...dziwne, co?
OdpowiedzUsuńwszystko dlatego, że pomimo kilku innych, próbujących się przedrzeć firm, poczta jest ciągle monopolistą ... i rzeczywiście, listonosze są przeważnie milsi niż paniusie z okienka ... ja też mam swoją "ulubienicę" na mojej poczcie :)
OdpowiedzUsuńSzary człowiek zostaje urzędnikiem i natychmiast zmienia się mu punkt widzenia a często gęsto sumienie zawiesza na kołku. Czym wyżej siada szary człowiek, tym bardziej staje się niegodny. Moim zdaniem zależy to od poczucia własnej wartości. W naszym kraju niziutkie u większości obywateli.
OdpowiedzUsuńDowartościowanie może nastąpić tylko poprzez uczenie się - siebie samego doskonalenie - w tym jest czytanie książek. Pamiętam zapach farby i ten dreszczyk gdy otwierałam nową książkę i te godziny w antykwariacie, szperając wybierając i odkładając z żalem te na które nie było mnie stać.
Koleżanka moja gdy jej opowiadałam o książkach powiedziała wzruszając ramionami "a ja nie czytam i żyję". No cóż wyobrażam sobie, jakim by się stała człowiekiem, gdyby nagle została urzędniczką na wyższym stołku posadzona, niż jej własne zrozumienie świata na to pozwalało. A tak przecież w tym kraju było i niestety dalej jest. Prawda?
Pozdrawiam ciepło może śniegi roztopię tym ciepłem? :)
Elka
Przy ktorejs z moich kolejnych wizyt w kraju musialam cos tam wyslac w poczty glownej w W-wie.I pierwszy raz widzialam wtedy elektroniczna specjalizacje okienek pocztowych.Trzeba bylo wziac sobie numerek okreslajac sie co sie chce zalatwic.W jednej sali byly tylko okienka gotowkowe( np.wysylanie przekazow pienieznych) , w drugiej wysylkowe( listy, paczki).Ci, ktorzy np.wysylali paczke i przekaz jednoczesnie, brali 2 numerki i stali w drzwiach miedzy dwoma salami obserwujac gdzie beda pierwsi.A potem gnali pedem z jednej sali do drugiej, zeby ich numer nie uciekl.Cyrk zupelny i glupota totalna!
OdpowiedzUsuńU nas sa czynne zwykle 4-5 okienek i wszystkie zalatwiaja wszystko.Nie ma przerw ,jesli ktos musi odejsc , zastepuje go natychmiast inny pracownik.I nigdy nie czekalam dluzej niz 5 minut.
Pamietam scenke z Poczty Glownej w Kr-wie. W jednej z budek telefonicznych (widac bylo tylko nogi i slychac glos) rozmawiala dziewczyna z mama z Australii, dogodywaly sie co do terminu przylotu samolotu na Okecie... W pewnym momencie wychyla sie z okienka pani poczciarka i prosi: prosze pania z trojki o cichsza rozmowe. Nic sie nie ucisza, czekajacy na swoje polaczenie z blyskiem w oku czekaja na dalsze detale przyjazdu, wiec pani z okienka krzyczy: przeciez nie musi sie pani tak drzec, ma pani do dyspozycji telefon. No ma ale na wszelki wypadek (gdyby sie linia zerwala) warto wiadomosc glosno przeslac gdzie trzeba.... E.
OdpowiedzUsuńPoczta to mile miejsce... zeby tylko kolejki interesantow nie bylo... Ale w porownaniu poczty afrykanskiej z nasza,to nasza jest KLASA I /smiech/
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
Moje doświadczenia z poczta są takie,że czym większe miasto tym bardziej przykro.W małych wiejskich pocztach jakoś panie milsze.Mój listonosz z dzieciństwa też przychodził do szkoły.Szał był.Też nosiłam pocztę niejednemu sąsiadowi.Czytać nauczyłam się z elementarza Falskiego,starszego brata,zanim poszłam do szkoły.Podręczniki co niektóre czytałam zanim zaczynał się rok szkolny.W bibliotece pani była zołzą-nie chciała wypożyczać książek dla starszych dzieci,a ja nie chciałam o krasnoludkach i innych księżniczkach:)Basia
OdpowiedzUsuńPoczta to temat rzeka. Kiedys listonosz "wywalil na mnie focha" i nie przynosil mi listow. Po interwencji na poczcie (napisalam skarge) powiedzieli, ze po prostu pomylily mu sie bloki... I jak tu sie nie wkurzac!
OdpowiedzUsuńMoja teściowa była z tych milszych, ale co się łez nałykała na zapleczu to jej... Rozumiem, że ludzi frustrują kolejki na poczcie, ale często pani z okienka nic nie poradzi, że połowa okienek jest nieczynna skoro kierownictwo polikwidowało etaty...
OdpowiedzUsuńPs. Jako nastolatka zakochałam się w młodym i przystojnym listonoszu. Jak ja go ciągle przez okno wypatrywałam...:-)
fidelia
nigdy nie narzekałam na panie z poczty. na pocztę to i owszem. i zawsze listonosze byli przemili i sympatyczni.
OdpowiedzUsuńNa "mojej" poczcie pracują same młode, piękne dziewczyny.
OdpowiedzUsuńMiłe i pomocne.
Ale....jedna z nich zaskoczyła mnie nieziemsko.
Wysyłałam przekaz pieniężny.
Pani pyta: Korespondencja będzie?
Ja: Tak, proszę wpisać "honorarium".
Pani: Przez ch?
Ja: Przez samo h.
Pani: NO PRZECIEŻ PYTAM!!!
Od tamtego czasu staram się omijać Jej Osobę:)
Pozdrowienia dla Klarki oraz pracowników i klientów PP.
Elka
ja nie narzekam, o czym już kiedyś pisałam :))))
OdpowiedzUsuńU nas są panie miłe, a obsługa sprawna, ale to nie Polska.
OdpowiedzUsuńPani Halinka - bezcenna!!!
Mam bardzo fajnego listonosza i to od wielu lat. A kiedyś naszym listonoszem był analfabeta albo niedowidzący- mam wrażenie, że nikt na osiedlu nie dostał listu do siebie od listonosza ale od osoby, do której on go wrzucił do skrzynki. A na mojej poczcie jest nawet miło i obsługa nawet profesjonalna, a mimo tego bardzo nie lubię wizyt na poczcie.
OdpowiedzUsuńMiłego,;)
A wiesz, wszędzie jest tak samo. Zależy na jakiego człowieka trafisz. Ja pracowałam na poczcie w Poznaniu i nigdy przenigdy nie byłam taką paniusią z okienka. Za to moje koleżanki, masakra....Książkę napisać można.
OdpowiedzUsuńPoza tym, wychowałam się na poczcie, bo moja mama była naczelnikiem :) Uwielbiałam tę pracę.
Życzę miłych pań w okienku.
A u mnie miłe panie;)
OdpowiedzUsuńA listonosza Sołtys nauczył dobrych manier;))
i u mnie miłe :-)
OdpowiedzUsuńchoć kolejki na poczcie bywają, jak za dawnych lat ;-)
U nas jest super listonoszka :)
OdpowiedzUsuńjak się wchodzi między wrony trzeba krakać jak i one :) Jak zaczynasz pracę w takim miejscu to "starzy" pracownicy nauczą cię szybciutko jak należy się zachowywać i albo wpasujesz się w konwencję i zostajesz albo nie wpasujesz i znikasz bo cię wykończą psychicznie :) Można więc uznać, że pani na poczcie pracuje zgodnie z tradycją :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
No tak, takich pracownic nadal jest sporo.
OdpowiedzUsuńMnie czasem do szału doprowadzają te, które nadal nie umieją obsłużyć jedynego programu pocztowego, w którym pracują, albo wpisują dane jednym paluszkiem...
Nie znoszę mojej poczty, bo na trzy okienka wszystkie trzy są czynne tylko wtedy, kiedy jest jeden petent, a kiedy jest kolejka, czynne są najwyżej dwa. Nadal nie ma tam numerków, a ludzie dostają szału, bo nawet zapytać o coś trudno bez odstania dwóch godzin.
pozdrowienia!
Temat rzeka, droga Klarko. U mnie na poczcie wszystko ok, poza tym, że kolejki piekielne, a panie mają ruchy, jakby im kto je spowolnił 4 razy. Ale jak podchodzę z uśmiechem od ucha do ucha, to są nawet pomocne, więc staram się chociaż to docenić ;-)
OdpowiedzUsuńTaaaak, z paniami na poczcie jest mniej więcej tak samo jak z paniami z dziekanatu....specjalnie wyselekcjonowane jednostki ;-). No i prędzej kupisz rajstopy (mogą też być nasiona, kołdry, naczynia itp, itd) na poczcie niż np. kopertę z bąbelkami :-D.
OdpowiedzUsuńCzy Twój listonosz też dzwoni dwa razy?
OdpowiedzUsuńMoja żona tez chwali listonosza chociaż nie zważając na błoto zwykł donosić listy do kuchennego stołu, dla wygody żony. Pozdrawiam
Wypraszam sobie! Często klienci to pindy i inne gady nieprzeciętne, które uważają, że cały świat się kręci wokół nich a ja mogę dowolnie naginać zasady bo on tak chce! A tak się nie da. Poza tym w każdym urzedzie można trafić na pindę, np u mnie w urzędzie pracy i to dyrektorka była (i pewnie jest) pindą nieprzeciętną!
OdpowiedzUsuńjeanette
U mnie na wsi, gdy byłam dzieckiem, też była taka poczta:)
OdpowiedzUsuńZa to listonosz był alkoholikiem-melancholikiem...
świetne wspomnienia :), "zaborczy stosunek do gazet" też mi został, choć teraz rzadko rzucany samopas ;),
OdpowiedzUsuńa na poczcie dzięki Bogu mam jedną miłą panią i tylko przy jej okienku czekam na obsługę ;)