piątek, 16 marca 2018

tak dzień


Będzie długo i irytująco, kto nie ma nerwów niech sobie daruje.

Nie może pani zrobić wszystkich badań w jeden dzień bo nie ma dziś okulisty – oznajmiła pani z rejestracji. Ale zapiszę panią na jutro na 10;30 do okulisty, potem lekarz jest od 11;00 i to będzie wszystko – skończyła.
Trudno, zadzwoniłam do Firmy pytając co robić – miałam załatwić wszystkie badania w jeden dzień.  To proszę przyjść do Firmy na pierwszą - usłyszałam. 
Przychodnia znajduje się w części miasta zwanej „na tym zadupiu za torami”. Aplikacja mówi, że trzeba jechać przesiadając się aż trzy razy. Wyszłam z domu o 8;30 i na miejsce dotarłam trochę  przed dziesiątą. 

Pod drzwiami okulisty czarno od ludzi! Mówię, że jestem zapisana na 10;30. Nie ma żadnych zapisów, kto pierwszy ten lepszy i nikogo nie przepuszczają – orzekł zgodnie rząd siedzących, stojących i klęczących  pod gabinetem pacjentów.
Szło błyskawicznie, lekarka zaświeciła mi w ślepia, kazała przeczytać kilka literek i stwierdziwszy, że nie widzę zbyt dobrze ale do mycia okien się nadaję podbiła mi zdolność.

Była jedenasta z groszami. Zdążę, na pewno zdążę – pomyślałam i z papierami w ręce pomknęłam do windy. Wjechałam, weszłam do tamtej części budynku a tam ..czarno od ludzi.  Spokojnie, ja byłam umówiona na jedenastą.  Zaniosłam swoje wyniki do pani z rejestracji i mówię, że wczoraj umawiała mnie na konkretną godzinę to tego się trzymajmy. Nawet na mnie nie popatrzyła. Zająć sobie kolejkę i czekać! – usłyszałam.
Wkroczyłam więc do poczekalni pytając, kto ostatni. Nikt się nie odezwał, wszyscy byli na jedenastą, wszyscy wściekli, czekający od rana, śpieszący się do pracy. Nikt nikogo nie wpuści bez kolejki, każdy chce wejść pierwszy.   Wreszcie przyszła lekarka. Emerytka, jak wszyscy lekarze u których byłam w tej przychodni. Pewnie dorabiają sobie. Ankieta, pieczątka, podpis, następny.

Z rejestracji wyszła pani z plikiem kartotek, stanęła przed drzwiami i oznajmiła – proszę mi podawać nazwiska jak sobie pozajmowaliście kolejkę bo chcę poukładać karty! Mogła zamiast tego powiedzieć – wyjmijcie siekiery, noże i maczety oraz broń palną i zaczynamy ustalać kolejność a ustawę o ochronie danych mam w dupie.

Kiedy lekarka zaczęła przyjmować, ludzie powyciągali telefony i zaczęli się tłumaczyć – dziś już nie przyjdę, spóźnię się, jeszcze jestem pod gabinetem, będę za jakieś dwie godziny itd. Ja też zadzwoniłam pytając, co robić – zostać i czekać czy wyjść i wrócić jutro rano. Zostać!

Ludzka irytacja nieco opadła, skazani na czekanie zajęliśmy się czytaniem, gadaniem, obserwacją. Tak. Patrzyłam na otoczenie okiem sprzątaczki. Wymazane  dołem drzwi, obskurna boazeria, odrapane, brudne ściany. Tłumy na korytarzach, skrzypiąca winda. Jak za komuny! Wściekłość ludzka wisi w powietrzu.
Było po pierwszej. Weszłam do gabinetu, lekarka zmierzyła mi ciśnienie.  Ponad 160, leczone to jest? – zapytała. Nożkurwajasna! – wrzasnęłam. A jakie ma być jak spędzam tu drugi dzień zupełnie niepotrzebnie bo tak  jak wy mnie badacie to sama też się mogę zbadać?
Zamiast tego powiedziałam – zazwyczaj nie mam problemów z ciśnieniem. Pieczątka, kartka, do widzenia.

Aplikacja pokazała mi, że za 10 minut mam autobus albo tramwaj. Autobus miał bliżej przystanek i nie jechał tak jak tramwaj naokoło. To poczekam. Wsiadłam, skasowałam bilet 20 minutowy. Stoimy. Jedziemy. Stoimy. Stoimy. To tylko cztery krótkie przystanki i za chwilę braknie mi biletu. Automat przyjmuje płatność tylko kartą ja karty nie mam i na koncie też nic nie mam.  Noszkurwa!
Mam nadzieję, że sprawdzają według rozkładu a nie czasu na bilecie.

Złapałam tramwaj, zdążyłam na autobus do domu. Głodna, wściekła i zła weszłam do domu wiedząc, że zaraz muszę wychodzić. Kawa. Coś zjeść. Kubek wyleciał mi z rąk i rozbił się na drobne kawałki.  Dzwonek do bramy. Wnuczka sąsiada przyniosła mi paczkę zostawioną przez listonoszkę. O Boże, jakie to miłe, dostałam drobny upominek. Rozpłynęłam się w czułości. Czapeczka zrobiona własnoręcznie, drobiazgi do uszu, ręcznie pisane dobre słowa.  Zamienię nicka na Zgredek!

Szybki prysznic i znów do autobusu. O 16 ;30 zabiegi rehabilitacyjne, na które czekałam prawie rok. Rok temu pracowałam wyłącznie na pierwsze zmiany, dlatego ustaliłam taką godzinę.

Zabieg polega na tym, że na plecy zostaje położona mokra szmata, na to przymocowane przewody elektryczne, jak to się włączy to w budynku przygasa światło i rozchodzi się smród palonego ciała. Trochę przesadziłam, ale mniej więcej o to chodzi, żeby tym prądem masować. Po 10 minutach stwierdziłam, że nic z tego nie będzie bo mam zaciśnięte pięści i jestem cała jak kłębek drutu.
Dopiero przy zabiegu na kark odrobinę się odprężyłam.

Krzysiek prawie zamykał garaż kiedy wchodziłam do bramy. Kotu dać jeść, zagrzać rosół dla nas. Krzysiek kupił mięso, trzeba je zamarynować. On sobie poszedł oglądać wiadomości noszkurwa a ja mam rozpakować zakupy i szykować kolację? Szarpnęłam z lodówki miskę z buraczkami, wypadła mi z rąk i czerwona maź obryzgała drzwiczki, półki, szafkę obok i połowę podłogi. Super.

Posprzątałam, zrobiłam pranie, obejrzałam serial o czterech przyjaciółkach. 
Krzysiek się dziwił – ale przecież nie byłaś w pracy, to czym jesteś zmęczona?






41 komentarzy:

  1. Moj po takim pytaniu zawsze dodaje:"jesteś w kiepskiej formie...powinas wiecej ćwiczyć!Idź pobiegać!"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieświadomy..Zamówiłam siekiere !

      Usuń
    2. Przecież powinnyśmy wiedzieć, ze takie NIEUZASADNIONE zmeczeczenie bardzo denerwuje naszych facetów:)

      Usuń
    3. a moj by wkroczyl do akcji ze szmata i posprzatal, taki tchorz:))

      Usuń
  2. Przyznaję, że noszkurwa nie idzie Ci specjalnie ale na Twojej ulicy też zaświeci słońce /w zastępstwie wpatruj się w Krzyśka/.
    Pozdro

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tam ba dużo lubię zabiegi że szmatką i i prądem. Dla mnie zaraz po masażu i zwisaniu i nic nie robieniu najlepsze na mój kręgosłup. Też nie lubię wizyt u lekarzy bo to raczej wykancza niż coś wnosi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Klarko nasi panowie maja jeszcze przed nosem stare dowody osobiste , gdzie w rubryce "Zawod" kazda kobieta miala wpisane KON . pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Zmęczyłam się czytając:) taka empatyczna jestem:) mnie też nic tak nie męczy, jak takie koszmarne wizyty w przychodni plus miejska komunikacja!

    OdpowiedzUsuń
  6. Też nie wiem czym się zmęczyłaś;)))Niestety dobra, a wręcz coraz lepsza zmiana jest cholernie męcząca, ot co. A jak napisałam u kogoś,że to nowe właśnie wraca, to mnie zakrzyczano, że trzeba poczekać, bo nowy rząd się stara i trzeba mu dać szansę a nie krytykować.
    Lekarze-emeryci, roczniki z końca wojny lub tuż powojenne, muszą dorabiać- oni maja nieprzyzwoicie niskie emerytury i z chęcią biorą połówki etatów. Ci nieco młodsi to jeszcze jako-tako się sprawdzają, ale ci bardziej zaawansowani wiekiem to niestety już nawet na tym półetacie nie powinni pracować.

    OdpowiedzUsuń
  7. kurcze
    ja jestem straszny słabeusz
    a tych przygód ze służbą zdrowia to z nerw nie mogłam czytać

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeszcze gorzej niż z moich doświadczeń z Mamą niegdyś w Polsce. Geriatra był chyba w gorszym stanie niż moja 8o- letnia Mama.
    I nie jestem w stanie zrozumieć polityki kolejkowej w przychodniach....

    OdpowiedzUsuń
  9. Kochma Was, też sobie kupię siekierę - różową ;)
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  10. Czy Krzysiek po tym pytaniu przeżył? Bom ciekawa, ja bym go zatłukła.

    OdpowiedzUsuń
  11. Noszku i nozeszku, tak mi sie nasuwa samo ze siebie. Chyba panie rejestratorki Maja kazda swoja metode na upierdliwych pacjentow. No bo przychodzi Taki jeden z drugim i kawy spokojnie wypic nie mozna nozesz....
    tezMonika

    OdpowiedzUsuń
  12. wszystko gra nawet największy zapierdol w pracach ale wszystko się rozpada, gdy następuję zetknięcie z tutejszą "opieką" medyczną ...noż kurwa żaden zasrany rzondzik nie zrobił z tym porządku. i nie zrobi.

    OdpowiedzUsuń
  13. O ja p.....szego maja!!!!!Klarko i tak podziwiam Twoje nerwy...Te panie z rejestracji to szmatą "bez"łeb zdzielić!!!

    OdpowiedzUsuń
  14. Skąd ja to znam? Klarko, głowa do góry, jutro zaświeci słońce. A te prądy, hehhe świetnie to opisałaś, pomagają. Tylko czasu trzeba
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. No to miałaś dzień z gatunku tzw. sądnych,współczuję!
    Do niektórych przybytków zdrowia i na rehabilitację z NFZ, to chyba rzeczywiście tylko z siekierą. Działa to to na zasadzie - co cię nie zabije, to cię wzmocni:-)
    Mnie pomogła sporo dopiero kilkumiesięczna rehabilitacja prywatna w dobrym, zaznaczam - dobrym gabinecie, bo z tym też bywa różnie pomimo, że się płaci i to słono. Jeszcze do niedawna spłacaliśmy wzięty na tą rehabilitację kredyt. I pomimo, że zapłaciłam, nie wszystko było jak należy nawet tutaj, ale tam gdzie wchodzi czynnik ludzki, pieniądze też nie wszystko załatwią.
    Wyjścia na prostą i słoneczną życzę!:-)*
    Marytka

    OdpowiedzUsuń
  16. Że "zdrowia" no to jeszcze mogę zrozumieć, ale dlaczego to się nazywa " Służba"?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. Zawsze niezmiernie mnie wkurza i irytuje brak logistyki, a co za tym idzie poszanowania czasu pacjentów.To się da zrobić- umawianie, przyjmowanie na godziny z plus-minus kilkuminutowym zapasem. Tylko trzeba chcieć. U niektórych- rzadkość jak osioł somalijski- ta logistyka hula, że aż miło, więc można! Tylko po co? Niech pacjent pod tym gabinetem ducha wyzionie, pogryzie się z innymi, czas traci...ech...

    Mam nadzieję, że praca Ci zrekompensuje te wszystkie niedogodności- do satysfakcje pod każdym względem, czego Ci serdecznie życzę!

    OdpowiedzUsuń
  18. Hardkor prawdziwy, u mnie w przychodni też taki lekarz przyjmuje, ma już problemy z koordynacją ręka z długopisem - recepta, każda wizyta to półgodzinna walka z oporną materią i umysłem. Unikam jak tylko mogę, ale nie zawsze się da. Mam wrażenie że rejestratorki uczęszczają do specjalnej szkoły uczącej jak dać do zrozumienia pacjentom że są nic nie wartym dodatkiem do działalności przychodni i w zasadzie najlepiej by było gdyby nie przychodzili (no chyba, źe prywatnie) wtedy bywają miłe i uprzejme na nawet pomocne już lekarz dopilnuje by mu klientów nie odstraszały. Krzysiek super odważny jest😀

    OdpowiedzUsuń
  19. Mogłaś mu kazać przeczytać to, co napisałaś. Bo irytacja rośnie, jak ktoś nie rozumie, chociaż ma do tego prawo.
    Współczuję Ci, moje dziecię dziś też załatwia badania do pracy, jak się zdaje dość podobnej do Twojej. Tak, że możecie przybić wirtualną "piątkę" - takie czasy, taka praca. Jeszcze się trzeba cieszyć, że w ogóle jakaś jest. Badania zostały załatwione szybko, dobre choć to.

    OdpowiedzUsuń
  20. I od razu człowiek zasila szeregi pacjentów poradni nadciśnienia tudzież psychiatry po takim maratonie.
    Ale wdową się nie uczyniłaś? Bo taki dość odważny ten Twój mąż

    OdpowiedzUsuń
  21. U mnie w przychodni zupelnie odwrotnie, dzieci jakies chorych obsluguja, az strach powiedziec co dolega, bo to taki sie zna, jak jeszcze mleko pod wasem? I zawsze tylko na godziny, nawet pogotowie na godziny, chyba ze nagly przypadek.
    Moj Chlop tez juz od dawna wie, za najbardziej jestem zmeczona, kiedy w domu siedze. Chociaz nie ugotowane, nie posprzatane. Ale za to pospane :-)))
    Pozdrawiam i zycze zeby jutro bylo lepiej. I pamietaj, ze nawet Krzysiek zakupy potrafi rozpakowac, jesli tylko go poprosisz ;-)

    OdpowiedzUsuń
  22. Tak zwana klasyka gatunku :)
    A wiadomo, że takie jeżdżenie i praca umysłowa potrafią zmęczyć bardziej niż tona węgla :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Przeczytalam jak bajke o zelaznym wilku... wszyscy pacjenci umowieni na te sama godzine... wiecej pytan nie mam.
    A moze w tej przychodni zegar stanal na 11-tej 40 lat temu i tak stoi?
    Moge tylko serdecznie wspolczuc.

    OdpowiedzUsuń
  24. Uuuu widzę, że dzień z gatunku tyc mocno nieciekawych... Cieszę się za to, że paczuszka przyszła w takim momencie,niech Ci się dobrze nosi to co było w środku :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Klarko genialnie opisalas az sie poplulam ze smiechu,ale wspolczuje tych nerwow.Pare lat temu prowadzac dzialalnosc gospodarcza wydebilam od mojej lekarki zabiegi na kregoslup i kolana .Oczywiscie kazde bylo na inny dzien i godzine.Myslalam ze oszaleje albo praca albo dojazdy Krakow -Huta Dopiero suveniry zalatwily ze mozna bylo calosc za jednym razem a szkoda zeby przepadly po polrocznym czekaniu.Prady coraz mocniejsze na 4 pieluszkach tetrowychbo najlepiej ,zdzialaly cuda ,ale trzeba bylo czasu.Zycze Ci poprawy po zabiegach.A taka odzywke to znam na pamiec i tez mam zle instynkty.Czemu te chlopy sa takie samolubne,bo tylko oni sa zmeczeni.Pewnie na Twoim miejscu szybko by uciekl z osrodka,bo moj tylko mnie podwozil nawet do szpitala i szybko uciekal.Zastanawialam sie czemu przy samozatrudnieniu nie musza byc badania na zdolnosc do pracy tylko na etacie?Nikt nigdy nie sprawdzal.Dzielna jestes ze to wszystko wytrzymalas.Pozdrawiam Marta z N

    OdpowiedzUsuń
  26. Przytulam...
    TEz sie usmialam, sorry- mialam wspolczuc :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Starsi lekarze to za chwilę będzie norma. Młodzi nie chcą pracować w przychodniach. W mojej rejonowej już brakuje lekarzy. Tam, gdzie chodzę na badania okresowe, przyjmuje emerytka - laryngolog. Pani w rejestracji zawsze pyta: Chce pan/pani do doktor C.? Wielu wtedy woła: Nieeeee! Bo pani doktor wyciąga pacjentowi język do pasa... Ja tam chodzę, lepiej żeby czasem mi ktoś zajrzał do gardła i obejrzał dokładnie... A dzień rzeczywiście miałaś słaby.

    OdpowiedzUsuń
  28. Aż strach się przyznać, że na co dzień stoję po drugiej stronie barykady, chociem nie doktor, ani piguła, a imię me analiza... :)

    OdpowiedzUsuń
  29. No, przecież pisałam - dwa dni minimum.


    wrrr....


    Współczuję, niech chociaż w pracy będzie normalnie, życzy
    MBI

    OdpowiedzUsuń
  30. współczuję;(
    W mojej pracy są numerki do rejestracji przy pobieraniu krwi, nawet takie coś bardzo ułatwia życie

    OdpowiedzUsuń
  31. Serdecznie współczuję i napisałam notkę na znajomym blogu, bo wspomnienia odżyły,
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  32. nosz kurwa co kilka miesięcy przeżywam podobny hardkor w kolejce do specjalisty z UMÓWIONĄ godziną przyjęcia.A!A!A!
    Doskonale rozumiem.Współczuję.WYchodzę taka naładowana że żarówkę można zaświecić dotykając mła....

    OdpowiedzUsuń
  33. No i nie wiadomo. Śmiać się, czy płakać. Współczuję.

    OdpowiedzUsuń
  34. Czytając Twój wpis,cieszyłam się, że jestem już emerytką. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  35. O jasny gwint! Pech to pech.
    Ja też nienawidzę tych wszystkich badań i wyczekiwania pod gabinetami lekarskimi :(

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz