Hania jest bystrą i kreatywną dziewczynką ale nadal lubi się ze mną wygłupiać i wymyślać opowieści, w których od kilku już lat występują jeż i przyjaciele.
Jeż mieszka wraz ze swoją rodziną za szopą a kot tylko przychodzi na posesję ale mieszka w sąsiedztwie tak samo jak pies. Za każdym razem zaczynamy od tego, że kot przychodzi rano do jeża i pyta - Józek, śpisz czy nie śpisz? Na co jeż fuczy, że owszem, już nie śpi, ale kot mógłby raz na zawsze zapamiętać że jeże w dzień śpią i nie przychodzić rano tylko wieczorem.
Tak było i tym razem, jeż z powrotem zasnął a kot poszedł do sąsiada odwiedzić psa, którego wyciągnął na spacer.
Szli grzecznie lewą stroną poboczem ale i tak trafili na panikarę (panią Klarę) która w trosce o życie i zdrowie zwierząt złapała je i wsadziła do samochodu. Zwierzęta usłyszały, jak mówi do kogoś przez telefon, że zabezpieczyła bezpańskiego kota i psa i wiezie ich do azylu.
Kot się przeraził i wymyślił, że jeśli jeden z nich się zerzyga a drugi posika to Panikara nie wytrzyma i wyrzuci ich z auta.
Tak się jednak nie stało a na dalsze przygody musimy poczekać aż przyjedzie Hanka.
Tu pozdrawiam moją koleżankę, której ucieka pies i jest gwiazdą na fejsie i wkrótce zmienią mu imię na "zabezpieczony".
Cudne:)
OdpowiedzUsuńElla-5
Piękna historia , czekam na dalszy ciąg. Pozdrawiam ciepło obydwie autorki 👍❤️💚👍
OdpowiedzUsuńKlareczko!Padłam ze śmiechu!!!!!!!!!!!!!Zabezpieczony.............. Buziaki Kochana!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńMój wnuk tez domaga się opowieści i to w dodatku śpiewanych!
OdpowiedzUsuńZawsze mi sielsko jak Cię czytam. Był taki serial z Dymną, siedlisko? To tak właśnie czuję.
OdpowiedzUsuńHania ma po Babci i wyobraźnię i łatwość snucia opowieści :* :* dla obu bajarek :)
OdpowiedzUsuńGdy moja córka była mała, co wieczór opowiadałam jej historyjkę o świstaku Gwizdusiu. Kiedyś musiałam wyjechać na kilka dni i moja mama przejęła ten obowiązek. Gdy wróciłam, mama wzięła mnie na rozmowę. Powinnam powiedzieć jej wcześniej, że to świstak. Córka mówiła niewyraźnie, mama nie mogła się zorientować i pierwszy wieczór spędziły w stresie, usiłując się dogadać, o kim ma być opowieść. Gdy ustaliły, że to świstak, wtedy zaczęło się omawianie szczegółów, z życia Gwizdusia, które zaiste były dość zwariowane. Dla córki było oczywiste, że świstak mieszka w starej norze lisa i przyjaźni się z panem ratownikiem. Że też mama się nie domyśliła :-):-)
OdpowiedzUsuńW sąsiedztwie mieszkał Ciapek, który naprawdę wspinał się po siatce i przechodził na drugą stronę, czyli do nas. A nabył tę umiejętność, kiedy zimy były jeszcze prawdziwe, ploty zasypane po wierzch i zające obgryzały gałązki młodych drzewek, przeskakując ogrodzenie. Śnieg topniał, obniżał się,
OdpowiedzUsuńa Ciapek wkładał łapki w oczka siatki i przechodził. W końcu stopniał zupełnie, a Ciapkowi pozostała umiejętność wspinania się po siatce, ale zaczął wyprawiać się na sasiedzkie kury i został zamknięty w kojcu🙂 serdeczności Klarko
Maria z Pogórza Przemyskiego.
Uwielbiam!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Iza
Hania odziedziczyla zdolnosci babci.Historyjka poza tym,ze jest urocza , ma sens i ciaglosc tresci., jest logiczna. Gratuluje wnuczki.Pozdrawiam obie bajarki
OdpowiedzUsuńMój tata też miał dar do wymyślania takich autorskich historyjek. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń