Tak więc byłam pierwszy raz w moim długim życiu u neurologa i u laryngologa, do tej pory nawet nie wiedziałam, jak wyglądają takie podstawowe badania u tych specjalistów. Trochę to dziwne że jednak da się to załatwić tak z marszu ale dla mnie to bardzo dobrze.
Był również młody mężczyzna którego nazwałam w myślach Przystojniakiem. Przyszedł już przed siódmą, ja byłam jeszcze wcześniej bo Krzysiek zaoferował mi podwózkę więc skorzystałam, lepiej siedzieć godzinę w przychodni niż ganiać po przystankach. Ale nie o podwózkę chodzi tylko o Przystojniaka.
Poinformował mnie, że jest zapisany na 7;30 i ma wejść pierwszy więc mu powiedziałam, pokazując w uprzejmym ostrzeżeniu zęby, że ja również mam wejść pierwsza. A tak naprawdę to tam nie ma zapisów i ja o tym wiedziałam. Wtedy pan zwierzył mi się, że przyjechał na badania aż z Gdańska. Pomyślałam - biedne to miasto jak tam nie robią badań pracowniczych tylko wysyłają ludzi do Krakowa! Ale to nie jest takie proste, bo firma krakowska otwiera filię w Gdańsku a umowę na badania ma tylko w Krakowie i dlatego ten pan tak daleko jechał. I miał pecha bo okulisty nie było i musi zostać do jutra.
Już się zdążyliśmy zakolegować w tych kolejkach jeżdżąc z piętra na piętro, dopiero w domu zobaczyłam się w lustrze i posmutniałam ale i tak muszę to napisać - lubię przystojniaków flirtujących ze starszymi paniami.
Radości ze spotkań z ludźmi!
Przypomniały mi się perypetie z moimi badaniami do pracy. Ja w Krakowie, firma w Łodzi i kombinuj. Żadna klinika mnie nie chciała przyjąć, no bo firma nie ma z nią umowy, wreszcie fefnasta się zgodziła. Nawet mi nie było smutno, że muszę jechać na drugi koniec miasta (Prądnik Biały czy jakoś tak). Tak że teraz sama bym wpuściła taką osobę, nawet gdyby nie była przystojniakiem :)
OdpowiedzUsuńmnie trochę dziwi rodzaj dezinformacji w tej przychodni bo odsyłają ludzi od drzwi do drzwi, jedna pani mówi, żeby się zapisywać w rejestracji ogólnej, tam mówią, że nie tylko zanieść obiegówkę do zabiegowego, w zabiegowym znów co innego i tak się bujałam z piętra na piętro jak ta głupia
UsuńAch gdzie się podziały czasy gdy duże firmy miały swych lekarzy zakładowych i to oni badali kandydatów do pracy. A z badań laboratoryjnych wymagali tylko ogólnego (rutynowego) badania krwi i moczu.
OdpowiedzUsuńMiłego;)
To się nalatałaś, i po co te badania ?
OdpowiedzUsuńdo pracy
UsuńŚwietna historia, gdzie to sie ludzie nie zaprzyjaźniają!
OdpowiedzUsuńTe badania to pic na wodę fotomontaż, przynajmniej u nas, a ludzi mrowie i oczywiście zawsze są tacy, co kombinują jak wejść bez kolejki.
Uwielbiam twoje poczucie humoru.I dystans;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
My mamy lekarza od pracy dwie ulice od zakladu, ale tam jest zawsze tyle ludzi, że lepiej iść 1,5h przed otwarciem i poczekać, niż przyjść punktualnie (lekarz przyjmuje od 15.30) bo potem czekanie do 20.00 jak nic! Tylko raz miałam takie prawdziwe badania, czyli laryngolog, okulista i lekarz medycyny pracy, ogólnie to idzie sie do lekarza medycyny pracy i on wystawia kwitek. Tak po prostu na ładne oczy.
OdpowiedzUsuńZnam przypadki, gdzie dzięki badaniom pracowniczym "wyłapano" u dwóch osób poważną, a wcześniej nie zdiagnozowaną chorobę, więc mają one sens, zwłaszcza jeśli są robione na poważnie, a nie "proszę wejść, pieczątka, proszę wyjść".
OdpowiedzUsuńAle od strony formalnej to i u nas - koszmar. Ganianie między budynkami, specjalistami, badaniami, po wyniki, na rtg, po pieczątkę, do speca med pracy kolejka jak dawniej pod mięsnym... Minimum dwa dni - oczywiście bez urlopu.
I raczej bez przystojniaków w kolejce...
Pozdrawiam, MBI
Ja się kiedyś bardzo wkurzałam, bo lekarz ogólny od pracy wysłał mnie do neurologa - nie wiadomo po co (mam taki stały objaw neurologiczny, nie mogę ustać na jednej nodze, specjalnie mi to w życiu, ani w pracy nie przeszkadza, wiadomo też po jakiej historii medycznej ten objaw jest i na prawdę nie musiałam tego sprawdzać) i do okulisty (też nie wiadomo po co, noszę okulary i jestem pod kontrolą prywatnie), a do każdego z tych specjalistów kilkugodzinna kolejka, wyczekałam się więc i wywściekałam, a tu robota czeka. Opowiadam potem koleżance i mówię że tak byłam wściekła, że miałam ochotę porozbijać szklane gabloty. A ona: i dobrze że nie porozbijałaś, bo by cię jeszcze do psychiatry wysłali, a to byłyby dodatkowe godziny w kolejce
OdpowiedzUsuńElla-5
No Klarka daj spokoj starsze panie to sa po osiemdziesiadce!Zadziwajace ze mozna bylo pogadac nie siedzial jak mumia ze sluchawkami i klepal po telefonie majac caly swiat gdzies..Ty to masz szczescie.Powodzenia .Marta z N
OdpowiedzUsuńCzyli, żeby szybko dostać się do specjalisty na podstawowe badania trzeba się zatrudnić gdzieś :) Szkoda tylko, że większość tych badań to taki pic na wodę :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie gratuluję znalezienia pracy , naprawdę . Ja szukam od 8 msc i co i dupa siwa , na wszystkie jestem za młoda....tylko coraz bardziej strach za gardło ściska
OdpowiedzUsuńKlarko u nas zawsze dawali skierowania tylko na enzymy wątrobowe i zawsze się śmiałam,że muszę na alkoholika wyglądać. Teraz już się nie cieszę tak bardzo bo wątroba u mnie w strzępach po lekach. Trzymam kciuki za Twoją pracę :-*
OdpowiedzUsuńJakoś rozumiem Krzyśka
OdpowiedzUsuńPOzdrawiam
A ja lubie flirtowac z Przystojniakami, w koncu to najwazniejszy plus dojrzalego wieku i nareszcie moge to robic bezkarnie:)))
OdpowiedzUsuńPrzybij piątkę Star! Też to lubię:-)))
UsuńMarytka
Marytko przybic piatke Tobie to dla mnie nie tylko radosc ale i wyroznienie:***
UsuńOj, Star!:-) I vice versa:-)))***
UsuńMarytka
A jaka Ty starsza pani? Nie przesadzaj! :)
OdpowiedzUsuńDużo zrobili Ci tych badań. Mnie bada tylko...okulista ;)
Dobrze, że przystojniak się pojawił, przynajmniej nudno nie było w poczekalni.
OdpowiedzUsuńGratulacje, wreszcie jest.
Z powodu mpd u neurologa jestem średnio raz na rok(a nóż widelec ZUS postanowi mnie jednak uzdrowić i zabrać mi socjalkę). Ciekawie jest z tymi filiami lekarskimi. Mam nadzieję, że nigdy nie przyjdzie mi jechać na drugi koniec Polski na badania :). Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńLubię jak ludzie mają poczucie humoru i potrafią żartować nawet na swój temat. Dużo sympatycznych spotkań z Przystojniakami i nie tylko życzy leciwa Marysia.
OdpowiedzUsuńNo zobacz. Ta nasz służba zdrowia jak chce to potrafi. Ja dwa lata temu miałam małą awarię oka (oślepłam nagle) i wylądowałam u nas w wojewódzkim na okulistyce. W ciągu trzech dni zrobili mi komplet badań pod kątem czy to nie wylew, rezonans głowy, prześwietlenie klatki piersiowej, a przy wypisie skierowanie do laryngologa i pulmonologa. Pierwszy raz zostałam tak gruntownie zdiagnozowana. Istny szok. Oko uratowali.
OdpowiedzUsuńMoje przygody z lekarzami Medycyny Pracy są rozliczne i różnorodne. Są placówki MP, w których warowałam dzień cały, by gabinet lekarza odwiedzić na trzy minutki. Jak też takie, w których mnie osłuchano, opukano, prześwietlono i wykrwawiono, przebadawszy w niecałe półtorej godzinki, w tempie ekspresowym, jak na taśmie w fabryce podczas kontroli jakości:))
OdpowiedzUsuńRózne są "szkoły" orzecznictwa w zakresie medycyny pracy. Jedno ich łączy... najważniejszy jest świstek papieru co potwierdza brak przeciwwskazań do roboty:)
Ach, Przystojniaki;)
OdpowiedzUsuńKiedys byla u nas Chrzesnica Meuza z chlopakiem. Oboje piekni, mlodzi jak ze zurnala. Przy niedzielnym sniadaniu chlopak - Przystojniak cmoknal stare ciotke (to mua) w policzek. Ach wspominam to do dzis dnia chociaz Przystojnaik juz daaawno nieaktualny...
tezMonika
Cóż mogę na to powiedzieć? Witaj w Klubie, Klarko kochana, witaj w klubie:(
OdpowiedzUsuńW kwestii tego przystojniaka, jasna rzecz:)
UsuńTwoje badanie (mierzenie ciśnienia), przypomina mi podstawowe badania na moją "ręczną" artrozę: wchodzę do dużego gabinetu, zestresowana (mój niderlandzki był wówczas baaardzo niedoskonały), i padaja słowa - proszę się rozebrać i zostawić ubrania tam (wskazany kąt na odległym końcu pomieszczenia). Spytałam z przerażeniem w oczach: wszystko?!!
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu asystentka lekarza schowała się nagle pod stół... A lekarz, jakoś tak cicho, że nie, że tylko kurtkę i torebkę...
Po czym leżałam na kanapce a oni powbijali mi w dłonie jakieś igły podłączone do komputerów, co wykazało, że mam w zasadzie rączki do wymiany ;-)
Z tym rozbieraniem się do badania, miałam podobnie. Tylko, że wyraźnie usłyszałam - do pasa. Hm, myślę sobie, mówisz i masz. Mlodziutki lekarz, świeżynka po studiach, po zdjęciu przeze mnie stanika, (a mam tam co nosić:-))) wpadł w taki stupor, że zaczęłam się poważnie zastanawiać czy się nie ubrać i nie pędzić po pomoc:-)))
OdpowiedzUsuńMarytka
Tylko raz musialam robic "badania" do pracy. Ograniczyly sie, na szczescie, do nasiusiania do kubeczka. ;)
OdpowiedzUsuńKlarko, ale on Ci to ciśnienie mierzył, kiedy Ty siedziałaś bez stanika? Stary cwaniak! ;-)
OdpowiedzUsuńDroga Klarko!
OdpowiedzUsuńJa o leczeniu, lekarzach napisałam na blogu- zapraszam.
Pozdrawiam milutko:)
Ja kiedyś robiłam badania krwi i moczu(badania okreowe do pracy)ten mocz jakoś mi się wylał i nic nie zostało w pojemniczku.Wtedy poszłam do toalety i jakoś nie "trafiałam"i było za mało (tego moczu),wyszłam z budynku,poszłam do męża,(który siedział w aucie i czekał na mnie)a on mówi "już",ja mówię nie "już",tylko masz pojemniczek i zasuwaj do toalety i zrób siusiu za mnie.On zdziwiony? a ja mówię,że chyba się nie poznają "czy to męskie?,czy to damskie?".Uśmieliśmy się z tego wydarzenia,że nieraz sobie wspominamy.(a było to ze 30 lat temu).Pozdr.M
OdpowiedzUsuńKlarko,jesteś absolutnie cudowną kobietką..absolutnie! Patrzę na Twą cudowną twarz..Marzeniem moim było,aby TAKĄ twarz kiedykolwiek ujrzeć..No i trafiło mi się,Maleńka..I niech burze wrogich żywiołów wyje to pamiętaj,nie jesteś sama..Jest tam daleko ktoś,kto jest z Toba,Maleńka..Cuuuudowna!
OdpowiedzUsuń