Nie umiem pisać recenzji, dlatego tylko opowiem co widziałam, co słyszałam i z czego się śmiałam. I czym pachniało w teatrze.
Byłam tam pierwszy raz. Mała scena Teatru im. Juliusza Słowackiego mieści się w niewielkim budynku przy Plantach. Nie ma numerowanych miejsc na widowni a widownia jest bardzo niewielka.
Ta sztuka jest w sam raz na takie właśnie warunki.
Pachniało jakimś lekarstwem, może to były krople walerianowe, nie wiem. Zapach był bardzo przyjemny. Na scenie dekoracje przedstawiające mieszczański pokój z drugiej połowy dziewiętnastego wieku. Józef Dietl, Stanisław Kurkiewicz i radczyni Helena Zakroczymska zabrali nas w pozbawiony pospiechu ale nie pozbawiony politycznych swarów Kraków.
Bawiłam się znakomicie bo uwielbiam zabawę słowem, puszczanie oka do widza i ten rodzaj humoru, który nie zawsze i nie wszyscy rozumieją. Leczenie pani radczyni nie było proste, o mało nie doszło do śmierci pacjentki, ale wszystko dobrze się skończyło a widzowie (tak, widownię też obserwuję) uśmiechali się i czuć było to radosne rozbawienie, choć raczej nikt na rauszu nie był oprócz doktora i Heleny!
Spektakl obejrzeliśmy dzięki Ani Pe.
Zazdroszczę!!!!
OdpowiedzUsuńDo lux przyjeździe w marcu teatr i też się wybieramy
OdpowiedzUsuńKlarko, czy czytałaś serię kryminałów o Profesorowej Szczupaczyńskiej? Dzieją się Krakowie pod koniec XIX wieku i są dobre. Polecam.
OdpowiedzUsuńczytałam :)
UsuńCiekawe, czy będzie ciąg dalszy?
UsuńChciałabym.
A jakie tytuły ,bo brzmi apetycznie,hihihi ?
OdpowiedzUsuńA ,dzięki ,znalazłam!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuń