piątek, 29 listopada 2024

Na Kleparzu w dzień targowy

Pamiętacie tego faceta z placu? Było ich dwóch ;). 
 W latach dziewięćdziesiątych zaczynaliśmy przygodę z handlem i mieliśmy na krakowskim Nowym Kleparzu stoisko z kawą, herbatą, generalnie ze spożywką. (Specjalnie tak piszę bo tak mówiliśmy). Dla ścisłości - na Kleparzu pod figurką. Czasy były takie, że dało się z tego handlu nieźle żyć. Najbliższe makro było w Sosnowcu i handlujący zaopatrywali się gdzie kto mógł. Koło nas rozłożył stoisko kolega handlujący chemią i kosmetykami i ten sam dostawca dowoził towar i jemu, i nam. Nazywaliśmy go Lanza. Przywoził z Niemiec chemię gospodarczą, kawę i czekolady, czekoladę w proszku i (Witek, co ten Lanza jeszcze przywoził?) co kto chciał. 

Te proszki do prania były bardzo dobre, tak samo kawa. Jak jechałam do mamy to zawsze zawoziłam jej trochę tych rzeczy i po kilku latach, gdy te produkty zaczęły wchodzić na polski rynek, moja mama oznajmiła - to jest całkiem co innego. Te oryginalne są dużo lepsze! Nie wiem, ile było w tym prawdy a ile legendy, ale..ja uważam tak samo. 

Niedawno (aż się wstyd przyznawać że jestem taki blogo-żebrak) dostałam wspaniałą paczkę z niemiecką chemią i dzięki temu odkryłam między innymi piorące listki! Wiem, wiem, ja jestem łasa na wszelkie nowinki i trzeba mieć dystans do moich zachwytów, ale takie drobiazgi ułatwiające życie jak te listki to dla mnie rewelacja. Bo ja jestem z tego pokolenia, które pamięta zbrylony w kamień proszek ixi od którego robiły mi się rany na dłoniach,  proszek Cypisek od którego wszystko żółkło, myjkę do naczyń z gazy i landrynki na wagę które sklepowa przed ważeniem rozbijała odważnikiem. 

Ej, do brzegu, miało być o handlu na placu i o Lanzie oraz o Andrzeju, który tramwaju się nie lękał. To może jutro. 

6 komentarzy:

  1. Proszek Lanza, niemiecki, ale pewnie z fabryki w Polsce ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pamiętam landrynki w tutce z szarego papieru i karmelowe kogutki na patyku i blok kakaowy... Oj dużo pamiętam 🤭Czekam cierpliwie na Twoje refleksje o dawniejszym handlu. 🙂

    OdpowiedzUsuń
  3. Na naszym targowisku do dziś są punkty sprzedaży towarów z Niemiec.
    Pamiętam jeszcze marmoladę w blokach, mleko w kankach, ryz preparowany i oranżadę w proszku...
    jotka

    OdpowiedzUsuń
  4. Pamiętam ,landrynki rozbijane odważnikiem! I cholerny cypisek ,od którego ja miałam uczulenie,potem tarłam szare mydło na zwykłej tarce i w nim gotowałam pieluchy...........

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja pamiętam oranżadę w fololiowym woreczku. To była ohyda!
    Natomiast oranżadka w proszku wysypywanaz torebki na łapę i dokładnie wylizywana była pyszna.
    Ale to wcześniej niż Wasza spożywka.

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz