Zdjęcie nie na temat ale dedykuję osobie która polubiła piosenkę "be be be kopytka niosą mnie" i proszę Czytelnię - bez obrazy!
Mijający tydzień był dla mnie taki, dzień po dniu
poniedziałek – okropny
wtorek – beznadziejny
środa – jeszcze gorszy
czwartek – tragiczny
Piątek zaczął się nieciekawie ale miałam nadzieję, że ten
podły czas przejdzie, przeminie, bo nie może być zawsze źle. Wracałam z pracy i
w autobusie przeczytałam wiadomość – czy pamiętasz o teatrze?
Pamiętałam. Miesiąc temu dostałam dwa bilety i pamiętałam, nawet chciałam sobie wziąć
wolne na sobotę ale nie poprosiłam uznając, że po robocie wykąpię się, ogarnę a
spektakl dopiero o dziewiętnastej więc dam radę. Ale to nie w sobotę jest tylko w piątek, sprawdź bilety Klarka!
Ojasnygwint, a ja myślałam cały czas, że w sobotę. To nic.
Była dopiero szesnasta. Dotarłam do domu, gdzie dowiedziałam się o dwóch
kolejnych niemiłych sprawach. No trudno, wzięłam to na barki (ciekawe dlaczego
znów mnie zaczęły boleć) i powiedziałam Krzyśkowi o pomyłce, czyli o tym, że
nie jutro ale dziś jedziemy do teatru.
Od nas jest kawałek, trzeba też trochę pokręcić po Krakowie
żeby zaparkować, dlatego musieliśmy ruszyć dość wcześnie.
Znaleźliśmy wolne miejsce na parkingu przy ul. Filipa. To
dość ważne dla dalszej opowieści. Tam się wjeżdża, pobiera kwit i płaci się po
powrocie. Zostawiliśmy auto i poszliśmy spacerem przez miasto, musieliśmy
dotrzeć do placu św. Ducha. Komu się chce to teraz może wytyczyć trasę aby
zobaczyć, że to wcale nie jest tak blisko.
W połowie drogi Krzysiek oznajmił, że chyba zgubił ten kwit
za parking. No to się wróć i szukaj – powiedziałam. - E, nie, może znajdę jak będziemy wracać.
No dobra, nie takie rzeczy dobijały mnie w tym tygodniu więc
co ja się będę martwić biletem z parkingu – pomyślałam.
O spektaklu napiszę następny post, oddzielny. Było
doskonale, pięknie i wszystko mi się podobało.
Po przedstawieniu szliśmy na parking tą samą trasą. Był
piątkowy, zimowy wieczór, na ulicy i na chodnikach szkliły się resztki śniegu,
spacerowali ludzie bo Kraków nigdy nie zasypia a to był dopiero wieczór, nawet
ludzi z małymi dziećmi widziałam. A właśnie – tak dawno nie byłam w Krakowie
wieczorem, i powiem Wam – ładnie jest. Zapomniałam, że jest ładnie.
Tak sobie szliśmy rozmawiając ze śmiechem o tych doktorach z
przedstawienia gdy Krzysiek schylił się, podniósł leżący na chodniku kawałek papieru i powiedział
– mówiłem że znajdę.
Znalazł. A za zgubiony kwit musiałby zapłacić 50 zł.
Aż sprawdziłam swoje bilety na spektakl... ale tak dobrze zapamiętałam. Mamy na 4 marca, bo to Męża imieniny😊
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie kochana życząc tylko dobrych dni🤗🧡☕🌷🍀
no widzisz nie był taki zły ten tydzień;)
OdpowiedzUsuńPrawda, Kraków jest piękny wieczorem. Byłem tam w zeszłym roku, w sierpniu. Chciałbym pojechać i w tym roku, ale nie wiem, czy z moim starym dieslem mnie wpuszczą. Na elektryka mnie nie stać, niestety - no i z domu nie dojechałbym nim do Krakowa.
OdpowiedzUsuńA sprawa z kwitkiem naprawdę warta opisania! ;))
Piekna sprawa z tym kwitkiem z parkingu. Teresa
OdpowiedzUsuńJeju, jaka piękna historia :) Miłego tygodnia, Klarko.
OdpowiedzUsuńW życiu musi być dobrze i niedobrze.
OdpowiedzUsuńBo jak jest tylko dobrze, to jest niedobrze.
ks.Twardowski to powiedział.
Na barki dobry jest sirdalud i żel perskindol.
M.
Cieszę się, że jednak były miłe momenty w kiepskim tygodniu 👍💚. I niech tak będzie zawsze , DTCK ❤️
OdpowiedzUsuńGratuluję dyspozycyjnego męża który ogarnął się natychmiast a nie dopiero w sobotę.No i miał fart z tym biletem.Jednak trochę szczęścia w nieszczególnym tygodniu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Andrzej G.
Podziwiam męża za zimna krew!
OdpowiedzUsuńJa też też tak znalazłam!!
OdpowiedzUsuńA raz nie....
Jakże się cieszę , moje kopytka mają 70 więc napisałem kopyta . Piszę 1 palcem , więc się nie rozpiszę . Pozdro.
OdpowiedzUsuńpewnie małzonek w antrakcie litanię do św.Antoniego odklepał to i bilet znalazł:)
OdpowiedzUsuńAch. To się nazywa szczęście!
OdpowiedzUsuńPrzyznam się, że i ja polubiłam dzięki Tobie piosenkę o baranku. Dzięki!
O mało co nie spotkałyśmy się, Klarko, na spektaklu :) Byłam jednak zbyt zmęczona i odpuściłam...
OdpowiedzUsuńElla-5
Szczęściarz Krzysiek.
OdpowiedzUsuńCo do Twojego tygodnia. Podziwiam jaki był różnorodny. Każdego dnia coś innego. Jakże zazdroszczą Ci tego owładnięci monotonią ci którzy każdego dnia muszą powiedzieć że dzień był super
:)
UsuńWierszyk o baranku kocham od bardzo dawna, tak jak i Andrusa, a Krzysiek to w totka powinien zagrać, o!
OdpowiedzUsuńRok temu wieczorem spacerowaliśmy po Krakowie, ale pięknie było, Kraków ma niepowtarzalny klimat, szkoda, że to tak daleko...
Gimi