Przyszedł kominiarz czarny jak kominiarz. Suka Mikulina narobiła rabanu a nie odzywała się do nas od rana, bo jak poszła na spacer to wytarzała się w czymś cuchnącym i trzeba ją było kąpać. Jeszcze zdążyła wytrzeć sobie pysk w dywanik i łojciec kąpał sukę a ja prałam chodnik. Suka jęczała a potem padła na swój kocyk i śledziła nas z miną - podłe ludzie wepchały przemocą biednego piesusia do wanny, a tak pięknie pachniało w całym domu, ech, wiem gdzie to leży, jutro też tam pójdę. Za karę nic nie będę żarła i będziecie mnie karmić na kolanach.
Nie bacząc na pełne wyrzutu spojrzenie suki pojechaliśmy do Krakowa. Niby niedaleko ale trzy godzinki zeszło bo byłam u dwóch doktorów i wydałam pół emerytury na leki. Bo wczoraj dostałam swoją pierwszą emeryturę. Dawniej kupowałam leki tylko na dwa miesiące bo nie chciałam, żeby się zmarnowały jak umrę. Albo wyzdrowieję. A teraz jak burżuj, nawet witaminy wykupiłam. Ciemno, zimno, to trzeba suplementować.
Po powrocie suka jeszcze była nieco wilgotna ale zapomniała o przykrościach i witała nas tak jak zawsze - stojąc na dwóch łapach i śpiewając jak pogotowie - łiłiłiii ułauła. W kwestii żarcia przechytrzyłam ją - wymieszałam psią karmę z naszym mięsem na mielone i zjadła wszystko. Ja zjadłam zupę dyniową a Krzysiek se kupił w biedronce krokiety.
PS.
Dlatego napisałam "łojciec" bo kiedyś uczyłam Hankę mówić gwarą Aśka mnie kiedyś za to zabije i kiedy syn przyjechał po Hanię, ta zapytała - łojciec, dzie mos łodblaski?
A co te doktory rzekuy?
OdpowiedzUsuńdali leki i kazali się pokazać za pół roku
Usuńfajnie,ja od 5 lat musze sie pokazac co miesiac.u hematologa w koperniku w lodzi
UsuńMówienie gwarą nie jest łatwe. Kiedyś gdy byłam małą dziewczynką, starłam się naśladować babcię i mówić gwarą. Nigdy mi nie wychodziło i w końcu przestałam bo mi było wstyd tego jak brzmię.
OdpowiedzUsuńAnka
ja nie umiem z takim akcentem jak na Podlasiu, mąż czasem zaciąga, natomiast wystarczy że zadzwoni siostra i po chwili obydwie mówimy "po nasymu"
UsuńSposób na przechytrzenie psa doskonały :-))) Bardzo lubię słuchać rozmów gwarowych, wsłuchiwać się w zaśpiewy (poznańskie), wschodnie zaciąganie, próbować rozszyfrowywać śląskie czy góralskie teksty. Fajnie, że uczysz tego Hanię.
OdpowiedzUsuńdawniej wystarczyło wsiąść do autobusu Tarnów - Olszyny, obcym trudno było zrozumieć o czym mówią tubylcy
UsuńA mówisz do wnusi:"Hanuś, pódźże haw" (a może chaw?)?
OdpowiedzUsuńMoja Babcia tak mnie przywoływała.
Przytulaski, Emerytko!🥰 Witaj w Klubie Utrzymanek Zusu.😀
nie, ale śpiewamy "w murowany piwnicy tańcowały zbójnicy"
UsuńKiedyś widziałem śmieszny rysunek, jak chłopiec wchodzi do domu, a ojciec pyta:
OdpowiedzUsuń- I jak było u dziadka?
- Klawo, proszę ja ciebie!
na Wszystkich Świętych gadaliśmy o cmentarzach i nasza wnuczka palnęła - nie lubię cmentarzy, w ogrodzie się zakopcie!
Usuń:)))
Usuń"łojciec" i krocej "łociec" to tak cieplo brzmi.
OdpowiedzUsuńtak, powinno być "łociec", łojciec nie jest gwarowe tylko niechlujne, na jakimś panelu "swysam" że to ważna różnica
UsuńBrawo Hania, zawsze poprawi człowiekowi humor!
OdpowiedzUsuńto już pewnie ostatnie chwile pisania o niej bo za chwilę będzie "babciu nie pisz o mnie na blogu"
UsuńUwielbiam gware, kocham jak ludzie godajom se po slunsku, gorolsku czy kaszebsku. Ja z mezem i dziecmi mowie w wiekszosci "normalnie", ale z mama to juz calkiem po rzeszosku:))
OdpowiedzUsuńnawet nie wiedziałam że nawet czasem piszę po krakowsku :)
UsuńChyba wpadłam do spamu
OdpowiedzUsuńjotka
to prawda, ale wydobyłam Cię
UsuńA ja tu trafiłam przypadkiem z innego blogu. Poczytałam. Fajnie piszesz. Będę zaglądać. Ewa
OdpowiedzUsuńwitaj, rozgość się
UsuńW aptece do której regularnie chodzę po leki dla żony, a i czasem dla mnie, witają mnie od drzwi. Stały dobry klient. Za każdym razem wydruk z kasy fiskalnej powala mnie na kolana. No może teraz mniej bo człowiek to takie coś co się potrafi przyzwyczaić zaadoptować do każdych warunków
OdpowiedzUsuńja mam na część leków ryczałt ale teraz mi dowaliła jakieś kosmiczne, mają pomóc
UsuńNo niestety psy lubią się tarzać w śmierdzących paskudztwach i mając to na uwadze nasz jamnior zawsze był na smyczy prowadzany, poza tym to rasa myśliwska a te psy mają zakaz poruszania się luzem w lesie i na otwartej przestrzeni pól lub łąk i jakiś złośliwy myśliwy może takiego psa zastrzelić, co się niestety dość często zdarza. Gdy przed laty suka mego ojca wytaplała się w rowie melioracyjnym to ojciec ją przez kilka dni kąpał i szorował, a ona wciąż śmierdziała - bo to psina długowłosa była- seter irlandzki.
OdpowiedzUsuńmąż puszcza Mikę w pole kukurydzy i ona tam buszuje, wybiega się to chętniej je
Usuńco się stało z kotkiem Waldemarem?
OdpowiedzUsuńZjedzony przez psa sąsiadów, Klarka pisała
Usuńwow
UsuńNie no serio????!!!
Usuńskoro nie upilnowała to widać na nań nie zasługiwała
UsuńKlarko, szliśmy kiedyś rajdem ze schroniska w Jamnej, spotkaliśmy w lesie dziadusia, który żerdzie obrabiał siekiereczką. Zatrzymaliśmy się, chwilę rozmawialiśmy, jak on pięknie mówił gwarą. U mnie w domu gwary raczej nie było, czasami ktoś kresowo zagadał, po lwowsku. Psy lubią takie zapachy, albo się wytarzają, albo coś zeżrą /wiesz, co😄/ i z pyska im śmierdzi. Serdeczności Maria z Pogórza Przemyskiego.
OdpowiedzUsuńmój mąż połowy rozmowy nie rozumiał, jakbyśmy mówiły w obcym języku
UsuńFajna ta Wasza Mikulina. Ja mojej Lunie, kiedy nie chce swojego jedzenia, udaje, że sole, pieprze... to, co ma w misce i ona potem je jak należy.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię gwarę krakowską.
A może psy jak dzieci lubią rytuały?
Usuń