Groźna Woźna, która do niedawna myślała, ze dzieci nie lubi
(bo się długo gotują a całego i tak nie zje) niosła do śmietnika czarny 120
litrowy wór.
Co tam pani niesie – zapytało niewinne dziecię wjeżdżając hulajnogą Woźnej na stopę.
Ups. Nie ups tylko
okurwajaktobolijaktoboli.
Nie pytaj, kotku mały,
lepiej nie pytaj – odparła.
- Ale co jest w tym worze, muszę to wiedzieć - odjechał, rozpędził się i prawie że najechał na drugą nóżkę.
Przeproś panią – mruknęła siedząca na ławce matka dziecięcia i dalej grzebała w telefonie.
- Przepraszam panią, co pani ma w worze?
- Dzieci, niegrzeczne
dzieci. Zamyka się je w szafie na trochę
ale nauczycielki czasami o nich zapominają. Teraz robię porządki w szafach to wyrzucam bo co z tym robić.
- Ale pani jest!
Jak to mówią...nie pytaj, bo się dopytasz...no i dopytał się :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Klarko!!! nie przemęczaj się za bardzo...nikt i tak tego nie doceni...a jeszcze po kątach gadać będą :(
...a jeden wór pękł i wypadła z niego /w zależności od koncepcji noga, ręka , głowa, dupa, mózg/ i horror na wszechczasów.
OdpowiedzUsuńNapisz podanie o przyznanie taczki.
OdpowiedzUsuńBędzie lżej a i taczką można komuś przejechać się po nóżce.
Dziecięcia, czy jego mamusi?:-)
UsuńDźwiganie worów ze śmieciami, masakra. Mam gęsią skórkę!
OdpowiedzUsuńPamiętam z własnego doświadczenia, teraz mam pozostałość niemiłą w postaci choroby.
Ciekawość dzieci jest niesamowita.
Te hulajnogi, to kolejny koszmar, wszędzie ich pełno!
Trzymaj się kochana i nie przemęczaj zbytnio:)
Świetne ���������� pozdrawiam serdecznie Małgorzata
OdpowiedzUsuń