Rok temu dostałam skierowanie do neurologa ale kiedy zobaczyłam, jak odległe są terminy wizyt to nie poszłam wcale. Ale teraz zdarzyło się coś, co mnie
mocno trochę przestraszyło i poszłam pokornie do pani doktor. Chyba już tu pisałam, że trafiłam na fajną babeczkę (nowa, młoda, empatyczna) której nie trzeba prosić o skierowania tylko sama zleca co trzeba.
Ze stosownym papierkiem usiadłam do kompa i zaczęłam wyszukiwać poradni z najkrótszym czasem oczekiwania.
Napij się najpierw melisy Klarka. Znalazłam. 28 sierpień. Ok. rejestruję się. Można elektronicznie. Hipotetycznie. Zrobiłam wszystko co mogłam ale nie dostałam żadnego potwierdzenia, więc postanowiłam zadzwonić.
Najpierw się napij melisy.
Gdzieś za dziesiątym razem po dwóch godzinach walki z komputerem i telefonem udało się, ach, jaka jestem dzielna i cierpliwa. I głupia. Bo prawie się udało ale się nie udało. Pani grzecznie poinformowała mnie, że i tak muszę przyjechać aby donieść skierowanie, skan nie będzie, bo nie.
Kurwa kurwa szatan.
Napij się Klarka melisy, masz na doręczenie skierowania dwa tygodnie ale po ciula wybrałaś szpital najbardziej odległy od swojego miejsca zamieszkania, równie dobrze mogłaś wybrać w Tarnowie albo w Katowicach, czas dojazdu taki sam. Albo krótszy.
Bo tam był najwcześniejszy termin, pisałam przecież!
Jeszcze do psychiatry się zapisz bo piszesz sama do siebie i sama odpowiadasz.
Tydzień na zwolnieniu upłynął błyskawicznie, więcej spałam niż łaziłam a poza tym łazić nie było po co nawet po ogrodzie bo zrobił się z upalnego lata lipcopad. wolne mi się kończy to wracają upały. To nic, pewnego dnia, a było to dziś, obudziłam się szczęśliwa i zastanawiając się, co jest powodem tego szczęścia stwierdziłam, że nic mnie nie boli. Serio. Trochę ręce, ale poza tym nie jestem zesztywniała i nie potrzebuję czasu na rozruch, mogę od razu wleź do wanny, mogę się schylić i włożyć skarpetki. No, szczęście niepojęte, powrót do żywych. Kocham moje prochy.
Weź się nie chwal bo cię wezmą za lekomankę. Melisy się napij to ci ta radość przejdzie. (Nie lubię melisy).
Wobec tego postanowiłam z rana jechać z tym skierowaniem. Daleko. Ale ja mam wszędzie daleko a w to miejsce już kiedyś jeździłam na kurs więc znam je dość dobrze, tzn wiem czym tam najszybciej dojechać. Bilet 90 minutowy nie starczy! Acha, w wielu krakowskich autobusach płacić za bilety można tylko kartą!
Chyba ich pojebało, jak nie mam karty to mam wysiadać?
Do brzegu albo raczej do szpitala daleko.
Jadę jadę autobusem jednym, drugim i trzecim i dojechałam.
Lubię jak Agata z Ameryki pisze tasiemce i ja też postanowiłam od czasu do czasu napisać tasiemiec. Nie obiecuję trzymać się tematu.
No to dojechałam i idę sobie do tej przychodni przyszpitalnej a teren rozległy i raczej bez samochodu to się nikomu tam nie radzę wybierać. Wreszcie znalazłam to miejsce. Charakteryzowało się tłumem ludzi ustawionych jeden za drugim, a była godzina jedenasta. Spokojnie, nie masz melisy ale masz dołączyć skierowanie, jesteś zarejestrowana więc nie musisz stać w tej kolejce.
Ale.
Milion pań i panów groźnie popatrzyło na mnie, a ja wyglądam na całkiem zdrową. No kurde, nawet się wymalowałam, i zmęczona nie jestem bo od tygodnia przeważnie śpię. I zaczęli mi wygrażać kulami ortopedycznymi i innymi groźnie wyglądającymi przedmiotami, a wiadomo to co kto ma w torebce? Tylko podeszłam do okienka i spytałam panią, czy mogę zostawić to skierowanie skoro już jestem zarejestrowana. NIE! DO KOLEJKI!
I tak stałam cierpliwie prawie godzinę i wysłuchiwałam złorzeczeń pacjentów.
Czy ich jest, komputery majom a i tak czeba tyle stać! Jak czeba to czeba, choć jest ich tam czy.
Dotarłam do okienka, pani przyjęła moje skierowanie i na tym się skończyło, bo termin i godzinę już przecież miałam wyznaczoną a wszelkie dane wklepałam tydzień temu z domu.
Kurwa kurwa szatan.
Ej, czeba się było od razu do psychiatry zapisać!
Ps. Dziś było trochę po krakosku;)