Co
tak siedzisz jak „żołnierz pod brzozą u drogi”, skąd się tu wziąłeś? – spytałam
na powitanie. Siedział w trawie powyżej ścieżki na wysokiej skarpie i wyglądał na zmęczonego. Popatrzył
na mnie, leciutko się uśmiechnął i zaproponował, bym usiadła obok niego to mi
powie.
Z Krakowa jadę,
byłem załatwiać to, co zawsze. Wsiadłem na dworcu do pociągu i wyobraź sobie,
patrzę przez okno, a na peronie stoi Basia od Stańczyków z Ryglic. Jak to nie
znasz, była u nas z ciotką Maryśką na weselu Janusza. A, mieliśmy wtedy osiem
lat, możesz nie pamiętać, niech ci będzie. W każdym razie ucieszyłem się i
wysiadłem z pociągu, żeby się przywitać i zaproponować jej wspólną podróż,
zawsze to dwie godziny ze znajomą milsze niż jazda z gazetą przy gębie.
Wysiadłem, szukam jej, rozstąp się ziemio, nie ma nigdzie. Gdzieś zniknęła. Za
kioskiem nie ma, za schodami nie ma, patrzę, pociągu też nie ma, odjechał,
następny za godzinę.
Cicho, nie śmiej
się. Pytasz, skąd się tu wziąłem to mówię.
Pojechałem tym
drugim pociągiem i nawet bardzo dobrze zrobiłem, bo on jechał do Krynicy, czyli
nie musiałem się przesiadać w Tarnowie tylko można nim jechać aż do Lubaszowej
a stamtąd to byle czym do Jodłówki, okazją na przykład.
Siedzę w tym
pociągu, jadę i jadę, końca nie widać, wyjąłem gazetę kupioną na dworcu w
kiosku, kupiłem, bo ma bardzo trudne krzyżówki a ja tylko takie lubię. Łatwych
nie rozwiązuję, one są dla emerytek dla ćwiczenia pamięci.
Wiem, nigdy nie
mówiłem, że jestem skromny, co się czepiasz.
Czytam ten „Przekrój”, dotarłem do
krzyżówki a tu baba siedząca obok kręci się kręci i wreszcie mówi do mnie –
mogę panu pomóc, w krzyżówkach jest
często takie hasło domek dla pszczółek
na dwie litery, mało jest haseł na dwie litery to trudno zapamiętać. Ul,
proszę wpisać ul!
Zostawiłem gazetę i
wyszedłem na korytarz. Nieważne, nie chodzi o krzyżówkę. Nogi chciałem
rozprostować, pociąg już był w Łowczowie, trzy godziny jazdy od Krakowa. Ty, no
i na korytarzu spotkałem Zośkę Maniek! Jak to nie znasz, to jest córka brata
wujka Staszka, tego, co się ożenił z ciotką Tereską, kuzynką babki. Musisz
znać! Taka blondynka, szczupła, ładna. Ładnie śpiewa. Jechała z Tarnowa, wiozła
torbę z towarem, opowiadała, że zajmuje się sprzedażą bezpośrednią to znaczy,
że chodzi po ludziach i coś im wciska. Teraz jakieś kremy i maseczki
produkowane na ziołach zbieranych w okolicy Czarnobyla. Chcesz próbki? Dała mi.
Tak się zagadaliśmy, że przejechałem Lubaszową i wysiadłem dopiero w Gromniku
razem z Zośką. Późno było, Zośka zaprosiła mnie na kawę i tak mi zeszło do
rana, co ci będę opowiadał.
Rano z Gromnika pojechałem
autobusem do Tuchowa. Tak sobie pomyślałem, że jak już jadę to wstąpię, wtorek
był, wiesz, jak lubię jarmarki. Pełno znajomych. Tego Mariusza od Ryndoka kojarzysz?
Ty wiesz, co się z nim porobiło? Leczy się u specjalistów od chorób psychicznych. Jak
nie wiesz, czym ty żyjesz? Tego Mariusza spotkałem zaraz na przystanku. Przywitał się i na piwo mnie zapraszał. Ja
się go pytam, gdzie się wybiera a ten mówi, że do lekarza bo mu leków brakło.
Nie wiadomo, jak takiego traktować. Jak mu leków brakło to może pić bo leków
nie bierze czy lepiej, żeby nie pił bo jeszcze bardziej zwariuje?
Powiedziałem mu, że
napijemy się kiedy indziej a teraz się śpieszę bo mam zaraz autobus do
Jodłówki. I to była prawda, autobus nadjechał, wsiadłem i przyjechałem na Potok.
Doszedłem od przystanku tu do tego brzegu, zmęczyłem się więc usiadłem i tak
siedzę i nie wiem, czy iść Za Górę czy
na Świercze.
:)))
OdpowiedzUsuńPodróże kształcą... wykształconych! Rasowi podróżnicy, Klarko, podróżują właściwie bez okreslonego celu, jest on na dalszym planie. Ważniejsze są krajobrazy, które przemuykają za oknem, a przede wszystkim ludzie, do których można zagadać, choć niekoniecznie znajomi.
OdpowiedzUsuńMarzy mi się taka podróż.
uściski
mam wrażenie ,że to charakterystyka połowy facetów jakich znam:DDD
OdpowiedzUsuńBo najważniejsze jest "bycie w drodze" niż dotarcie do celu. Podróżowanie ma urok a nie trafianie prosto do celu:)))
OdpowiedzUsuńMiłego;)
Niesamowita jestes Klarko!!
OdpowiedzUsuńFajnie mieć dużą rodzinę i dobrą pamięć :) A do tego fantazje nieograniczoną niczym :)
OdpowiedzUsuńBuahaha! Ale namieszalas :-) No ale faktycznie, do brzegu...
OdpowiedzUsuńJak to nie znasz hehe, maja co niektórzy pamięć ,-ja niestety takiej nie mam. Ale pogadać w czasie jazdy to bardzo lubię. Już bardzo ciekawe opowieści w ten sposób usłyszałam. Ludzie czasem przed obcym się bardzo otwierają, bo uważają że skoro mnie nie zna to i juz pewnie także więcej nie spotkamy. Czasem to nawet spowiedź z całego życia jest..
OdpowiedzUsuńCudne i faktycznie "do brzegu":))))
OdpowiedzUsuńDzieki za wyjasnienie, bo powiedzenie bardzo mi sie podoba i uzywam:)))
jak na spowiedzi. znaczy od adama i ewy a do brzegu daleko....
OdpowiedzUsuńNo, to wreszcie dotarłaś do brzegu!:))
OdpowiedzUsuńNie cierpię pomocników krzyżówkowych
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Przy ulu zaczęłam się śmiać w głos;)))
OdpowiedzUsuńPowiedzenie bardzo mi się podoba i też czasem używam:))
Uwielbiam to Twoje 'do brzegu' i nawet czasem je sobie pożyczałam więc miło znać genezę tego powiedzonka ;)
OdpowiedzUsuńo to to! też używam,lubię i zawsze przy tym myślę o Klarce:)))
UsuńBrzeg już widać :))
OdpowiedzUsuńeee - tam, ani momentów nie było !!. Może w dalszej części ?!.
OdpowiedzUsuńJa tez sobie pożyczam do "brzegu".
Pozdrawiamy
Ciekawa etymologia, choć pewnie zmyślona, co? Ja znam to powiedzenie od lat i choć kontekst ten sam, to chodziło o tzw. lanie wody czyli bajdurzenie, rozwlekanie opowieści i kiedy już tej "wody" było duuużo, należało jak najszybciej dotrzeć "do brzegu" czyli twardego lądu czyli rzeczywistości. Tak czy owak - powiedzenie bardzo mobilizujące ;)
OdpowiedzUsuńDooobre, ale do brzegu, co chciałaś powiedzieć ?? :-)))
OdpowiedzUsuńStrach takiego zapytać, bo 2 godz. masz z głowy :))))))))))))))
OdpowiedzUsuńKlaruś sie zmyła. Nie sądze aby była takim leniem. Może siedzi W NFZ i na kolanach błaga o nastepne sanatorium. Między innymi musi znaleźć swój ręcznik.
OdpowiedzUsuńCo nie ?.
Haha, co za historyjka! No, ale dotarlas w koncu do tego "brzegu"! :)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńteż chętnie przysiądę, bo nie wiem dokąd pójść.
I to jest wytłumaczenie na te wszystkie historie z serii: "wyszedł w poniedziałek rano, wrócił w niedzielę popołudniu". ;)
OdpowiedzUsuńtest gugla
OdpowiedzUsuńZ Wordpressa Klarko mam problemy by wysłać komentarz na Twoim blogu praktykuję próbuję raz jeszcze...
OdpowiedzUsuńKilka godzin z życia wycięte bo opowiadający dokładnie musi opowiedzieć skąd przyszedł i dokąd zmierza. :)) Dlatego do brzegu, do brzegu :))
OdpowiedzUsuńSpróbuję wysłać komentarz ale to na okrętkę muszę. :))