rybka dla Z |
Dziecka,
na obiad! – wołała mama, stając w drzwiach ganku. Tylko w święta, i to nie
zawsze, udawało nam się wszystkim razem
usiąść przy stole. Ale kiedy najstarsze dzieci poszły do średnich szkół,
najmłodsze były jeszcze malutkie. Dorosłość starszych zaczynała się wraz ze
skończeniem podstawówki.
W
wakacje jeździłyśmy zrywać do gospodarzy truskawki, w ten sposób zarabiałyśmy
na swoje potrzeby. Była to praca ciężka, w palącym słońcu, po 14 godzin na
dobę, spanie w stodole, jedzenie dowożone w pole. Jeśli trafiło się do uczciwych
gospodarzy, płacili rzetelnie i można było nieźle zarobić. W czasie roku
szkolnego mieszkałyśmy na stancjach i czasem nie było nawet na bilet do domu.
Tata
pracował w delegacji i przyjeżdżał w sobotę wieczorem a wyjeżdżał w niedzielę o
trzeciej w nocy rowerem, aby zdążyć na pociąg. Siostry uczące się w średnich szkołach
mieszkały na stancjach.
Powiecie,
że przecież jest tyle uroczystości rodzinnych, na których spotykają się wszyscy
obowiązkowo – śluby, pogrzeby, chrzciny, komunie. Ale jak zmarła babcia, to
jedna z sióstr była na porodówce, jak zmarł dziadek, to ja byłam po poważnej
operacji, i ciągle coś się działo, tak przez trzydzieści lat nie udało się nam zrobić zdjęcia całej
rodziny.
Mama
wlewała śmietanę do garnka i wzdychała – szkoda, że Asi nie ma, ale by zjadła
takiej zupy. Bo Asia lubiła jarzynową zupę z młodego jaśka podbitą gęstą
śmietaną. Mama w ten sposób wyrażała tęsknotę za dziećmi – każda z nas miała
ulubioną potrawę i nawet, jak byłyśmy naprawdę daleko to mama wołała – córeczko,
chodź na pierogi z borówkami!
Na
kuchni do wieczora stał garnek z zupą a często również patelnia z ziemniakami.
Te ziemniaki miały od spodu przypieczoną, grubą skórkę, pychota. Bo może
któraś wpadnie do domu na chwilę i będzie głodna to zje coś ciepłego.
W
tym roku postanowiłyśmy ( wszystkie, bez wymówek!) spotkać się u rodziców na
Dzień Matki. Nie mogę się doczekać.
fajnie jest mieć taką dużą rodzinę,nawet jeśli nie zawsze można się spotkać.Macie o kim pamiętać i kogo wspominać.Zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńI dokąd mama żyje, to czy na Dzień Matki, czy na inną okazję (chociaż 2 razy do roku) rzucić wszystko i jechać, bo potem nie ma do kogo... Ja w tym roku w sierpniu, w czasie urlopu robię zlot moich sióstr, ich dzieci i wnuków, i to samo z męża strony Jego braci i ich rodziny. Będzie wesoło :-)
OdpowiedzUsuń(po 50)
odczułam to dotkliwie w Boże Narodzenie - zajechaliśmy do rodziców, jak zwykle bez zapowiedzi, mama zawsze podkreśla, że możemy przyjechać obojętnie kiedy i tak właśnie robimy, zajeżdżamy, pierwszy dzień świąt, południe, a taty nie ma bo rano zabrała go karetka do szpitala. Straszne uczucie. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło.
UsuńA po zlocie wyślę Ci zdjęcia rodzinne:-)
Usuń(po 50)
I poryczałam się i ryczę dalej ze wzruszenia i z żalu,że ja nie mam z kim i u kogo się spotkać. Jeno na cmentarzu wszystkich poodwiedzać. Boże, jak ja tęsknię za moja mamą.
OdpowiedzUsuń***
Spotykajcie się jak najczęściej u rodziców, póki jeszcze są, póki jeszcze żyją....
Serdeczności.
Jak byłyście małe, to zdjecie rodzinne mogło być wykonane rosyjską smjeną o ile udało się zdobyć kliszę fotograficzną. Teraz możecie sobie zrobić piękną, kolorową fotkę za pomocą cyfrowej lustrzanki. To niesamowite, jaki skok technologiczny przeżyło nasze pokolenie.
OdpowiedzUsuńKlarko, jak ja Ci zazdroszczę! Wyściskaj swoje siostry i ode mnie...
OdpowiedzUsuńRobiłam zjazdy rodzinne.Wielkie stoły pod lipą,podwórze jak na Boże Ciało przystrojone;),albo w stodole pełnej jasminów.Były tańce,wielkie ognisko i gitary,karaoke,namioty,każdy kawałek podłogi w domu obłożony mataracami.Było cudownie.Teraz tato zamknięty w pokoju ze swoim alzheimerem,nie umię zrobić już takiej imprezy.Nie robiłam sama,robiliśmy wspólnie,organizacja była ekstra:)Basia
OdpowiedzUsuńTwojej mamie musi być teraz bardzo miło kiedy tak wszyscy się zjeżdzacie i myślę, że pewnie teraz jest dumna że ma was tyle mimo, że peniwe kiedyś było jej ciężko wychować Waszą gromadkę. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńcudowny obrazek! Moja mama też wyraża swoje uczucia przygotowując nam ulubione potrawy :) Bliski mojemu sercu obrazek zarysowałaś .... cudownie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :*
Normalnie jak dzieci z Bullerbyn, fajne kolorowe , beztroskie dzieciństwo Monika
OdpowiedzUsuńRaczej nie. Bo jestem pół sierotą. Ale Marysia nie mam na imię.
OdpowiedzUsuńPS obowiązkowe są....pogrzeby. Każdy inny przypadek można czuć się spokojnym.
Iza R
Gdy byłam mała bardzo chciałam mieć....starszego brata.Potem mi ktoś bardzo dokładnie wytłumaczył,że mogę mieć co najwyżej młodszego brata. Gdy urodził się mój pierwszy przyrodni brat, młodszy ode mnie o 11 lat - byłam tym urażona. Gdy urodził się drugi, a ja miałam już 24 lata i byłam mężatką - już mnie to wszystko nie obchodziło.Zjazdy były u mnie tylko "półrodzinne"- raz na kilka lat i tylko z rodziną ojca.I nigdy mnie nie zachwycały, raczej zadziwiały, a po głowie tłukła się jedna myśl - co ja tu robię??? Od dziecka byłam kameralistką- do 4 osób naraz - to dla mnie była
OdpowiedzUsuńilość do strawienia, powyżej - tłum. Co do pracy dzieci w wakacje - jeśli tylko nie jest zbyt uciążliwa, to jestem "za"- dzieci powinny wiedzieć ,że pieniądze nie wpadają same do ręki.Gdy mieliśmy z mężem własną firmę,
nasza córka pracowała u nas - czuła się dumna z tego powodu i nauczyła się przy okazji, że żadna praca nie hańbi. Miała godzinówkę wyższą niż inni , ale cały personel utrzymywał to przed nią w tajemnicy. A prawda była dość prozaiczna - ja pracowałam w weekendy i nie miałam jej z kim zostawić, więc jezdziła ze mną do firmy, no a żeby nie skisła z nudów- pracowała.
Życzę Ci Klarko, by ten zjazd rodzinny był wspaniały.
Miłego, ;)
dosłownie widzę tę Twoją mamę nad tą patelnią z ziemniakami :)...też takie uwielbiam. Że o pierogach z jagodami nie wspomnę. Też mojej mamy oczywiście!
OdpowiedzUsuńPiekny tekst Klarko, az sie usmiechnelam:)
OdpowiedzUsuńWszysko w nim jest : i nostalgia i smaki dziecinstwa (mniam pierogi albo smazone ziemniaczki.)
Bawcie sie dobrze ,lapcie chwile:)
Świetny pomysł i życzę, żeby Wam się udało :))
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze moje dzieci, zgodnie z tutejsza moda, zaczna pracowac po szkole jak tylko skoncza 15 lat. Niech zobacza, ze pieniadze nie rosna na drzewach, nauczy je to (mam nadzieje) odpowiedzialnosci i gospodarowania swoimi wydatkami.
OdpowiedzUsuńPięknie:) Oby Ci się to spotkanie udało i byli wszyscy:)
OdpowiedzUsuńO to czeka Cię rodzinna uroczystość...
OdpowiedzUsuńZazdroszcze... U mnie to tylko wspomnienie juz...
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judyta
Miłego spotkania - ja moich mam na szczęście niedaleko, ale rodzeństwa niestety, niewiele...
OdpowiedzUsuńA na te ziemniaki - przysmaki mówiliśmy w domu - zrób no ziemniaki "z pieczątką" - obowiązkowo z kwaśnym mlekiem, albo z mizerią, omaszczone smalcem, często ze skwarkami...mniam.
Pozdrawiam zielono, słonecznie - M.
Masz rację, koniecznie trzeba zrobić taki rodzinny zjazd. Chociaż raz wszyscy razem, nam się udało.....a teraz to już nie byłoby możliwe. Taty nie ma, brat emigrował, my z dala od domu.....Fajnie mieć siostry prawda? Ja mam trzy i choć jestem dla nich koza, najmłodsza to i tak nie czujemy tej różnicy wieku, bo ogólnie stare z nas baby:)
OdpowiedzUsuńano tak to się jakoś dzieje, że się myśli "jeszcze się kiedyś spotkamy razem, nie teraz to później" i się tak odwleka te spotkania. Fajnie, ze macie tak silne postanowienie spotkać się wszystkie razem. A te ziemniaki i zupa do wieczora - och, wspomnienia :-)
OdpowiedzUsuńAle pieknie to opisalas! Marze o pierogach z borowkami..
OdpowiedzUsuńZiemniaki z przypalanką i zimne mleko :) Na kolację :) Pycha!
OdpowiedzUsuńI to jest wyższość Dnia Matki. Mobilizuje do czynów. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJak wspaniale napisane... :)
UsuńOj, to się będzie działo...:)
OdpowiedzUsuńczekamy z niecierpliwością na relację:D