czwartek, 6 marca 2025

siostrzeństwo

 

W ostatniej pracy czasem powtarzałam – jedziemy na tym samym wózku, nie dokładajmy jedna drugiej, za tydzień czy dwa nikt już nie będzie pamiętać o co się kłócimy. Starałam się łagodzić konflikty bo sama praca była wystarczająco ciężka a do tego każda z nas miała niełatwe życie. Przecież gdyby było łatwo to by żadna nie sprzątała w hotelu, to nie jest zajęcie z marzeń.

Jedne miały lepiej inne gorzej ale widziałam jak niewiele trzeba, by kobieta poczuła, że nie jest sama. Chwila rozmowy, cukierek zostawiony na wózku, komplement. Przychylność. Bez knucia i plotek. Tak się łatwiej pracuje. Nigdzie nie spotkałam tak zgranej ekipy jak wtedy. Pewnie byłam widziana jako naiwna ale co z tego. Na pożegnaniu spotkałam się z wielką serdecznością od wszystkich. Może dlatego że jestem chora a może nie.

W innym środowisku byłam świadkiem rozmowy dwóch kobiet, okrutnych kobiet. Jedna opowiadała drugiej o swej synowej, nawet nie zważając na moją obecność. Nakreśliła dziewczynę głupią, niechlujną, leniwą, żerującą na pracy jej syna. Nie to jednak było najgorsze. Jedno z wnucząt było niepełnosprawne i wtedy padło stwierdzenie – po co to takie męczyć, jeździć po lekarzach, wydawać pieniądze jak i tak nic z tego nie będzie. Takie – nawet nie dała niepełnosprawnemu dziecku prawa do posiadania imienia.

A wy po co chodzicie od lekarza do lekarza – pomyślałam wówczas mściwie mając jednak świadomość, że one urodzone w latach czterdziestych miały ciężkie dzieciństwo, młodość i życie równie nielekkie. Ale przecież to nie upoważnia do wydawania wyroków.

Te relacje kobiet między pokoleniami są szczególnie trudne gdy o tron walczy teściowa z synową. A przecież wystarczy pojąć, że każda ma swojego księcia i swój tron (czasem do szorowania) więc nie ma się o co bić. Ważne, by syn również to pojął i porzucił rolę królewicza a synowa nie była dla rodziny wiecznym Kopciuszkiem.

Wychowałam się wśród kobiet, mam pięć sióstr i nie zawsze nasze relacje były dobre, czasem się kłóciłyśmy a nawet byłyśmy obrażone na siebie dzień lub nawet miesiąc, kochając się za wszystko i za nic. Nie mieszkamy blisko i rzadko się odwiedzamy. Ale widzę wśród innych kobiet moje siostry, dobre, szczere, kochające, gotowe w trudnych chwilach przytulić i powiedzieć lub napisać – jestem tu, co mogę dla ciebie zrobić.

Tak, to o Tobie. Dziś też Cię kocham.

5 komentarzy:

  1. Jestem fanką siostrzeństwa, nie mam własnej siostry ale tych z wyboru zatrzęsienie i nie przesadzam.
    Ale relacje z mamą i teściową nie należały do najlepszych. Rozumiem ich sytuację, trudne życie, trudne doświadczenia ale czyż nie warto chcieli zobaczyć w wybrańce syna kochającej go osoby?
    Moja synowa jest piękna, mądra, kochana. Popełnia błędy jak każda młoda osoba. Kocham ją za to, że kocha mojego syna, jest wspaniałą mamą i wnosi do naszej rodziny światło.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy nie będę teściową, choć mam dwóch synów. Obydwaj są niepełnosprawni. Nigdy nie byłam synową, rodzice męża zmarli wiele lat przed naszym ślubem. Jaką byłabym synową,, czy teściową? Chyba taką, jakim jestem człowiekiem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem chyba fajną teściową, bo zapraszają nas na wspólne narty! A z nikim się tak szczerze wieczorami ( po tych nartach)nie nasmialam, jak z moim zięciem.( no, przy czeskim piwie, to łatwiej:)
    .Nie wtrącam się, nie komentuję,gdy trzeba pomogę. Lubimy się też z jego rodzicami, a to też jest ważne,przy wspólnych spotkaniach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Och.
    Ostatnie zdanie mnie bardzo poruszyło.
    Myślę o Tobie ciepło.
    Ściskam jak najserdeczniej :***

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem jedynaczką a i tak było mnie chyba o jedną za dużo, skoro się moi rodzice na mnie wypięli. Gdy byłam mała zazdrościłam innym dzieciom rodzeństwa, ale z czasem przestałam. Zdecydowałam się tylko na jedno dziecko, bo uznaliśmy z mężem że z jednym to damy radę. W pewnej chwili szykowało się drugie, ale samo zrezygnowało z pojawienia się na tym świecie. I dzięki temu, że miałam tylko jedno dziecko córcia hodowała się
    w domu a nie w żłobku i przedszkolu, bo mogłam wziąć trzyletni urlop wychowawczy. Relacje z teściową? - jej obaj synowie unikali jej jak ognia a ja udawałam głuchą i ślepą. A jaką jestem teściową? - niemal uwielbiam swego zięcia, ogromnie lubię jego matkę a do wychowywania dzieci nigdy się nie wtrącałam. A teraz mieszkam zaledwie prawie 500 m od nich i nigdy się do nich nie wtrącałam i nie wtrącam nie zapytana nie udzielam porad.

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz