Nad naszym domem dość często przelatują samoloty i dziewczynka za każdym razem podnosi paluszek do góry mówiąc - samololot! (Nie poprawiać). W niedzielę była burza i Hania zdziwiła się - samolotów nie było widać, za to grzmiało i błyskało, dlatego pytała - a co to, samololot? Tata wytłumaczył córeczce ( jak to dziecko pięknie mówi do rodziców (tatuś, mamusia), szybko pojęła i za każdym piorunem mówiła - o, burza idzie!
Dziadek z tatą są amatorskimi łowcami burz, polega to na tym, że biegają od okna do drzwi albo wychodzą na ganek albo po prostu sprawdzają w telefonach skąd ta burza idzie i dokąd zmierza. Aż wreszcie przestało grzmieć i samoloty znów zaczęły lądować a Hania nico zdezorientowana pytała - burza? Samololot?
Dobrze się dzieje, że naszej dziewczynce nikt nie przekazuje strachu, o burzy mówi się jej jak o kolejnym zjawisku atmosferycznym. Nam babcia mówiła, że to Bozia łaje a w rodzinnym domu strach przed burzą był tak wielki, że rodzina klękała przed zapaloną gromnicą i modliła się prosząc "nie rzucaj w nas gromów swoich".
Pisząc to, nie czuję zażenowania ani wstydu, przecież byłam dzieckiem. Dawno przestałam się bać burzy, psów nie bałam się nigdy. Czemu łączę psa i burzę? Bo tego ludzie na wsi bali się najbardziej. Burza jest nieprzewidywalna a pies całe życie uwiązany na krótkim łańcuchu, nie leczony i karmiony byle czym też jest nieprzewidywalny.
Hania razem z tatą składa tory, buduje wiadukty i bawi się kolejką.
Po takiej Babci, wnuczka musi byc madra :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie spiewaj jej Orki!!! :)))))
No jasne ,ze " samololot "
OdpowiedzUsuńPrzecie toto samo loto :) logiczne:)
Brawo dla Hani, że już tak pięknie mówi. Mój wnuczek jest nieco młodszy i mówi niewiele. Jest za to bardzo sprawny ruchowo. Trudno za nim nadążyć. Ale i tak po swojemu dogada się, czego chce. Wnuki to przepiękna radość dla babć i dziadków!
OdpowiedzUsuńFajna dziewczynka :)
OdpowiedzUsuńZawsze gdy czytam takie posty, zbiera mnie na refleksje. Przypominam sobie różne scenki z Milenką, wydarzenia. Czasem aż do łezki w oku.
Cudna! Przypominam sobie, jak moje dziewczyny zaczynały mówić, rozumieć świat, te pierwsze zdziwienia. Kiedyś Ania, mając jakieś dwa i pół roku, stanęła przed telewizorem, w którym akurat ktoś mówił po rosyjsku. Chwilę słuchała w skupieniu, po czym odwróciła się i zapytała:"Tato, czy ja zwariowałam?".
OdpowiedzUsuńUcz ją ucz, może znów się jakiś zlot orek zwoła i będzie jak znalazł;-)
OdpowiedzUsuńZauważyłam, że podobne reakcje na burze (no i niedbałość o psy czy inne czworonogi) tkwią nadal w mentalności ludzi współczesnych. To się nie skończyło. I niestety... nie chodzi mi o szufladkowanie – ja takich ludzi spotykałam na wsiach. Tylko.
OdpowiedzUsuńDobrze jest wyrosnąć z takiego środowiska.
Jestem za tym, by rozmawiać z dziećmi jak z małymi ludźmi, a nie jak z upośledzonymi umysłowo osobami, więc trzeba im tłumaczyć świat, a nie straszyć zabobonami:-)
OdpowiedzUsuńWspaniale jest obserwowac takiego maluszka, podazac za jego mysleniem, skojarzeniami,patrzec jak obserwuje swiat.Czas tak szybko mija i dzieci szybko rosna.Dwojka moich mlodszych wnukow ma juz 8 i 6 lat.Obydwoje kochaja przyrode, rosliny i zwierzeta,niczego sie nie boja.Jezdza z rodzicami na wycieczki w busz, na kampingi ,wedruja po buszu nawet poznym wieczorem z latarkami, odkrywaja nocne zycie przyrody na plazy.Zaskakuja mnie czesto wiadomosciami.I kochaja czytac , obydwoje.Starsi tez czytaja duzo i znaja kawal swiata-zwiedzali z rodzicami polowe Azji, znaja prawie cala Europe, byli tez w Afryce.Ale najstarszy juz ma 18 lat, mlodszy za kilka dni skonczy 15.Pamietam cala czworke tuz po urodzeniu, trzymalam ich na rekach jak mieli po kilka godzin zycia.Ciesze sie, ze maja zupelnie inne zycie i dziecinstwo niz moje pokolenie, inne mozliwosci rozwoju.
OdpowiedzUsuńPewnie, ze madra! Nie dziwota, po takiej Babci! :)
OdpowiedzUsuńI widze, ze z niej taka sama, lysawa blondyneczka, jak z moich Potworkow w tym wieku. Ech... Przypomnialy mi sie ich malutkie, aksamitne glowki...