Grażyna mieszka na wsi zaledwie od kilku lat i choć bardzo
chce się zintegrować z lokalną społecznością, nijak jej to nie wychodzi.
Zaczęło się od wesela jej syna. Chciała, aby odbyło się w
wiejskiej remizie i pod tym warunkiem zgodziła się wszystko sfinansować. Zaprosiła
nie tylko rodzinę i przyjaciół ale także pół wsi. Kiedy już goście siedzieli
przy stołach, starosta weselny chodził z koszykiem i rozdawał im niewielkie
książeczki. Zaciekawieni weselnicy ze zdumieniem dowiadywali się, że jest to poradnik
przyrządzania nalewek napisany przez matkę pana młodego i kosztuje w promocji zaledwie
10 złotych. Jedni zapłacili bo poczuli się zobowiązani a inni śmiali się w głos
i płacić nie mieli zamiaru.
A do tego synowa obraziła się śmiertelnie, przestała się do teściowej odzywać już w dzień
ślubu i milczy jak zaklęta do dziś, wściekła za taką niespodziankę.
Niedoceniona Grażynka poczuła się odrobinę odrzucona ale w
staraniach swych nie ustawała, bo żyć z ludźmi trzeba, działać, pokazać się,
zaangażować. Tak naprawdę to nie miała się z kim napić.
Zbliżały się dożynki.
Poszła więc na zwołane zebranie wiejskie do remizy i zgłosiła swoją kandydaturę
na.. starościnę. Niestety, rola ta przypadła innej kobiecie, bardziej zasłużonej
dla społeczności. Nie pomogło nawet
zaproszenie sołtysa na lody. Sołtys na lody przyszedł ale kiedy wychodził to tylko
poklepał Grażynkę po ramieniu i na tym się skończyło.
Nic tak nie dotknie kobiety jak mężczyzna, który nie chciał
jej dotknąć, dlatego Grażyna postanowiła się zemścić.
W sobotę w remizie było wieczorne spotkanie tuż przed niedzielną
uroczystością, wieniec stał gotowy (teraz się wieńców w remizach nie plecie
tylko się zamawia w kwiaciarniach, ha!). Ktoś śpiewał, ktoś ćwiczył krakowiaka,
ktoś przeliczał paczki jednorazowych naczyń. Na stole stało ciasto ze śliwkami
a nad nim krążyła osa.
Sołtys siedział przy stole i coś przeglądał na smartfonie.
Grażyna podeszła do talerza z ciastem i naciskając torebką siedzącą na stole osę
zabiła ją. Poczekała chwilę a potem wzięła owada w dłoń. Odwróciła się do
sołtysa i patrzyła na niego wyczekująco ale on jej nawet nie dostrzegł. Nagle
zerwała się i wrzasnęła – Mariusz, nie ruszaj się! Po czym z całej siły
wyrżnęła go pięścią w oko. Sołtys ze słowami
alecojestkurwamać zwalił się
wraz z krzesłem do tyłu a Grażynka pokazała zmiażdżonego owada zdumionym
gospodyniom wiejskim – szerszeń,
szerszeń o mało co go nie użarł! Potem już normalnym słodkim głosikiem spytała - macie może jakieś nalewki do spróbowania? Bo
ja przyniosłam swoją na poczęstunek – i wyjęła butelkę aroniówki.
Nalewek nie mieli tylko zwyczajną czystą wódkę i sok
pomarańczowy do popicia.
Polali Grażynce raz i drugi a miała kobieta mocną głowę i co
kieliszek to była swobodniejsza i weselsza.
Trzeba tu uczciwie przyznać, nie tylko ona. Tak sobie siedzieli, pili i
śpiewali, aż wreszcie o drugiej w nocy zaczęli się rozchodzić. Grażyna nie
miała daleko a że trzymała się na nogach i mówiła prawie że z sensem to nikt
jej nie odprowadzał.
Nastał ranek.
Ludzie jadący na poranną mszę oglądali udekorowaną remizę i
drogę wiodącą do niej. Była i bela
słomy, dynie i słoneczniki, i kukły chłopa, baby i stracha na wróble. I jeszcze
jednej baby leżącej w rowie, trzymającej na piersiach charakterystyczną,
czerwoną torebkę.
To pijana Grażyna robiła za ozdobę rowu dożynkowego.
śmieję się na głos, mogli ją wypchać i postawić w kącie
OdpowiedzUsuńAle historia! Prawdziwa czy wymyśliłaś?
OdpowiedzUsuńjak zawsze wszystko zmyśliłam ;)
UsuńNo to się nieżle zintegrowała ;-)
OdpowiedzUsuńNo to od teraz Grażynka to już jest "swoja kobitka".
OdpowiedzUsuńHi, hi, hi..........
OdpowiedzUsuńregian
Klarka:DDD
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cię!!
… no to się kobita zintegrowała ! Teraz już będzie git !!!
OdpowiedzUsuńKlarko, pisz prosze czesciej. Przepraszam, nie wiem co sie stalo, nie moge polskich liter wstawiac. Kurde no. Nic nie pilam i sie nie integrowalam, przysiegam.
OdpowiedzUsuńJak czytalam o tych belach slomy i kuklach, to pomyslalam, ze ja tez tam posadzili…. byloby ciekawiej, bo w rowie to tak powszechne ;))))
OdpowiedzUsuńI ja też tam byłam, aroniówkę piłam, wszystko się zgadza, poza wieńcem, bo go sama z dziewczynami ze wsi zrobiłam, o!
OdpowiedzUsuń:-) :-) :-)
Pozdrawiam dożynkowo! MBI (nie Grażyna!!!)
tłukłaś osę sołtysowi na czole?
UsuńNie, śpiewałam: "Uciekła mi przepióreczka w proso..." i tańczyłam krakowiaka z kuzynem starościny :-)
UsuńUsilowanie sprzedazy poradnika na weselu syna Grazynki przypomina mi jak to pewna znajoma zapraszala kolegow I kolezanki na ognisko z okazji swoich 18-tych urodzin, tylko uprzedzala, zeby przyniesli ze soba kielbase :))) Nikt nie przyszedl.
OdpowiedzUsuńhistoria z weselną promocją jest niestety prawdziwa choć najmniej wiarygodna z tej opowieści
UsuńKlarko, teraz bedziemy czekac na nastepne dzialania integracyjne Grazynki.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNic lepszego do śmiacia, jak małomiasteczkowe afery :-) Mieszkam w małym, to wiem:-)W sumie podziwiać Grażynkę za podążanie za swoimi marzeniami :-)
OdpowiedzUsuńNic dodać, nic ująć. Pozdrowaśki!
OdpowiedzUsuńI gdyby dziewczyna odpoczywając w tym rowie trzymała w dłoni, tudzież w innym widocznym miejscu tę swoją książeczkę z przepisami na nalewki... najlepsza reklama na skuteczność zawartych tam przepisów, kolejki by się ustawiały.
OdpowiedzUsuńCo za idiotyczna opowieść. A czemu to ma służyć?
OdpowiedzUsuńjak się zastanowisz to sobie odpowiesz
UsuńOdpowiadam na pytanie. Temu żebyś się Krycha zdziwiła. Jak widać się udało, więc niech cię dobre wiatry wywieją tam skąd cię przywiały.
UsuńKlarko dziękuję za zabawną opowieść.
Ma służyć wywoływaniu radości u "Klarkowej Społeczności".
UsuńI śmieszno i straszno. Z tą promocją nalewkową skojarzył mi się pewien (chyba stary) filmik z jakiegoś góralskiego wesela, na którym zespół podchodził po kolei do każdego gościa i poświęcał mu jedną zwrotkę piosenki. Oczywiście "wypadało" mu coś rzucić. Byłam cokolwiek zniesmaczona, kiedy to oglądałam. To prawie tak jak na ślubach i pogrzebach, gdzie po kościele lata pan z koszyczkiem.
OdpowiedzUsuńten zwyczaj jest w górach aktualny, chodzi głównie o przedstawienie gości obydwu stronom, w piosence wymienia się status w rodzinie
Usuńnp "witamy chrzestną pana młodego, niech się dobrze bawi do rana białego!"
:))))))))))))))))
OdpowiedzUsuńDobre, bardzo dobre ....
Wesoło u Ciebie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Dorota L.
🤣🤣Klarko nie ustawaj w pisaniu
OdpowiedzUsuń