Wielu z nas, nas czyli pięćdziesięciolatków, ma jeszcze prawie całkiem samodzielnych, sprawnych rodziców. To wielkie szczęście.
Dziś Was proszę - przeczytajcie to, co napiszę, z wielką uwagą.
Spotkałam w domu starców kilka osób, które wcale nie musiały tam trafić.
Pani całkowicie sprawna intelektualnie, ręce zdrowe, lat siedemdziesiąt osiem. Mieszkała sama, miała całkiem przyzwoitą emeryturę, radziła sobie bardzo dobrze. Sprawna, ciekawa świata, co roku wyjeżdżała na wakacje i do sanatorium. Syn z rodziną ma dom na wsi niedaleko Krakowa.
Pewnego dnia pani porwała się na pajęczynę nad szafą. Nie dosięgła, wobec czego weszła na stołek. Spadła, straciła przytomność, pozostała na podłodze kilka godzin aż wreszcie doczołgała się do telefonu i wezwała pomoc.
Od razu po szpitalu trafiła do domu starców i tam zostanie aż do śmierci. Tak mówi -wymagam całodobowej opieki i takie rozwiązanie jest najbardziej racjonalne. Nie chcę być ciężarem dla syna i synowej.
Czasem te rodzinne układy bywają bardzo powikłane i rzeczywiście pobyt w domu opieki bywa dobrym rozwiązaniem. Nie oceniam. Nie o to chodzi.
Chodzi mi o to, by uświadomić starszym osobom i ich dzieciom, jak niewiele trzeba, by z osoby sprawnej stać się całkowicie zależną. Kruche kości, słabe serce, słabszy wzrok i słuch - nic na to nie poradzimy, tak się dzieje na stare lata. Nie można zapominać, że organizm już nie jest ten sam co pięć, dziesięć, piętnaście lat temu.
Pamięć również nie ta sama. Mózgu nam ubywa, wiedzieliście? Ja nie mówię o ciężkich, neurologicznych schorzeniach, nie. Z powodu starości znikamy za życia. Ale tego nie trzeba nikomu przypominać. Staruszkowie są przeważnie chudzi, nie mają apetytu, garbią się.
Jak się człowiek zasiedzi w domu przed telewizorem to po nim. Najpierw nie wyjdzie bo zimno, potem bo nic mu nie trzeba to po co wychodzić, potem nie wyjdzie bo się trzeba umyć i ubrać, potem bo wszystko boli. Depresja i czekanie na wiadomo co.
Trzeba się ruszać aby nie być ciężarem! Może ten argument trafi jeśli już nie ma sposobu na wyciągnięcie starszej osoby z domu, na zajęcie się czymś nowym, na życie towarzyskie.
Odliczacie z babcią do tyłu? Od stu do dziesięciu, dziesiątkami albo piątkami. Spróbujcie. Grajcie z nimi w karty, w gry planszowe, w "państwa, miasta", w piosenki z kolorami. Kto wymieni więcej piosenek, w których występują kolory, imion na literkę "a", miast, w których "a" nie ma. Dziesięć kółek dłońmi i stopami przy oglądaniu telewizji. Spacer! Koniecznie.
Będą narzekać i zrzędzić, będą mówić "nie bo nie" i nawet będą niegrzeczni. Role się odwracają, kojarzycie? O wiele łatwiej jest zmienić pieluchę córce niż matce, i to nie z powodu wielkości pampersa.
Słowa te kieruję również do niektórych dojrzałych czytelniczek i blogerek które opanowały komputer i doskonale sobie radzą z codziennością, jesteście cudowne - ale - na litość boską, nie myjcie okien, nie właźcie na stół żeby odkurzyć lampę, nie dźwigajcie zakupów, pozwólcie wykazać się dzieciom i wnukom.