Byliśmy umówieni pod smokiem ale zdjęcia smoka nie ma bo jest sezon na wycieczki szkolne i gadzina jest oblegana przez tłumy dzieciarni - wygląda jak żywy, kolorowy smok stugłowy, któremu z czubka bucha ogień jak z jakiego wulkanu. Tak samo oblegane przez szkolne wycieczki jest wszystko i zacznę od zrzędzenia – po kiego grzyba zabierać dziatwę wczesnoszkolną do katedry na Wawelu i wtłaczać im suche daty, trzymać ich w karności i zmuszać, by choć na chwilę się skupiły. W taki piękny dzień to w sam raz na Kopiec i do ogrodu zoologicznego. Koniec zrzędzenia.
Gdyby nie tata Rafała, to chłopak by nie zobaczył nic. Bo choć katedra ma specjalny podjazd, instalowany przez obsługę na życzenie to przecież ten wózek trzeba pchać i ciągnąć. Zosia, która za DZIĘKUJĘ oprowadzała nas po Krakowie, sprawdzała trasę pod tym kątem i należą się jej gratulacje bo wszystko poszło świetnie.
Wstyd mi się przyznać, ale pierwszy raz w życiu zwiedzałam Kraków z przewodnikiem. Jeśli kiedykolwiek tu będziecie, to gorąco namawiam na takie właśnie zwiedzanie a do tego namawiam na zwiedzanie z Zosią, bo ma dziewczyna prawdziwy talent. Sypie anegdotkami, opowiada legendy, ciekawostki, a jednocześnie jest w tym, co robi, niesłychanie profesjonalna. Przeciska się wśród tłumów torując drogę „swojej” grupie, uśmiechnięta, czarująca, opowiada historie, o których żadne z nas nie miało pojęcia. Skąd mogłabym wiedzieć, ze Królowa Jadwiga miała 180 cm wzrostu, toż to nawet na nasze czasy wzrost jak na kobietę imponujący. Albo że pewien amerykański prezydent nie chciał, aby na jego cześć bił dzwon Zygmunta. A dlaczego? Bo się obawiał zamachu.
Popołudnie pod przewodnictwem Zosi minęło błyskawicznie, i tu znów się przyznam – pierwszy raz w życiu wysłuchałam hejnału z Wieży Mariackiej z podniesioną głową i zobaczyłam machającego strażaka. Tak to człowiek przelatuje przez rynek i się tylko niecierpliwi na tych szwendających się turystów, na te dorożki, na grajków, bo podłażą!
Rafał jest człowiekiem ciekawym świata i dlatego zrezygnowaliśmy z wielu dziecinnych pomysłów bo szkoda czasu na rozrywki. Dlatego odpadł lot balonem i nie ma czego żałować – w ciągu jednego dnia chłopak zwiedził Muzeum Lotnictwa, przebył trasę wycieczkową Wawel – Rynek i kiedy my spokojnie piliśmy kawkę, oni jeszcze poszli zwiedzać Podziemia Rynku. Przeżył ten maraton bo koło północy zobaczyłam jego wpis na fejsie – kocham Kraków.
Nooo, serce rosnie jak sie na to patrzy :D
OdpowiedzUsuńA co do zabierania dzieci do katedry - to sama prawda - ja z mojej wycieczki ze szkoly podstawowej najlepiej pamietam te muzealne wielkie papucie :D, wspaniale sie na nich ślizgało i przydeptywało kolegom idącym z przodu :)Teraz juz chyba tego nie ma :)
Wspaniale, ze pogoda dopisala i że cała akcja udana!
Zuzu
Ach :)
OdpowiedzUsuńpięknie;-)
OdpowiedzUsuńKocham Kraków. Bardzo mile wspominam swoje szkolne wycieczki do tego miasta. I to dzięki nim zakochałam się w tym mieście.
OdpowiedzUsuńAle masz rację Klarko, nie może to się odbywać w zbyt wczesnym wieku. W moich szkołach na północy kraju była polityka: najpierw zwiedzamy najbliższą okolicę, potem Trójmiasto, Warszawa, a na koniec to co najpiękniejsze i wyczekiwane od lat - Kraków.
Film wspaniały, zwiedzanie musiało być również niezapomniane :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się Wam tak pięknie układa :)
A poza tym ja też kocham Kraków :)))
OdpowiedzUsuńEch, strasznie żałuję, że mi się nie udało przyjechać, ale cieszę się, że tak super wszystko wypadło :)
OdpowiedzUsuńNo i ja tak kiedyś Kraków pozwiedzam. Mam to w planach. I to w tym życiu:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam turystów w Krakowie!
Ja też kocham Kraków:))serdeczności dla Rafała i jego rodziny:)buziaki dziękczynne Klarciu:)
OdpowiedzUsuńNo i dla Pani Zosi też dziękczynne:)
UsuńŚwietna wycieczka, sama bym na taką poszła.
OdpowiedzUsuńGratulacje za organizację.
Rafał to super facet i ma wspaniałą rodzinkę, cieszę się że ich poznałem. Jego radości nigdy nie zapomnę :) chociaż mieszkałem w Krakowie, po tym dniu stwierdziłem, jak zwiedzać to tylko z przewodnikiem, najlepiej podążając za kwiatkiem Zosi. Te ciekawostki, historia podana tak dostępnie i ciekawie wciąga i nie nudzi, można spojrzeć na Kraków całkiem innymi oczami.
OdpowiedzUsuńDziękuję tym dzięki ta wycieczka doszła do skutku i tym którzy się zjawili. Cudowny dzień i pogoda wręcz jak na zamówienie :)
Hehehe na fejsie pewnie przez sen już pisał :)))
OdpowiedzUsuńja też kocham Kraków, ostatni raz byłem tam wieki temu, ale zawsze myślę o nim ciepło:-)
OdpowiedzUsuńzazdroszczę Rafałowi, że spotkał na swojej drodze tak wspaniałych ludzi i cieszę się oczywiście, że wycieczka się udała!!!
Klarko, a może te 5 dych, które Ci zostało warto rozmnożyć i zafundować taką wycieczkę kolejnemu chłopakowi/dziewczynie??? itd.. itd.. itd.. może jakaś fundacja np. Kraków od Klarki:-)
chętnych do pomocy na pewno nie zabraknie
a to przyjedź na kawę i spacer:).
UsuńZ ta resztą jest tak - nie ma we mnie pokory, nie umiem prosić ani przekonywać, boję się, że nie podziękowałam wszystkim i może komuś jest przykro, obawiam się również, że nie sprostałam bo plany były całkiem inne a ja na swoim nie postawiłam.
Dlatego ta pięćdziesiątka niech sobie leży, kiedy będę pisarką zarabiającą pisaniem na życie, wrzucę na to konto kwotę, która wystarczy na podobny projekt.
rozumiem Cię doskonale, chociaż uważam Twoje obawy za kompletnie nie uzasadnione; chociaż znam tę wyprawę Rafała tylko z Twojej opowieści i nie wiem jak się miała do planów, to uważam, że była genialna, taka od serca, bez zadęcia organizatorskiego...
Usuńa co byś powiedziała gdybym zaproponował Ci pomoc? nie ma w Tobie pokory, nie umiesz prosić... ok, ja umiem i mam już jedno takie doświadczenie kiedy zbierałem razem z córką dary dla schroniska dla zwierząt, wyszło nieźle - zawieźliśmy pełną platformę samochodu dostawczego! karmę, materiały do ocieplania bud itp...
oczywiście nie dam 100% gwarancji na powodzenie akcji, ale... może warto spróbować?
a za zaproszenie serdecznie dziękuję! jeżeli tylko nadarzy się okazja wpadnę do Krakowa, a przed tym dam Ci znać:-)
proszę Cię, daj mi czas do namysłu choć do poniedziałku bo to bardzo poważna decyzja, z jednej strony już wiem, co należy robić a czego nie robić, a z drugiej mam świadomość odpowiedzialności w porywaniu się na taki projekt, i tego się boję. Pomyślę przez weekend, pozdrawiam:)
Usuńależ oczywiście, to nie piekarnia:-) ja tylko tak pomyślałem, że może warto pójść za ciosem, ale oczywiście to Ty jesteś spirytus movens całej tej sytuacji i to Ty zdecydujesz czy chcesz się dalej bawić; ja oferuję swoją pomoc, a pomyślałem, że może ktoś jeszcze się dołączy? sporo ludzi komentuje, chwali, wysłało datek... to może i zechcą pomóc; nie chciałbym tego rozkręcać na miarę fundacji polsatu czy tvn, bo nie czuję się na siłach, myślę raczej o 2-3 takich akcjach w ciągu roku...
UsuńKlarko - pomyśl, rozważ wszystkie zady i walety (hehehe) i nie stresuj się, pozdrawiam serdecznie:-)
Bogusław