środa, 9 września 2020

spacer na Polczakówkę

widok z wieży widokowej
Ze mną to jest cztery światy bo ja chodzić nie lubię, męczę się bardzo szybko i w drodze marudzę.
Pogoda jest przepiękna, las jeszcze jest intensywnie zielony zdjęcie robione kalkulatorem nie oddaje urody tego miejsca,  pachną nagrzane słońcem łąki. Chciałam oczywiście leżeć cały dzień koło basenu ale Krzysiek namówił mnie na spacer. Kawałeczek do góry a potem cały czas po równym, i tam są ławeczki, można odpocząć, całość z półtora kilometra.
Nie wiem, czy ktokolwiek jeszcze pamięta moją wyprawę na Stożek? Kto nie pamięta a ma czas, zapraszam, klik.
Ale to było dawno, bardzo dawno, mam wrażenie, że w innym świecie. Na pewno wtedy nie brałam żadnych leków, żadnych!

Miało być o spacerze na górę, do brzegu daleko.
Zaraz po obiedzie włożyłam  sportowe buty i w drogę. Jak półtora kilometra to nie ma co brać nawet wody! Odsyłam do tekstu na starym blogu.
Tu jest taka jebiście  bardzo stroma ulica, nazywa się Na Banię bo taka górka też się nazywa Bania, chyba, nie wiem dokładnie, ale jak byłam tu w lipcu to kuracjusze często pytali, czy pójdę z nimi na banię a ja odpowiadałam, że nie bo nie piję. Boże, a to chodziło o ten spacer na górę.
Góra jest bardzo stroma i bardzo współczuję dzieciakom chodzącym tu do szkoły bo ta szkoła jest jeszcze wyżej niż nasze sanatorium! Jak one tam wyłażą to nie mam pojęcia, a zimą to chyba muszą jechać na tyłku z tego stoku, na łeb na szyję!

I dziś się dałam namówić. Bo miało być niedaleko i po równym.
Idę, idę, już mijamy tę szkołę, i za chwilę rzeczywiście jest całkiem po równym. Ludzie, jak tam jest pięknie. Nic tylko siąść i płakać że się tu nie mieszka tylko w tym śmierdzącym zadymionym mieście. Nie płakałam oczywiście ale zachwycałam się bardzo i wzruszałam bo krajobraz podobny to tego z moich stron rodzinnych kiedy jeszcze nie wiedziałam że nie lubię chodzić po górach i dolinach. Wtedy to nawet mi do głowy nie przyszło żeby jęczeć i po tych ścieżynach i śliskich kamieniach pomykałam w sandałkach i nogi mi same stawały tak żeby nie wleźć w błoto a teraz to jak ten tobół lezę i tylko fontanny błota tryskają mi spod bielusieńkich najków.

Boże Klarka co ty wypisujesz. Idź już do tej wieży!
Idę i idę, i patrzę na telefonie a tam już dwa kilometry naliczone a wieży nawet nie widać. Po drodze spotkaliśmy uczniów,  mieli chyba jakiś bieg przełajowy, brawo dzieciaki, miło nam było usłyszeć "dzień dobry". Dobre wychowanie.

 Dyszę i sapię i jęczę i już się widzę jak mnie zbiera pogotowie lotnicze z powodu zawału ale jakoś doszłam do tej wieży bo mi było szkoda zmarnować tych widoków.
I ja sobie zapomniałam, że nie powinnam włazić na takie urządzenia. Wlazłam więc. I to zdjęcie zrobiłam, ale to było szalenie trudne z wielu powodów. Bo wieża kręciła się w kółko a ja trzymałam się kurczowo tej deski przy schodach i nie mogłam ani wejść wyżej ani zejść.
To jest idiotyczne uczucie bo rozum mówi, że wieża jest stabilna i na pewno się nie kręci ale jeśli tylko podniosłam wzrok znad kołyszącej się podłogi to miałam wrażenie że wraz z tą wieżą polecę w górę i runę do paryi.

Czarującego popołudnia!

Ps. Pogoda jest przepiękna i taka się zapowiada co najmniej do końca tygodnia, ale mi się trafiło :).



12 komentarzy:

  1. Pogoda dopisuje, humor też - niech tak zostanie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratulacje za podjęcie wysiłku spaceru pod górę i wspięcia się "ruchmą" wieżę. Ja uwielbiam chodzić, może być w górę, w dół i po prostym. Aby przed siebie :) To jakby co Klarko, jak nie będzie Ci się kiedyś chciało spacerować zbyt daleko, to ja zrobię parę kilometrów za Ciebie ;) Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Klarko, to jak tak weszłam na Rotundę w Regietowie, żeby zobaczyć cmentarz wojenny, przepiękny, wart tego wysiłku, ale jak sobie przypomnę ten upał i brak porządnych butów i kijków, to wpadam w samozachwyt, że dałam radę 😁
    Trzymaj się.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrych ludzi to i pogoda kocha...

    OdpowiedzUsuń
  5. Tydzień we dwoje, miejsce cudowne, pora najlepsza, pogoda piękna... no zazdroszczę i cieszę się jak nie wiem co, że tak Ci się udało!
    Pozdrawiam!!!
    MBI

    OdpowiedzUsuń
  6. Znam ten ból, chodzić mogę i lubię, ale gdy trzeba wejść wysoko po schodach a dookoła rozciąga się "widok" to zupełnie inna historia. Rekord był we Wrocławiu podczas wchodzenia na wieżę kościoła i "Mostek Pokutnic" tam na ostatnich kondygnacjach schody są zrobione z metalowych kratownic... aaaaaa... Cudownie, że macie pogodę i wypoczywacie. Wielu wrażeń i odpoczynku życzę😘

    OdpowiedzUsuń
  7. dolaczam sie do tego aaaaa Anny;) Ja przed laty nie weszlam na sam wierch katedry w Kolonii bo -kratownice!!!
    tezMonika

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj Klarko! Tu skrytopodczytywaczka ;-).
    Miałam niemal identycznyspacer po górach,"prosto i po płaskim", aha jasne!

    Jeśli masz ochotę, to zapraszam https://otwarte.home.blog/2020/08/19/jaki-lipiec/

    Uściski!
    novembre

    OdpowiedzUsuń
  9. Taak!widoki w polskich gorach nie maja sobie rownych:)
    Brawo za dzielność!Dalszego miłego pobytu życzę,pozdrawiam
    Ulka

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja tez nienawidze chodzic..po gorach!!! Koszmar. Tetno mam wtedy takie,ze serce chce mi wyskoczyc. No ale jak bez wysilku ma sie tetno 90-100 to nie ma sie co dziwic. A jak juz wejde na latarnie morska to boze bron podejsc do barierki
    Odpoczywaj, regeneruj się. Buziaki i usciski!!
    Jeanette

    OdpowiedzUsuń
  11. Chodzenie po gorach z mezem , ktory twierdzil przed wyprawa , ze to tylko maly spacerek - grozi rowodem ::))

    OdpowiedzUsuń
  12. Odpoczywajcie, chłońcie (czemu podkreśla?) widoki i wrażenia i trzymajcie przez całą zimę. Choćby to było więcej, niż półtora kilometra 😉 będzie ci wypomina... wspominać chciałam napisać

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz