Parę lat temu byłam
przez kilka dni w szpitalu, w którym pracowały zakonnice i księża. Miałam
bardzo dobrą opiekę, dostawałam tyle środków przeciwbólowych ile potrzebowałam,
nikt nie narzucał mi się z propozycją spowiedzi czy innych praktyk, nikt też
nie pytał mnie o wyznanie.
Rok temu zmarł mój tata a w tym samym czasie mama była w
szpitalu w ciężkim stanie. Mój tata pod koniec
życia nie wyobrażał sobie dnia bez modlitwy i bez komunii świętej i
obecność księdza w szpitalu była dla niego bardzo ważna.
Kiedy musiałam powiedzieć mamie o śmierci taty, była przy
nas obecna lekarka ale nie tylko. Ksiądz również podszedł do mnie na korytarzu
i bardzo dyskretnie zapytał, czy nie potrzebujemy pomocy, rozmowy i spowiedzi.
Ja podziękowałam ale mamie rozmowa z księdzem pomogła, choćby dlatego, że
przestała na chwilę płakać. To nie była
żadna spowiedź, po prostu słowa pociechy które do mamy trafiły i wzmocniły ją.
Dlatego że mama i tata mieli łaskę wiary.
Dlaczego to piszę. Dlatego, że proszę Was o zrozumienie. Są
ludzie, którzy potrzebują w szpitalu księdza. Potrzebują nie tylko leczenia i
kroplówki, która ich wzmocni. Potrzebują sakramentów.
Nie namawiam nikogo, aby w tym trudnym czasie szedł do
kościoła, absolutnie nie, niech się modli w domu. Ale proszę, nie potępiajcie
księży pracujących w szpitalu. Oni są tam potrzebni. I dla tych, co mają łaskę
wiary, i dla tych, co jak trwoga to do Boga.
I słusznie, ja FB omijam dla higieny psychicznej, a jeśli coś napisze (rzadko) bo raczej udostępniam coś o kotach to tak, by nie było wgl odzewu, bo i po co to czas tracić na dyskusje, które niczego nie wnoszą do życia a za 5 minut i tak nikt nie pamięta. A co do ksiezy, ja łaskę mam, doceniam to, nie wciskam innym racji swoich jak nie potrzebują, tym bardziej nie rozumiem tych którzy za wszelką cenę chcą ratować innych przed ich wiarą czy Bogiem - a tego upatrują w księżach, chciało by się rzec "zaprawdę powiadam wam, nie mace bardziej wierzących od nich właśnie" :)świat jest dziwny, jeśli ktoś wybiera sobie księdza na pociechę w trudnym czasie to jego sprawa, wierzący nie ciągną nikogo za włosy co niedziela do kościoła, więc o co to chodzi? :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za ten wpis
OdpowiedzUsuńDużo się sieje nienawiści
Ze strony kościelnej też są debilne wypowiedzi
Redaktor Terlikowski oburza się że można nie chodzić do kościoła
Mnie bardzo brakuje bezpośredniego kontaktu z moim księdzem teraz...
Podpisuje się.
UsuńA ludzka zyczliwosc w tych czasach jest nam wszystkim potrzebna.
W słowie "debilne" jest samo dobro i życzliwość, prawda kobieto, która nie widzisz swoich błędów?
UsuńAnonimie
UsuńChodź się przytul biedactwo ty moje
Nawet nie umiem sobie wyobrazić jaki musisz człowieku być samotny i opuszczony
Tak właśnie myślałam, rybenko, jesteś kompletnie bez wyobraźni, przede wszystkim na swój temat. A o dobroci i życzliwości nie masz pojęcia w ogóle.
UsuńOch
UsuńJaka dogłębna diagnoza:)
Ciebie też kocham!!
Trzeba być tolerancyjnym ,nie zabierać tego tym,którym to potrzebne��
OdpowiedzUsuńŁatwiej o nienawiść niż zrozumienie. Agresję słowną powoduje lęk, strach, co nie jest żadnym usprawiedliwieniem.
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy wpis odnosi się tylko do obecnej sytuacji „dziwnych dni”, czy ogólnie, bo skomplikowały nam się czasy, i taki ksiądz, który przemieszcza się codziennie po wszystkich oddziałach jest potencjalnym zagrożeniem. Mając przed oczami obrazy z włoskich szpitali, gdzie pacjenci umierają bez pożegnania się z bliskimi, to módlmy się, żeby u nas nie doszło do takiego scenariusza. Indywidualne potrzeby, łącznie te związane z wiarą, muszą ustąpić tym ogólnym, mając na względzie dobro wszystkich. Do wszystkiego jednak należy podchodzić racjonalnie i z rozsądkiem, bo z każdym dniem rzeczywistość nam się zmienia Wcześniej księża nie wyobrażali sobie ograniczeń w odprawianiu mszy, podawania opłatka, więc być może i dojdzie do ograniczeń odwiedzin w szpitalach.
Nie wiem co napisac, bwievc napisze tylko: Klarko czym sie :-)
OdpowiedzUsuńCiekawe czy teraz też tam bywają, czy nie wolno...
OdpowiedzUsuńTylko nie rozumiem dlaczego kapłani w szpitalu są wynagradzani przez szpital, bo podobno są, ale głowy nie dam.
To może lepiej to sprawdzić niż snuć domysły publicznie.
UsuńA dlaczego lepiej ? Może jotka spodziewała się, że kto tutaj będzie wiedział.
Usuń@Podobno myślenie nie boli. Dlaczego zaraz atak?
UsuńNie chcę wkładać kija w mrowisko, po prostu słyszałam od młodego lekarza, że ksiądz dostaje większe uposażenie od rezydenta.
Powtórzę to, co umieściłam u siebie - odpowiadam za to, co mówię, a nie za to, co kto zrozumiał...
Ja wiem :-). Kapłani są wynagradzania przez szpitale, są normalnymi, etatowymi pracownikami. Obowiązek ich zatrudniania wynika z Ustawy o prawach pacjenta w odniesieniu do posługi kapłańskiej dla chorego.
UsuńBardzo dziękuję za ten tekst i piszę to jako agnostyk. Mimo, że sama nie mogę określić się jako osoba wierząca - bardzo denerwuje mnie atak na Kościół ze wszystkich stron. Nawet tutaj w komentarzach: tak, ale.. zawsze coś się znajdzie. Jak choćby to, że z budżetu (czyli naszych podatków płacimy za kapelanów szpitalnych). Ja też bym mogła się zżymać, że płacę np. podatki na szkołę - mimo, że moje dziecko uczy się w prywatnej. Jednak żyjemy na określonych zasadach, w konkretnej kulturze. Ja jako osoba niewierząca doceniam wpływ religii katolickiej na nasze życie. Jeszcze raz wielkie brawa za ten tekst. Dorota
OdpowiedzUsuńTo, że ktoś czegoś nie rozumie, nie znaczy, że to jest atak. I inne zdanie na temat opłaty za kapelanów szpitalnych, też nie jest atakiem. Nie widzę tu powodów do zdenerwowania.
UsuńOgólnie uważam,ze wszystko może ci pomoc,jesli tylko w to wierzysz..Nie ma bowiem jednej prawdy,jednego "słusznego" modelu życia,nie myslę,ze ateiści są w czymś lepsi od wierzących i na odwrót:)Ale czyjaś wiara,nawet ta najszczersza nie może zwalniać od rozsądku i odpowiedzialności. Nie może narażać innych.Mam na myśli obecną sytuację.Za szczególnie niebezpieczną uważam teorię,że "żarliwa modlitwa",spotkanie z księdzem na szpitalnym oddziale jest tak samo ważne,a może nawet ważniejsze niż kroplówki i leki..Nie w tej sytuacji.Argumenty,że kiedyś w obliczu klęsk żywiołowych,epidemii ludzie się modlili,gromadzili w większych grupach,są skrajnie głupie.Przed wiekami,ludzie faktycznie nie mieli wiedzy na temat powstawania i szerzenia się wszelkich epidemii.Od tej pory minelo trochę czasu..Moze pora dorosnąć - społecznie,mentalnie,intelektualnie..Może uda nam się choć trochę wczuć w sytuację ludzi z "pierwszej linii frontu"- lekarzy ,pielęgniarek,salowych..wszyscy mają rodziny,niektorzy małe dzieci.Ksiądz pałętający się teraz po szpitalu może tylko dodatkowo roznosić zarazę. Piszę wprost,bo to nie czas i pora na rozważania o "potrzebach ducha", gra się toczy o życie..I to nie ma nic wspólnego z tolerancją lub jej brakiem.
OdpowiedzUsuńA skąd wiadomo, że się pałęta bez zachowania zasad ostrożności? Listonosz też się pałęta i inni, ludzie się pałętają do sklepów i roznoszą zarazę, jeśli w ogóle można tak określić. Zaczyna się inna zaraza, międzyludzka. Nie pochwalam w obecnej chwili chodzenia do kościoła ale choremu ksiądz jeśli pomaga to niech z tego korzysta. Ksiądz sam się naraża i to nie tylko koronawirusem może się zarazić, a jednak nie unika posługi. Piszę to jak osoba, która wychowana w domu katolickim do kościoła nie chadza.
UsuńGdyby istniały 100% "zasady ostrożności",sytuacja nie byłaby taka jaka jest.
Usuńże ksiądz się nraża?? na pewno nie za darmo:), a jesli nie rozumie obecnego zagrożenia i chce się narażać,to tylko o nim świadczy
UsuńW Warszawie był kiedyś szpital prowadzony przez siostry zakonne, potem szpital przejęło państwo ale nadal pracowało tam wiele zakonnic. Gdy tam leżałam w 1960r. jeszcze tam pracowały. Ale nigdy nie spacerował po szpitalu ksiądz i nie namawiał by chodzący zeszli na mszę czy też do spowiedzi. Jeśli ktoś odczuwał potrzebę kontaktu z księdzem a był "leżący" to mówił o tym którejś z sióstr zakonnych lub pielęgniarek i wtedy przychodził ksiądz. Gdy byłam w szpitalu w 2011r. ksiądz przychodził do sali codziennie, choć żadna z nas nie zgłaszała potrzeby kontaktu z księdzem. W ubiegłym roku leżałam w szpitalu berlińskim- na stoliku w pokoju leżał folder z informacją gdzie w szpitalu jest kaplica, kiedy czynna itp. Jeden jedyny raz przyszła jakaś pani i pytała nas czy jesteśmy zainteresowane kontaktem z księdzem lub pastorem. I to wszystko.
OdpowiedzUsuńNo cóż - gdy byliśmy dziećmi wmawiano w nas, że po śmierci idziemy do nieba lub piekła. Gdy dorośliśmy część z nas odsunęła się z tego kręgu, ale gdy już śmierć blisko wiele osób zaczyna nagle "wierzyć", bo podobno lepiej trafić do nieba niż do piekła.Chyba do niewielu osób dociera, że piekło to sobie sami tu, na ziemi, stwarzamy.
Podejrzewam,ze to dziwne miesiące będą,niestety nie tylko dni:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,Klarko
Nie wiedziałam, że ludziom takie coś przeszkadza. Ja rozumiem, że księża są potrzebni. Tym bardziej po tym, co napisałaś o swoich rodzicach. Naprawdę mega ważny post.
OdpowiedzUsuń"takie coś" może nie przeszkadzać w swoim domu, ale szpital jest przestrzenią publiczną.Też rozumiem, ze księża sa potrzebni,aczkolwiek nie wszystkim.
OdpowiedzUsuńA ja napiszę, nawet gdyby miała mnie fala hejtu zalać.
OdpowiedzUsuńNa fb nie czytałam, więc nie wiem o co chodzi i odniosę się tylko do Twojego wpisu. Klarko oczywiście, że są ludzie, który potrzebują księdza, natomiast mnie akurat nie podoba się to, ze księża po szpitalu chodzą gdzie chcą i kiedy chcą i często nie zachowują wymaganych środków ostrożności. Ja w swoim życiu w szpitalu byłam tylko trzy razy- raz jako dziecko tu paradoks na oddziale zakaźnym, gdzie nie było odwiedzin, z rodzicem można się było dwa razy w tygodniu zobaczyć przez szybę w drzwiach na dole, ale ksiądz chodził do każdej sali codziennie o 6 rano (wtedy mnie to nie zastanawiało jak to się dzieje, że na zakaźnym chodzi) i pozostałe dwa razy to kiedy rodziły się moje dzieci- tu na szczęście ksiądz nie przychodził i powiem Ci szczerze, że nie wyobrażam sobie, żeby do leżących poporodowych kobiet, roznegliżowanych, karmiących, obolałych wchodził bądź co bądź obcy facet (choćby nie wiem jak był święty to jednak obcy facet i już). Nie mam nic przeciwko temu, że jeśli ktoś potrzebuje wsparcia księdza, rozmowy, sakramentu owszem powinien mieć możliwość przywołania księdza, nie wiem na pewno jest jakieś rozwiązanie - nr telefonu, specjalna budka telefoniczna, kaplica (zazwyczaj kaplica jest w niemal każdym szpitalu) w której taki ksiądz w wyznaczonych godzinach czekałby na potrzebujących, lub gdzie można byłoby zostawić prośbę o odwiedzenie danej sali- na pewno znalazłby się jakiś sposób.
A co z ludźmi którzy albo nie wierzą, albo są członkami innej religii? Czy ludzie, chrześcijanie, tak samo przyjęliby chodzącego po korytarzach szpitalnych Popa? już nie mówiąc o np Imamie?
Szpital jest- moim zdaniem- miejscem dla chorych, dla księży są kościoły, jeśli ktoś potrzebuje wsparcia - ok wezwać, zaprosić, poprosić księdza w odwiedziny do tej osoby, ale żeby ksiądz chodził po całym szpitalu chodząc od sali do sali- ja jestem temu przeciwna.
Pomijam już zupełnie fakt, że taki ksiądz nie chodzi po salach chorych z dobrego serca i potrzeby obowiązku, a za normalne wynagrodzenie.
Powtórzę jeszcze raz: zatrudnianie księży to obowiązek szpitali, wynikający z Ustawy o prawach pacjenta w zakresie dostępu chorego do posługi kapłańskiej. I tak właśnie, jeżeli chory zazyczy sobie rabina - szpital też powinien mu go zapewnić. Zazwyczaj z rabinami, ewangelikami itd. zawiera się porozumienia dot. ich dostępności, a księży katolickich po prostu zatrudnia - bo i popyt jest na nich większy:-)
UsuńA to dlatego, ze żyjemy w państwie wyznaniowym
UsuńNie. To dlatego, że pacjent w chorobie powinien mieć prawo do zaspokojenia również swoich potrzeb duchowych. Żyjemy w państwie cywilizowanym. I wyprzedzając atak - jestem niewierzaca.
Usuńcywilizowane nie znaczy kościelne,a wręcz przeciwnie:)
UsuńWitaj Klarko ponownie po latach :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że to bardzo indywidualna sprawa i nie można nikogo krytykować za jego potrzeby. Tym bardziej w takim czasie jak choroba, czy śmierć.
Nie komentując potrzeb duchowych.Wystarczy wiadomość w szufladzie szafki jak szukać kontaktu z księdzem.Wszyscy płacimy podatki a na to jak państwo dotuje nie mamy wpływu.Prywatna szkoła też jest dotowana przez państwo,kościół też.
OdpowiedzUsuńSzpitale powinny to jakoś sensownie zorganizować,nie narażać wszystkich na przymusowy widok księdza łazącego bez przeszkod po szpitalnych salach i korytarzach. Bo to bywa krępujące, żenujące dla pacjentów i lekarzy.
OdpowiedzUsuńTak myślę, przy całej sympatii dla ciebie, Klarko.
/Nareszcie udało mi sie naprawić pocztę i mozliwość komentowania z google/.
OdpowiedzUsuńJeżeli ktoś jest przeciw księdzom w szpitalach to niech się nie dziwi, że inni sa przeciw marszom równości.
Ja jestem słabym katolikiem ale przed każdymwielkim wydarzeniem w moim życiu idę do kościółka poprosić i błogosławięnstwo. Z tego co sobie przypominam z ponad 70 lat zycia jeszcze mi nigdy wizyta w kościele nie zaszkodziła.
Od kościoła dostałem kopa co nie przeszkadza mi czasami pogadać z Tym Na Gorze.
POzdrawiam
Ale co ma marsz równości do księdza w szpitalu?
UsuńNiemal kazdy komentarz ma troche( mniej lub wiecej) racji.Napisze tak, jak ja mysle--wszystko jest dla ludzi ale dawkowane z sensem i w miare potrzeb.Nic na sile,kazdemu wedlug potrzeb.
OdpowiedzUsuńKiedy byłam nastolatką zpytałam ojca dlaczego nie wierzy w Boga. Spojrzał na mnie i powiedział, ze to przez wojnę. Wiedziałam, że walczył, był żołnierzem, ale nigdy nie opowiadał o wojnie. Na moje pytanie odpowiedział, że przestał wierzyć kiedy umierali mu na rękach koledzy. Pamiętam jego pełne żalu słowa: Oni byli tacy młodzi, tacy młodzi i umierali mi na rękach z modlitwą na ustach. Całe życie było przed nimi, a umierali. Byłem taki bezsilny.
OdpowiedzUsuńPłakał. A ja, juz więcej nie pytałam.
Kiedy mój ojciec odchodził z życia, przyszedl do sali ksiądz. Spojrzał na nas i zapytał cicho czy przyjmiemy namaszczenie chorych. Było coś takiego w jego spojrzeniu i głosie, takiego dobrego i serdecznego. Coś co płynęło prosto z serca. Nie umiem tego opisać. Ojciec spojrzał na niego i zgodził się.
To było wyjątkowe błogosławienstwo tak jak wyjątkowy był ten ksiądz-człowiek. Wiele ciepłych słów dla nas, żadnych frazesów, takie poczucie bezpieczeństwa. Nie umiem tego opisać. Nie znajduję słów.
To błogosławieństwo noszę w sercu do dzisiaj chociaż z Kosciołem jestem bardzo na bakier.
Księża to ludzie tak jak my, a nie święci. Jedni mają w sobie miłość, inni nie. Błogosławieństwo dobrego człowieka płynące z serca przyjmę. Bo serce to miłość, a miłość siebie rozpozna w sercu drugiego człowieka.
Co do reszty. Naprawdę nie wiem. Czy księża powinni chodzić po salach szpitalnych z posługą? A jeżeli to może tak jak pisali inni żeby nie było bezpośredniego kontaktu. Może zgłoszenia do kogoś z prośbą o posługę. Nie wiem...
Przede wszystkim, żeby ksiądz nie chodził od zakaźnego na porodówkę, potem na chirurgię i z powrotem na zakaźny...
OdpowiedzUsuń