Hania za miesiąc skończy dwa lata. Nazywam ją Moją
Najpiękniejszą Wnuczką. Ona mówi na siebie skromnie – Hanusia. Mama i tata
Hanusi pojechali w niedzielę o świcie na grzyby i dlatego ich córeczka nocowała
u nas.
To dziecko śpi od wieczora do ósmej rano prawie w takiej
samej pozycji. Zaglądałam do jej pokoju bo martwiłam się – jak to – nie budzi
się, nie płacze, nie woła? Jezus Maria może nie oddycha albo chora! Gdzie tam,
po prostu śpi z nogami na kołdrze, z papużką pod policzkiem, z pieskiem z boku,
z zeberką na górze łóżeczka.
Rano wita się ze wszystkimi. Dzień dobry Baśto, dzień dobry
dziadziusiu, dzień dobry papużko! I pyta – a gdzie spał kotek?
Kotek spał w ogrodzie, przyszedł nocą, zjadł swoje mięsko i
poszedł spać – mówię, bo nie chcę dziewczynce opowiadać jak Kiciul wbiegł do domu jak
oparzony, zjadł i uciekł bojąc się zapachu dziecka. I tak od dwóch lat, nie i
nie. Kiedyś jakieś dziecko musiało go bardzo dotkliwie skrzywdzić. Szkoda, bo
Hania jest tak słodka, taka rozważna że nawet pluszowe zwierzaki traktuje z
największą ostrożnością.
Gdzie jest mama? – pada pytanie. Mama pojechała na grzyby –
odpowiadam. Z tatusiem? – Tak, z tatusiem. Przyjadą po obiedzie – zapewniam.
Jemy śniadanie. Hania zjada niewiele, nie jest głodna.
Lubisz taką kiełbaskę? – pytam, gotowa jak wszystkie babcie dać wnuczce coś
innego. To jest szynka – poprawia mnie mała. To jest szynka i chleb z masłem. I sok w bidonie. I ciasto – wskazuje na stojący na stole talerz z jabłkowym ciastem.
Myjemy się i ubieramy. A teraz druga noga – Hania zakłada
skarpetki i opowiada o tym co robi a ja mówię do Krzyska – to dziecko używa liczebników porządkowych!
Haniu, ile masz lat? – pyta Krzysiek. Trzy, pięć, cztery,
osiem! – woła Hania, pokazując jednocześnie dwa paluszki.
Idziemy do ogrodu. Moja wnuczka nasz ogród nazywa placem
zabaw i niewiele się myli bo ma tam huśtawkę, leżak, piaskownicę, rozłożony
koc i mnóstwo zabawek. Idziemy zbierać
owoce. Maliny są koło szopy i mała ciekawska pyta – a co tam jest? Dziadka
bałagan – odpowiadam. Dziadek ma bałagan i zepsute sanki – stwierdza mała.
Zrywamy maliny, borówki i poziomki, Hania lubi je tak
bardzo, że mogłaby nic innego nie jeść. I jeszcze na koniec jeżyny – mówi, bo
jeżyny zna od niedawna i je je z pewną ostrożnością – urywa po kawałku i
rozgryza z namysłem, dlatego cała jest w jeżynowym soku.
Nalewam ciepłej wody do miski i stawiam na trawniku. Dziecko
myje rączki ale natychmiast dostrzega możliwość zabawy, biegnie do piaskownicy,
znajduje łopatkę i mówi – będę podlewać wodą kwiatki.
Super. Zajmie jej to z godzinę a ja sobie w tym czasie
utrwalę opaleniznę.
Tymczasem dziadek wybiera się do pracy. Jedziesz swoim
samochodem? – upewnia się wnuczka. Dziadek do pracy, tata na grzyby, mama z
tatusiem na grzyby a Hanusia z papużką u babci – dziecko informuje o obecnej
sytuacji swojego HauHau który prawdopodobnie od dawna jest martwy z powodu
ciągłego tytłania w błocie i prania na czterdziestu stopniach.
Zrobiło się południe i słońce dość mocno grzeje, dlatego
chowamy się do domu. Obiecałyśmy mamie, że wymalujemy sobie paznokcie. Hania
nie czuje się pewnie ale kiedy siada w karmniku i daję jej przybory do
rysowania, rozjaśnia się. Kładzie dłoń na kartce a ja odrysowuję jej paluszki,
potem wystarczy dorysować pazurki i już można je malować. Różowym – decyduje panienka,
która doskonale odróżnia kolory.
I jeszcze kotka, pieska, rybkę i autobus! I pociąg,
kolomotywę! Baśta rysuje a wnuczka koloruje.
Obiad!
Zdradzę Wam tajemnicę. Jeśli dwulatek niechętnie je,
spróbujecie jeść z nim z jednego talerza. Dajcie mu widelec i ..raz Hania, raz Baśta. Teraz kotlecik Baśta
a teraz Hania. I drugi ziemniaczek, i ogórek ogórek ogórek, zielony ma kapelusz
cały i kładka była zła a gdzie jest kotek, kotku kotku obiad, Baśta zrobiła
siedem pięć trzy kotleciki. Dziesięć, zjedzone.
Odpoczniemy sobie po obiedzie. Na łóżku! – woła mała biegnąc
do mojego pokoju i wspinając się na moje posłanie. Bo tak. Ja mam w sypialni
telewizor a poza tym mam tam też laptop a na laptopie jest świnka Pepe, której
zresztą nie lubię ale to nie jest bajka dla mnie.
Na moim łóżku można również skakać i przewracać się na stos
poduszek. Można też śpiewać na cały głos – pieśty małe dwa chciały przejść się
chwilkę, kładka była zła, sto lat niech żyje nam!
Kiedy Hania odpoczęła po obiedzie i nie wyglądała na senną,
poszłyśmy znów do ogrodu.
A mama jest na grzybach z tatą? – zapytało dziecko. Tak kochanie, ale już niedługo przyjedzie.
Pójdziemy otworzyć bramę a potem położysz się na huśtawce i będziemy patrzeć,
czy samochód wjeżdża na podjazd.
Słońce przeświecało przez gałęzie czereśni, piesek przytulał
się do policzka, Baśta kołysała huśtawką a dziecko spało i uśmiechało się przez
sen.
Wrócili rodzice z grzybami. Pomalowałyśmy sobie paznokcie na różowo - informuję synową, która zerka na dłoń córeczki a ja śmiejąc się pokazuję kartkę z rysunkiem.
Dziś też Cię kocham.
Cudny jest taki czas.Szkoda tylko, ze wnuki tak szybko rosna.Potem patrzymy na wysokiego faceta, albo dorosla panne i zastanawiamy sie , kiedy to tak uroslo i gdzie jest ten slodki maluszek.
OdpowiedzUsuńTakie niedziele zapamięta się na zawsze.To jest właśnie szczęście.
OdpowiedzUsuńWiesz, Klarko...tak sobie pomyślałam, że kochane i szczęśliwe dzieci są w swoim szczęściu bardzo do siebie podobne:) Nawet z tą Peppą i huśtawką, i placem zabaw w ogrodzie..- jakby wyjęte z naszego życia...To mówię ja-Babcia Poli i Blanki. ( Bo Pola ma już siostrzyczkę:)
OdpowiedzUsuńA potem jest taki czas, kiedy patrzymy na takiego wysokiego faceta i już nie zastanawiamy się kiedy to tak urosło (bo do tego przez lata już się zdążyliśmy przyzwyczaić)ale cały czas chcemy przytulić i ucałować, jak wtedy gdy miał dwa latka...
OdpowiedzUsuńMoi starsi (18 i 15 lat) , nadal biegna sie przytulac.
UsuńCi moi to tak bliżej 30tki i już kto inny ich przytula
UsuńJak ogromnie szybko mija ten czas, w którym niemal każdy dzień owocuje nowymi umiejętnościami, nowym słownictwem. Ani się obejrzysz a Hania pójdzie do szkoły, a w chwilę potem zatańczysz na jej weselu.
OdpowiedzUsuńDzieci są cudne;-)
OdpowiedzUsuńCzytam i aż niedowierzam, że ona już tyle mówi. My ciągle czekamy na pełne zdania wnuka, choć to rówieśnik Hani. Piękny dzień i pięknie opisany!
OdpowiedzUsuńHania używa ze zrozumieniem takich wyrazów jak "najpierw", "przecież", "potem", klepie całe krótkie wierszyki, śpiewa piosenki i wyszukuje w książkach strony, które chce, aby jej czytać. Ja również obserwuję jej rozwój ze zdumieniem.
UsuńMoże tak jak mój syn będzie umiała sama czytać w wieku czterech lat? Podobnie jak Hania szybko zaczął mówić i bardzo interesował się książkami.
UsuńAśka
Taka niedziela z niezwykłą Hanią:););)
OdpowiedzUsuńZwykła niedziela z niezwykłą Hanusią <3 :-D
OdpowiedzUsuńTeż bym chciała taką Hanię:-)
OdpowiedzUsuńZatesknilam za moja S.P. babcia Marianna...
OdpowiedzUsuńSlicznie. Ja musze jeszcze poczekac na moja wnusie, bo na razie to ona jeszcze nie zna swoich raczek :-))
OdpowiedzUsuńBasta to takie oryginalne imie dla babci.
Rany
OdpowiedzUsuńMoje tak późno mówiły
Ostatni powiedział pierwsze zdanie leci miał 2.5 roku
Pada deszcz...
Hania jest dzielne, śpi razem i pyta o nich.
OdpowiedzUsuńDzielna dziewuszka.
Moj Igorcio przy Hani to male dzieciątko malo mówi,je tak sobie, książki Go nie interesują. Ma typowy bunt dwulatka,a ja juz nie mam pomysłów jak Go okielznac...
OdpowiedzUsuńJeanette
może to sprawka żłobka?
UsuńNie byl w zlobku, opiekowała się Nim tesciowa
UsuńJeanette
nasza Hania w żłobku od 1 roku ż
Usuń