Byliśmy wczoraj w mojej rodzinnej miejscowości i choć nie mieszkam tam od trzydziestu lat to i tak natychmiast ze mnie wyłazi tubylec.
Mąż tamtejszej okolicy nie zna, tyle, co przez okno samochodu a jak wysiada z samochodu i posiedzi chwilę z teściową czyli moją mamą to łapie aparat i leci robić wszystkiemu wokół zdjęcia choć daleko nie idzie bo bym się darła. Gwarą. To i tak by nie zrozumiał o co chodzi.
Było wczoraj tak – ja z mamą w domu, tata w kościele (w sobotę cały dzień rżnął i rąbał drewno, ma 78 lat, mam nadzieję, że mam geny po tacie).
Koło domku moich rodziców prowadzi szlak turystyczny, ścieżką szło dwoje młodych ludzi i pytało o drogę, bo szlak szlag trafił.
Mąż mój pojęcia nie miał którędy wiedzie szlak więc wywołał nas przed ganek a my z mamą chórem – a to pewnie na Brzankę to będzie tędy bliżej!
Dziewczyna się roześmiała i woła do nas, że nie chodzi o to, żeby było bliżej tylko żeby odszukać znak. Nie wiem, więc się nie odzywam a mama tak samo zdziwiona jak ja (bo po co iść za szlakiem jak przez las bliżej) wytłumaczyła, że szlak jest kawałek wcześniej ale znak był namalowany na drzewie a drzewo dawno zerżnięte.
Dziewczyna się roześmiała i woła do nas, że nie chodzi o to, żeby było bliżej tylko żeby odszukać znak. Nie wiem, więc się nie odzywam a mama tak samo zdziwiona jak ja (bo po co iść za szlakiem jak przez las bliżej) wytłumaczyła, że szlak jest kawałek wcześniej ale znak był namalowany na drzewie a drzewo dawno zerżnięte.
Niebieski szlak wiedzie grzbietem wzgórza i jest dość łatwy, można po drodze podziwiać krajobraz, natomiast oni weszli na trudną, stromą ścieżkę przez las, znacznie krótszą ale kamienistą, śliską, porośniętą korzeniami. Należało zawrócić.
Podziękowali a ja zwróciłam się bezbłędną gwarą do mamy dumna jak małe dziecko – a jo to bym bez paryje jesce na Brzanke trafiuła!
A mama – a po co, przecież tam już jest droga zrobiona, można podjechać autem! Obydwie mamy identyczne podejście do pewnych rzeczy. Nawet tu kiedyś o tym pisałam.
A mama – a po co, przecież tam już jest droga zrobiona, można podjechać autem! Obydwie mamy identyczne podejście do pewnych rzeczy. Nawet tu kiedyś o tym pisałam.
dopisane - nie, skądże, to nie tata to drzewo ze znakiem pociął, na pewno nie!
Moja mama w domu rodzinnym też automatycznie się przełącza ;)
OdpowiedzUsuńAle w lesie już błądzi - las się szybko zmienia...
Gwara jest piękna :) Szkoda, że ja z centrum Polski tu ani gwary nie słychać, ani za specjalnych widoków nie ma. Mieszkam co prawda na wsi ale tu płasko, a ja tak kocham góry...
OdpowiedzUsuńA są jakie dowody na to, że to nie Tato ściął znak?:)))
OdpowiedzUsuńnie zeżnął bo to nie na łojcowym rosło;)
UsuńEfekty "filozofowania"turystów są potem często trgiczne-tak się czują na siłach,żeby wybierać trudne szlaki przy byle jakiej pogodzie,że potem zbiera ich GOPR ,TOPR lub inny śmigłowiec.Też umiem gwarą :"jo to by se tys posła na skróty,a nie dalij,zeby nie zipać i nogów nie cuć" Hej:))
OdpowiedzUsuńKocham moje góry do wariacji,każdy zakątek i wiem bez dowodów,że twój Tata drzewa nie "ścion,bo rozum swój mo i wjy ,ze to przecie grzych".maria I
to moze połazymy kiej łobie dzie po payjak, cza sie zgodać i jus!
UsuńA juści:)) -jeszcze jest tekst Zakopawera,który kocham :"kiejby jesce tak młodoś mi sie wróciła-juz nie wróci sie,bo wodom popłyneła"-piękne,ale damy radę,wiosna niebawem:))
UsuńJak to fajnie słuchać jak ktoś gwarą rozmawia,
OdpowiedzUsuńa potem siada na bloga i pisze.
Dwa światy ?
A może jednak nie :-)))
Też tak mam :)
OdpowiedzUsuńŚlązara jestem, choć nie mieszkam na Górnym Śląsku już 12 lat, to gdy tylko zbliża się wyjazd do rodzinki to włącza mi się gwara i współpracownicy przestają mnie rozumieć :)))
A ja zazdroszczę, też bym chciała umieć gwarą gadać! No i genów po Tacie zazdroszczę, fiu fiu 78 lat i taka kondycha! :-)
OdpowiedzUsuńUwielbiam gwarę! Ciekawa jestem, czy umiałabyś napisać całego posta gwarą? :)
OdpowiedzUsuńOtóż to! Prosimy! Cały zapis gwarą małopolską!
OdpowiedzUsuńiw-nowa, zgago - nie da się, więcej niż jedno-dwa zdanie staną się niestrawne w czytaniu, bo tam nie tylko o charakterystyczne regionalizmy (nie wiem, czy tak to się nazywa) chodzi lecz przede wszystkim o akcent, często kładziony w innym miejscu, brakuje mi również głosek, coś między "o", "y", i jeszcze rozróżnienie co jest gwarą a co niechlujnym językiem. Nie podejmę się.
Usuńalbo - proszę bardzo!
UsuńZgaga mi koza napisać pło nasymu i iw tyz mi koza, pudnia zem myśla ze nie dom rady ani ni ma ło cym ale i tak nie zrozumiycie to napise, bedzie na nik. Słownik by cza wyłączyć bo samo poprawio z nasego, jakie to zmyśne! Downi łatwi sie pisało z błyndami.
Napise, jak na mojym weselu stryk wystrogoł dziewuchy. Stryk nie jes mojym krzesnołojcym ale się straśnie lubiymy. Jo mu zawdy życe, zeby mu noga łodrosła bo łon porzonny jes a ni mo ty jedny nogi bo wpod pod pociąg.
Przyjechoł na nase wesele a to kawoł, się z tom logom łosed łod pociągu do tramwaju biynny, a ta noga stucno łotarła gło ze ledwie sed.
Chłop sie umordowoł za cay dziyń to płosed na kwile się zdrzymnąć na piynterko. Te stucno noge zdymoł i tak stoła koło taki szofki a stryk społ. A na piynterku miyszkay studyntki a stryk nie wiedzioł ino myśloł, ze tam kazdy moze wlyź jak to w chołpie. No i łony łotwiyrajo , a tam ciymno, gupie takie, zodno nie zaśwyci ino łod razu się dro ze ktosi siekiyrom komusi łopciupoł rynce i nogi, nogi łosobno siekiyra osobno a chłop lezy łosobno! Jak się wystrogay tak zodny jus nie cza malowanio ani weselo ani nicego, i do dzisiednia myślo, ze na nasym weselu ktosi komusi wyłopcinął siekiyrom rynce i nogi.
Klarko -szacun:))nie tylko dobrze Ci poszło,ale bajarzem jesteś przednim.U mnie w domu rodzinnym nie mówiło się gwarą i wszyscy znajomi też nie,bo na siłę stawali się miastowymi ,gdy wyjeżdżali do Krakowa na studia.Ponieważ wspomniałaś o krzesnym,to przytoczę opowiadanie chłopa/po ASP/ z Zawoi pod Babią Górą.Opowiadał mi ,że wszystkie kobiety ze wsi były krzesnymi matkami,a to dlatego :" w kazdyj chałpie było 10-12 dziecek,kazde miało krzesmom,no to wszyckie dzieciska godały na kazdom nie tyko swojom krzesno"
Usuń- no to łatwo policzyć,że wołały 144razy krzesno-niezły cyrk,a ponieważ Zawoja to najdłuższa w Polsce wieś -to pod Babiom Górom tyko dudniło"Krzesno"-pozdr.maria I
Cudowna opowieść! :) I nawet wszystko zrozumiałam, mimo że nie każde słowo brzmiało znajomo.
UsuńZgadzam się z Marią, że jesteś świetnym bajarzem, ale to wiadomo nie od dziś!
Gratuluję i dziękuję za spełnienie mojej i Zgagi prośby!
Pozdrowienia!
Tata starszy ode mnie :-)
OdpowiedzUsuńszwejku zdradzisz nam swój wiek czy to tajemnica?
Usuńa ja będę u mamy za dwa tygodnie)) ale tam nikt gwara nie gada)) a to śląska? czy jaka?
OdpowiedzUsuńto jest jakieś wymieszanie krakowskiej z góralską z przewagą góralskiej
UsuńStrasznie mi sie gwara podoba! Moj maz jest z Zakopanego i jak zacznie czasem nawijac z rodzina, to za cholere nic nie moge zrozumiec, bo ja ceperka jestem, urodzona w Ketrzynie, a wychowana w Gdyni! Mam nadzieje, ze kiedys maz nauczy nasza corke tych zwrotow, w koncu to tez jej spuscizna. A wykrzyknik "hej!" to uzywamy sobie zartobliwie na codzien, kiedy chcemy podkreslic, ktore z nas ma racje. No i wciaz sie spieramy o to, czy powinno sie mowic "na dwor" czy "na pole"! ;)) Agata
OdpowiedzUsuńTak w sumie to u nas bardziej pasuje "na pole", bo mieszkamy "na wsi" i wychodzimy z domu do ogrodu. Ale chociaz moj maz wypuszcza psa "na pole", to ja i tak uparcie wynosze dziecko "na dwor". :) Agata
Usuńwlaśnie chodzi o to by takich sporów nie było
Usuńtrzeba zrozumieć, że u nas się mówi tak, a u was inaczej.
i basta!
jedno i drugie jest poprawne
ALEF
Cieszę się widząc, że są jeszcze ludzie doceniający lokalne gwary. Daje to efekt indywidualizmu w naszym coraz bardziej sformalizowanym świecie.
OdpowiedzUsuńOsobiście jestem pod wrażeniem gwary śląskiej. Jakoś podoba mi się ten miękki wydżwięk tej mowy. Choć tak naprawdę nie słyszałem rozmów w czystej gwarze, ale takie pół na pół jest sympatyczne.
Pamiętam, ze kiedyś jeździłem do pewnej firmy w Mikołowie i bardzo lubiłem słuchać jak mówią do siebie tamtejsi ludzie, którzy chcieli być dla mnie mili i mówili czystą polszczyzną. Natomiast gdy byłem zajęty swoimi sprawami słyszałem jak rozmawiają ze sobą w takiej właśnie gwarze. Nie zdawali sobie sprawę, że to miód na moje uszy.
Co do takich grzeczności przypomniałem sobie jak to kiedyś mieszkałem jakiś czas w Brukseli i tam z kolei miałem podobne sytuacje. Jak wiecie jest to kraj 3-języczny. Najpopularniejszy jest francuski i niderlandzki. Często miałem takie zdarzenie, że gdy pytałem o coś na ulicy po francusku, to zapytany mnie człowiek słysząc, że nie mówię z właściwym akcentem chcąc być grzecznym odpowiadał mi po niderlandzku. Oczywiście przesadził w tym przypadku z grzecznością. Takich egzotycznych języków nie opanowałem ;)
ALEF
... i jeszcze jedna sprawa.
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie dlaczego tak się niszczy wszelkiego rodzaju regionalizmy próbując wtłoczyć wszystkich w kanon poprawnej polszczyzny. Nie twierdzę, że nie należy jej znać, ale ... czy nie warto podtrzymywać pewne tradycje?
Jako rodzony w Krakowie nigdy z domu nie wychodzę na dwór. Bez sensu. Zawsze na pole. Tocz przecie u nas w stolicy cały czas jestemy na dworze, więc wychodzimy oczywiście na pole.
ALEF
i cukrujemy herbatę, i kupujemy weki w piekarni a w łazience mamy flizy a nie jakieś kafle;)
UsuńTeż wychodzę na pole-bo po prostu gdzie spojrzę pole jest moje:))maria I
UsuńMówić po naszemu, czyli gwarą, jeżykiem z regionu, nacji jakiej się wywodzi, zawsze potwierdzało przynależność.. Było ważne. Teraz jakby mniej.
OdpowiedzUsuńszkoda.
Za chiny nie wiem, co taka dumna do mamy powiedziałaś. :D Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńcoś w tym Klarko jest bo jak rozmawiam z moją Babcią to automatycznie i nieświadomie zaczynam mówić gwarą :)) ale jo bym przez to paryje nie szła bo lubie se chodzić szlakiem a nie po krzokach ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)