Przed świętami robiąc przegląd półek zapytałam dzieci, czy zostawić im książki kucharskie czy też się ich pozbyć, bo wiecie, żaden dom nie jest z gumy. Znalazłam między innymi książkę kucharską wydaną po raz pierwszy w 1932 roku i przeglądam. Od dwóch godzin.
Przykład proszę -
Dublety i krzyki. Są to ptaszki bardzo smaczne z długimi dziobami, na które polują na bagnistych polach. Najlepsze są pieczone na rożnie lub w piecu w ten sam sposób jak przepiórki lub bekasy.
No proszę, jaki prosty przepis.
Jest również sposób karmienia raków, jak paść indyki oraz sposób rozpoznawania starych jaj.
W rozdziale o ciastach znalazłam poradę użycie korbala zamiast żółtek. Nie sprawdzałam w internecie co to jest bo chcę dojść do tego sama. Chyba jakaś dynia?
Zmieniła się bardzo pisownia, wszystkie nazwy przepisuję oryginalnie.
Zapraszam do siebie:
OdpowiedzUsuńhttp://krzysiekpolcyn.blogspot.com
Pozdrawiam Krzysiek
Cudne! Nic dziwnego, że tak Cię wciągnęło!
OdpowiedzUsuńtaka książka to skarb :-) grzech wyrzucać ...
OdpowiedzUsuńPamiętam ze starej książki przepis na małe ptaszki typu kwiczoły czy trznadle, że wiąże się tuzinami w pęczki do pieczenia i nie patroszy się...
OdpowiedzUsuńMam gdzieś starą "Kucharkę litewską" i na pewno nigdy nie oddam, traktując jako ciekawostkę, ale gotować wg. niej już bym nie próbowała!
Ostatnio porzegladalam swoje zbiory i w jednej z przedwojennych ksiazek pisalo:"a na koncu posypac karolkiem...". Troche mi zajelo, zeby skojarzyc karolka z kminkiem, a nie z tesciem, ktory tez Karolek:)
OdpowiedzUsuńAch, też mam taką jedną pradawną książkę i czytam ją są obie hobbystycznie, żeby poprawić sobie humor! ;-P
OdpowiedzUsuńkorbal korbalem ale co to grylarz?
OdpowiedzUsuńMagdziara - znalazłam w wikipedii, to masa do przekładania lub nadziewania wyrobów cukierniczych, ale pisze się grylaż.
OdpowiedzUsuńi co wyrzucisz taką skarbnicę wiedzy tajemnej? chyba już nie? :)
OdpowiedzUsuńpoświąteczny Lipton_R
Kate - nie wyrzucam, rozdaję;)
OdpowiedzUsuńAggie - na to nie wpadłam, widziałam tego "karolka"
madziara - robi się taką masę z prażonych orzechów, migdałów i cukru, red_sonia słusznie zauważyła, współczesna pisownia - grylaż
A możne w Tej książce jest jak ze śliwowicy zrobić miód pitny bo co było do wyczyszczenia wyczyściłem a nadal pól butli stoi
OdpowiedzUsuńOoo..ja też mam staropolską książkę kucharską, która prawie w kazdym przepisie zaczyna sie od słów: weź pół kwarty ... i kieliszek bardzo tęgiego ... włożyć w to ...
OdpowiedzUsuńAlbo: Chcąc miec rosół tęgi trzeba liczyć funt mięsa na osobę ...
Albo: Ćwierć funta ryżu zblanżerować ...
:))
ale nie jest tak stara jak twoja
Mnie przerastają nawet nowoczesne książki kucharskie, a co dopiero takie!
OdpowiedzUsuń"Weź czterdzieści jaj"...Pamiętam z jakim zaciekawieniem wczytywałam się w te dziś już mocno anachroniczne przepisy z książki Lucyny Ćwierczakiewiczowej "365 obiadów za 5 złotych" w starym dziewiętnastowiecznym wydaniu, tak zużytym, że niemal rozsypującym się w rękach. Cóż, nie tylko przepisy się mocno zmieniły i pisownia, ale przede wszystkim realia życia. Kto teraz poluje na dubelty i kszyki (tak wygląda prawdziwa nazwa tego małego ptaka!) czyli bekasy? Większość znajomych mi ludzi nie rozpoznaje kwiczołów, ani trznadli, to gdzieżby je do gara...? Tak jak "floska" mam "Kucharkę litewską" Wincenty Zawadzkiej - wyłącznie w funkcji ozdoby księgozbioru - i czasem ją sobie dla czystej rozrywki poczytuję. Cytacik: "Śniadania gorące: Jajecznica z szarpaniną. Perduty na maślanym ostrym sosie..." Cudnie się czyta! Co to "korbal" - też nie wiem.;-)))
OdpowiedzUsuńjojak
Korbal albo korbol to dynia, na Wielkopolsce nadal tak mowimy :)
OdpowiedzUsuńTak, właśnie w Wielkopolsce nazywano dynię korbalem. Moja ciocia zawsze tak mówiła. A ja o swojej oponce często mówię korbalik.
OdpowiedzUsuń