Kilka dni temu w niedalekim sąsiedztwie wybuchł pożar. Ludziom spalił się dom. Tak mi to siedzi w głowie, bo to jeden z moich lęków.
Skądkolwiek wracam, z napięciem patrzę na drogę i kiedy zza zakrętu wyłania się budynek w którym mieszkamy, oddycham z ulgą. Jest, stoi, nic się nie stało.
Czasem mówię, że nie jestem przywiązana do tego miejsca i to jest prawda, mogłabym je zmienić na inne, ale tu nie chodzi przecież o budynek lecz o własność. Kawałek ziemi potwierdzony aktem, cztery ściany, które mogę pomalować lub nie, powiesić firanki lub pozostawić okna bez firanek, zapraszać gości lub mieć zamknięte drzwi. Być u siebie. Nikt mi nie każe gasić światła, nikt mi nie zakręci wody i nie zajrzy do lodówki. Nie do wiary, ale dawniej słyszałam uwagi - dajecie psom żreć za dużo to biegają i szczekają! Lub - sypiecie nawóz w trawę to musicie kosić i kosić!
Wolno nam. U siebie jesteśmy.
Też sobie cenię swobodę i ciszę. Pozdrawiam Klarciu.
OdpowiedzUsuńTakie uwagi na temat cudzego życia to chyba "normalka", bo jakimś cudem każdemu łatwiej się przyjrzeć krytycznie cudzemu życiu niż własnemu. Moja reakcja na takie uwagi to tylko wzruszenie ramionami i myśl z gatunku -"a guzik cię to obchodzi sąsiadko".
OdpowiedzUsuńNie mam tego luksusu, ale czarami korzystam u syna 😉
OdpowiedzUsuńjotka
Czarami! Kocham słownik!
UsuńA głodny pies nie szczeka?
OdpowiedzUsuńMam tak samo:) ostatnio rozbawiłam znajomego, z którym wracaliśmy z wakacji, wołając:O, stoi! Gdy zobaczylam nasz dom.
OdpowiedzUsuńMam tak samo:) ostatnio rozbawiłam znajomego, z którym wracaliśmy z wakacji, wołając:O, stoi! Gdy zobaczylam nasz dom.
OdpowiedzUsuńTak, mieszkanie na swoim to wolność
OdpowiedzUsuńPrzysłowie, małe ciasne ale własne jest bardzo pouczające. Niestety znam przypadek w swojej rodzinie gdzie Ciocia sprzedała dom i podzieliła pieniądze pomiędzy swoich 2 synów a u jednego z nich zamieszkała. Niby nie ma żle bo ma własny pokój, mieszka w komfortowych warunkach ale straciła wolność, sąsiadów których dobrze znała, musiała zmienić swoje przyzwyczajenia. Nigdy się nie skarży ale widzimy, że nie do końca jest szczęśliwa .
OdpowiedzUsuńA i tak zawsze zdrowie najważniejsze..
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Ula
Mieszkanie w bloku, pomimo że własne, ale nie do końca!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko kochana:)
To jest też moje zmartwienie. Ze złych doświadczeń mam takie, że jak sprzedaliśmy tę naszą ukochaną chałupę w Gorcach to ona się spaliła nowym właścicielom dwa lata po zakupie. Niby już nie moje, a bolało tak jakby mi rozżarzony gwóźdź w serce wbijali.
OdpowiedzUsuńJak zobaczyłam to na FB, to pomyślałam o Tobie i o przyjaciołach, mieszkających przy tej samej ulicy. A dziś w nocy we wsi obok po raz drugi stanął w płomieniach dom i tym razem tragiczny finał. Nie wiem, czy boję się czegoś bardziej, niż ognia, bo mój rodzinny dom jest drewniany
OdpowiedzUsuńKasia Angel
jak przeczytałam te komentarze o psach i trawie...to mnie zmroziło, kurewa co za ludzie ??
OdpowiedzUsuńPrzyzwyczaiłem się do swojego mieszkania na 3 piętrze, że już nie chciałbym zmienić na inne. Tylko: winda przydałaby mi się na stare lata.
OdpowiedzUsuń