Ja rozumiem, że koty wolały leżeć całymi dniami i nocami w najcieplejszym miejscu i rzadko wychodziły z domu, ale żeby pies?
Z Mikuliny zrobił się "francuski piesek" i najchętniej śpi na łóżku pod kołdrą. Nie sfilmuję akcji bo Krzysiek by się wściekł, ale wygląda to przekomicznie.
Mąż wraca z pracy po nocy a Mika już godzinę wcześniej siedzi z uszami do góry przy drzwiach i czeka. Wreszcie zaczyna skomleć i ja zrywam się z łóżka myśląc, że może ją boli brzuch i chce natychmiast wyjść. Otwieram więc a ta wariatka leci do bramy witać opiekuna najlepszego przyjaciela towarzysza wędrówek po okolicy i mojego chłopa. W jednym te wszystkie tytuły. Odstawia taniec radości, wprowadza go do domu i czeka przy łóżku.
Chłop jak chłop. Zostawi bułki w chlebaku, pójdzie do łazienki no i idzie spać. A suka natychmiast ryje się pod kołdrę w nogach i po chwili wygląda, jakby Krzysiek przeszedł przeobrażenie - głowa człowieka a nogi i ogon psi! Wilkołak!
Wybaczcie mi i nie gniewajcie się, nie odpowiem na komentarze w poprzednim poście.
Mikulina debeściara :) po Pańci chyba :*
OdpowiedzUsuńUwielbiam jak piszesz o piesełce!
OdpowiedzUsuń