piątek, 5 stycznia 2024

ciemno, jaśniej, cieplej

 

Co za śliczny kubek! Dostałam na pociechę, będziemy sobie z Hanią piły kakao. 
Takie drobiazgi mnie uszczęśliwiają. 

Gdzieś w okolicy runęło drzewo na przewody i nagle zostaliśmy bez prądu. Nie jesteśmy przyzwyczajeni do ciemności. Na horyzoncie jaśniała łuna od świateł Krakowa, wyraźniej niż zwykle widać było samoloty zbliżające się do Balic ale w domu nic nie świeciło – ani drukarka, ani kuchenne światełka ani nawet wyłączniki. Pierwsze co zrobiłam to uderzyłam się w nogę o otwartą zmywarkę.

Zapaliłam latarkę w telefonie, poszukałam zapalarki i świec i jak to w takich okolicznościach bywa myśli popłynęły daleko daleko wstecz.

Czyli jak to dawniej bywało.

Ludzie mniej się bali.  Moja siostra chodziła do sklepu z bańką po naftę.  Była najstarsza z nas, ale miała może osiem lat a może nawet nie tyle, bo ja tych specjalnych baniek na naftę zupełnie nie pamiętam, natomiast lampy owszem. Wiem, gdzie wisiały, do dziś mogłabym wskazać te miejsca w domu rodziców. Pamiętam też, że wymagały specjalnej uwagi, należało przycinać knot, dolewać naftę i czyścić szkło, które było bardzo cienkie i pękało częściej niż zwykłe szklanki.

Z naszego domu do sklepu prowadziła wąska ścieżka skrajem lasu. Na ścieżce było pełno korzeni drzew i śliskie kamienie, potem szło się nad głębokim wąwozem i tam prawie zawsze było błoto, potem trzeba było pokonać przejście nad strumykiem i znów koło skarpy i lasu. Wszystko to w terenie górzystym, na dół do sklepu no a ze sklepu do góry.

Dzieci miały mnóstwo obowiązków. Ja nie lubiłam roboty w stajni i w polu, wolałam opiekować się młodszym rodzeństwem. Między mną a młodszymi siostrami jest 6 i 8 lat różnicy.

Proszę mi tu nie pisać, że to była patologia. To było 50 lat temu. Moje wspomnienia dla mnie samej często wydają się niewiarygodne, dzwonię wtedy do sióstr i rzeczywiście konfrontacja wychodzi różnie bo różnie widziałyśmy wtedy świat. Ja byłam środkowa, więc najwięcej obserwowałam ale dla innych byłam raczej niewidzialna.

 

Wracam do ognia, którego nikt się nie bał. Owszem, domy się paliły ale przeważnie od pioruna.

 

U mojego stryka stała przepiękna choinka przystrojona ozdobami z bibuły, anielskim włosem i uwaga – świeczkami przypiętymi  do gałązek klamerkami z drucików. Dom był częściowo pod strzechą i jakoś nikt nie trząsł się nad nami że spalimy chałupę. Pamiętam swój zachwyt, kolędowanie i smak wafli robionych przez stryjankę. I wielkie grube koty śpiące na piecu. Stryku dlaczego ten kotek nazywa się Kretyn? Bo łapie krety!

Było ciemno, paliły się świece, nad Balicami wisiał samolot. Wiecie jak jest ze wspomnieniami. Otwierają się szufladki jedna po drugiej. Piszę aby czymś zająć myśli, bo tak to wiadomo, kłębek nerwów. 

Ludzie, jaki ja dostałam dziś piękny kubeczek dla Hanusi! Obydwie potrafimy się cieszyć i  piszczeć z radości. Dziękujemy! Mam nadzieję, że kiedyś Hania będzie pamiętać, że miałyśmy ręcznie robione pięknie ozdobione kubki z Bolesławca i co sobie przy piciu kawki opowiadałyśmy. 


18 komentarzy:

  1. No i wywołałaś Klarko także u mnie lawinę wspomnień. Naftowe lampy - pamiętam je doskonale . I chwilę grozy, gdy babcia, chcąc zawiesić taką lampę pomyliła gwóźdź w ścianie z muchą. Dom nie spłonął, ale strachu się najedliśmy. I lampa stojąca na środku stołu a wokół niej trójka braci odrabiających lekcję...Ech , dawne czasy ...

    OdpowiedzUsuń
  2. I mój tata pamięta czasy, o których piszesz. Też ich chałpę oświetlały lampy naftowe, a na choince, zamiast lampek elektrycznych, świeciły się świeczki. Cudowny kubeczek. Pozdarawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Do dzisiaj nie pojmuję, jak nam się udawało nie spalić choinki razem z chałupą przez te świeczki z żywym ogniem :) lampy oczywiście pamiętam, ale odpalane były okazjonalnie, jak zasilanie osiągnęło 20 stopień i wszystko się resetowało. Moja Babcia miała zwyczaj ciągłego kupowania butelki nafty na wszelki wypadek, ale te wszelkie wypadki zdarzały się dość sporadycznie, więc po śmierci Babci odkryliśmy magazyn z taką ilością nafty, że ze 2 czołgi by mogły odbyć ćwiczenia na poligonie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pierwsze lata zycia wychowywalam sie w miescie wiec byl prad.Lampe naftowa pamietam, bo byla zapalana w razie awarii pradu.Ale swieczki na choince tez byly wlasnie w takich klamerkach metalowych.I starszy brat odrabiajacy lekcje na duzym stole,duzo starszy--9 lat. Wyganial mnie , bo mu przeszkadzalam.
    Za kazdym pobytem w Polsce odwiedzam ten dom, dom mojego urodzenia w Gdansku. Kilka lat temu bylam nawet w srodku--pamietalam rozklad pomieszczen,a mialam tylko 5 lat,jak go rodzice sprzedali i przenieslismy sie do centrum kraju.Te dzieciece wspomnienia sa takie zywe.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pamiętam lampki na naftę ale nie pamiętam już jak się paliły. Za to świeczki pochowane pod ręką w każdym pokoju bo się przydawały czesto - lata 80, centrum Katowic. Tymotka

    OdpowiedzUsuń
  6. Bedzie Hania pamiętać te rozmowy. mój 6 letni wnuk Maksymilian też lubi rozmowy ze mną. Chyba są rówieśnikami, jesli dobrze kojarzę :D

    OdpowiedzUsuń
  7. A moja babcia Zosia przestrzegała, żeby z ogniem nie wchodzić do stodoły bo spłonie. Ale jej synek musiał sprawdzić, więc wszedł z ogniem, postał chwilę i nic się nie stało. I babcia wyszła na kłamczuchę. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Za mojego dzieciństwa lampy naftowe były na wypadek awarii prądu, co całkiem często się zdarzało, jak to na wsi. Piorun gdzieś trzasł, transformator prąd odciął i trzeba było czekać aż przyjadą i włączą. Albo druty na słupach złodzieje zwineli, też tak było. Przeważnie świeczki palilismy, a lampy lubiłam ja, zostały z czasów przed prądem.
    Twoja droga do sklepu przypomina drogę mamy do szkoły, tylko gór nie było i też było straszno, mama bała się. Fajną masz tą Hanię. Moje chłopaczyska z wiekiem odklejają się od babci.
    DTCK ❤
    BH

    OdpowiedzUsuń
  9. Ach bo bezczynne bezczynne to zło!

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeśli o to zadbamy, to wnuki będą mieć dobre wspomnienia. Twoja Hanusia na pewno.😃
    "Stryk" i "stryjanka" - ileż wspomnień wywołałaś u mnie tymi słowami! Pięknie dziękuję!❤️

    OdpowiedzUsuń
  11. Kłębek nerwów w głowie:) Ślicznie i trafnie nazwałaś chorobę:)
    Ja też pamiętam świeczki na choince w metalowych klamerkach. Ten zapach! I choinki, i świeczek! Podobno nie raz się zapaliła, ale pożar został szybko ugaszony (tego już nie pamiętam, nie za moich czasów). Teraz się to wydaje niewiarygodnie ryzykowne...
    Ella-5

    OdpowiedzUsuń
  12. Pamiętam i lampę naftową i świeczki plus anielskie włosy i nawet klepisko zamiast podłogi w kuchni u wuja i ciotki. I jak nas było na Wigilii chyba że trzydzieści osób, a my dzieci najwięcej czasu spędzałyśmy na sianie pod stołem, bo wtedy sianko nie było symboliczne🙂😜

    OdpowiedzUsuń
  13. Klarko, trudno to okres, choć mam nadzieję, że leczenie okaże się skuteczne, i będzie on kolejnym Twoim wspomnieniem... czasu, kiedy otworzyły się do drzwi różnych wspomnień, które miałaś czas barwnie opisać... i trochę dłużej mogłaś siedzieć w piżamie.
    Pozdrawiam Cię pięknie,
    Paulina

    OdpowiedzUsuń
  14. "Ja byłam środkowa, więc najwięcej obserwowałam ale dla innych byłam raczej niewidzialna" - to tak jak ja.

    OdpowiedzUsuń
  15. "Lubię wracać tam gdzie byłam juz"
    Kurcze, zawsze płaczę słysząc ten tekst,jak ten bóbr
    Zdarza mi się coraz częściej przytulać te wspomnienia,dają spokój, ukojenie,ciepło,blask,jak te świeczki na choince(nigdy u nas nie spłonęła )U mojej cioci już tak.
    I tak to w życiu wszystko się zmienia,jedyne co pozostaje bez zmian,to wspomnienia.
    One są takim Rajem z którego nie.mozna nas wygnac .DTCK




    OdpowiedzUsuń
  16. Ja co prawda nigdy nie mieszkałam na wsi, ale pamiętam z powojennego życia Warszawy lampy naftowe i karbidowe, bo nie dało się szybko podłączyć całego miasta do elektrowni. I pamiętam taki żelazny piecyk (nie wiem czemu zwany kozą), który stał w pokoju i się w nim paliło, bo w budynku, w którym wtedy mieszkałam był zniszczony piec od centralnego ogrzewania. I choinka też miała prawdziwe świece w specjalnych metalowych lichtarzykach i świeczki były zapalane. I pamiętam zrujnowaną do cna Starówkę i swój strach gdy przechodziłam tamtędy z dziadkiem i przeprawy łódką przez Wisłę i most pontonowy. No cóż- wspomnienia z dzieciństwa często wcale nie są fajne. Serdeczności Klarko- będzie wszystko dobrze!!!!
    anabell

    OdpowiedzUsuń
  17. Albo myśli ludzkie się przenikają, albo już sama nie wiem co, bo i mnie wzięło na wypominki z późnego dziecięctwa.

    OdpowiedzUsuń
  18. Genialne tylko i wyłącznie Kretyn . Obsługiwałem lampę naftową szkło najlepiej czyściło się papierem .Dzisiaj nie do pomyślenia .

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz