Szerszenie panoszą się w naszym ogrodzie od wielu lat ale
nie wiem gdzie mają gniazdo. Dawniej widziałam jak wlatywały na strych mieszkającego
ściana w ścianę sąsiada a teraz nie wiem, widzę tyko wieczorem bardzo wiele
owadów krążących w pobliżu ganku i dobijających się do okna mojej sypialni. To
nie jest miłe doświadczenie, okna są zabezpieczone siatką ale i tak buczenie i
łażący po siatce wielki, naprawdę wielki owad budzi niepokój.
W tym roku było ich więcej niż zazwyczaj. Nikogo nie
atakowały ale ja aż takiego zaufania nie mam a wiem natomiast, jak strasznie boli
i piecze kontakt z ich jadem bo zdarzyło mi się dotknąć świeżo ubitego
szerszenia gołą ręką.
I tak - coraz częściej czuję się we własnym ogrodzie
intruzem bo wiosną ptaki drą się oburzone, że zakłócam im spokój kiedy one
wysiadują młode, potem kosy dają nam do zrozumienia, że owoce należą do nich i
nie ma czego szukać na krzakach, no i obce koty siedzą za siatką czekając, aż
sobie pójdziemy do domu i wtedy sprawdzają co też w misce mają jeże. Jeże się
nami nie przejmują, nietoperze też.
Lato mija a te cholery są coraz większe i coraz śmielsze.
Ponoć uznały nas za domowników, poznają po zapachu i dlatego nie atakują, ale
ja w to nie wierzę, a poza tym co z Hanią, która ma pięć lat i lubi biegać po
ogrodzie a my wraz z nią? Ach, te
szerszenie! Nie lubię ich z całego serca, budzą we mnie złość bo zrujnowały mój
czas odpoczynku, którego mam naprawdę niewiele. I jeszcze coś – w tym roku
upodobały sobie bez i widywałam codziennie wiele owadów wgryzających się w
młode pędy krzaka. Mój ukochany bez wyglądał coraz marniej a ja nie wiedziałam
co zrobić.
Straży pożarnej nie wzywałam nigdy bo nie wiem gdzie jest
gniazdo to raz a po drugie uważam, że straż pożarna jest od gaszenia ognia a
nie od zdejmowania kotków i szerszeni z dachów.
Ale od czego jest Internet. Znalazłam sposób z pułapkami. Spróbować
można choć nie bardzo wierzyłam, że to coś da. Może jeden najgłupszy da się
złapać, wszak te bestie są cwane i trudno je utłuc więc nadziei nie ma.
Pewnego dnia na bzie zawisła pułapka. Prosta konstrukcja,
rozcięta na pół butelka a w niej wabik – piwo z cukrem. Jak wiadomo alkohol
zgubą narodu to i może to plemię wpadnie w nałóg i się wykończy?
Na drugi dzień z niekłamaną radością stwierdziłam, że
pułapka działa i w miksturze macha łapami co najmniej kilka szerszeni a po
kilku godzinach powierzchnia płynu była cała w żółto-czarne paski!
Natychmiast ze słowami „gińcie poczwary” powiesiłam na
gałęziach bzu następne dwie pułapki i po dwóch dniach można już było spędzić
wieczór na ganku bez strachu o zdrowie i życie.
Patent z butelkami znam od lat- stosowaliśmy w pasiece na osy. Osy się pchały do ramek po wirowaniu miodu, które obsychały pod wiatą. Istny rój, a te głupie wchodziły i się topiły. Tyle że wystarczyła woda z miodem właśnie.
OdpowiedzUsuńSuper!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńZe wszystkim sobie poradzisz!Super!
OdpowiedzUsuńUfff, myślałam,że mnie wywaliło z googla
OdpowiedzUsuńW zeszłym roku trzykrotnie ukąsiły mojego męża w borówkach. Ból, ale na szczęście nie jest uczulony i przeżył tę potrójną dawkę. Po kilku dniach wrócił z borówek bardzo zadowolony: "dzisiaj tylko jeden mnie użarł". W tym roku spokój - przerzuciły się może na jakąś dużą plantację, czyli do supermarketu.
OdpowiedzUsuńMaria.
W tym roku wyjątkowo ich nie widuję. A bywało dużo, bo mam bardzo stare drzewa owocowe, tam mają raj. Zaatakował mnie rok temu, ból straszny. Mąż dwa razy miał wstrząs od użądlenia. Teraz drżę o wnuki. Zapamiętam sobie twój patent
OdpowiedzUsuńOoo, nie znałam tego sposobu. A szkoda, bo u nas na działce na wsi też się zalęgły i nie ukrywam, że są one jednymi z nielicznych zwierząt, przed którymi czuję prawdziwy respekt. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMy dziś walczymy z osami, w ziemi mają gniazdo i już dwa razy użarły syna i osobistego. Jak nie pomoże trutka to spróbujemy butelek. Dziękuję
OdpowiedzUsuńDobrze, ze u nas tych potworow nie ma.Europejskie osy juz dotarly ale szerszenie jakos nie.
OdpowiedzUsuńZaraz Wam się zieloni przypną do krzaka bzu albo do płotu, ĆĆĆĆśśśśśśśśśśś
OdpowiedzUsuńA ja kiedyś wezwałam straż. Do pszczół. Zrobiły sobie rój na drzewie. Strażacy ostrożnie zebrali i mam nadzieję, że dali w dobre ręce,
OdpowiedzUsuńZłe baby - nic tylko by mordowały,gorsze niż osy ,a nawet szerszenie. Mnie w długim życiu żaden nie ugryzł,wystarczy je zostawić w spokoju...
OdpowiedzUsuńPowiedział, co wiedział.
OdpowiedzUsuńA żebyś wiedziała,że wiedział: teściowa namiętnie nastawia pułapki na myszy i depcze mrówki,żona walczy z muchami i innymi bzykaczami i tylko ja pacyfista z natury...
UsuńA ty jak na taką bujną blogowiczkę to z argumentacją ubogo,licho...
Świat, widzę, składa się z trzech osób: Huba, żony i teściowej. Żona i teściowa są kobietami i mordują zwierzęta. Ergo: kobiety mordują zwierzęta. Taaa.
UsuńI nie ośmieszaj pacyfizmu.
Nie,nie składa się,jest jeszcze cała reszta,którą można sobie obserwować.I z tych obserwacji wynika ,że bardzo wielka paniuś nie może ścierpieć,że jest coś tak wolnego jak natura,co nie pozwala się okiełzać ,kontrolować jak piesek na smyczy, więc trzeba to niszczyć...Stąd ta nieustanna walka z owadami i innymi zwierzętami, z "chwastami,"z trawą ,która ciągle rośnie...
UsuńKlarko! czy wieczorem pod krzakiem bzu rozbrzmiewaly serenady spiewane na falszywa szerszenia nute?
OdpowiedzUsuńraczej to było złowrogie warczenie
Usuńdobrą markę pi..wa trafiłaś. Polubiły... Czy zasmakowały wszystkie? czy tylko część z gniazda, i jeszcze są nadal?
OdpowiedzUsuńnie wiem gdzie jest gniazdo, szerszenie widuję pojedyncze a trupów było grubo w pułapkach
UsuńJesssu, ja widzialam takiego potwora tylko dwa razy w zyciu w tym raz sztywnego, strasznie wielkie i straszne to. Wspolczuje i trzymam kciuki zeby sie wyprowadzily, A najlepiej wyzdychaly. Sorry obroncy zwierzat.
OdpowiedzUsuńKosy? Na pewno kosy? Kosy to samotniki, w dodatku terytorialne. Jak jeden osobnik mógł pozbawić Cię owoców? Może miałaś na myśli szpaki?
OdpowiedzUsuńNo właśnie. Kosy nie robią krzywdy.... :)
Usuńsytuację gatunkowo rozpoznawczą komplikują też drozdy, dość podobne do szpaków wyglądem i zachowaniem...
Usuńp.jzns :)
straż pożarna już od dawna nie przyjmuje takich zleceń... we Francji od tego są "pompiersi", taka służba publiczna od różnych nietypowych zadań poza kompetencjami policji, straży i ratownictwa medycznego... w Polsce szerszenie tępi się telefonem... telefonem do prywatnej firmy, która temat ogarnie, rzecz jasna nie za darmo...
OdpowiedzUsuńale domowy sposób butelkowy jest niezły, szerszeń poluje na mięso dla larw, ale sam żywi się tylko nektarem kwiatów, sokiem owoców i jest łasy na różne słodkości... więc dopóki nie wytropi się gniazda /czytaj: królowej/ to może działać dość skutecznie jako tymczasowy półśrodek...
za to w mieszkaniu niezła jest lampa sufitowa z klasyczną żarówką i kloszem otwartym od góry... szerszeń lgnie do światła, prędzej czy później wlatuje do klosza, smaży sobie skrzydełka i już tam zostaje...
p.jzns :)