piątek, 5 marca 2021

rok

 


Rok temu hotelowi goście opuszczali swoje pokoje w pośpiechu i nagle zrobiło się pusto. Nikt nie wiedział, co będzie dalej. Ludzie rzucili się do sklepów aby zrobić zapasy najpotrzebniejszych rzeczy. My nie kupiliśmy nic na zapas wierząc, że nie będzie tak źle. 

Nie pojechałam na pogrzeb bardzo bliskiej mi osoby. Już wiedziałam, że jest nieznana choroba, którą bardzo łatwo można zarazić, że mogę być nosicielem bo miałam kontakt z wieloma obcokrajowcami.  

Nosiliśmy maseczki i jednorazowe rękawice. Te ostatnie bardzo podrożały. W skrzynce na listy znalazłam kopertę a w niej dwie ładnie uszyte maseczki. Wzruszyłam się, to był piękny gest. 

Pustymi ulicami jeździłam do pracy, czasem w autobusie było tylko dwie osoby. Po mieście jeździły karetki i policyjne radiowozy. Przed sklepami stali karnie oddaleni od siebie ludzie. Patrzyli na siebie podejrzliwie. Ten bez maseczki był wrogiem.

Nie zostałam przyjęta do szpitala na ważne badanie. Nie można było odwiedzać bliskich w szpitalach. W domach również. Nie spotkaliśmy się w wielkanocne święta. 

Dzieci nie chodziły do szkoły. Ludzie nie chodzili do pracy. Niemożliwe stało się możliwe. Wiele spraw można było załatwić przez telefon albo mailem. Jak nigdy dotąd. 

Koło domu panowała cisza. Nie latały samoloty. Nikt nie wiedział, jak to długo potrwa. 

Mówiłam do koleżanek - skończy się. Skończy się, kiedy wynajdą skuteczny lek albo szczepionkę. Ale kiedy. Tego nie wiedział nikt z nas. W pomieszczeniach socjalnych, koło wind i koło drzwi pojawiły się pojemniki do dezynfekcji rąk. 

Mówiłam do koleżanek - zaszczepię się. Przecież dziecko szczepiłam na różne choroby wiedząc, że może mieć odczyn na ramieniu, gorączkę albo inne dolegliwości. Tak może być i teraz, ale zaszczepię się. Nie wiedziałam, że będę ostatnia w kolejce. Ta niepewność jest nieznośna, dlatego się zaszczepię, jeśli tylko doczekam. 

Jak się trzymacie?

 





24 komentarze:

  1. Jak się trzymamy? Cóż, dostałem właśnie skierowanie na test. Ktoś, u kogo wykryto wirusa, wskazał mnie jako osobę, z którą miał kontakt. I w głowę zachodzę, kto to mógł być. Nie z ciekawości, tylko chciałbym wiedzieć, jakiego rodzaju to był kontakt. Bo fizycznego raczej unikam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z tym niechodzeniem do pracy to było różnie, bo akurat ja chodziłam i to prawie podwójnie. Na oddziale Demencji, gdzie pracuję, wszyscy podopieczni byli zakażeni wirusem. Niektórzy zmarli. Straszne było patrzenie na ich umieranie, na śmierć. (To są dwie rożna rzeczy). Nie mniej okropne było otrzymywanie wiadomości z kraju, od znajomych- kto zachorował, kto przechodzi ciężko, kto nie wygrał z chorobą. Koleżanki w pracy, jedna po drugie, miały pozytywne wyniki testów. Od pewnego czasu jesteśmy testowani codziennie. Skorzystałam z możliwości zaszczepienia się. Szczepienie odchorowałam, ale nie każdy przeszedł tak samo jak ja. Dziś byłam u fryzjera (w Berlinie), musiałam wypełnić formularz podając dane i numer telefonu. Pytasz, jak się trzymamy? W pracy, przy staruszkach- prosto i z uśmiechem. W domu- zdarza się zwinąć w kłębek i popłakać. Przestałam przesypiać noce. Trochę z bólu barku, a trochę z tego wszystkiego. Myślę, że mnie rozumiesz aż za dobrze. Ściskam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Za miesiąc wnuczka ma drugie urodziny. Mam nadzieję w nich uczestniczyć, bo na pierwszych nie byliśmy. Tego najbardziej żałuję. Jestem ozdrowiencem i nie chce więcej chorować. Jeśli będę mogła, zaszczepie się. Ale szczepionek mało...

    OdpowiedzUsuń
  4. Na początku wysłali nas na pracę zdalną, ale od lipca pracujemy już w biurze, sporo osób chorowało, z wieloma miałam kontakt, ale nie miałam objawów, widocznie jestem odporna. Moi rodzice, z którymi spędziłam Wigilię przy jednym stole zachorowali w Boże Narodzenie, ja nie. Nie obawiam się o siebie, tęsknię za normalnym życiem, za podróżami, obiadem w restauracji z okazji lub bez okazji. Za uściskiem z przyjaciółką, staram się żyć normalnie, tak jak tylko się da...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też tęknię za normalnym życiem, podpisuję się pod wszystkim, co napisałaś. Z jednym wyjątkiem - my przechorowaliśmy covid na przełomie października i listopada. Ale przedtem, tak samo jak teraz, nie obawiam się o siebie. I też staram się żyć normalnie, choć to taka pozorowana normalność. Czekam na prawdziwie normalną normalność!

      Usuń
  5. Jestem prawie trzy tygodnie po pierwszej dawce Astry. Myślałam, że zaszczepiona będę się mniej bała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I co, nie boisz się mniej? Nie martw się, będzie dobrze! Na pewno!

      Usuń
  6. U nas w tej chwili nie ma zachorowan,zycie tez wrocilo do codziennosci.Pozostaly maseczki w srodkach komunikacji publicznej i centrach handlowych.Okupilismy to prawie trzema miesiacami ciezkiego lockdawn.Bylo zamkniete wszystko poza branza spozywcza,poczta,bankami i aptekami,byla godzina policyjna,zadnych odwiedzin,wyjscia z domu tylko z 4 powodow(praca lub nauka,konieczne zakupy,lekarz i spacer -raz dziennie godzine).Poruszac sie wolno bylo do 5km od domu.Granice zamkniete,takze miedzy stanami.Maski wszedzie ,odkazanie rak wszedzie, 1,5m odleglosci wszedzie.Byly patrole (policja i wojsko),byly kary.Ale udalo sie , poskutkowalo.Szczepienia zaczely sie dopiero kilka tygodni temu.UE nie pozwalala wyslac do AU zamowionych szczepionek z oddzialu Pfitzera w Belgii.Po kilku tygodniach negocjacji odpuscila i szczepionki doszly.Teraz zrobily to samo Wlochy z nastepna partia szczepionek u nich produkowanych.Australia produkuje juz u siebie szczepionki Astry wiec pojdzie to szybciej.Na razie zaszczepiony jest resort medyczny i domy opieki.To jest punkt 1a.Ja jestem w punkcie 1b czyli niedlugo powinnam dostac szczepionke.Ale poniewaz nie mamy zachorowan, nie mamy aktywnych przypadkow, nie boje sie .Chcialabym tylko odwiedzic jeszcze Polske zanim zgrzybieje zupelnie i juz latac nie bede mogla.Moze w 2022 mi sie to uda.ZCK Klarko.

    OdpowiedzUsuń
  7. mnie się wydaje, że to było wczoraj ... a tu rok minął, niesamowite. Nas zamykają za tydzień... mam dość tego burdelu.oraz jestem po pierwszej dawce szczepionki.

    OdpowiedzUsuń
  8. My to chyba tak jak większość - po pierwszym szoku wróciliśmy do pracy, do swoich obowiązków, trzeba z czegoś żyć. Wnuczka z radością wróciła do przedszkola, nikt w najbliższej rodzinie nie zachorował, poza teściem córki(zupełnie bez objawów, miał pozytywny test) Żyjemy w miarę normalnie, choć bez spotkań towarzyskich, rodzinnych w większym gronie.Mysle, ze wielu z nas miało kontakt z wirusem, z zakazonymi już nie raz, bo przecież żyć w domowym zamknięciu nie sposób😊We wrześniu mamy wesele w bliskiej rodzinie, chciałabym być, ale pod warunkiem, że uda mi się do tej pory zaszczepić😊 Trzymaj się Klarko zdrowo, wszystkiego dobrego!

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzień dobry. Jestem ozdrowiencem i zaszczepili mnie pierwszą dawką. Cały czas pracuję w miseczce mówiąc non stop. Dzisiaj dowiedziałam się że w takiej samej sytuacji kolexanka zarazila się 2 raz - ma test pozytywny. A rodzice moich uczniów chcę imprez dla dzieci. Normalnie nauczenie im już nie wystarcza Boję się każdego wyjścia do szkoły bo tam się zarazilas. Wszystkie nauczycielki miały covid. Jak żyć?

    OdpowiedzUsuń
  10. Płakałam widząc zdjęcia ze ślubu mojej córki, w maju nie był możliwy mój przyjazd do Polski. Potem podjęłam decyzję o zmianie pracy. Na taką w szpitalu, na oddziale Covid. Sama zachorowałam w grudniu. Tak ot, zwyczajnie byłam zmęczona. Wyzdrowiałam. Mam dużo przeciwciał, nie muszę się szczepić. Dzieci i wnuka widziałam niedawno po raz pierwszy od sierpnia. Złamałam prawo przekraczając granicę, ale warto było. W pracy bywa ciężko i trudno. Przytulać kogoś w ubraniu ochronnym jednocześnie połykając łzy. Nie każdy ma tyle szczęścia co ja w chorobie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Od pięciu lat biorę chemię i chyba tylko dlatego nie chorowałam. Koronowany wirus boi się chyba, że we mnie nie pożyje. Staram się żyć jak najbardziej normalnie, chodzę po zakupy, byłam na wczasach, jeśli tylko mam okazję ruszam w plener, żeby móc pooddychać bez kagańca. Po kilku nastu minutach w maseczce dostaję aft, więc chyba maski mi nie służą, a przyłbic zakazano. Moja lepsza połówka mówi, ze to przez to, co buźkę mam niewyparzoną. Chyba ma rację, jak to dłużej potrwa, to odkażę japę czystym spirytem. Trzymaj się zdrowo. DTCK

    OdpowiedzUsuń
  12. Klarko!Ja już tracę nadzieję,że to się kiedyś skończy.Bardzo chcę się zaszczepic,ale kiedy to nastąpi? A wokół coraz więcej chorych.Chyba zaczyna się depresja.

    OdpowiedzUsuń
  13. Rok powiadasz... Długi jakiś. Czekam na szczepienie, ale kiedy to będzie... Boję się bardzo o Ukochanego, może niepotrzebnie. Znaczy, żeby się nie zaraził zanim go zaszczepią. Ogólnie, to strachu mi przyrosło, co nie jest fajne, bo ja z tych, co i tak boją się na zapas.
    Moi rodzice już po pierwszej dawce - ulga wielka. A po drugiej, to może nawet spędzimy razem Wielkanoc - już się cieszę.
    Trzymajmy się!

    OdpowiedzUsuń
  14. Rok temu też nie zrobiliśmy zakupów. Nie wierzyłam, że w sklepach może czegoś zabraknąć, a jednak ! W zeszłym roku odeszły na zawsze dwie ważne osoby z rodziny mojego męża. Potem mąż nie mógł poradzić sobie z żałobą, z uczuciami... To był trudny rok.

    OdpowiedzUsuń
  15. Ostatnio się zaszczepiłam jako grupa zero. Z grona rodzin moich znajomych, zmarło parę osób. W tym nasza młodsza koleżanka. Chyba to właśnie jej śmierć spowodowała u mnie mentalny wstrząs.
    My, farmaceuci, bierzemy pandemię na spokojnie. W końcu bez przerwy pracujemy i stykamy się z różnymi ludźmi i rozmaitymi przypadkami/chorobami. Żadne z nas nie panikuje. Był taki czas, całkiem niedawno, że pacjenci jakby nas prowokowali swoim zachowaniem - wciąż pojawiały się osoby bez maseczek.
    W moim otoczeniu najprawdopodobniej wszyscy już przechorowaliśmy. Świadczą o tym nabyte przeciwciała, potwierdzone testami.
    Trzymaj się ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do białej gorączki doprowadzają mnie stwierdzenia osób, które lekko przechorowały covid-19: "nie ma się czego bać, my przeszliśmy to lekko prawie nie odczuwając, że chorujemy, nie bolało, itd.". Bez żadnej refleksji, że ludzie nie są identyczni i nie każdy będzie miał jak wyżej. W moim otoczeniu poumierało kilka osób, kilka przeszło covid bardzo ciężko, jeszcze nie doszli do siebie po chorobie. Boję się tak, jak nigdy dotąd.Ewa

      Usuń
  16. Kochana skoro jesteś w ostatniej grupie do szczepienia to znaczy że jesteś młoda i zdrowa :-) - nic tylko się cieszyć.

    OdpowiedzUsuń
  17. Też nie robiłam zakupów :). A produktów zabrakło nie z winy producentów, ale dziwnych ludzi, którzy rzucili na sklepowe półki i jak oszalali zaczęli wszystko wykupywać. Może szczepienie przyjdzie szybciej niż się spodziewasz?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie potrafie na powaznie traktowac zadnych regulacji i zakazow bo czesto gesto sie zmieniaja i co najgorsze nie maja sensu. Przykladow mase. Na samym poczatku nasz minister zdrowia powiedziala zeby nie nosic masek bo "stwarza to falszywe poczucie bezpieczenstwa". To w wolnym tlumaczeniu. Wiekszosc ludzi nie chce sie szczepic bo tez pamieta wystapienie tego samego ministra zapewniajacego ze nie mozna sie na tego wirusa uodpornic i bedzie sie chorowalo kolejny raz tak czy owak. Ludzie beda sie szczepic jesli bedzie to obowiazkowe do do wykonywanej pracy. Zamyka sie wszystkie malls w Toronto i w Mississauga a zostawia otwarte w York i wszyscy jada do York, ktory z zoltego przechodzi w czerwony. Stosuje sie kolory potem zarzuca sie stosowanie kolorow. Jedyna miara na kontrolowanie to calkowite zamykanie, a dlaczego nie otworzyc wiecej szpitali, szczegolnie tych na wykonczeniu zeby mozna wyleczyc ta zwiekszona liczbe ludzi. Te szpitale sa obciazone i bez wirusa. Wyszloby by to wszystkim na dobre. Szczepionki chca wysylac na polnoc gdzie jest najmniej zachorowan i najmniejsza gestosc populacji zamiast do miast gdzie ich jest najwiecej, jak Toronto czy Ottawa. Zamyka sie caly kraj a ministrowie sa przylapani na wyjazdach na Karaiby. Podwojne standarty dla ludzi rzadzacych i bogatych. Ludzie, ktorzy byli zakazeni wirusem mieli wjazd do kraju bez kwarantanny tylko dlatego ze mieli business w Kanadzie, przybyli z US, gdzie wskaznic zachorowan przewyzsza nasz. Oswiadcza sie ze praca nauczycieli nie jest niezbedna (mieliby moze placone jakies dodatki bron Boze) a wysyla ich sie do pracy po 2 miesiacach uczenia internetowego. Stwarza sie dwa rownolegle systemy edukacyjne i oferuje trzy razy w roku szkolnym przechodzenie z jednego do drugiego ponoszac za kazdym razem duze koszty organizacyjne. Daje sie maski, ktore wkrotce sa wycofane bo nauczyciele skarza sie ze maja wysypke i allergie. Byly spreyowane jakims gazem. Nauczyciele dostaja nowy typ. Daje sie do szkoly do czyszczenia lawek produkt, ktory wkrotce jest wycofany bo w pojemniku w zanurzonych jednorazowych sciereczkach rozwija sie grzyb. Tego naprawde jest masa i ciag dalszy jestem pewna nastapi...

    OdpowiedzUsuń
  19. Przeczytałam wcześniejsze komentarze i pewnie będę tu czarną owcą, ale ... nie boję sie tej choroby. Nie żyję w strachu, nie czekam na szczepienie. Ba, nawet go nie chcę! Chorowałam jesienią, o czym już tu wspominałam. Chorowanie nie było lekkie, trwało długo, z bardzo wysoką gorączką, a przez kolejne 3 miesiące nie mogliśmy (z mężem) dojść do siebie. Słabość, poty, włosy wychodziły mi garściami - nawet się trochę przestraszyłam, że zostanę z łysą głową. Po 3 miesiącach, wręcz z dnia na dzień - przestały wypadać włosy i wróciły siły. Uff, przetrwałam!
    Nie dziwię się nikomu, kto się boi. Nie wyśmiewam się, nie potępiam. Rozumiem chęć zaszczepienia się, by móc wrócić do normalnego życia. Ale we mnie nie było strachu przed zachorowaniem - nie bałam się, czy jest w tym coś złego? Może to kwestia zaufania do Natury, że wie, co dla mnie dobre? Że nawet choroba może służyć czemuś ważnemu, że nie jest tylko i wyłącznie zła (takie tam rozkminy na poziomie niefizycznym)? Cóż, ja mam takie właśnie, niecodzienne podejście do choroby. A teraz, jako ozdrowieniec, nie boję się tym bardziej. Ale naprawdę rozumiem wszystkich, którzy się boją. Wszystkim nam życzę zdrowia, a tym, którzy czekają niecierpliwie - szybkiego dostępu do szczepionki. Aby nam wszystkim żyło się spokojniej i lepiej!

    OdpowiedzUsuń
  20. Jak sie trzymamy? Po pierwsze, nie ma co wierzyc wiadomosciom, bo jak tak czytam, to ciagle trabia, ze w USA taaaka tragedia, lozek w szpitalach brakuje, itd. OK, na skale krajowa moze nie jest rozowo, ale trzeba pamietac, ze Stany to ogromny kraj i sytuacja jest rozna w roznych jego czesciach. U nas jest wzgledny spokoj i niemal normalnosc. Owszem, maseczki oraz dystans socjalny zostana z nami jeszcze na jakis czas. Ale moje dzieci chodza do szkoly, a moj maz do pracy (a nie pracuje ani w branzy spozywczej, ani w sluzbie zdrowia). Ja nadal pracuje na 90% z domu i nie ukrywam, ze bardzo to sobie cenie. Restauracje sa otwarte (bary nie), podobnie jak silownie oraz wiekszosc kin. Zamkneli nasze ulubione lodowisko, ale stoki narciarskie pozostaly otwarte. Obecnie zachorowalnosc waha sie pomiedzy 2 a 3%. Gubernator wspomina o kolejnym kroku naprzod w luzowaniu obostrzen. Oby tak dalej...

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz