(Tytuł musi być chwytliwy)
Na skraju osiedla, między nasypem i garażami, stał malutki
budynek. Szary, niepozorny, bardziej wyglądał na domek działkowy niż na
mieszkalny dom. Działeczka wokół niego też była niewielka, rosło na niej kilka
krzaków bzu, bezlitośnie szarpanych na wiosnę przez przechodniów.
Z domku codziennie wychodziła osobliwa, chuda postać
niosąca na rękach psa. Za nimi dostojnie spacerował na sztywnych łapach gruby
kot.
Pan Stanisław nie był młodym człowiekiem. Mógł mieć
osiemdziesiąt lat, choć może był młodszy albo starszy, nikt go o pesel nie pytał.
Miał, jak prawie wszyscy starzy ludzie, jasnoniebieskie oczy i za dużo pomarszczonej
skóry na twarzy. Nosił czapkę z daszkiem i staromodną, brązową kurtkę.
Koło garaży dość często gromadzili się młodzi mężczyźni –
wiecie jak to jest. W bloku ciasno to kupuje się piwko czy sześć, otwiera
bagażnik przed garażem i już jest zaimprowizowany pub. Zawsze się ktoś znajdzie,
potowarzyszy.
Kiedy pan Stanisław zaczął nosić swojego psa, chłopaki z
osiedla byli zdziwieni. A gdzie, a po co. Do azylu oddać albo uśpić jak sam nie
może chodzić. Dżekuś nie może chodzić bo się szybko męczy, serce ma już słabe –
wyjaśnił pan Stanisław, o swoim sercu nie wspominając. Tylko Adrian, ożeniony
niedawno z dziewczyną wrażliwą na krzywdę zwierząt skwitował – o, panie, to szacun,
czapki z głów! Może piwko? - Ja nie piję, dziękuję – odparł staruszek.
Dżekuś rzeczywiście nie wyglądał dobrze ale przecież całe
życie chodził ze swoim opiekunem na górkę więc teraz na starość nie można go
tego pozbawiać. Dlatego pan zanosił psa na górkę, siadał na ławce, pies chodził
przez chwilę w trawie a potem kładł się koło stóp pana i tak spędzali godzinkę.
Potem wracali, pies szedł kawałek na smyczy a potem był brany na ręce.
Kot nigdy nie szedł z nimi zbyt daleko. Kot wychodził z
posesji, chwilę podreptał, pan Stanisław nie odwracając się mówił – Michaś wróć
się! I Michaś przysiadał, potem robił jeszcze kilka kroków i dawał nura w
żywopłot między blokami. Kiedy pan z psem wracali, kot wybiegał na chodnik i
szedł przodem aż pod samą bramkę.
Pan Stanisław robił zakupy w pobliskim markecie. Chleb,
mleko, margaryna, korpusy kurczaka, kasza, pasztetowa. Od pani Agnieszki z
bazarku z mięsnego kiosku dostawał okrawki. Gotował dla siebie i dla zwierząt.
Jedli prawie to samo.
Pewnego dnia Michaś zginął. Nie czekał na chodniku, nie
wyskoczył zza żywopłotu, nie biegł niecierpliwie do bramki. Nie ma kota. Pan
Stanisław szukał. Nawoływał. Wyszedł wieczorem i świecił latarką pod
samochodami. Czekał całą noc. Rano znów szukał. Poszedł aż pod nasyp. Tam
potknął się bardzo nieszczęśliwie i już nie wstał.
Adrian zobaczył, że koło ścieżki ktoś leży. Brązowa znajoma
kurtka, kaszkiet. Pomarszczona twarz, zamknięte oczy. Adrian uklęknął, wstał,
wyjął telefon, wezwał pomoc. Nie, nie umiał reanimować, takie rzeczy to widział
w telewizji i tyle. Ale staruszek otwarł oczy. Panie, tam pies został w domu,
panie, weź pan klucze, tu, w kieszeni – wyszeptał. Karetka przyjechała bardzo szybko.
Adrian został z pękiem kluczy w dłoni. Nie pójdę tam sam,
żona będzie wiedziała co robić – postanowił.
Żona była już w domu. Siedziała przy komputerze. Co
robisz, coś pilnego? –spytał, nie chcąc jej przeszkadzać.
- A wiesz, dodaję na grupach ogłoszenia o kocie, którego
parę dni temu odwiozłam do schroniska. Błąkał się tu taki rudy bez obroży,
jeszcze by go samochód potrącił albo pies pogryzł, pewnie komuś uciekł albo
ktoś go porzucił – odparła.
Nie wiem nic o kocie ale chyba musimy zająć się pewnym
psem – Adrian opowiedział żonie co się stało. Niepełnosprawny pies, ojej, to
trzeba znaleźć miejsce w jakiejś fundacji – przejęła się kobieta. – A może u
nas, dopóki ten człowiek nie wydobrzeje – zaproponował. - U nas nie ma miejsca,
a poza tym wiesz jakie to koszty?
I tak Dżeki odnalazł Michasia.
Znamy tego Michasia? Będzie ciąg dalszy?
OdpowiedzUsuńnie, już wszystko powiedziałam
OdpowiedzUsuńAleż ty przejmująco piszesz! Dziękuję! 🤗
OdpowiedzUsuńChciała dobrze a wyszło jak zwykle, czyli do...bani. Oczywiście cudzym kosztem bo jakże wydawać swoje?
OdpowiedzUsuńZnam takich "kochających inaczej" i czasem mam ochotę naruszyć ich strefę komfortu. Fizycznie naruszyć.
Tak, przejmujace opowiadanie; ale co z Panem Stanislawem? Czy wyzdrowial?
OdpowiedzUsuńAga T
Miałam psa Reksa, wilczura, cierpiał na niedowład tylnej części ciała. Nosiłam za nim w ręczniku zad, kiedy potrzebował wyjść, przednie łapy pracowały, a mądre oczy były wdzięczne i za to. Pewnego razu od furtki zagadała sąsiadka: Czy twój Reks jeszcze żyje? bo tam gdzieś oszczeniła się suka, może wzięłabyś jedno, albo może znasz kogoś? ... Tak, znam - odpowiedziałam. - A kogo, kogo? zaświeciły się oczka. - Ciebie, przecież Twój pies odszedł kilka miesięcy temu i mogłabyś wziąć. - Nie, nie, ja nie mogę, bo my wyjeżdżamy często ... - Przecież psa można zabierać ze sobą, jak do tej pory to robiliście ... _ nie, nie, my nie możemy ...... łatwo zbawiać świat cudzymi rękami.
OdpowiedzUsuńWzruszające i nieco brutalne...
OdpowiedzUsuńDziękuję.
Poruszająca i piękna historia. , dobrze Klarko kochana, że opisujesz ludzką dobroć i życzliwość, bo to niestety rzadkie dary, jeszcze w dzisiejszych czasach 😕 pisz proszę jak najczesciej. , to budujące i pocieszające. , jak ludzie potrafią komuś drugiemu i słabszego pomóc bezinteresownie w jego niedoli
OdpowiedzUsuńSmutek.
OdpowiedzUsuńsamo życie, niestety często muszę powstrzymywać łapaczy zwierząt na osiedlu bo nieszczęście gotowe. Łapacze to osoby, które mają bardzo dobre serducha ale brak im wyobraźni. Mieszkaja przeważnie od niedawna, nie znają miejscowych futrzaków i ich zwyczajów.
OdpowiedzUsuń;( Koniecznie do przeczytania dla tych, którzy "chcą dobrze" -może by zrozumieli, że koty lubią chodzić własnymi drogami i niekoniecznie trzeba je wyłapywać i odwozić do schroniska!
OdpowiedzUsuńDziewczyna przejmuje się losem zwierząt pod warunkiem,ze zajmuja sie nimi inni.
OdpowiedzUsuńJeanette
Kochana Klarko,
OdpowiedzUsuńpięknie piszesz. Ostatnie zdanie to mistrzostwo - puentuje wszystko i ma porażającą moc.
Pozdrawiam
Iza
Uwielbiam panią.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.Beata.
Dzeki odnalazl Michasia! Super i pieknie, ale co z Panem Stanislawem?
OdpowiedzUsuńSmutne. Bardzo.
OdpowiedzUsuńTresc krotka a tyle emocji! Gesia skorka przez 2 dni gwarantowana;)
OdpowiedzUsuńDTCK Klarko - Pisarko
O rany... samo życie.
OdpowiedzUsuńNo cóż, umiesz przyłożyć...
OdpowiedzUsuń