Wszelkie zdarzenia, miejsca i postaci opisywane przeze mnie są całkowicie prawdziwe choć zmyślone, a Groźna Woźna jest postacią literacką taką samą jak Waldemar czy Pani Emerytka
Póki co to u mnie zimy nie ma, co mnie naprawdę bardzo, ale to bardzo cieszy, bo ja po prostu nie lubię zimy, zresztą nigdy nie lubiłam. Wyjątek - marzec słoneczny w Tatrach, ale tylko na dwa tygodnie;) Niejednego znam, który napalał się na własny domek poza miastem, a potem z podkulonym ogonem wracał z powrotem do mieszkania w tej paskudnej Warszawie. Tekst dobry i niestety wielce prawdziwy.
Pare lat temu moja corka postanowila zamieszkac z rodzina w Polsce na kilka lat.Pierwsza zima pod Lublinem byla prawie bezsniezna , ale w druga niezle sypnelo sniegiem.Dom mieli odsuniety od ulicy okolo 50 m i te 50 m dojazdu trzeba bylo odsniezac kilka razy dziennie.Plug robil swoje, tez kilka razy dziennie, bo to byla glowna droga W-wa -- Lublin.I tej zimy moja corka obiecala sobie , ze to jest ich ostatnia zima w Polsce.I tak bylo--wrocili do Au.Do dzis corka powtarza, ze taka zima , to nie sa warunki do zycia dla ludzi, a snieg jest przereklamowany.Nawet dzieci mialy go dosc. A ja sniegu nie widzialam juz chyba ponad 25 lat i wcale za nim nie tesknie.
Uwielbiam ten tekst. Zawsze gdy nachodzi nas chec budowy domu najpierw sobie to włączamy a potem zgodnie twierdzimy że w bloku nie jest tak zle 😀😀 ( oczywiście z przymrużeniem oka bo gdyby ceny dzialek pod Krakowem nie były tak horrendalne to na pewno jednak byśmy się zdecydowali na to odsniezanie :))
Zamieszkać w górach i brać pod uwagę opadów śniegu to tak jakby wybrać się w tatry zimą w trampkach.Za spokój i piękne widoki,czymś trzeba zapłacić.Pozdrawiam.
:)))) Tez mam te historyjke, pisana, na moim blogu. Czasem sobie w zimie podczytuje, zeby sie posmiac, bo u nas zimy nie ma :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
Ach tak, znam to, rewelacja :D
OdpowiedzUsuńZnam to, świetne!
OdpowiedzUsuńPóki co to u mnie zimy nie ma, co mnie naprawdę bardzo, ale to bardzo cieszy, bo ja po prostu nie lubię zimy, zresztą nigdy nie lubiłam. Wyjątek - marzec słoneczny w Tatrach, ale tylko na dwa tygodnie;)
OdpowiedzUsuńNiejednego znam, który napalał się na własny domek poza miastem, a potem z podkulonym ogonem wracał z powrotem do mieszkania w tej paskudnej Warszawie.
Tekst dobry i niestety wielce prawdziwy.
znam i uwielbiam :)))
OdpowiedzUsuń:)))))
OdpowiedzUsuńPare lat temu moja corka postanowila zamieszkac z rodzina w Polsce na kilka lat.Pierwsza zima pod Lublinem byla prawie bezsniezna , ale w druga niezle sypnelo sniegiem.Dom mieli odsuniety od ulicy okolo 50 m i te 50 m dojazdu trzeba bylo odsniezac kilka razy dziennie.Plug robil swoje, tez kilka razy dziennie, bo to byla glowna droga W-wa -- Lublin.I tej zimy moja corka obiecala sobie , ze to jest ich ostatnia zima w Polsce.I tak bylo--wrocili do Au.Do dzis corka powtarza, ze taka zima , to nie sa warunki do zycia dla ludzi, a snieg jest przereklamowany.Nawet dzieci mialy go dosc.
OdpowiedzUsuńA ja sniegu nie widzialam juz chyba ponad 25 lat i wcale za nim nie tesknie.
Nie znalam tego i sorry ,Klarko,kradne .
UsuńUwielbiam ten tekst. Zawsze gdy nachodzi nas chec budowy domu najpierw sobie to włączamy a potem zgodnie twierdzimy że w bloku nie jest tak zle 😀😀 ( oczywiście z przymrużeniem oka bo gdyby ceny dzialek pod Krakowem nie były tak horrendalne to na pewno jednak byśmy się zdecydowali na to odsniezanie :))
OdpowiedzUsuńUśmiałam sie serdecznie! Sytuacje jakże mi znane. Ale mimo wszystko mieszkanie na górce pod lasem wcale nie jest takie złe!:-)))
OdpowiedzUsuńZamieszkać w górach i brać pod uwagę opadów śniegu to tak jakby wybrać się w tatry zimą w trampkach.Za spokój i piękne widoki,czymś trzeba zapłacić.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPtzepraszam.Miało być nie brać.
OdpowiedzUsuń