Zebrania rodziców wiążą się zawsze z kłótniami w holu. Kłócą się rodzice, którzy nie mogą wyjechać bo ktoś ich zastawił na parkingu. Zdenerwowani biegają po klasach i szukają właścicieli byle jak zostawionych samochodów.
Szkoła jest duża, dzieci dużo. Przy takich okazjach parking nie pomieści wszystkich aut, nawet w zwykły dzień koło południa trudno o wolne miejsce a co dopiero gdy jest wywiadówka.
Wczoraj koło osiemnastej (ciemno, zimno, wieje, leje, pierze żabami) szkoła pełna ludzi. Wpada do budynku nauczycielka i śmieje się jak norka - teraz to już nikt nie wyjedzie, ktoś zaparkował centralnie w bramie!
Sterczę w holu na parterze i informuję rodziców (info jest wywieszone ale prawie nikt nie czyta ogłoszeń) w której klasie i na którym piętrze jest która pani/który pan.
Takie spostrzeżenie a nawet dwa. Część mamuś przychodzi niezwykle elegancko ubrana, ze starannym makijażem i na bardzo wysokich obcasach. Drugie spostrzeżenie - tatusiowie załatwiają swoje sprawy szybciej i nie potrzebują informatora, mają wszystko w telefonie i z niego korzystają.
Stoję w tym holu gdy wybucha kolejna awantura o parking, panie się śpieszą ale nie wyjadą bo zastawione.
Nie wiem, naprawdę nie mam pojęcia do kogo należy srebrny opel - mówię spokojnie.
- Bo powinniście robić zebrania na dwie tury! - krzyczy na mnie pani.
Patrzę na nią z niedowierzaniem. Z powodu parkingu? - pytam.
- Tak, wtedy nie mielibyśmy takich problemów - potwierdza pani.
Nie wytrzymuję.
- Przecież to jest lokalna szkoła i wszyscy mieszkamy niezbyt daleko. Ja chodzę do pracy codziennie trzy przystanki, jest też autobus i można ten kawałek podjechać - mówię.
- Nie każdy ma czas! Nie liczycie się z rodzicami i dlatego tak jest!
- O tak, szanujmy swój czas - mówię i odchodzę.
Pani nie pomyślała o tym, że nauczyciele są w szkole od siódmej rano i zostaną do dwudziestej a ja znacznie dłużej.
Problem parkingu jest naprawdę błahostką bo istnieje tylko w przypadku dużych zebrań i za każdym razem zastanawiam się co ludzie mają w głowach. Wiedzą, że nie będzie miejsc. Ale i tak przyjeżdżają, zastawiają, kłócą się. Myślą wyłącznie o sobie.
Klarko, to naprawdę biedny kraj, mają tylko po dwa samochody na rodzinę i pół mózgu na głowę.Stąd i problemy.
OdpowiedzUsuńTu notorycznie przeżywam problem "a gdzie ja sierota zaparkuję?" i nauczyłam się, że dojeżdżając do do domu już kilkaset metrów wcześniej rozglądam się za miejscem. I dość często nie parkuję blisko domu ale pół kilometra dalej. A gdy coś załatwiam w city to z reguły bez samochodu, bo nie da się go zwinąć i wziąć pod pachę.
Proponuję byście zrobili płatny parking, tak z 5 zł za godzinę, zaraz nie będzie problemu z miejscami;)))
Miłego;)
haha znakomity pomysł, stanę w bramie z biletami następnym razem i powiem że zbieram na automatyczną myjkę do podłóg!
UsuńKupuję pomysł - ale by była jazda w szkołach!:-) :-) :-)
UsuńNA nordic walking można iść nawet kilka kilometrów, ale na zebranie musowo auteczkiem, nie?
Pozdrawiam, MBI
Ty do nich delikatnie, ironią i zawoalowaną sugestią, a to raczej nie dotrze. Myślisz, że w ogóle dotarło do nich, że chodzi też o twój czas? Ja i mój asperger tłumaczylibyśmy każdemu osobno od A do Z.
OdpowiedzUsuńszkoła, wywiadówka, zdenerwowanie, odreagowanie, temat zastępczy, wolę więc unikać bo nigdy nie wiadomo jak to się może skończyć, czasem ludzie sami siebie nie słyszą
UsuńPodziwiam!
UsuńJa mam przymus drążenia, że muszę zostać zrozumiana, a potem wychodzę na socjopatkę.
Klarko, zastanawia mnie jedno. Czemu pyskują do Ciebie? Szanuj swój czas i odsyłaj ich z pretensjami do dyrekcji.
OdpowiedzUsuńbo jestem pod ręką, bo nie zaszkodzę dziecku (nie znam rodziców prawie wcale) a jestem na pierwszej linii tak jak np kasjerka w sklepie, osoba na infolinii operatora tel itd
UsuńU nas na parkingach szkolnych nie mozna parkowac. Zazwyczaj. Na wygwizdowach to jeszcze ok, ale w miescie jak sie chce to niestety parking platny, na ulicy. Ale zeby na sprzataczce sie wyzywac, to tego nie slyszalam. A w ogole to po co Ty tam jestes? Placa Ci za udzielanie informacji?
OdpowiedzUsuńZakres obowiązków przewiduje i takie rzeczy
UsuńTak. Zakres obowiązków niższego personelu administracji szkolnej jest baaardzo pojemny. Niestety, nie przekłada się to na finanse.
UsuńJak trzeba być zakompleksionym żeby się wyżywać na sprzątaczce? Nie pojmuję po prostu. Miłego dnia.
OdpowiedzUsuń"...żeby się wyżywać na sprzątaczce? Nie pojmuję po prostu."
OdpowiedzUsuńA ja wolę używać określenia "pani woźna", a nie "sprzątaczka".Miłego dnia, Klarko! ;-)
Mnie tam wszystko jedno robię to co muszę ale czasem chce mi się beczeć ze muszę to robić bo rachunki trzeba płacić i trudno ale to nie jest powód do dumy bywało lepiej
UsuńAnno ja tylko tak opisję te scenki i to co mnie dziwi ale jeszcze nigdy żadna uwaga nie uraziła mnie i nie sprowokowała bo mnie takie uwagi nie dotykają ja robię swoje i idę do domu najczęściej nic się nie odzywam bo po co
UsuńNie zamierzałam nikogo urazić. Byłam kilka miesięcy sprzątaczką, teraz jestem pomocą domową w De szumnie zwaną opiekunką osób starszych. Oburza mnie i śmieszy wyżywanie się przez niektórych na niższym personelu. Nieważne czy to sprzątaczka, czy kasjerka czy parkingowy. Każda praca i osobą ją wykonująca zasługuje na szacunek. I tyle w temacie. Z moich obserwacji wynika, że ego sztukują sobie ludzie mali, sfrustrowani i zakompleksieni. Pozdrawiam
Usuńmyślę, że nikt nie poczuł się urażony, a już na pewno nie ja, przesyłam serdeczności
UsuńDawno temu 😀, jak jeszcze chodziłam na wywiadówki do liceum, to z okazji wywiadówki urządzano parking na asfaltowym boisku szkolnym.
OdpowiedzUsuńTo by dopiero było boisko duma szkoly
UsuńZebrania u nas w poszczególnych klasach są co pół godziny i aż takiego problemu nie ma, ale za to na rozpoczęcie i zakończenie szkoły dzieją się sceny jak z horroru. Nawet kiedyś mieszkańcy okolicznych bloków wezwali straż miejską, a wiadomo, że po godzinie jest już pusto. Niektórzy przez wezwanie straży mogą się dowartościować...
OdpowiedzUsuńA ja tam w sumie uważam, że zebrania nie powinny być wszystkie na raz. Chociaż rozumiem, że takie osoby jak Ty czy inne otwierające/zamykające/pilnujące porządku miałby pewnie pełno nadgodzin z tej okazji. No ale może chociaż na dwie.trzy tury?
OdpowiedzUsuńA przy okazji na nordic walking mogę iść 5 czy 10 km i się upocić i w ogóle, ale to jest sport. Jak chcę coś załatwić to chcę dobrze wyglądać i chcę podjechać autem, bo po to je mam, a nie po to, żeby się wlec autobusem czy stać w deszczu na przystanku i to nie jest powód do wytykania tego komuś. Już nie wspomnę, że pewnie większość jest prosto po pracy lub jedzie potem na zakupy czy cokolwiek.
Oczywiście ostatnie zdania były do komentujących wcześniej, a nie do tekstu głównego :)
Usuńu nas jest 500 dzieci..
UsuńKarierę w zawodzie zaczynałam od sprzątania szpitalnych korytarzy i mycia butelek w punkcie krwiodawstwa. Szacun :)
OdpowiedzUsuńmoja praca na pewno nie jest rozwojowa, ale mi bliżej niż dalej do 60
UsuńNie każdy ma czas. No to ten "nie każdy" będzie musiał ów czas znaleźć, czekając na możliwość opuszczenia parkingu. A mógłby podreptać na przystanek i być w domu dużo szybciej. No ale jak to, tak z plebsem - empekiem?
OdpowiedzUsuńprzypomniałam sobie taką historię - chwaliłam się komuś, że mój syn pojechał rowerem do Wiednia a ta osoba zdziwiona - to nie stać go choćby na busa, przecież z Krakowa do Wiednia jest tyle połączeń!
UsuńPracuję na wsi, dzieci są dowożone szkolnymi autobusami. Stoi jak byk informacja, że to plac manewrowy autobusów (tak naprawdę mały kawałek ubitej ziemi, a droga koło szkoły wąska) a rodzice i tak parkują, bo kto rodzicowi zabroni, on dziecko do szkoły przywiózł! Zatrzymywanie się w bramie to norma, nauczyciele nie mogą wjechać, autobus nie może zawrócić, robi się korek, kierowcy trąbią, bo za tymi co chcą wjechać stoją ci, co chcą przejechać... O zebraniu nie wspominam, na szczęście u nas można parkować na boisku. Żeby nie było takich problemów, dyrektor na zebrania zamawiał autobusy dla rodziców, które przychodziły prawie puste, więc zrezygnował... O rodzicach współczesnych wiele wiem, niestety niewiele dobrego. Pozdrawiam ciepło. Nie daj się chandrze :)
OdpowiedzUsuńczasem się boję że mój blog wygląda jak jedno wielkie narzekanie, staram się dostrzegać najmniejsze radości i o nich najpierw pisać
Usuńa teraz mam całkiem dobre dni bo mi lekarz zmienił prochy i prawie nic mnie nie boli więc i świat bardziej przyjazny
Klarko podziwiam mimo tego "wybuchu"(jestem pewna,że do tych MAS,zakutych łbów nie dotarło)i tak wielkiego opanowania...Jakiś jełop do Ciebie zglaszał uwagi,zastanawiam się ostatnio po akcjach z wynajmem mieszkania po moich Rodzicach,czy większość już kompletnie zidiociała..i na Twoim i wlasnym przykladzie dochodzę do wniosku,że tak...
OdpowiedzUsuńPowinni Ci rekompensowac premią,bo w zakresie obowiązków masz duzo więcej niż sprzątanie!
A propo parkingów i tego co opisywalas,to powinno być inspiracją do kolejnego filmu Koterskiego z cyklu "Dzień Świra"...
Ja zostawiam auto czasami i pol kilometra od zatłoczonego miejsca do ktorego musze dotrzec.Nic mi się jakoś nie stało idąc na nózkach ten kawałek,a ile nerwów zaoszczędzonych..
z tym parkowaniem to taki epizodyczny problem i nie ma co się przejmować, w sumie to dobrze że ludzie nie mają większych kłopotów, ale prawdą jest, że niektórzy mają odrobiny empatii, nie myslą o innych a tylko o sobie
UsuńI co? Siostra jest radna? Bo nie wiem, czy gratulować?
OdpowiedzUsuńniestety nie
Usuń🤔 Może byla za dobra...
UsuńA mój szef dziwi się, ze ja do roboty przyjeżdżam rowerem, choć mam dalej od niego. Ale jestem prędzej i w pracy i w domu. Bo on rano musi poszukać miejsca do parkowania - na zakładowym parkingu. U nas jest praca zmianowa. Jak przychodzę do biura, nocka stoi na parkingu, a pierwsza zmiana próbuje gdzieś zaparkować. Po godzinie nocka próbuje wyjechać z zastawionego parkingu. a po ośmiu wszystko się powtarza i tak w kółko.
OdpowiedzUsuńAle fakt, dziś, gdy pracuje się w różnych godzinach, często daleko od domu, samochodem jest najszybciej. Z autobusami bywa różnie - niby ich pełno, ale jak szukasz konkretnego połączenia, nigdy nie ma go o tej godzinie, w której potrzebujesz.
Od dłuższego czasu prawie nie jeżdżę po moim DM własnym autem, bo jak już zaparkuję pod blokiem rodziców (ciężko o miejsce),to Julek stoi aż do momentu wyjazdu, a korzystam z taksówek, bo wtedy mam gwarancję, iż podjadę pod same drzwi i nie tracę czasu na szukanie wolnego miejsca na dodatek kilometr od niego. Trochę mnie to wkurza, ale jestem tak anemiczna, że wybieram taką opcję, szczególnie przy takiej pogodzie.
OdpowiedzUsuńDo naszej wiejskiej szkoły miałam ponad 3km, żadnego autobusu, więc zawsze autem, zresztą dzieci długo były wożone, aż same rowerem zaczęły jeździć, ale oczywiście nie kiedy plucha i zawierucha.