te róże są tak kolczaste, że nawet nie ścinam ich na bukiety
a tu widok z góry
Kiedy zapada noc, kot zrywa się z kanapy i biegnie do ogrodu. Na podjeździe staje naprzeciwko jeża i fuczą na siebie. Jeży nie dokarmiamy ale one same doskonale wiedzą, że w kompostowniku znajdą coś smakowitego i żywego, i ja się pytam, czy nasz kompost przerabiają dżdżownice czy raczej jeże?
A w dzień kot kładzie się na jeżowym domku i śpi. Na zdjęciu widok z góry z ganku - ma tam absolutnie bezpiecznie, nic się tam nie przedrze - taki gąszcz, a za plecami ściana piwnicy. Ale co na to jeże?
Czarującego dnia!
wszyscy pracujom?
OdpowiedzUsuńIdę prasować firany zatem...
koty jednak sa przedziwne:))
Kot w dzień "dorabia" zapewne jako dozorca jeżowego domku;) Pełna symbioza;)))
OdpowiedzUsuńKiciul szczęśliwy, i jeże bezpieczne...
OdpowiedzUsuńDobrze u Ciebie zwierzakom!
Pozdrawiam!
Dorota L.
Uwielbiam róże, mam do nich ogromną słabośc :)
OdpowiedzUsuńTo już masz takie małe zoo :). Ściskam mocno
OdpowiedzUsuńKojący, sielski wpis...
OdpowiedzUsuń;*
Klarko, wypocznij! Masz cudne okolicznosci przyrody. Hania, roze, koty, jeze, bedzie dobrze, ja w to wierze:)
OdpowiedzUsuńKlarko droga , Klarko miła
OdpowiedzUsuńChcę by siła Ci wróciła.
Wciaż ta praca :ogród, szkoła, dom,
Niechaj smutki pójdą w kąt .
I to są radości dnia codziennego- bezcenne! :)
OdpowiedzUsuńZadomowiły się kiedyś u nas jeże pod rozłożystym jałowcem; gdzieś tak o tej porze, bo pamiętam, że szypułkowałam truskawki na dżem; matka wyprowadziła młode jeżyki, takie małe pierożki, niemowlaczki na trzęsących się nóżkach, a odgłosy wydawały jak pisklęta; z zaciekawieniem obserwowałam, jak zwiedzały okolicę krzaka, przewracały się na patykach, pomagałam im podnieść się, odwracałam; jeżyca fukała na mnie, obserwowała przez cały czas, to niezwykłe wrażenie; po tygodniu wróciłam do domu, już nie było tej rodzinki, mam nadzieję, że przeżyły, a matka po prostu wyprowadziła je w inne miejsce.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że kot nie zainteresuje się maleństwami, pilnuj je:-)
Też mam wokół domu koty, jeże i krzaki dzikich róż, ale w innej odsłonie. Kiedy stoję letnim, gorącym wieczorem na balkonie wpatrując się w gąszcz zieleni, widzę drepczące małe, kolczaste kulki. Jeżyca z młodymi. Czasem jakiś spuszczony ze smyczy pies próbuje toto obszczekać. Zwijają się w kuleczki i czekają aż mu przejdzie ochota na pokłócie nosa albo podejdzie właściel psa i go zabierze. Dzikie koty nie nękane przez ludzi dostojnie kroczą środkiem alejek spacerowych. Nawet na widok psów nie uciekają, omijając je tylko szerokim łukiem. Krzaki róż rozsiewają słodki zapach, kiedy zakwitną. Czasem przemknie szybko w pomarańczowym świetle latarni rudy grzbiet lisa.
OdpowiedzUsuńKiedy było mi źle i świat odwracał się do mnie plecami, takie chwile dawały mi oddech i wiarę w to, że to co piękne nie odeszło na zawsze, że uśmiech jeszcze powróci.
Nie martw się to co niedobre, przeminie, pójdzie sobie precz, zobaczysz :-)
Marytka
Kotek to wie jak sobie życie ustawić ;)
OdpowiedzUsuńKlarko, te róże nie są na bukiety tylko na konfitury! U Mamy takie były...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Marynia
A to Ci bystre i jak się okazuje terytorialne kocisko jest ;-)
OdpowiedzUsuń