Nigdy
ich nie zapomnę. Do tamtej pory żyłam w naiwnej wierze, że tacy ludzie istnieją
tylko w wyobraźni pisarzy.
Przychodziły zawsze koło południa lub później, gdy już na korytarzu nie było kolejki. Pewne siebie, mówiące podniesionym głosem, atakujące w drzwiach.
Przychodziły zawsze koło południa lub później, gdy już na korytarzu nie było kolejki. Pewne siebie, mówiące podniesionym głosem, atakujące w drzwiach.
Całkiem
nieźle ubrane (lepiej niż ja ale ja nie mam się co porównywać, inaczej się
człowiek ubiera do pracy w urzędzie a inaczej gdy coś tam załatwia) ze złotem w
uszach, na szyi i na palcach, z tuszem na rzęsach i lakierem na paznokciach.
Przyglądałam się uważnie bo nie dopuszczały mnie do głosu a ja nie umiałam im
przerwać.
Przychodziły
z pytaniem co im się należy, ale nie
tylko o to. Jedna z nich chciała się dowiedzieć, czy jeśli syn dostanie
orzeczenie o niepełnosprawności to nie będzie musiał płacić alimentów. Bo teraz
płaci na dwójkę dzieci a każde z inną głupią dziewuchą. Te głupie dziewuchy się
nie zabezpieczają a on jest bezrobotny to z czego ma płacić? Rozmowa toczyła
się na korytarzu i była nieoficjalna, żaden z pracowników nie nosi
identyfikatora więc zaczepiona i przytrzymana wysłuchałam tej pani i powiedziałam
– ależ syn wcale nie musi płacić jeśli nie ma pieniędzy. Mogą za niego płacić
rodzice czyli dziadkowie. Nie ma problemu, ważne, by dzieci nie krzywdzić,
prawda? A potem wskazałam pokój o który pani pytała i poszłam, zostawiając ją oniemiałą
na środku holu.
Inna
pani przyszła z mamą, która właśnie stała się posiadaczką orzeczenia o
niepełnosprawności w stopniu znacznym. Orzeczenie jeszcze nie było prawomocne a
pani chciała się dowiedzieć, czy mama dostanie pieniądze na remont łazienki. Bo
mama mieszka na piętrze a pani na dole więc tak jakby osobno a ta łazienka na
górze już wymaga remontu.
Mama
pani w pewnym momencie powiedziała – mnie już wystarczy to co mam, po co ten
kłopot. I wtedy młodsza kobieta syknęła – niech się mama nie wtrąca, wiem co
robię, dla Kasi kiedyś będzie.
*
Mój
mąż bywa dość często na SOR w jednym z krakowskich szpitali. Zawsze siedzi
bardzo długo. Jeździ tam ze swoją mamą. Po ośmiu godzinach wraca do domu i mówi
mi o staruszkach okupujących szpitalne korytarze. Opowiadają sobie o swych
dzieciach licytując się, które lepiej wykształcone, które częściej odwiedzają,
robią zakupy, zapraszają na niedzielę. Zapominają po co tu przyjechali. Od
czasu do czasu wzdychają – och, jak to długo trwa.
Są
samotni. Trafiają na SOR bojąc się o życie. Nie potrafią ocenić stanu swojego
zdrowia a nie mają nikogo, kto by to zrobił. Córka jest u wnuczki, bawi
prawnuczkę, teraz ci młodzi mają tak ciężko – zwierzają się. Mnie już nic nie
trzeba, raz na parę dni wychodzę coś sobie kupić i to mi wystarczy – dodaje.
Z
trudem się porusza. Nie powinna sama wychodzić a już na pewno nie powinna nosić
zakupów. Ale o tym nie mówi. Ile razy się przewróciła bo ma zawroty głowy. Bo
ma słabe serce. No ale kto ma to zrobić jak córka bawi prawnuczkę.
Niech
pani zgłosi do opieki, dadzą pani opiekunkę – ktoś doradza. Nie mogę, oni
wiedzą, że mam rodzinę, powiedzą, że to należy do rodziny a dopiero gdyby
nikogo nie było to przyjdzie opiekunka – tłumaczy speszona kobieta. Ktoś nie
wytrzymuje. A gdyby córka zostawiła to dziecko samo w domu na kilka dni to co
by było? – pyta. Wszyscy się oburzają bo dziecka się samego nie zostawia. Staruszka też
się nie zostawia, to jest dokładnie to samo – słyszą.
Daję
sobie radę – powtarza starsza pani. Mnie już przecież prawie nic nie trzeba.
Nie na temat ale muszę - przepraszam Watrowiczów, musiałam usunąć zegar "ile do Watrowiska" bo mi wrzucali reklamy.
smutne to wszystko
OdpowiedzUsuńNo, dają, dają. Radę też świetnie sobie dawały, niszcząc dzieciom życie, gdy same były młode i silne. Obserwuję starszych ludzi codziennie - sami, biedni, chorzy, samotni i "porzuceni" zostają zazwyczaj ci wcale nie tacy kochani i pomocni. A pogadać se można, jasne, gdybym pewnej staruszki nie znała od 20 lat, też bym uwierzyła w jej samotność w nagrodę za życie poświęcone dzieciom ;)
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam
UsuńNiegrzecznego przedszkolaka zamknąć w łazience albo w szafie, niech tam wyje, ucznia-nieuka wypierniczyć ze szkoły, po co ma denerwować nauczycieli i przeszkadzać zdolnym dzieciom, alkoholików i narkomanów zamknąć w kamieniołomach na parę lat i batem ich, stare baby niech się biorą za sprzątanie a nie do blogów, a zrzędzące staruszki zostawiać w górach. Wysokich.
Oraz wszystkiego dobrego, mój blog, mogę pisać co mi się podoba (to zanim się ktoś oburzony podepnie żeby mnie skarcić)
Dobrego, dobrego! ;*
UsuńJeszcze matki z małymi dziećmi zamknąć w domu, żeby hałasu nie było, nie daj bóg w autobusie, a boiska pozamykać.
Usuńo matko, przypomniał mi się Wasz płaczący w łazience, mam nadzieję że nie poczułaś się dotknięta? :D
UsuńKlarko, wszelkie uogólnienia są uproszczeniem; pomijając patologię i sytuacje, kiedy rodziny dzielą kilometry, starzy rodzice dostają od dzieci na ogół to, co sami im ofiarowali - jak miłość i zrozumienie, to miłość i zrozumienie, a ja nie, to nie.
UsuńOczywiście, że nie :)
UsuńNooooo, a Owsiak to gadzina, co to zbiera kasę na najstarszych.
OdpowiedzUsuńZ tego, co piszą blogerzy z różnych krajów wynika, że tylko w Polsce, na tak wielką skalę, starszych ludzi zostawia sie samym sobie.
Ostatnio czytałam wiele for (forów?) o babciach, które opiekuja się wnukami, ale tylko część z własnej woli. Tam porażające są, często powtarzające się, zdania młodych mam: jak matka nie chce opiekować sie wnukiem, to niech nie liczy na opiekę jak będzie niesamodzielna. Bo to, że matka wychowała tę mamusię i ma ok 30 lat więcej niż wówczas to nie ma znaczenia. "Ja, ja, ja" - to motto wielu przedstawicieli młodego i średniego pokolenia.
mnie też to zaskakuje - to te trzydziestolatki nie widzą, że babcia potrzebuje opieki?Same angażują własną matkę a ta nie śmie/nie chce odmówić. Dziwne to wszystko.
UsuńJuż raz tu o tym pisałam. Nie pracuję od kiedy urodziła się moja niespełna dwuletnia córeczka. Będę się nią zajmowała (a przy okazji synkiem - pierwszakiem, który kończy lekcje o 12-13) jeszcze rok, kiedy to pójdzie do przedszkola.
UsuńMieszkamy, może nie razem, ale w tym samym domu, w którym mieszkają moi rodzice. Mama jest na emeryturze ale jest dość aktywna, ma wiele swoich spraw. Myślę, że nie miała by siły zajmować się przez pół dnia moimi dziećmi, a też nie do końca się do tego nadaje. Ja jestem zadowolona z obecnego stanu rzeczy, choć musimy nieco zacisnąć pasa by związać koniec z końcem.
Nie ma tygodnia by ktoś "życzliwy" nie zapytał, czy mój mąż tak świetnie zarabia, że nie muszę pracować, czy po prostu mi się nie chce.
Tak więc drodzy państwo, medal ma dwie strony...
ania ta "życzliwość" to rozumiem nie z troski, czy Wam czegoś nie trzeba? Może Ci zazdroszczą że masz odwagę zostać przez kilka lat w domu, to teraz takie niemodne wychowywać samodzielnie własne dzieci, gotować im, dbać o ich rozwój. Ktoś za wszelką cenę stara się aby młode matki poczuły się gorzej? I to zapewne kobiety, jedne drugim wilkiem.
UsuńTak właśnie się teraz porobiło. Oddaje się dzieci do żłobków, za chwilę chorują, idzie się na zwolnienie i tak w kółko Macieju. Dla mnie to oczywiste, że matka powinna być w domu z dzieckiem do lat trzech. Tak, jak to było za rządów pierwszej Solidarności. Babcie nie zawsze nadają się do takiej pełnoetatowej opieki nad małym dzieckiem - są przeważnie starsze, niż ich matki w analogicznej sytuacji, schorowane itp.
UsuńJa jestem cała szczęśliwa, że mam czas dzieciakom na obiad pachnące pampuchy drożdżowe zrobić, czy ciasto upiec.Że mamy czas na spacery i na odprowadzanie na basen czy inne zajęcia. Ze starszym synkiem też miałam takie 3 lata, kiedy siedziałam w domu i dbałam o to ognisko domowe, tak jak się już nie da, pracując po 10 godzin. I tym i poprzednim razem umowa kończyła mi się w czasie macierzyńskiego, wiec nie mam do czego wracać, będę szukała nowej pracy. Ale i tym i poprzednim razem to był świetny wybór. Znowu mam czas żeby w parku przez godzinę z córką oglądać kaczki, żeby lepić ciasteczka o 10 rano... A babcia, chodzi "na kijki" :) dwa razy dziennie, odwiedza koleżanki, pielęgnuje wielki ogród, jeździ po lekarzach i zawsze kiedy poprosimy, chętnie przez godzinkę czy dwie popilnuje maluchów. I szkoda tylko, że nie czuję akceptacji z zewnątrz na taki model. Moje koleżanki mówią: Ty to masz dobrze, nie musisz do pracy chodzić. Ich mamy mówią mojej mamie: Ty to masz dobrze, nie musisz cały dzień za wnukami ganiać. A przecież każdy z nas sam dokonuje wyborów. Jako jedyni z grona znajomych od lat mamy to same auto, nie wyjeżdżamy na zagraniczne wakacje bo nas po prostu nie stać. Życie to kwestia wyborów...
UsuńAleż się wyżaliłam :)
pozdrawiam
Dobrze powiedziałaś tym babsztylom o alimentach, które one także moga płacic jeśli syn nie może! Nie znoszę takich typów, wręcz boję sie ich i unikam jak mogę.
OdpowiedzUsuńSamotnosci bezradność na starosć...Straszne i w wiekszosci chyba nieuniknione.Aż strach dozyć do tej starości...
u nas akurat się tak porobiło - młodzi wyjechali, starzy odchowali im dzieci (tak, tak, w wielu rodzinach tak było, rodzice zostawiali dzieci na chwilę i już tak zostało) a teraz dziadkowie zostali całkiem sami
UsuńPięknie to zobrazowałaś Klarko.
OdpowiedzUsuńPonieważ pisałem o asertywności i empatii, to pozwoliłem sobie wykorzystać fragment o staruszkach aby go udostępnić pod swoim wywodem jako obrazek z życia.
To tu trwała dyskusja:
http://perepele.pl/article/czymydzieciasertywnosciaktoichnauczyempatii/2710
to teraz się czuję jak patologia bo kiedy mój syn się wyprowadził, my w ciągu tygodnia wyremontowaliśmy jego pokój i ja urządziłam tam pokój dla siebie, wszystko moje - łóżko, szafa, biurko itd, kiedy przyjeżdża i chce nocować to musi spać na kanapie
UsuńMoja teściowa też tak zrobiła - tydzień i nie było śladu po pokoju mojego narzeczonego, haha:-))) Prawidłowo - wyprowadzka, to wyprowadzka :-P
UsuńKlarko, to my poszlismy dalej, bo sprzedalismy dom i kupilismy maly. Nocleg ktoregos z dzieci mozliwy tylko na materacu, w pokoju jednego z nas, rodzicow :-D
Usuńzante
zante wygrałaś, patologia do potęgi :D
UsuńNo to chociaz raz w cos wygralam!! :-D
Usuńzante
Trzymać pusty gościnny pokój - jakież to hamerykańskie! ;)
Usuń... a gdyby tak zweryfikować te wszystkie naciągane "orzeczenia" i inne fałszywe oświadczenia o pseudonieszczęściach. Mam wrażenie, że to wyłudzanie pieniędzy z systemu opieki społecznej odbywa się już na skalę przemysłową.
OdpowiedzUsuńZasiłki, dodatki i kalkulacja czy lepiej iść do roboty czy żebrać i kombinować kasę w szarej strefie.
Obrzydliwe i podłe to strasznie!
piotrem
Fikcyjne rozwody i związki partnerskie też służą temu celowi
Usuńzlikwidować połowę tych instytucji pomocowych, po co w jednym mieście kilka urzędów pracy, pefron, pcpr, mops? Chyba po to, by rzesza urzędników miała pracę.
UsuńAkurat po co u nas w mieście jest PUP to nie wiem chyba tylko dlatego, żeby prowadzić statystyki ilu jest bezrobotnych. Byłam przez jakiśczas zarejestrowana, ale żadnej propozycji od nich nie dostałam, nawet o staż musiałam postarać się sama - najpierw u pracodawcy, a dopiero później zgłosić się do urzędu z gotowym pismem, że ta i ta osoba chętnie mnie na staż przyjmie. Ale może to jest własnie ta aktywizacja bezrobotnych? Chcesz pracę to ją sobie znajdź, a my ci nie będziemy przeszkadzać?
Usuńsama widziałaś ilu urzędników ma pracę, ile pieniędzy wydaje się na bzdurne szkolenia (kursy to jednak co innego) a stuprocentowe finansowanie staży też nie jest dobrym pomysłem bo wiele firm ma darmową pomoc bez zobowiązań
UsuńCóż, przynajmniej tabuny urzędników mają pracę, a też by mogli być bezrobotni, co by było takie smutne przeca.
UsuńPowinno się wprowadzić system zmianowy: co pół roku urzędnicy i bezrobotni zamieniają się miejscami, ha. :]
Zgadzam się z tym co napisałaś, ale tylko w części. Czasami jest tak, że Staruszkowie mówią: damy radę! - i choć widać już na pierwszy rzut oka, że rady nie dają, to jednak tkwią uparcie w swym postanowieniu. I jeżdżą samotnie na SOR i nie tylko, choć wystarczy powiedzieć...
OdpowiedzUsuńBardzo często tak jest a rzeczywistość jest inna. Ale też korona z głowy by im nie spadła, gdyby konkretnie i rzeczowo powiedzieli - przyjdź zrobić to i to, zrób po drodze zakupy, pojedź ze mną id. Nie, oni często oczekują, aż się dziecko domyśli a dziecko obarczone wieloma obowiązkami nie ma czasu na domysły.
UsuńMistrzem w tej kwestii byla moja matka. Ciagle byla o cos obrazona, ale tylko czasami udalo mi sie dojsc do tego, ze np nie wpadlam na pomysl czy by nie chciala miec umytych okien i biedulka musiala kogos do tych okien sobie najac. Smaczku dodaje, ze emeryture miala o 1/3 wieksza niz my dochody na 3. Ale i tak uwazala, ze powinnam byla sama pomyslec o tych oknach, bo poprzednio mylam dwa miesiace temu! A Ona ma przeciez kredyt po remoncie kuchni!! Bo stara juz sie jej ... opatrzyla :-D
Usuńzante
Sytuacja z tego tygodnia: mój tata sąsiaduje z 78letnia ciocia, dom w dom, okno w okno, wczoraj sąsiadka juz od 6 rano biega, światła świeci, okna myje, zaczepil ja na podwórku: ciociu, cos sie stali ze ciocia tak wcześnie wstała?
UsuńA nie, nic. Krysia (synowa) ma przyjechac posprzątać, to okna chociaz umyje, żeby mniej roboty miala.
Jak bum cyk cyk fakt autentyczny. I co sie później dziwic jak będzie narzekać, ze sama musi wszystko robić, jak dziecku nawet nie pozwoli zauwazyc ze cokolwiek sprawia jej trudność.
Tata nie wniknął już czy Krysia miala cokolwiek do posprzątania.
ja też jak jadę do teściowej to "nic nie trzeba, dajemy radę" i rzeczywiście wszystko porobione a nawet uszykowane jedzenia jak na małe wesele, a obydwoje ledwo chodzą, i nie dadzą sobie pomóc (przynajmniej mnie)
Usuńna naszym terenie sporo kobiet jeździ na zachód opiekować się starszymi osobami. Np. 2 osoby mają taką starszą babcię całodobowo i wymieniają się co kilka tygodni. U nas jeszcze mało się mówi i pisze o samotnych starszych, a na opiekunów nikogo nie stać...
OdpowiedzUsuńteraz wyjeżdżają aby pomóc finansowo młodym, może też zaoszczędzą na własną starość
UsuńKlarko moja mama jest po małym udarze . Jak jestemu niej to cos probuje popchnac do przodu. Ona tego chce i nawet wiedząc ze będę ma już listę rzeczy, w ktorych chce tej pomocy. Osoba wk... jest mój ślubny, który wtedy ma gadke w stylu/ zostaw nie ruszaj to nie twoje. Rządzisz sie itp./. Spróbuj zrobić coś u matki męża taaa zostaniesz zmieszana z błotem, zwyzywana itp. przez teściowa. Jej synuś dorzuci swoje. Choć tam akurat brud, smród, syf, taki że małe dziecko po przekroczeniu progu mieszkania, zatyka nos. Tacy są. Nie rusz ich bo niemal zabiją co z tego, że słownie. Po latach wiem, ze życiowa pomyłka.
OdpowiedzUsuńto niech ślubny sam się zajmuje, to jego obowiązek
UsuńPowtarzam sie , ale to prawda:"Co wychowamy to mamy".
OdpowiedzUsuńJesli rodzice daja dzieciom wszystko, czego one zapragna i pracuja tylko dla nich, utrzymuja je juz dorosle, wychowuja wnuki trzesac sie nad nimi, to potem na starosc zostaja sami, bo przeciez juz nie mozna ich do niczego wykorzystac.
No moze nie zawsze sami, ale prawda jest, ze nadopiekuncze i bardzo ochraniajace matki, gdy zostaja babciami to sa traktowane jako oczywiste nianki dla wnukow. Wielki zdziwienie i foch, gdy stawiaja granice. "Jak to? Nie bedziesz mi nadal bezwarunkowo pomagac??"
Usuńzante
Urszulo, ale co się dziwić? To rodzice powinni pomóc wykształcić dobre nawyki już w dzieciństwie, skąd bez tego wsparcia ma się np pojawić świadomość jakiejś społecznej, międzypokoleniowej wzajemności?
UsuńNo wlasnie: "Co wychowamy, to mamy"
UsuńA ja nie wierze, by wnuki zapomniały o swej starej babci czy o starym dziadku. Nie ci, co zawsze mieli z nimi dobry kontakt.Relacje rodzinne buduje się przez cale życie.
OdpowiedzUsuńZgadzam się, ale to nie zawsze wystarczy. Bywa często tak, że taki wnuk czy wnuczka nie ma fizycznie możliwości zaopiekować się dziadkami. Na przykład ma niepełnosprawne dziecko, a znajduje się w trudnej sytuacji materialnej. Wtedy przedstawicielka środkowego pokolenia jest dosłownie rozdwojona - musząc obdzielić sobą dwie potrzebujące pomocy rodziny. Jeśli dodatkowo ma nadszarpnięte zdrowie, to już sytuacja niemal bez wyjścia. Tak się tutaj w naszym kraju na ogół żyje.
UsuńTa więź się nie ma szans wytworzyć gdy młodzi mieszkają często setki kilometrów a kontakty są tylko okazjonalne - urodziny, święta, dzień babci.
UsuńA wyobraz sobie sytuacje, kiedy rodziny rozdziela Atlantyk...albo szerokosc USA?
UsuńFakt. Sa różne życiowe sytuacje. Bywają bardzo trudne, ale najczęściej to brak czasu czy brak zainteresowania co się dzieje u starych rodziców.Bo jeśli ktoś patrzy sercem to zawsze zorganizuje opiekę, nawet jeśli sam z czegoś będzie musiał zrezygnować.
UsuńMoja córka budując dom zrezygnowała z garażu, po to, by mieć dodatkowy duzy pokój dla...dziadków jeśli potrzebowaliby opieki.Ja jestem jedynaczka a moja sytuacja zdrowotna wygląda tak, ze moi rodzice mogą mnie przeżyć.
Jest jeszcze coś takiego jak odpowiedzialność i przyzwoitość. A o wiez trzeba dbać. Setki kilometrów nie sa przeszkoda w dzisiejszych czasach wszelakiej komunikacji.Trzeba po prostu chcieć z obu stron.
Trudno niekiedy zachować proporcje - zarówno w udzielaniu jak i przyjmowaniu / wymaganiu takiej pomocy. Czy ważniejsza jest powinność wobec wstępnych, czy raczej tych zstępnych, dla których w gruncie rzeczy żyjemy. Tu chyba głównie leży problem - zachowanie właściwych proporcji.
OdpowiedzUsuńKiedyś funkcjonowały tak zwane wielopokoleniowe rodziny. Wtedy i bez ZUS-u opieki społecznej Pefronu jak się dało.
OdpowiedzUsuńMój dziadek mówił że Panu Bogu nie udały się dwie rzeczy zęby i starość.
Była mocno wiekowy więc wiedział o czym mówi
Pozdrawiam
o zebach nie slyszalam, ale to o starosci znam:)
UsuńStarzejące się społeczeństwa to problem ogólnoswiatowy:)Może w biedniejszych krajach starym ludziom trudniej,bo mają niewielkie emerytury,a dzieci robią "kariery" na zmywakach w Anglii:)Ile rodzin,tyle różnych sytuacji - znam starszych ludzi bardzo sprawnych,aktywnych fizycznie i psychicznie,ale wiadomo...do czasu.
OdpowiedzUsuńAnia
Co to jest SOR?
OdpowiedzUsuńszpitalny oddział ratunkowy
UsuńZ moim dzieckiem ani 5 minut nie siedziała matka moja lub męża.Fakt, przez siedem lat nie byłam wtedy na jakiejkolwiek rozrywce poza domem, ale tego mi nie brakowało zupełnie.
OdpowiedzUsuńDo czasu urodzenia dziecka zdążyliśmy się wybawić i wyszaleć.
Co do opieki nad starymi bardzo rodzicami- każdy przypadek jest inny.Generalnie dzieci mają obowiązek opieki nad rodzicami i jeśli nie mogą jej sprawować same, muszą zapewnić im opiekę albo w specjalistycznej placówce albo wynająć kogoś do domu rodzica na stałe lub przychodne.
A w opowieści staruszek też nie można za bardzo wierzyć- często konfabulują bo pamięć już nie ta i szczegóły się zamazują.
Miłego,;)
ja zabierałam dzieciaka ze sobą, dziecko do plecaka i w drogę
Usuńchoć np uważam, że nie ma sensu zabierać potomstwa do restauracji gdzie zamierza się spędzić ze dwie godziny bo małe będą się nudzić i rozrabiać, które dziecko wytrzyma czekanie na posiłek? Tylko się męczy.
Kilka dni temu...Rossman, matka płaci przy kasie, tatuś stoi z wózkiem opodal, potomek lat cztery, wali łapami po czytnuku kodów przy kasie. Kasjerka grzecznie zwraca uwagę, że nie mozna tak robić, bo się zepsuje...a tatuś na to "to przyjdzie ktoś i naprawi". Myślę sobie, ty bucu głupi. To tak w kontekscie niegrzecznych bachorow zamykanych w łazience. Głupich tatusiów powinno się zamykać w piwnicy.
OdpowiedzUsuńtego nie pojmuję - po co idą całą rodziną po kosmetyki
Usuńco ma dziecko do roboty w sklepie z chemią
My zabieramy, bo na zakupy zazwyczaj razem, a nie mamy z kim zostawić. Przy czym jakby mi tak walił to tylko dwa razy. Pierwszy i ostatni.
UsuńAla jeszcze raz... Czterolatek w wózku?!
UsuńElaborat bedzie, bo myslalam o tym dzien caly.
OdpowiedzUsuńi mam pare MOICH, OSOBISTYCH przemyslen.
1. Pamietam swietne kazanie w nawiazaniu do 4 Przykazania: Czcij Ojca swego i Matke swoja, ale Ojcze, Matko pamietaj- bys byl godzien.
2. Oddawanie wszystkiego dzieciom, chyba jako zadoscuczynienie sobie: bo ja nie mialam/mialem,jest bogate w rozmaite skutki. Oby sie spotykalo jedynie z wdziecznoscia.
3.Zdrowa milosc i odrobina egoizmu czyli szanujmy sie sami, bo inaczej nikt nas nie poszanuje.
4. Pozwolmy dzieciom byc rodzicami, a sami zyjmy swoim zyciem.
5. Oszczednosci, ktore pozwola na niezaleznosc. Wiem...z tym jest roznie.
Nie znam polskiej rzeczywistosci jezeli chodzi o staruszkow.
Mieszkalam z Babcia i to bylo naturalne, ze jej pomagamy.
Patrze na starzenie sie spoleczenstwa z perspektywy USA. To logiczne, ze po czasie aktywnoci zawodowej 65+ uciekaja na poludnie, ciesza sie zyciem, zwiedzaja, czasem dodatkowo pracuja albo udzielaja sie w rozmaitych wolontariatach.
Swiadomi sa, ze u schylku swiadomosci beda mieszkac wsrod assisted living care- sa to w miare samodzielne osiedla, ktore zapewniaja mieszkancom rozmaite udogodnienia: stolowke, pomoc medyczna, sprzatanie, pranie. Po prostu ktos doglada, kiedy jeszce sa samodzielni w miare. A potem albo nursing home- czyli stala opieka medyczna i socjalna (bo utrata swiadomosci, bo utrata sprawnosci fizycznej ect) albo opieka domownikow oczywiscie z pomoca rozmaitych agencji: home care, healt ect.
Wszystko zalezy oc zasobnosci portfela, ale na stale w medcare wpisane sa uslugi dla przewlekle chorych w domach np.
Ktos pisal o wiezi. Tak, to wazne. Bardzo wazne.
Widzialam rodziny, ktore angazowaly sie same albo zatrudnialy inne osoby do opieki nad swoimi rodzicami. Widzialam tez takie, ktore wypisywaly czek na grube tysiaki dolcow za opieke w Nursing home(miesieczny koszt takiej opieki ksztaltuje sie min. 10 tys $$$ i wiecej)
Taka jest rzeczywistosc.
Na jaka ja zapracuje? Czas pokaze :)
Pozdrowionka.
jest różnie, czasem cała rodzina żyje z renty babci ;) ale coraz częściej dzieci wynajmują opiekunkę zajmującą się ich starszymi rodzicami
UsuńBardzo poruszajacy obrazek starosci nakresilas, ale niekoniecznie tak byc musi.
OdpowiedzUsuńZylam pod jednym dachem z bardzo trudna, starsza kobieta, ktora ciagle mnie za wszystko krytykowala. Chciala do konca wszystko dierzyc w swoich dlonach, zarzadzac nami, nasza kasa, zyciem prywatnym, tym kiedy powinnismy wstawac, kiedy sie klasc.... Robila mi afery w miejscu pracy, bo wedlug niej kobieta nie powinna pracowac.
Ogolnie pare lat niezlej gehenny nam zafundowala.
Starosc bywa rozna...niekoniecznie jest taka cierpietnicza potrafi zadawac cierpienie.
ale tu nie chodzi o wzajemne utrudnianie czy ułatwianie sobie życia tylko o obowiązki
UsuńObowiazki sie ma , to prawda, ale przy tego typu staczym charakterze az mnie czasami od tych obowiazkow odrzucalo.
UsuńRazu ktoregos lekarz przepisal tej naszej starszyznie, ktora z nami pod jednym dachem razem mieszkala tabletki...te tabletki byly dosc specyficznie dozowane. Dwa ich rodzaje , i dawkowanie ktorych trzeba bylo z dnia na dzien zmniejszac. No i nasza starszyzna ( fizycznie to ona byla sprawna do konca, ze hej) pogubila sie w owym dawkowaniu. Brala je "jakos tam", ale tego typu spraw nie pozwalala nam z rak sobie wyjac....w koncu weszlam do akcji, bo tak przeciez byc nie moglo. Zaczelam ta medycyna rozporzadzac , wydzielac wedlug zalecen lekarskich. No i po przyjeciu wszystkich ubrala sie moja tesciowa galanto i pobiegla do lekarza z placzem, ze dolegliwosci sie nasilily i aby ja poprawnie potraktowal i ze te tabletki KTOS jej zle wydzielal. A ze poptrafila nakrecic i buntowac i byc szalenie mila i przekonywujaca, kiedy chciala cos osiagnac, to mi rece opadaly, bo z reguly na poczatku nikt mi nie wierzyl.
Swoim zachowaniem wobec mnie bardzo mnie do opieki nad soba zniechecala. na obowiazki zas wobec niej patrzylam z olbrzymia niechecia- choc przyznam , ze robilam wszystko co trzeba bylo zrobic, jezeli potrzebowala.
Ania wiem jak to jest, chcesz dobrze a wychodzisz na najgorszą, rośnie frustracja, za każdym podejściem gula w gardle i postanowienie "niech sobie robi co chce"
Usuńtrudne to, strasznie trudne