Jest sobotnie popołudnie, kupcy zamykają swoje budy, zwijają stoiska, kto miał coś kupić to kupił, czas wreszcie jechać pomieszkać w domu. Jeszcze trzeba popakować towar do kartonów, pozanosić do aut, resztę pozamykać w skrzynkach pod stołami.
Idzie panienka chuda jak słomka z piosenki, w dłoni trzyma telefon i rozgląda się nieco nieprzytomnym wzrokiem. Trudno jej przejść ze świata wirtualnego w gwar targowiska ale widać, że się stara.
Weszła między kwiaciarki i dopytuje się o mąkę. Panie wołają przez stoły (słychać na pół Krakowa) jest tam jeszcze Iwonka? Po czym dowiadują się, że Iwonka właśnie się zwija. Dziewczyna z telefonem przechodzi do przodu, odnajduje stoisko z nasionami i pyta, czy jest mąka żytnia. Jest, ale już zapakowana, stół sprzątnięty, towar pochowany.
Pani Iwonka o klienta dba i ofiarnie nurkuje pod stołem, przerzuca w skrzyni towar i wreszcie spocona wychyla się, dźwigając worek z mąką żytnią. Jest, proszę bardzo, ile zważyć? Wagę również musiała wydobyć, i kasę, oczywiście, bez kasy fiskalnej nic się nikomu nie sprzeda, skarbówka tylko czeka na takie przestępstwa. Na placu wiadomo, sami kryminaliści, oszukują jak tylko mogą.
Dziewczyna patrzy w ten swój telefon i z radosnym uśmiechem mówi - potrzebuję trzy deko mąki żytniej ale dla równego rachunku że się pani tak starała proszę całe pięć deko. I ząbek czosnku!
W tym momencie Iwonka poczula jak opanowuje ja dziwne uczucie goraca... Mozg ze spokojem analizowal sytuacje , rece natomiast ( och !te nieposluszne rece) chwycily za wage i....:)
OdpowiedzUsuńprzepis w internecie często zawiera listę zakupów i dlatego ludzie tak kupują
UsuńMoja mama opowiadała, że jako dziecko bawiła się z chłopakami w ten sposób, że wbiegali do piekarnii najpierw ładnie mówili "dzień dobry", a potem pytali "czy są stare bułki?" Piekarz potwierdzał, a oni wrzeszczeli:"dobrze ci tak, po coś tyle napiekł".
OdpowiedzUsuńNo tak jakoś mi się skojarzyło ;-)
a to łobuzy:D
UsuńA my z koleżankami dzwoniłyśmy po ludziach (jedna z koleżanek była w szkole pielęgniarskiej) i pytałyśmy - Czy pan już oddał mocz? Założyłam się z nimi, że ja zadzwonię i ten ktoś się nie zdenerwuje. Zadzwoniłam do wujka i on powiedział, że jeszcze nie, ale jeśli trzeba to już odkłada słuchawkę i idzie :-D
UsuńMoże nie do końca na temat, ale miłe :-D
klient nasz pan;)))
OdpowiedzUsuńi takie to panowanie :))
UsuńCzy pani Iwonka okazała panowanie nad emocjami ? Bo ja jakbym........:)
OdpowiedzUsuńZadusiłabym taką kretynkę, z zimną krwią!
OdpowiedzUsuńPrzypomniało mi to inną idiotkę- byłyśmy razem w Singapurze. Stoimy w markecie, przy stoisku z biżuterią, ona zachwyca się nawiniętymi na szpule złotymi łańcuszkami, ja oglądam wyłożone w gablocie wisiorki, które są ładne, ale same dla siebie i piekielnie drogie.
I słyszę wymianę zdań po angielsku: po ile ten łańcuszek? Ekspedientka wymienia kwotę, bardzo mile brzmiącą i wtedy pada drugie pytanie: za metr? Kątem oka widzę, jak ekspedientka z trudem opanowuje wybuch śmiechu i grzecznie tłumaczy, że to cena 1 cm. Jak widać praca w usługach zawsze dostarcza wielu wrażeń.I to nie zawsze miłych.
Będąc, w sklepie poproszę o ząbek czosnku,pół
OdpowiedzUsuńcebuli i pół marchewki.Powiem,ze w Krakowie szanują klientów i powinni brać z nich przykład.
Wanda
uważaj, policzą Ci też po krakowsku ;)
UsuńWzięła tyle ile potrzebowała, jak było napisane ze 3 deko to 3 deko :) A tak swoją drogą to co ona musiała piec - 2 bułki?
OdpowiedzUsuńŻurek chciała zakwasić, ambitna taka.
UsuńTo było na żurek....tak myślę :-)
Usuńdzięki w życiu bym na to nie wpadła :)
Usuńręce mi opadły;/
OdpowiedzUsuńnajgorsze, że ona czuje się jeszcze łaskawa, bo przecież kupiła więcej niż potrzebuje, żeby sprzedawczyni wynagrodzić trud;/
Ja bym po królewsku poprosiła o 10 deko, a co!
UsuńA zresztą nieprzytomnej Słomce to można było wmówić, że się płaci od metra czy coś ;)
Stara anegdota o wiejskim sklepiku:
OdpowiedzUsuńDo sklepu typu szwarc-mydło-powidło wpada grupa dzieciaków.
- Dzień dobry! czy są miętowe karmelki? - zapytał najbardziej rezolutny.
- Są. Tam wysoko, na półce - stary, zmęczony sprzedawca nie kwapił się ku drabinie
- To poproszę 5 deko..
Chcąc - nie chcąc staruszek przystawił drabinę, zdjął słój z karmelkami, odważył 5 deko, przyjął pieniądze, westchnął i odstawił słój na półkę.
- A co dla ciebie? - przezornie zapytał następnego w kolejce.
- Poproszę 5 deko miętowych karmelków...
Sprzedawca znów westchnął, wdrapał się po drabinie, zdjął słój, odważył i sprzedał cukierki. Przed odstawieniem reszty na miejsce przezornie zapytał kolejnego urwisa:
- Czy ty też chcesz 5 deko miętowych karmelków?
- Nie...
Staruszek wlazł ze słojem na drabinę, odstawił i wrócił do lady.
- Czego sobie zatem życzysz?
- Poproszę 10 deko miętowych karmelków...
To tak jak:
UsuńPara turystów idzie przez pole (mają jakiś kilometr do wiejskiej stacyjki). "Aipedy"i inne czasomierze gdzies zapakowane, a chcą wiedzieć ile jeszcze czasu mają... W oddali widzą chłopka przy kartoflach.
- Gospodarzu!!!! Macie zegarek?!!!
- A MOM !! - odkrzyknął chłopek i dłubie sobie te pyry...
Ja do młyna jeżdżę po 10kg żytniej razowej, 10kg pszennej tortowej, 10kg pszennej chlebowej... No ale mi do słomki daleko, ja raczej jak garść słomek :)
OdpowiedzUsuńno i trzeba było jej tym worem strzelić w ten chudy łeb, bo klijentnaszpan owszem ale bez przesady!!!
OdpowiedzUsuńTo ani chybi musiała być jakaś popularna blogerka kulinarna!!! :P :P :P
OdpowiedzUsuńOj, jak mi wstyd! kiedy byłam metr i trochę podrosłą dziewczynką (hi, hi - dawno to było!), to wredną uciechę sprawiała mi i koleżkom zabawa- do kiosku ruchu podchodziło się śmiałym krokiem i mówiło:
OdpowiedzUsuń- Dzień dobry! Czy są zapałki?
- Są.
- To niech sobie będą - i dyla, żeby kioskarka nie zdążyła się przyjrzeć i rodzicom naskarżyć...
nooo, zdarzało się każdemu takie głupotki popełniać :-D Znaczy może nie każdemu ale mnie tak ;-)
UsuńJa z koleżanką mając chyba 11-12 lat dzwoniłyśmy na straż pożarną
Usuń-pali się!!!!
-gdzie?
-w piecu i odkladalysmy słuchawkę....
Masakra,jaki człowiek byl głupi....
ząbek czosnku, ha
OdpowiedzUsuńciekawe czy faktycznie dałoby się to kupić.
To musiała być blondynka...
OdpowiedzUsuńOszszsz... Pani Iwonka miała trzy możliwości: dostać ataku serca, dostać ataku śmiechu, albo zabić klientkę...:)))
OdpowiedzUsuńA gdyby w przepisie było parę kropli soku z cytryny?
Nowe czasy to i w handlu nowe obyczaje, trzeba wyjść na przeciw potrzebom i urządzić kretynom kulinarnym mikrostoisko, gdzie i cytryna na krople by była.
UsuńCukier na łyżki, sól na szczypty, mąka na szklanki, sok z cytryny w kroplach itd. Może to i byłby niezły pomysł na biznes?:))) Ktoś by przyniósł przepis i dostał wszystko fachowo odmierzone?
UsuńEkololandio,to jest myśl:D
UsuńA swoja drogą udusilabym te słomkę,albo zlamala:)
I mak na ziarenka...
OdpowiedzUsuńMnie kiedyś zapytano ile to jest szczypta soli. ...
OdpowiedzUsuńA kto zapytał? Bo to dosyć istotne.
UsuńNauczyłam się gotować niedawno. Nigdy nie garnęłam się do pracy w kuchni, ale odkąd zamieszkałam z facetem, wiadomo, obiad trzeba zrobić. I nie mogłam dosolić mięsa na mielone - mama zawsze daje trzy szczypty, ja dałam cztery i dalej bez smaku. I dzwonię z pytaniem - mamo, ile to jest szczypta? A mama cierpliwie odpowiada - dziecko, zobacz jakie Ty masz mikrołapki, ja mam większe dłonie, jak sypnę szczyptę to Tobie będą potrzebne conajmniej trzy takie!
I wyjaśnia cierpliwie, tłumaczy, pomaga. Może warto nie robić z siebie alfy i omegi? Bo pózniej przychodzi czlowiekowi w srednim wieku zrobic cos w internecie, na nowoczesnym komputerze i czlowiek narzeka, ze nie wie co to znaczy kliknac w link, albo ze mu kursor tak szybko smiga po ekranie... nie jestesmy mistrzami w kazdej dziedzinie zycia, warto pamietac o tym i dzielic sie swoim doswiadczeniem, a nie wysmiewac i ironizowac.
Przykro mi sie zrobilo :(
Kasiu Moja Ulubienico niechże Ci nie będzie przykro, dobrze wiesz ile razy pytałam się tu i na fejsie o takie właśnie podstawowe sprawy informatyczne, no, matolica jestem i się z miejsca do tego przyznaję. Mój syn długo nie wiedział, ile gotuje się ziemniaki ale to nic, mój mąż nie wiedział, że się ziemniaki odcedza.
UsuńTo nie z Pani powodu, Pani Klarko, tylko z powodu komentarza Pani Renaty, która zdaje się być wszystkowiedzącą ;)
UsuńŚciskam i lecę nadrabiać klarkowo-blogowe zaległości, bo mi się trzy strony nazbierały! ;)
Ja poprosze 3 ziarenka kawy!
OdpowiedzUsuńtezMonika
Do sklepu przyszedl klient i ... poprosil o 3ziarenka kawy. Kolezanka sprzedawczyni nie wytrzymala aby nie zareagowac i wskazujacym palcem pokrecila nad skronia. Klient to zauwazyl i dodal: Tak, tak, prosze zemlec.
UsuńA ja na Kleparzu w dzien targowy slyszalam takie rozmowy:
- Czy jest maka zytnia?
- Jest.
- To poprosze kilo cukru.
O losieeeeeeeeeeeeeee.
OdpowiedzUsuńA ja głupia, na kilogramy kupuję :-D
no to jak anegdoty to ja też napiszę
OdpowiedzUsuńjak byłyśmy nastolatkami jedna z nas miała telefon w domu no i wyszukiwałyśmy z książki dziwne nazwiska i dzwoniłyśmy
- dzień dobry czy to mieszkanie państwa Fusów ? takich od kawy czy od herbaty ;-)
- ewentualnie gdy ktoś odebrał mówiło się - pora sikania pora sikania
(Czas gdy telefony byly ze sluchawka a ogloszenia zamieszczalo sie w gazetach)
UsuńKtos zamiescil ogloszenie o sprzedarzy siatki ogrodzeniowej podajac dla kontaktu nr telefonu. Jakis chochlik zmienil jedna cyferke i na telefony od rana odpowiadala bogu ducha winna kolezanka. Czego ona sie nie natlumaczyla, ze pomylka, czego sie nie nasluchala z tego powodu, az sie poplakala przy kolejnym wyzwisku na jej temat. Do sprawy wlaczyla sie jej siostra i po kazdym kolejnym telefonie promieniowala z radosci. Wpadla bowiem na pomysl aby sie nie tlumaczyc a od razu walnac: Siatka sprzedana. Slyszala tylko przeprosiny za dzwonienie po proznicy.
No, dp brzegu daleko ale skojarzenie takie powstalo... :)))