Nie jest mi do śmiechu
bo mnie gęba boli ale o tym będzie za chwilę. Jak tu się nie śmiać, kiedy
dostaje się taki list
Laptop
wyzionął ducha, ze starości, uklękłam na tablecie i też to samo, tylko był
nowy.
Nie śmiem myśleć, że
ktoś się modlił w intencji mojej szczęki, przecież na kolanach robi się różne
rzeczy.
To mnie natchło zainspirowało,
aby napisać o różnych dziwnych zdarzeniach, kiedy jestem tak przejęta, że nie
bardzo panuję nad tym, co wyczyniam.
W trakcie przyjęcia,
nie pamiętam już, z jakiej okazji, ale było dość huczne i goście siedzieli przy
zestawionych stołach jeden przy drugim, zdarzył się mały wypadek, ktoś coś wylał
na stół. Nic szczególnego, to się zdarza, trzeba pozbierać wszystko ze stołu,
zabrać brudny obrus, nakryć na nowo i gotowe. Kłopot był w tym, że na stołach
było mnóstwo jedzenia, półmisków, szkła, kieliszków, sztućców, i to wszystko miało
wrócić na stół.
Goście jak mogli tak starali się pomóc, przekładali co się dało
na drugi stół lub trzymali w rękach swoje nakrycia. Pewien Szczególnie Ważny
Gość złapał za paterę z ciastem i przełożył ją na swoje krzesło a w rękach
dzierżył największą miskę z sałatką w jednej i półmisek z kurczakiem w
galaretce w drugiej. Kiedy już zmieniłam obrus, całe towarzystwo odetchnęło,
zapadając na swoje miejsca. Bardzo Ważny Gość tuż koło swojego
nakrycia postawił miskę z sałatką i galaretę twierdząc, że chce mieć blisko to,
co najbardziej lubi. Usiadł. Na trójpoziomowej paterze z ciastem usiadł.
Jeszcze usiłował złapać równowagę i zaczepił o półmisek z galaretą, która zsunęła
się na niego powoli jak na filmie. Nie
ocalił galarety, wymknęła się z rąk i
wpadła pod stół.
To były czasy, gdy
szykowało się ogromne ilości jedzenia i po przyjęciu każdy z gości dostawał „gościniec”
czyli coś do domu – kawałek ciasta, słoiczek sałatki, co kto lubił. Tak więc
wielkiego zmartwienia nie było, dokroiłam placków, posprzątałam i już.
Gęba mnie boli bo się
te zmiany nie chcą goić. Zmienili mi antybiotyk. Dalszy ciąg serialu pod
tytułem ”po ciul mi te zęby” „o jeden ząb za daleko” „o trzy stówki za dużo” „jak to było u
dentysty” we wtorek.
Racja, po ciul Ci te zęby...choć jako przyszła teściowa powinnaś mieć chociaż dwa.... pozdrawiam Magda
OdpowiedzUsuńHahaha, a z mojej kuchni szwagier wyniósł smarowidło do blaszek jako gościniec:))),
OdpowiedzUsuńPiekłam miodowniki na święta, tak ok.12 placków do przekładania pysznym kremem. Jeden cienki placek piecze się krótko, a w tym czasie kolejne wałkowałam na kilka blaszek, porozkładanych wokół stołu, na krześle też. Na innym krześle położyłam rozwiniętą kostkę margaryny do smarowania tychże.
W trakcie tych miłych czynności , przyszedł szwagier z jakąś sprawą. Szukam ja tej margaryny, no i wyparowała ?. No cóż wyjęłam drugą.
Placki miałam już popieczone. Stolnica schowana, szwagier jeszcze zabawia mnie rozmową. No, późno już było, więc wstał od stołu i wychodzi, ja za nim. Ale... pękam ze śmiechu, ba, nawet ryczę w głos, bo ..., z pupy szwagra zaczęła spływać "Kasia" - dosłownie !. Płaskie złotko, a z pod niego płynna masa.
i to się nazywa tłusta dupa:x
Usuńpadłam ze śmiechu :)))))))))
Usuń"Gdyby nie te zeby to by byla d... z geby::))"
OdpowiedzUsuńNic glupszgo nie przychodzi mi do glowy na pocieszenie:) trzymaj sie !
Trzęsłam się ze śmiechu, jak ta galareta z Twojej opowieści. Tylko na paterze nie zdołałam usiąść, bo nijakiego ciasta u mnie nie uświadczy. Buuuuuu:-((((
OdpowiedzUsuńNie ma to jak być ważnym gościem :-)))
OdpowiedzUsuńLepiej się pamięta wpadki...
Trzymaj zęby trzymaj, jeszcze się do czegoś przydadzą :-)))
No właśnie! Najbardziej zastanawiające jest to, że im bardziej siermiężne czasy były i mało dało się po prostu kupić, a wszystko trzeba było "załatwić" i "skombinować", tym wystawniejsze były wszelakie rodzinne imprezy. Nikt nikomu nie żałował jadła i napitku. Nawet podśmiewano się z zachodnich zwyczajów, gdzie przynajmniej na filmach królowały "standing party". Kieliszek koniaczku i kanapeczka na wykałaczce nijak się miały do tych wszystkich półmisków, salaterek i pater.
OdpowiedzUsuńInną sprawą jest to,że nie znalazło się wówczas dziewoi, która bez wstydu powiedziałaby, że nie potrafi gotować - nie to co dzisiaj.
Zęby to straszna rzecz - wiem coś o tym. :-)
ja chętnie bym i teraz szykowała ale nie ma dla kogo, wszyscy albo na diecie odchudzającej albo jedzą wyłącznie zdrowe jedzenie, tortu nikt się nie tknie bo to milion kalorii, sernik be, karpatka tak samo, sałatki i sosy bez majonezu, kurczak bez skóry..czas umierać:D
UsuńKlarko, otwórz jakąś kuchnię wysyłkową czy coś! O matko ile ja bym dała za taką najprawdziwsza karpatkę, albo sernik z paskami. Moja babcia kiedyś taki robiła, a teraz to nawet na święta nie robi:( Masz pierwszą klientkę!
UsuńA zęby, może się jeszcze przydadzą. W sumie to lepsze swoje niż takie ze szklanki...
Po Ci zeby Klarko?A po to by sie ladnie usmiechac do nas.Zagoi sie zobaczysz ,trudno trzeba pocierpiec na razie .Ja zawsze w takich przypadkach mowie za tydzien o tej porze bedzie juz dobrze .Trzymam kciuki
OdpowiedzUsuńPiszesz o takich smakołykach,a ja mam pustą lodówkę.
OdpowiedzUsuńWanda z W.
Oj to się trzymaj z tymi zębami, takie szczękowe ingerencje zawsze bolą. Uściski!
OdpowiedzUsuńA to, że gość siądzie na paterze z ciastem przewidziałam, jakbym to widziała :) Ależ to musiał być widok! :)))
Tylko ciasta żal..:)) Zagoi się i bedziesz jak nowa.
OdpowiedzUsuńBeta
Panu Bogu trzy rzeczy się nie udały jak urządzał świat: bolące zęby, śmierć i starość...
OdpowiedzUsuńCóż ...nikt idealny nie jest :)))
Pozdrawiam , i Antidol przeciwbólowo proponuję :)
A tu trzeba cierpliwości. Chociaż zęby i cierpliwość trudno ustawić w jednym rzędzie
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Zeby to wazna rzecz. Dbaj o nie! Nie patrz na koszty. Ja mam obsesje na tym punkcie. W swoim zyciu pewnie zamienilam juz niezle auto na plomby. A nie moge powiedziec zebym miala z nimi bardzo duze problemy. Chociaz co drugi robiony. Dlubali sporo dentysci jak bylam w podstawowce to i pozniej pozostal problem z utrzymaniem porzadku w jamie ustnej. Lecze je bez znieczulenia. Nawet te kanalowo robione. Nie lubie jak mi facjata cierpnie i slina cieknie. W Belgii widuje tyle samo "piekno zebych" co w PL. Niektorzy pewnie sie boja dentysty a inni nie lubia tracic kasy na kly. Ta sama historia w kazdym kraju.
OdpowiedzUsuńCo do imprez potwierdzam. Kiedy nie bylo towaru bylo wiecej przyjec i stoly zastawone do bolu zoladkow. Obecnie wszystko jest w sklepach tylko nie ma komu sie spotykac w domach, a przede wszystkim przygotowywac pysznosci dla gosci. Dzis zycie wielu rodzin wyglada drastycznie inaczej niz w czasach mojej wczesnej mlodosci. Obecnie, w tygodniu po 10 godzinach "niewolniczej" pracy marze tylko o lozku a w weekendy chce miec chwile dla siebie. Nawet przez mysl nie przyjdzie mi gotowanie dla "stada sepow". Pewnie sporo osob sie oburzy na ten komentarz. Niestety taka jest moja prawda. Wole umowic sie w knajpie niz stac godzinami przy garach. Szybciej, taniej i smaczniej dla wszystkich. Podziwiam tych ktorym sie chce i ktorzy lubia gotowac. Szacunek.
3mam kciuki za zebulca Joanna-Jo
Kłopoty z zębami to jedynie współczuć Klarko. A domowe katastrofy na wesoło to i w naszym domu były. Jedna taka ,jak ogromny tort wylądował na głowie ciotki po tym jak jej chcieli to cudowne dzieło pokazać i w trakcie zdejmowania z szafy trach...hehe, ale upiekli nowy..bo urodziny Babci były dopiero nazajutrz..
OdpowiedzUsuńNa a Ważny Gość paradował w poplamionym garniturze do końca?
OdpowiedzUsuńno jak - z przodu galareta, z tyłu sernik i karpatka?
Usuńdostał dresik na przebranie i od razu zrobiło się luźniej
ojej, od kogo ten list... ?? nie wiem czy śledziłaś u mnie sagę pt. LAPTOP? zaczynam podejrzewać, że to mój sąsiad... ;-)
OdpowiedzUsuńto ja chciałam się pożalić :-D :-D
OdpowiedzUsuńI patrzcie jak też mi ta kobieta współczuła :-)
Niech ci będzie na zdrowie, Klarko kochana <3
Poszukam maila, jakiego kiedyś wysłałam do siostry, jak wyszłam po operacji ze szpitala...
to juz jest dobrze jak sie smiejesz po wizycie u dentysty! a jutro bedziesz juz mogla smiac sie pelna geba - pelna zebow!
OdpowiedzUsuńtez Monika
Współczuję.W ostatnich dniach byłam w Szwecji/urodziła mi się następna wnuczka,Alicja/Pojechałam z synem do DUŻEGO sklepu LKEI i pierwsze co mnie zaciekawiło to tłum ludzi jedzących obiad w restauracji oraz przy barowych stolikach,syn powiedział że tak właśnie jadają Szwedzi.Mało kto gotuje w domu obiady.Nie mają babć przy sobie.Babcie też tam żyją inaczej.Czekając na prom w Niemieckim Sasnitz weszliśmy do sklepu bezcłowego i tam zobaczyłam 5 pań takich koło 70 -tki jak wybierały wina.Rozmawiały między sobą więc poznałam że są Szwedkami.Załadowały tym winem wielki wózek,który wyprowadził im do samochodu jeden z pracowników,władowały wszystko do busa .Śmiały się przy tym,cieszyły aż im pozazdrościłam.Następnie zobaczyłam je gdy już na promie grały na automatach,tęż przy tej okazji świetnie się bawiąc.Fajne życie i jak wiem tak żyje większość. starszych ludzi.Czy są zadowoleni,?nie wiem bo widziałam z jaką zazdrością zaglądały do wózeczka z wnusią czy zagadywały do starszej wnuczki.Niestety,coś za coś.U nas też pomału do tego dochodzi/poza babciami,które są w dalszym ciągu potrzebne/wykorzystywane/,rzadko siadamy do wspólnych obiadów czy zapraszamy rodzinę ,sąsiadów na przyjęcia.
OdpowiedzUsuńgratuluję i troszkę zazdroszczę wnuczki,
Usuństarsi ludzie na zachodzie są znacznie zdrowsi bo mieli lepsze warunki i mają teraz lepszą opiekę zdrowotna, dlatego cieszą się życiem i korzystają z niego. Dzieci wychowują się w żłobkach i są coraz bardziej własnością państwa a rodzice mają niewiele do powiedzenia
dodałabym jeszcze ich emerytury,które pozwalają na odrobinę szaleństwa
Usuńmniej zgrzytania zębów, a więcej uśmiechu a z zębami będzie wszystko w porządku ;) dla samego śmiechu z tej sytuacji warto było poświęcić to ciasto, śmiech to zdrowie... Zęby do wesela się zagoją :)
OdpowiedzUsuńNapisał całkiem anonimowy "wielbiciel najpiękniejszej kobiety na świecie"
Błagam, nie pisz o marnacji jedzenia - ja tu mam pustą lodówkę i serce mi się kraje na takie posty, ah.
OdpowiedzUsuńKiedyś bywałam u szwagra i teściowej na różnych imprezach. I jedzenie dziwnym trafem zawsze bywało wtedy na mnie :/. Stałam potem w łazience i zapierałam sukienkę, susząc ja suszarką do włosów. Pewnego razu litościwi gospodarze dla kawału nakryli stolik dla mnie właśnie w łazience. Uznali, że skoro spędzam tam tyle czasu, to najlepiej jak od razu tam wejdę :-))).
OdpowiedzUsuńNa mnie chirurg szczękowy wciąż czeka. W styczniu miałam połowicznie wyrwanego zęba, znalazłam dochtora, umówiłam się na wizytę, odwołałam bo jelitówka mnie dopadła. Znów się umówiłam, odwołałam bo dla odmiany normalna grypa mnie złapała... I tak dwa miesiące minęły. Bez cięcia dziąsła się nie obejdzie. Ała :-(((
Zęby - nie lubię :p
OdpowiedzUsuńBardzo ważny gość, hmm współczuję, ale nie był chyba aż tak ważny, bo pomagał przy zmianie obrusa. Prawdziwy bardzo ważny gość siedzi naburmuszony ;-)
Ja ostatnio, w sklepie, potłukłam słoiczki z jedzeniem dla Dziedzica, krępowało mnie, że ludzie za mną czekają, więc przyśpieszyłam przekładanie z wózka na taśmę.
naprawde wymieniałas obrus jak coś się wylałao?????? jesssu!! ja nigdy! osuszyć, osuszyć, serwetka na wierzch i jazda! a teraz to wogóle bez obrusa zawsze....
OdpowiedzUsuńale też i taka sytacja wspominkowa nie mogłaby zaistniec...;-))
Niech się dobrze goi♥
zawsze wymieniam
UsuńPozdrowienia krótkie, ale szczere dołacza M. Jutro będzie lepiej! - mam nadzieję.
OdpowiedzUsuńwspółczuje wszystkim klopotów z zębami jakich kolwiek, bo panicznie boje się dentysty, nawet jeśli jest nia najbliższa, najbardziej delikatna koleżanka! z zabawnych opowieści z zębami znam dwie: jak to jednemu panu szczękę pies ukradł i się nia bawił, a druga: jak to jednej pani pakujacej mrozonki na taqśmie w hortexie, szczęka wpadła i pooooszła z mrozonkami! wyobrażam sobie mune jak ktos na przyklad odwiera woreczek mrożonego kalafioa, a tu szczęka!
OdpowiedzUsuń