sobota, 22 marca 2014

o zaskrońcu i o zmartwieniach

Czuję wdzięczność. Powiecie mi, że to nic takiego, że kobieta ma taką pracę. Ale i tak chcę o tym napisać. Kiedy szłam do dentystki, martwiłam się. Kto by się nie martwił, mając uczucie, że niby nic się nie dzieje, ale jednak coś z zębem jest nie tak, jak należy. Więc może trzeba będzie otwierać i leczyć kanałowo, ból, koszty, kłopot. Kiedy więc lekarka stwierdziła, że ząb jest w porządku, odetchnęłam. Tego rwania korzenia się nie boję, serio. A czemu czuję wdzięczność? Bo płukanie dziąsła szałwią i smarowanie żelem to jednak nie to samo, co leczenie kanałowe. Ludzie są różni i dawno przestałam ufać wiedząc, że przeważnie lepiej zarobić kilkaset złotych niż kilkadziesiąt. Zwłaszcza, gdy jest się nie pacjentem lecz klientem.
Staram się Was niezbyt często martwić i wolę nie pisać o swych kłopotach. Ale jest mi zwyczajnie miło i dobrze ze świadomością, że dzielicie ze się mną swoimi doświadczeniami, wspieracie mnie i dodajecie mi odwagi. A to tylko ząb.

To buduje wiarę. Mam nadzieję i wierzę, że nie nadużywam Waszego zaufania i cierpliwości i kiedy naprawdę będę potrzebować otuchy, będę mogła na Was liczyć.

Kilka tygodni temu zginął Zbójca i nic o tym nie napisałam. Już mi tyle osób wytykało, że nie dbam, że wypuszczam, i że to moja wina. Wolałam więc nic nie pisać. Ale dziś zginął również Kiciul i całe popołudnie przepłakałam i nic na to nie poradzę. Wyobrażałam sobie najstraszniejsze rzeczy, wołałam, pytałam sąsiadów. Uświadomiłam sobie, że wszyscy wokół traktują mnie poważnie i są mi przychylni. Nikt by nie skrzywdził Kiciulka, sąsiedzi znają go i lubią. Mówili, że owszem, nie widzieli go cały dzień, ale czasem, kiedy mnie nie ma w domu, śpi u nich na balkonie na fotelu. I żebym się nie martwiła, wróci.
Wrócił późnym wieczorem. Gdzieś musiał spać, śmiertelnie zmęczony, bo rano upolował zaskrońca. Ale nigdy nie znikał na cały dzień, dlatego się martwiłam. Jeszcze raz proszę – zrozumcie, moje koty nigdy nie były zamykane w domu, swobodnie chodzą, gdzie chcą. Leczę je i karmię, noszę na rękach, śpią z nami, ale nie chcę ich zamykać.


To nie są trudne, skomplikowane sprawy ale dobrze, że mają szczęśliwe zakończenie. Niejeden powie – nie masz większych zmartwień? Mam. I boję się, że szczęśliwego zakończenia nie będzie.

52 komentarze:

  1. dobrze, że o tym napisałaś. dużo jest tu osób życzliwych tobie. ja też. zbójca też się może znajdzie, sama wiesz, że przepadał. tylko czy na tyle?
    współczuję ci klarko bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Klarko, proszę Cię, nie wątp w nas! zrozumiemy...
    Niewesoło się zrobiło po dwu ostatnich zdaniach....

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że Kiciulek się znalazł!

    I przykro mi bardzo..:(

    OdpowiedzUsuń
  4. Zawsze licz na moje wsparcie. Świetnie, że zęba nie stracisz. Żaden ząb to wcale nie TYLKO ząb. TO nasz własny, rodzony ząb:-))).
    Kotami się nie przejmuj, zawsze wrócą, u kogo im będzie lepiej:-).

    OdpowiedzUsuń
  5. Filemon też łazi gdzie chce ,koty maja swoje drogi,są nieszczęśliwe w zamknięciu :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak mi przykro z powodu Zbójcy. Koty mojej mamy też chodzą swobodnie ale śpią z nią,mama dba o nie jak o dzieci i też nie ma serca ich zamykać.Są wysterylizowane i dzięki temu inne koty ich nie męczą. Wiemy jaki to strach gdy kot nie wraca.... Mój to blokowy kociak,nie zna dworu i może to dobrze ale czasem mi go szkoda. Uwielbiam Pani bloga,od lat 2 lat czytam,jednego dnia przeczytałam całe archiwum :) Czekam na kolejne wpisy,codziennie zaglądam ale baaaardzo rzadko komentuje. Pozdrawiam Kasia z Oławy

    OdpowiedzUsuń
  7. Klarko, wieli smutek wyczytałam i współczuję Ci bardzo. Rozumiem doskonale Twoje podejście do kotów, gdybym mieszkała na wsi, też nie miałabym serca ich zamykać (moja kota niestety żyje w niewoli, ale mieszkamy w centrum miasta, w bloku). Mam nadzieję, że Zbójca wróci wkrótce jako ten syn marnotrawny.
    I życzę Ci z całego serca, żeby Twoje zmartwienia zakończyły się jednak szczęśliwie.
    Pozdrawiam serdecznie
    Moni

    OdpowiedzUsuń
  8. Klarko,nie wiem co napisać...
    jestem,mam wiele życzliwości dla ciebie,wiesz...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam teraz 5 kotów,przypadkowych raczej.Nie przywiązuję się już,młodszych nie nazwałam.Wczęśniej był Kłopot,Kocio,itd.Te ginęły pierwsze z gromadki.Psy miałam teraz 3.Parę dni temu wpadł pod koła ten najbardziej do mnie przwiązany,posłuszny.

      Usuń
  9. moja babcia kiedyś miała kota, Kubę, był absolutnie niezwykły, pisałam nawet historie o nim
    raz zaginął
    długo go nie było
    wszyscy mysleli, ze to juz koniec
    a po 3 mieciącach wrócił!!!
    wymizerowany, ale w dobrym zdrowiu
    bardzo jestem ciekawa, gdzie był...

    OdpowiedzUsuń
  10. Klarko,może Zbójca poszedł za jakąś cudną koteczką - wszak wiosna i marzec, a w marcu koty "marcują". Mojej sąsiadki pies, gdy tylko udało mu się urwać ze smyczy przepadał na wiele dni- wracał zmęczony, brudny, głodny. Raz nie było go dwa tygodnie - sąsiadka go już opłakała, a on się jednak przywlókł.
    Do płukania stanów zapalnych w buzi lepszy jest Corsodyl- do nabycia bez recepty.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Szkoda kota może jeszcze wróci...

    OdpowiedzUsuń
  12. Moje koty też łażą wolno...bo mimo mieszkania w bloku, okolica raczej spokojna i oddalona od bardziej ruchliwych ulic. Izydor wiele razy wracał po kilku dniach, nieraz poharatany w bojach o panny albo rewir... leczyłam, a potem wypuszczałam znowu, aż któregoś razu nie wrócił...
    Izydę już wysterylizowałam, ale się okazało, że ruję też przechodzi, bo jeden z jajników był zrośnięty z nerką, więc został i dalej nadaje.
    Izyda, jak to kotka - bardziej trzyma się domu, ale też lubi się powałęsać, choć na noce wraca. Kilka razy zabalowała dłużej i też się martwiłam, czy wróci. Jakoś tak pusto w domu, jak kota dłużej nie ma.
    Zbójcy szkoda... ale tak sobie myślałam, tracąc nadzieję, że Izydor wróci - że lepsze kocie życie z takim ryzykiem niż niewola w mieszkaniu i że to był szczęśliwy kot, choć krótko się tym życiem cieszył.
    Pozdrawiam
    Jem w.

    OdpowiedzUsuń
  13. A co znaczy szczesliwe zakonczenie?
    Moze wlasnie bedzie?
    A kocurki chadzaja wlasnymi drogami, widac wiosna!
    Znam kociaki, ktore nie moga wyjsc z domu, kiedy jednak jest cieplo, maja kiczowaty namiot do swojej dyspozycji, ze niby tam fajnie im jest na tarasie. Chetnie w taki sposob potraktowalabym wlasciciela.
    Trzym sie, dobrze bedzie:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Zbójca z pewnością wróci, może tylko z poszarpanym uchem albo bez kawałka ogona. Pewnie na panny poszedł, marzec przecież! Dobrze, że Kiciul wrócił:-)

    Nasza domowa kicia wychodzi na chwilę na ogród, gdy jest ładna pogoda. Ale ona nie jest obeznana ze światem zewnętrznym, boimy się, że może być nieostrożna. A to taka kotka do przytulenia, do pościeli, wszyscy ją kochają.

    Pozostałe cztery koty (też kochane przez wszystkich) właściwie mieszkają na dworze, czasem tylko bywają w domu, zimą częściej. Wiosną i latem im się w domu nudzi! Ale wszystkie nasze to kastraty, nie walczą o terytorium, nie łażą na panny. Mogą rozejść się po okolicy, ale gdy wychodzimy z kawą na ganek - stopniowo się złażą, a nuż coś wrzuciliśmy do miseczki?

    Nie martw się, dwa tygodnie to nic, Zbójca wróci!

    OdpowiedzUsuń
  15. Są koty, które wolą dom, a są i takie, których trzymać się w nim za długo nie da, bo są strasznie nieszczęśliwe. Inna sprawa, że warto koty sterylizować, żeby nie zwiększać ilośćci kociego nieszczęścia na polskiej prowincji.

    OdpowiedzUsuń
  16. Kocina to kocina i chodzi własnymi ścieżkami. Miej świadomość że Ty im te ścieżki otwierasz to cos takiego jakby tez były w swojej Kociej Unii - "Kine Grenzen".
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. Czasem człowiek nie potrafi, nie chce napisac o tym, co go boli najbardziej. Nie wszystko nadaje sie do opisu, do pokazania na forum internetowym, mimo iz wie sie, że jest tu grono szczerych, zyczliwych osób. Mysle, ze niekiedy przezycia sa tak mocne i kaleczące naszą duszę, ze aż zamykamy sie w sobie i nie sposób opowiadać o tym nikomu, aż do czasu gdy ból choć troche zelzeje, stanie się przeszły...
    Klarko! Moje koty też chodza swobodnie. Wieś to wieś i na tym polega szczęsliwe zycie kocie, ze nie trzyma sie ich w domu jak w więzieniu. I znikaja czasem na parę dni, bo taka jest kocia natura, ale zawsze wracają.Są szczęsliwe a jakieś ryzyko zawsze jest wpisane w zycie. Nasze przecież też.
    Ściskam Cię mocno***

    OdpowiedzUsuń
  18. Klarko, mam nadzieję, że wróci.
    Cokolwiek jednak by się stało, to dałaś mu wolność, więc wiódł szczęśliwe życie.
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  19. jest tu wiele osób które za smutki Cię nie potępią... ale niestety wiem również z doświadczenia, że bywa wręcz odwrotnie więc rozumiem lakoniczność postów o smutnym wydźwięku. Trzymaj się ciepło... życie toczy się kołem i tyle ile smutku tyle bywa radości :*******

    OdpowiedzUsuń
  20. Klarko,wiem jak to jest,ja opłakiwałam 3 koty.Swego czasu mieliśmy kocią aferę.Wszystkim ginęły koty,okazało się,że taki jeden strzelał do tarczy i do kotów.Sprawa trafiła na policje.Nic nie mogli mu zrobić,bo nikt go nie złapał na gorącym uczynku,ale od tego czasu przestały masowo ginąć koty.Obecnie mamy kota Maciusia, który jest z nami 6 lat,i też już go parę razy opłakiwałam ,no bo nie przyszedł nawet się najeść.
    Klarko,wierzę,że te inne,też poważne problemy zakończą się pomyślnie,czego życzę Ci z całego serca.
    Wanda zW.

    OdpowiedzUsuń
  21. Niestety i koty i ludzie giną i umierają.
    Niestety nie jesteśmy wieczni...
    Jakoś umrzeć trzeba, oby tylko lekką śmiercią...

    OdpowiedzUsuń
  22. Przykro mi z powodu Zbójcy,współczuję.

    OdpowiedzUsuń
  23. Bardzo chciałabym zaczarować, by Zbójca się odnalazł.

    Najgorsza jest niepewność.
    Ze trzy lata temu, w naszej szopce dla kóz, zakończył żywota kocur sąsiadki, mieszkającej pięć domów dalej na naszej ulicy. kosisko wielkie i kudłate kręciło się często w naszym i sąsiednim obejściu. Być może, u tego obok gołębiarza podjadł coś zatrutego, bo takie praktyki stosował .
    Miałam wątpliwości, czy powiedzieć właścicielce kota o tym smutnym fakcie. A jednak była mi wdzięczna, że mogła swego pupila pochować na własnym podwórku.

    OdpowiedzUsuń
  24. Trudno utrzymać koty w domu jak się mieszka w domu z ogrodem, czy na wsi.Normalne,że będą chodzić, mają swoje ścieżki, lubią wędrować,i ryzyko zaginięcia jest wtedy duże.
    Oby wrócił, nie trać nadziei.

    OdpowiedzUsuń
  25. Wiem jak kochasz te twoje sierściuchy, więc domyślam się jak to przeżywasz...
    Ja ma zawsze wielki dylemat kiedy oddają koty do adopcji, czy wybrać bezpieczny dom niewychodzący, czy jednak dom z możliwością wychodzenia. Staram się jednak dawać koty do domów nie przy ruchliwych drogach. Tyle tylko mogę...

    OdpowiedzUsuń
  26. Przeżywam takie przyziemne niepokoje prawie co dzień, kiedy Garfield nie wraca na noc. Sierściuchy to część naszego życia. Znam też osobiście paru lekarzy i dentystów w swojej okolicy, którzy są po prostu lekarzami. Mówią, że coraz trudniej na takiej fali się utrzymać. Ale są. Małe, ludzkie gesty cieszą bardziej niż wygrana w Totka. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  27. mój poprzedni kocur - ŁATEK,kastrowany też kiedyś zaginął.
    On tolerował tylko mnie....Co ja się go naszukałam,napłakałam...
    Po trzech ,coś około,po trzech miesiącach wrócił.Tuż przed Wigilią!!!
    I prosto do michy, i zaraz spać !
    Złachany,wychudzony,zmęczony takie biedne zdarte łapki...połamane pazury ale wrócił !
    Podejrzealiśmy że zaplątał się gdzieś w jakieś rzeczy robotników - typu styropian,belki,no wiesz, robili coś koło bloków,a ten pewnie tam się zdrzemnął i go wnieśli razem z ,na pakę a potem wywieźli gdzieś...

    OdpowiedzUsuń
  28. Klarko to jest cena jaka placimy za milosc do kotowa; Dajemy im wolnosc , no bo jak tu meczyc siersciucha siedzeniem w domu?
    A potem sie martwimy i placzemy i z radoscia witamy powrot "kota marnotrawnego":)
    Tak to juz jest z ta miloscia do ludzi , do zwierzat...
    Gdybysmy nie kochali to by nic nie bolalo..
    Trzymaj sie , moze jeszcze Zbojca wroci.

    OdpowiedzUsuń
  29. Moje koty są wychodzące, jeden jest z nami dwanaście lat, kicia osiem. Teraz więcej czasu spędzają w domu niż w ogrodzie, ale latem czasami nie ma ich kilka dni i jest wtedy strach i poszukiwania po wsi. Najdłużej kota nie było przeszło dwa tygodnie, też jest wysterylizowany. Może jeszcze wróci, no bo gdzie by mu było lepiej niż u Cibie. Trzymam za to mocno kciuki. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  30. Klarko, Zbójca poszedł teraz pewnie pomieszkać do innej rodziny, nieść im kocie szczęście, albo psuć krew, zależy czego im potrzeba akurat. Ale może mu się tam nie spodoba i wróci? :*

    OdpowiedzUsuń
  31. Klarciu, co by nie było ze Zbójcą, pomyśl o tym, że dałaś mu cudowną opiekę i WOLNOŚĆ, przez co uczyniłaś go Szczęśliwym Kotem. Niewiele kotków tego doświadcza.
    Posyłam dobre, ciepłe myśli do Ciebie, przykro mi przez to, co przechodzisz, bo wiem, jak to przeżywasz - pamiętam Twój smutek, jak Zbój poszedł w tango latem. Wtedy wrócił i teraz też wierzę, że wróci. :*

    OdpowiedzUsuń
  32. Klarko siostry kot wrócił prawie po roku, różnie z kotami wychodzącymi bywa. Teraz też w domu "bywa", czasem go nie ma kilka tygodni, łajza taka i już. Co nie znaczy, że się o te koty nie dba, wręcz przeciwnie. Ja Cię rozumiem i gdybym mieszkała na wsi też bym kotom pozwoliła wychodzić. Koty lubią łazić swoimi ścieżkami, taka ich natura. My w mieście nie mamy wyboru muszą mieszkać w 4 ścianach.

    OdpowiedzUsuń
  33. Przecież zmartwień nie można mierzyć jedna miarką. Dla jednego dane wydarzenie będzie błahostką, dla drugiego tragedią. Koty, psy, to przecież domownicy. Jak można nie zrozumieć zmartwienia, obaw, lęku kogoś, komu domownik się straci?
    Wierzę, że kotek się odnajdzie. Teraz ma szaleńczy okres. Zapomniał się gdzieś, ale wróci.

    OdpowiedzUsuń
  34. Jakie tam zmartwienie? To zaskroniec miał powód do zmartwienia, choć krótko!

    OdpowiedzUsuń
  35. Bardzo współczuje i rozumiem - też jestem trochę "dzika" jeśli chodzi o uzewnetrznianie uczuć - jak cierpię to się nikomu nie wypłakuję tylko "chowam w leśnych ostępach" w obawie przed kolejnym zranieniem. mam nadzieję, ze koty "przyjdą po rozum do głowy" i nie będą przysparzać zmartwień ucieczkami i cieszę się że ząbek może się da uratować bez kosztownych zabiegów - polecam dentosept, tylko uwaga! osiada na zębach, bo to ciemny wyciąg z ziół.Pozdrawiam serdecznie, M.

    OdpowiedzUsuń
  36. Niedawno zginęła moja kotka którą miałam kilkanaście lat. Zaliczyłam po tym wypadku pilną wizytę u kardiologa , tak bardzo to przeżyłam..

    OdpowiedzUsuń
  37. Wroci, wroci. Nasze wychodza i tez czasem dlugo ich nie ma. w sylwestra czekalismy do 3 rano! a mowilam: po toascie zaraz do lozek;)
    a co do innych zmartwien: nie na wszystko mamy wplyw ale mozemy wybrac JAK o tym myslimy. Pozytywnie. Ty to potrafisz.
    tez Monika

    OdpowiedzUsuń
  38. Napisz,jak już wróci ten twój kot marnotrawny:))
    pozdrawiam
    Beta

    OdpowiedzUsuń
  39. Klarko, dbasz o koty. Masz mozliwość ich wypuszczania, bo nic złego im się nie stanie ze strony innego człowieka. To także miejsce o tym przesądza. Ja mojej kocicy nie wypuszczę, bo na osiedlu sporo takich co zwierzę skrzywdzić mogą. Ot tak, dla zabawy. U rodziców, w domu, kot także swobodnie wychodzi na zewnątrz. Tam go wszyscy znają. To zupełnie coś innego.
    Kot może zmienić życie człowieka i nie jest czymś dziwnym, że traktujemy go jak członka rodziny. Polecam książkę "Kot Bob i ja". Coś wspaniałego.
    Dex

    OdpowiedzUsuń
  40. Mam podobna postawe wobec kotow- nigdy ich nie zamykalam. mysle, ze bylyby nieszczesliwe. Przykro mi z powodu Zbojcy..sciskam!

    OdpowiedzUsuń
  41. Moja kocica znika czasami na trzy, cztery dni i ja wtedy łażę po polach i się drę "łacia, łacia" i sąsiedzi też mnie rozumieją i okazują pomoc.

    OdpowiedzUsuń
  42. "Nie masz większych zmartwień?" - co to za pytanie! Każde zmartwienie, które dotyczy żywej istoty jest wielkie. Przez całe życie w moim domu były koty - czasem jeden, a w porywie i trzy. Zawsze podrzutki albo przybłędy. I zawsze były traktowane jak równoprawni członkowie rodziny. Zawsze chodziły wolno (mieszkam w okolicy miejsko-wiejskiej). Dawniej kotów się nie kastrowało, więc niestety wypadki były na porządku dziennym - zawsze właziły nie tam gdzie potrzeba i wdawały się w awantury z innymi, a okazji nie brakowało bo w okolicy było pełno kotów (też nie kastrowanych). Majątek szedł na weterynarzy, chociaż na forsie nie siedzę. Potrafiłam nie iść do pracy, bez względu na konsekwencje, gdy trzeba było czekać na weterynarza, bo kot był zbyt poturbowany, żeby go do niego dowieźć. Ale nigdy nie pomyślałam, żeby je zamknąć w domu gdy się mieszka tak jak ja. Zawsze się pocieszałam, że może nie żyły zbyt długo, ale za to szczęśliwie. Ostatniego kota pochowałam w 2009 roku. Teraz nie mam żadnego bo zostałam sama i cały dzień mnie nie ma w domu, ale jak tylko przejdę na emeryturę to zaraz się pojawią. Bez kota dom wydaje się zimny i pusty.
    PS. mój ostatni znikał czasem na 2 tygodnie, po czym pojawiał się zmarnowany, pobity i ogromnie głodny. Niestety do czasu.
    Tak, że jest szansa, że Zbójca też się odnajdzie, czego ci serdecznie życzę.
    Grażyna

    OdpowiedzUsuń
  43. Klarko, ale to przeciez naturalne martwic sie o wlasne zwierzaki! I kiedy znikaja albo choruja czlowiek cierpi jak gdyby chodzilo o czlonka rodziny...
    A w Twoim poscie wyczytalam jakis glebszy smutek, koty to chyba tylko pretekst... Przykro mi i mam nadzieje, ze wszystko sie ulozy...

    OdpowiedzUsuń
  44. Klarko, zaglądam do Ciebie często, za to rzadko się odzywam (nie tylko u Ciebie). nie dlatego, że mi się nie chce, tylko sprawy się mają tak, że brakuje mi albo czasu, albo sił. ale chcę Ci powiedzieć, że masz we mnie wierną czytaczkę, która jest Ci wdzięczna za te wszystkie wzruszenia, których doświadcza dzięki Tobie, i która ma dla Ciebie mnóstwo sympatii, i którą boli, kiedy Tobie jest źle. trzymaj się! mam nadzieję, że sprawy się dobrze ułożą.

    OdpowiedzUsuń
  45. Witaj Klaro. Trzymam kciuki aby Zbujca wrócił cały i zdrowy.

    OdpowiedzUsuń
  46. Po to jest wieś by koty mogły przemierzać ścierniska.
    A marzec jest marzec. Taka natura.Poza tym nie ma chyba szczęśliwszego kota niż wolny kot.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  47. Zbójca wróci, gdzie mu będzie lepiej;)
    kot mojej cioci wrócił po kilku miesiącach, gdy już ciocia straciła nadzieję;)

    OdpowiedzUsuń
  48. Witaj Klaro. Od kilku dni czytałam oba Twoje blogi bo bardzo mnie wciągneły. Jestem pod wielkim wrażeniem stylu i humoru z jekim piszesz. Zaskoczyło mnie pare rzeczy. Przypominasz mi moją sąsiadke zarówno z wyglądu jak i z harakteru. Ona mieszka z mężem w domu na przeciwko. Mają z 6 psów i nie umiem policzyć ile kotów :-) A przypominasz mi ją ze względu na dobroć serca. U nich zwierzęta mają uchylone cały czas drzwi garażowe więc psy swobodnie biegają po ogrodzie a koty gdzie chcą. Każdy kot ma swoje imie i sąsiedzi o każdym są w stanie coś powiedzieć. Zwierzęta są szczęśliwe, wolne, najedzone i pod opieką weterynarza. Niestety co jakiś czas kotki giną pod kołami samochodu bo choć u nas jest ograniczenie do 40 to i tak ludzie pędzą chociaż wiedzą że tak jest tyle kotów. Czasami koty znikają na pare dni i sąsiedzi się martwią. Jakiś czas temu była afera bo ktoś szczelał do tych kotów z wiatrówki i kilka zabił. Dla sąsiada nie liczyły się wtedy koszty i zlecił sekcje kotą. Było śledztwo i przesluchania. Okazało się że każdy w domu ma wiatrówke i tylko u mnie w domu nie przeszkadza ten zwierzyniec. Dramat. Niestety nikogo nie ukarano bo nie było świadków. Pisze to dlatego żebyś wiedziała, że czytelnicy rozumieją co przeżywasz. Ja po stracie psów, chomików, świnek morskich pare dni dochodze do siebie. Jak moja kotka wychodzi na ogród to co pare .inut sprawdzam gdzie jest. Na szczęście on chociaż wysterylizowana to pilnuje mocno naszej działki i nie zapuszcza się za ogrodzeenie. Pozdrawiam i trzymam kciuki za Zbujce.
    Ania.

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz