smacznego! |
Najpierw zadzwoniła z życzeniami mama
mówiąc, że urodziny dziecka są największym prezentem dla matki. Nie bardzo ją
zrozumiałam bo nie odpowiedziała mi na pytanie, dlaczego
tak sądzi, tylko opowiedziała, jak co roku zresztą, co przeszła zanim ja
przyszłam na świat. I jak w listopadzie dziadek Fabian wiózł ją z porodówki z
niemowlęciem na rękach furmanką, padał deszcz ze śniegiem, było paskudnie i zimno a ona wyczerpana po długim i ciężkim porodzie. Nie wiem, nie wiem, jakie
widziała w tym zdarzeniu święto i co to za prezentem byłam.
Potem poczytałam u Agaty,
jak się męczyła zanim jej córeczka przyszła na świat, a to nie było tak dawno.
Naiwna jestem, myślałam, że teraz to już kobiety rodzą lekko i łatwo.
Jeszcze raz
proszę o wyrozumiałość, nie chcę robić z siebie ofiary ani żalić się, postaram
się opisać zdarzenia tak, jak wyglądały a może nawet nie napiszę wszystkiego bo po co, było, minęło. Nie ma co robić z bloga terapeutycznego dzienniczka ale nie
zamierzam też udawać, że jestem dzieckiem szczęścia bo tak nie jest.
Po ślubie mąż mieszkał nadal
ze swymi rodzicami a dla mnie tam miejsca nie było, musiałam zamieszać z
powrotem w rodzinnym domu co było dla mnie bardzo trudne z wielu powodów. Rozłąka
z mężem, ciasnota w rodzinnym domu, ciężka praca i trudny dojazd do pracy – tak
wyglądała moja ciąża – dzień w dzień wstawałam o wpół do szóstej, szłam kawał
drogi do przystanku i jechałam autobusem do pracy - jeśli autobus był, czasem
nie przyjeżdżał i wówczas szłam na piechotę 12 km. Jeśli spóźniłam się do pracy
to musiałam odrobić to po południu, wracałam do domu koło szóstej. Praca jak to
w knajpie, lekko nie było ale dawałam radę.
Na tydzień przed porodem wzięłam
urlop macierzyński, spakowałam swoje rzeczy i zamieszkałam w domu rodziców męża.
Miałam dziewiętnaście lat i byłam nauczona, że kobieta ma być dzielna i dawać
sobie ze wszystkim radę. Zaprzyjaźniłam się z siostrą męża, była prawie w tym
samym wieku co ja ale poza nią nie znałam tam nikogo. Wszyscy szli do pracy,
mąż pracował na kolei na zmiany i spędzałam całe dnie sama. Odpoczywałam. Tyle,
co uprać, ugotować, posprzątać. Wyrywałam teściowej każdą robotę z rąk. Na
górze mieszkały lokatorki ale i one szły do pracy. Było cicho i dziwnie bo
pierwszy raz w życiu nie miałam się do kogo odezwać.
Nie mogłam nigdzie wyjść bo
nie miałam kluczy. Zresztą był luty, nie znałam zupełnie miasta ani nikogo w
tym mieście. Bolały mnie plecy i wypoczynek mi się bardzo przydał.
Po tygodniu takiego leniuchowania od rana poczułam bóle ale się nie przejmowałam bo wiedziałam, że nie
ma się co śpieszyć. Dwa miesiące wcześniej rodziła moja siostra i miałam świeżo
w pamięci jej przejścia. Nie wiedziałam wówczas, że ona należy do kobiet, które
nigdy się nie żalą, myślałam, że tak ma być. Tak, czyli poród to nic takiego a
prosto z porodówki do domu i zasuwać przy dzieciach i mężu.
Kiedy szwagierka wróciła z
pracy po południu, powiedziałam jej, że mam od rana skurcze i chyba będę rodzić
ale nie bardzo wiem, co robić. Nie śmiejcie się, nie wiedziałam, czy w Krakowie się wzywa karetkę czy jedzie
taksówką czy tramwajem, czy ktoś z rodziny jedzie z rodzącą, nie miałam o tym pojęcia. Skąd mogła wiedzieć szwagierka, mając 18 lat? Też nie wiedziała, poszła więc
na górę grać w karty a ja zostałam na dole czekać aż wróci z pracy mąż. Potem
się śmiałyśmy z tej głupoty, bo ona myślała, że żartuję z tym porodem, wyobrażała sobie, że jak kobieta rodzi to
wrzeszczy i jęczy jak w telewizji.
Koło dziewiętnastej wrócili z pracy teściowie i matka męża narobiła
takiego zamieszania, że zrobiła się dwudziesta. A czy spakowałaś czyste pantofle, a czy masz
koszulę, a masz bombonierkę dla położnej, a może nie bierz tych pantofli tylko
te będą lepsze. Wreszcie mąż zadzwonił po pogotowie bo miałam bóle prawie cały
czas ale oczywiście byłam dzielna więc wyjmowałam te pantofle z torby, wkładałam
inne, pokazywałam, że nie zapomniałam nic i tak w kółko.
Karetka zawiozła mnie na
izbę przyjęć i zostawiono mnie w poczekalni. Byłam sama z tą nieszczęsną torbą
w paski w ręce i tak stałam oparta o
ścianę bojąc się ruszyć. Wreszcie jakaś kobieta zawołała, aby ktoś się mną
zajął bo przecież zaraz urodzę. Rzeczywiście, Łukasz przyszedł na świat o 22. Byłam
dzielna, ale byłam także strasznie samotna i bezbronna. Mam rzadką grupę krwi,
do tego Rh minus, były kłopoty. Dałam radę i temu.
Ja wiem że takimi puentami to się kończy bajki, ale wiem na pewno - w momencie, gdy
rodzi się dziecko, kończy się samotność i zaczyna miłość bezwarunkowa, czego
Wam z całego serca życzę! Może to właśnie miała na myśli moja mama mówiąc mi,
że urodziny dziecka to największe święto dla matki?
Ale mi jakoś niezręcznie, napiszcie proszę o swych doświadczeniach, jeśli możecie oczywiście. Zawsze to będzie raźniej z tymi zwierzeniami.
Ale mi jakoś niezręcznie, napiszcie proszę o swych doświadczeniach, jeśli możecie oczywiście. Zawsze to będzie raźniej z tymi zwierzeniami.
No to wszystkiego najlepszego, sto lat, spełnienia marzeń, planów i zdrowia, bo tego nigdy za dużo, i nieustająco dobrego humoru, samych przyjemności, i jeszcze "dużo luksusu"! :D :)
OdpowiedzUsuńI mały bukiecik w załączniku
bardzo piękny bukiecik, dziękuję!
UsuńWszystkiego najpiękniejszego Klarko!
OdpowiedzUsuńA ja bardzo lubię czytać takie osobiste notki, zwłaszcza gdy mają takie pointy:-)
Pozdrawiam
Życia bez Cellulitu i inne pitu pitu........Wszystkiego co najlepsze nie koniecznie najzdrowsze:*:)
OdpowiedzUsuńTy Klarko napisałąś jak to było dzieścia czy naście lat temu. Mówią, że czasy się zmieniają... Czemu te zmienione czasy nie trafiły na mnie, gdy ja prawie 2,5 roku temu rodziłam Emilkę? Od rana miałam skurcze ale takie lekkie i co 15 minut więc paniki nie siałam. Zaznaczam, że to moje pierwsze dziecko miało się urodzić... Pojechałam rano z moją mamą do lekarza. Ja prowadziłam samochód, mama nie wiedziała, że mam skurcze. Normalnie minął dzień z tą różnicą, że skurcze się nasilały, coraz bardziej bolały i były częściej. A ja dzielna baba bez żadnych proszków przeciwbólowych bo i tak przecież nie podziałają na skurcze. Wieczorem, około 21:00 zachciało mi się placków ziemniaczanych więc mój tata ich nasmażył. Wiedziałam, że muszę zjeść i najeść się teraz bo jak urodzę to o takich smakołykach mogę zapomnieć na jakiś czas. Mój mąż wrócił do domu ok 22 po 18 godz w pracy. Zjadł, wykąpał się i poszedł spać. Uprzedziłam go jeszcze, że mam skurcze i pewnie w nocy go obudzę. Długo nie wytrzymałam. Około 1 w nocy skurcze miałam co 3 minuty więc obudziłam męża. Całe szczęście, że to działo się z piątku na sobotę i mąż do pracy nie szedł. W szpitalu na żoliborzu nie było miejsc. Lekarz obdzwonił wszystkie szpitale i tylko w dwóch, słownie dwóch było miejsce. Pojechaliśmy więc do powiatowego szpitala. Stary, obskurny szpital. Zamknięty bo to noc - było już około 3-4 w nocy. Po kilku minutach ze szpitala wyszła zaspana pani z pytaniem czy to pan przywiózł rodzącą do szpitala? Mój mąż wkurzony i bardziej zdenerwowany niż ja, chodził w tą i spowrotem i nie wiedział gdzie zapukać zanim pani się pojawiła. W szpitalu, na wstępnym badaniu, gdy z bólu i zdenerwowania już płakałam, badająca mnie powiedziała, że u nich w szpitalu nie ma znieczulenia bo nie mają anestezjologa... No to ja w jeszcze większy płacz wpadłam... Mąż cały czas ze mną, ledwo na oczy widząc... W sali, gdzie tylko my byliśmy siedział na krzesełku a ja chodziłam z bólu. Raz mi zimno więc kołdra na plecy, potem mi ciepło więc otwieranie okna i tak na zmianę. Dowiedziałam się też, że w całym szpitalu nie mają ciepłej wody bo miasto robi z wodociągami i zawsze o tej porze roku wody nie ma. Był koniec czerwca... Rodziłam bez znieczulenia... Emilka urodziła się o 10:40 a Pan Bóg zlitował się nade mną bo prosiłam go, żebym do południa mamą już została :) Widzisz Klarko, mamy XXI wiek... A ja chcę mieć jeszcze dwoje dzieci :) I faktycznie narodziny mojej córki to dla mnie święto i wielkie szczęście :) Pozdrawiam Cię ciepło, życzę uśmiechu na codzień, małych i dużych radości, spełnienia jako kobieta i pisarka, weny i samych życzliwych ludzi wokół :)
OdpowiedzUsuńEh Klarko, dokladnie dwa lata i dwa dni temu mialam juz w ramionach mojego synka, porod byl szybki - za szybki, ale dalam rade i choc po porodzie jeszcze przez miesiac nie moglam oddychac, nie zaluje ani braku znieczulenia ani poloznej przegladajacej najnowsze kolorowe pismo :)
OdpowiedzUsuńZycze Ci wielu pieknych chwil, ktorych wspomnienie bedzie Ci ogrzewac serduszko na starosc w zimowe wieczory, zdrowia - bo jak juz wiemy 'tego nigdy za duzo' oraz osiagania kolejnych szczytow jakie sobie wyznaczysz :)
Poswiece temu tematowi osobny post u mnie, bo na komentarz to za wiele.
OdpowiedzUsuńTo Ty tez jestes z listopada? Zupelnie, jak ja! Z ktorego? Moze jestesmy kalendarzowymi blizniaczkami?
z 27 października
UsuńAle i tak Skorpion! Ja z 4-go.
UsuńKlarko, zdrowia i spelnienia w zyciu, szczescia i braku trosk wszelakich, i czego sobie tylko zazyczysz. Sto pieknych i optymistycznych lat!
Niedlugo opublikuje post, jestem w trakcie.
To Ty masz dzisiaj urodziny:)Życzę spełnienia, nie marzeń tylko spełnienia w Życiu:) Co nie zawsze znaczy to samo i idzie w parze:)Pięknego, pełnego życia. Niech Twoje płyną po Twojej myśli, a wszystkie ewentualne przeszkody na Twojej drodze okażą się do pokonania:) sto lat Klarciu:)
OdpowiedzUsuńKlarko, słońca jak najwięcej i miłości - a cała reszta sama przyjdzie! Wszystkiego najlepszego!
OdpowiedzUsuńwszystkiego dobrego... najlepszego...
OdpowiedzUsuńteż uważam, że narodziny dziecka to dla matki jedyne, niezapomniane zdarzenie. Do tej pory pamiętam łapki Juniorki, leżącej tuż po porodzie na mojej klatce piersiowej, która ściskała i rozprostowywała paluszki jak mały kociak...
A rodziłam ją od niedzieli 4 rano, do poniedziałku 14:15 :)))
wszystkiego najpiękniejszego, dzielna klarko.
OdpowiedzUsuńpozwolisz, że i ja powspomninam...dawno ,bardzo dawno temu miałam 20 lat i rodziłam pierwszego syna.kto mi miał powiedzieć, że w ciąży nie należy się głodzić jak się ma rzygową ślinę, tylko podjadać? żeby nie jeść aviomarinu, bo dziecko plamy będzie miało? że jak wody odejdą w nocy to do szpitala jechać a nie do spania sie układać? że położne są wstrętne i wymyślają niektórym kobietom od ryczących krów? a potem prawie wcale nie zajmują się położnicami? nikt mi nie powiedział. sama sie tego dowiedziałam. mam nadzieję, ze teraz jest lepiej.
jeszcze raz najlepszego:)
Uśmiechu i zdrówka
OdpowiedzUsuńPiję właśnie Twoje zdrowie
Pozdrawiam
Z lekka się zgubiłam, czy urodziny masz Ty, czy Ukasz :))
OdpowiedzUsuńMy dziś rocznicujemy wspólnie - ładna data po prostu :D
Serdecznosci i pomyślności i uściski gorące!
Klarko, zdrowia i spełnienia najskrytszych marzeń. I uśmiechu.
OdpowiedzUsuńWszystkiego bardzo dobrego Klarko, uśmiechu na co dzień i od święta.Wszystkie moje dolegliwości jakie miałam w życiu były pestką w stosunku do porodu. Rodziłam siłami natury dziecko, które szło pośladkami. Efekt- mała miała zerwany mięsień obojczykowo-mostkowo-sutkowy, wydałam majątek na jej rehabilitację, przez pół roku codziennie, łącznie z niedzielami przychodził rehabilitant. Skutek uboczny - skolioza od 5 roku życia. Rehabilitacja od tamtego okresu aż do końca życia. Tyle tylko, że od dorosłości sama o to dba. I przez to wszystko nie zdecydowałam się na drugą ciążę.
OdpowiedzUsuńI co z tego, że wiedziałam co do dnia kiedy zaszłam, że urodziłam co do dnia, zgodnie z obliczeniami, że doskonale się orientowałam w przebiegu ciąży i porodu -
nie przewidziałam jednego - anestezjolog był na urlopie, nie mogli mi zrobić cesarki.I co z tego, że rodziłam w stolicy? I jedno wiem - tego bólu, strachu, atmosfery porodówki w życiu nie zapomnę.
Miłego, ;)
Klarko skorpionie))))
OdpowiedzUsuńspełnienia marzeń, zdrowia!!!!!
i czego tylko zapragniesz życzymy całą familią a Erna chlasta z miłością
jęzorem))
ściskam
Dziś zamierzam pić winko, wypiję więc za Twoje zdrowie i sto lat:)
OdpowiedzUsuńTo było już dość dawno, ale pamiętam wszystko dokładnie.Męża nie było przy mnie. Bóle przyszły rano o 6 chyba, były do rzadkie, więc ubrałam się i autobusem pojechałam do miasta do siostry, tam zjadłam śniadanie i zawiozła mnie na porodówkę. Rytuał ówczesny odbył się a jakże, lewatywa, golenie, tylko nie wiem po co, bo w karcie ciąży d było wpisane, że układ pośladkowy,czekało mnie cesarskie cięcie. Potem ochrzan o lekarzy, że jadłam śniadanie, potem samotne leżenie i czekanie aż strawię, potem cięcie. Dziecko pokazali mi jak się obudziłam, a do karmienia dali dopiero na 4 dzień, ja ryczałam on ryczał bo już nauczony do butli, a tu po dniach każą karmić i piersi nie chce, a ja karmić nie umiem i tak 9 dób. Męża, który przyjechał do mnie wpuszczano "po znajomości" na salę, odwiedziny u położnic były zakazane. A szycie po cięciu zrobiono mi okropne, teraz już prawie nie widać, ale wcześniej pytano, kto mnie tak pocerował. Może i dlatego jest tylko jedno dziecko, już świadomie nie umiałam się zdecydować....
wszystkiego dobrego!!!
OdpowiedzUsuńwow, jak dla mnie to straszny opis...
ja jestem dwa miesiące po drugim porodzie, było jak było, nie chcę już tego nigdy powtarzać, a opis szczegółowy tutaj http://usta-usta2.blogspot.com/2012/08/porodowo.html
Wszystkiego najlepszego, wielu pomysłów na nową książkę, miłości, mnóstwo serdeczności i samych słonecznych dni...
OdpowiedzUsuńżyczy też Skorpionica
ja też piję za Twoje zdrowie!! niech Cię wena nie opuszcza i koty:) wszystkiego najlepszego!
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego!!!
OdpowiedzUsuńNiestety doświadczeń z rodzeniem nie mam, więc się nie wypowiadam
Ja to chyba mam szczęście w życiu...
OdpowiedzUsuńPierwszego syna rodziłam maksymalnie
ze wszystkimi bólami 2 godziny bez problemów i wrzasków.
Drugiego syna urodziłam w 15 minut.
Bez problemu.
Jak mi przyjmująca na oddział położna powiedziała,
że za 15 minut urodzę,
to uznałam ,że się przesłyszałam.
Na jednej i drugiej porodówce kulturalne przyjęcie na oddział.
Zawsze się zastanawiałam,
czy jakbym tak 12 urodziła to też tak lekko?
W ciąży jednej i drugiej chodziłam lekko łatwo i przyjemnie...
No i nie mam o czym opowiadać... :-)))
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin !!!
Jak najwiecej powodów do radości i uśmiechu, jak najmniej powodów do smutku, pociechy z Męża, Syna i wszystkich najbliższych Twemu sercu oraż całej rzeszy nowych, sympatycznych czytelników bloga. No i by wena twórcza nigdy Cię nie opuszczała. Tego Ci, Klarko, życzę w dniu Twoich urodzin
OdpowiedzUsuńKlarko, jak ja lubię urodzonych dziś i jutro. To bardzo mili ludzie których znam w realu. a jutro urodziny ma moja najukochańsza przyjaciółka z którą łączy mnie przyjaźń już 65 lat. Niestety mieszka daleko stąd prawie przy granicy z Francją. Ma rację twoja mama. Każde urodziny także i mojej trójki są i dla mnie świętem . A moja prababcia Florentyna rodziła aż 17 razy. Z tego przeżyło 10.Pozdrawiam serdecznie i życzę zdrówka i 100lat z okazji twojego dzisiejszego święta-;))
OdpowiedzUsuńKlarko Kochana! Od samych drzwi mówiłam Frytce,że musimy do Ciebie zadzwonić,bo dziś kończysz ...piękne lata;))
OdpowiedzUsuńA nie...bo to zabrzmiało, jakby zaczynały się gorsze;)Dziś po prostu Twój szczęśliwy dzień!
Potem opijałyśmy Twoje zdrowie - Frytka wiedźmą, a ja tequilą bez alkoholu (ktoś musiał prowadzić;))- za głośno było by zadzwonić;)zdjęcie będzie!
więc teraz przyjmij życzenia kolejnych pięknych lat -niech życzliwi Cię otaczają, a trolle omijają:) Niech nic nie boli, wszystko weseli, koty słuchają, Krzysztof kocha , Ukasz z Asią ...sama wiesz co!:))
Dobra samego!
Ha, też mam dziś urodziny....a wczoraj synu moj rok skonczył..cudne mama ci życzenia złożyła. Moja dzis przybyła na wnuka i moją imprezkę i żadnemu z nas życzeń nie złożyła...nie, że jakieś skłócone jesteśmy, czy że patologia u nas - poprostu taki ma styl..uważa że nie trzeba..tym bardziej zazdroszczę ci.. ze dla twojej mamy to takie święto...buźka
OdpowiedzUsuńNooo...ja nie wiem co powiedzieć.
OdpowiedzUsuńPorodu nie polecam żadnej kobiecie.
I tyle w tym temacie.
Klarko nasza kochana - przede wszystkim zdrowia, bo co te koty by zrobiły gdybyś się źle czuła?
Po drugie pomysłów na literackie twory na blogu i nie tylko. Bo uwielbiam cię czytac. często wracasz do przeszłości i to chyba w tobie lubie najbardziej. Bo jest mi to bliskie i piszesz tak sielsko...
Po trzecie - abyś była szczęsliwa tak jak jestes teraz. Nie pragniesz wielkości, nie ma w tobie chciwości, obłudy - jestes wspaniałą osobą i jesli tylko lubisz w sobie to jaka jesteś - znaczy to, że jesteś szczęsliwa.
Gdy to wszystko co ci życzę będzie się spełnialo - reszta przyjdzie sama.
czyli Klarko - spełnienia marzeń :)
Serdeczne uściski !!! A koty torta dostały?
Taka dobra duszyczka, a zodiakalnie Skorpion? NIewiarygodne! Ale i mój Zięciunio nietypowy... Kochana! Samych pięknych dni, kocio-słonecznych! Blogonatchnień na długie lata, samych miłych czytaczy, rozkoszy wszelkich od życia! Ściskam wirtualnie, ale z całą mocą serdeczności...
OdpowiedzUsuńSto LAT!!!! Spełnienia Marzeń Klarko Kochana!!!
OdpowiedzUsuńTylko Skorpiony mogą być takie dzielne..., no chyba,że trafi się taki Wodnik jak ja , który jak zwykle wciela w życie nierealne życzenia, ale przecież w życiu "Wszystko może się zdarzyć...".
Pisz Nam dalej przez najbliższe 100 lat, bo tego normalnym ludziom potrzeba- po prostu dobrego słowa.
Podlaska Ewa
Spóźnione, ale szczere - wszystkiego najlepszego! :)
OdpowiedzUsuńRównież od Skorpionicy - widzę, że sporo nas tutaj ;)
Ja chyba jednak opiszę swoje przeżycia w poście, bo się tego nie pozbędę inaczej, a nie chcę po latach córeczce wypominać nie jej winy.
OdpowiedzUsuńWszystkiego najnajnaj, czego sobie wymarzysz pozytywów samych na drodze życia.
Klarko, ja przegapiłam??? Ojojooj!! Skopiję Ci wspaniałe życzenia: dla najlepszych z najlepszych!
OdpowiedzUsuń"Życzę ci, abyś miała człowieka, który cię nie sprzeda nawet wtedy, gdy będzie mógł dobrze na tym zarobić. Abyś mogła spokojnie iść, obok niego nie bojąc się, że cię zepchnie z drogi. Abyś mogła go puścić spokojnie przed sobą wiedząc, że ci nie zatarasuje przejścia. Abyś mogła go zostawić za sobą bez strachu, że ci wbije nóż w plecy. — Abyś miała człowieka, który za tą lojalność wobec ciebie nie zagarnie ci twojej wolności, twojego czasu — ciebie samego. Życzę ci, żebyś nie sprzedała swojego przyjaciela nawet wtedy, gdy będziesz mogła na nim dobrze zarobić. Abyś go nie zepchnąła w przepaść, abyś mu nie tarasowała drogi, abyś mu nie wbiła noża w plecy — abyś za tą lojalność wobec niego nie zażądała wyłącznego miejsca w jego życiu, w jego myślach, w jego czasie.—Abyś go nie chciała zagarnąć dla siebie jako swoją własność.
ks. Maliński."
Buziak!!
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI URODZIN ZYCZY SZCZESLIWA MAMA 2 CUDOWNYCH PREZENTOW OD LOSU-17 MES. SZYMCIA I 3 MIES. ALUTKI.POZDRAWIAM SERDECZNIE-DUSZKA
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego Klarko! :) Co by Ci się pisanie nie znudziło :) I zadowolenia z męża i dziecków, i kotów, i kogo tam chcesz :)
OdpowiedzUsuńoj,spóźnione wszystkiego najlepszego z okazji urodzin:) dużo zdrowia, szczęścia, spełnienia marzeń :) mnóstwo oddanych czytelników :) pociechy z Męża i Ukasza :) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńP.S. a ja to myślałam cały czas, że to ja przyszłam w ekspresowym tempie na świat, ale widzę, że mnie Ukasz przebił :) bo ze mną to było tak, że lekarz wyliczył termin, który przypadał na sobotę, mama weekend przeżyła w spokoju, w pon poszła do niego na wizytę, bo stwierdziła, że coś nie tak, nic się nie dzieje itp..lekarz mamę skrzyczał, że jak to się nie dzieje, że się dzieciak pcha na świat i ma zapieprzać w trybie natychmiastowym na porodówce...a mama co? poszła do domu, jeszcze obiad zjadła, i dopiero autobusem miejskim razem z tatą udali się do szpitala, gdzie de facto po północy się urodziłam :P
Spóźnione, ale szczere życzenia zdrowia i szczęścia.vb
OdpowiedzUsuńKlarko, jesteś kochana i bardzo lubię Cię czytać i dlatego życzę wszystkigo wszystkiego wszystkiego najsłodszego!!!
OdpowiedzUsuńPoród jest okropny, mój syn z 4 listopada zaraz będzie miał 8 lat jednak mi to wynagradza, choć nie zapomnę tego bólu przenigdy!
Jeszcze raz najlepszego!
Ania
Klarko, spóźnione, ale szczere życzenia urodzinowe,
OdpowiedzUsuńabyś na Swojej drodze spotkała tylko życzliwych ludzi, którzy pocieszą w chwilach smutku...:*:D
Rodziłam cztery razy, wspomnienia okropne, nie krzyczałam z bólu, bo nie wypadało;( też mam rzadką grupę krwi i Rh minus...
Toś Ty Skorpionka, jak ja!
OdpowiedzUsuńDla mnie dzień urodzin, to takie własne, prywatne "zaduszki" - czas wspominania, rozliczeń tego, co już było, zastanawiania się nad tym, co będzie..
Ale Tobie życzę braku rozterek i smutków, męża takiego jak dotąd (jest czego zazdrościć)i jak najwięcej słonecznych dni!
Porody to temat rzeka, na inną okazję.
No tak, a ja dopiero dzisiaj przeczytałam, bo u nas w rodzinie też urodziny - teść skończył 80 lat, a mąż znacznie mniej, ale już pisałam, że też 27 października urodzony...
OdpowiedzUsuńWięc przepraszam, że tak późno, ale też pragnę Ci złożyć najserdeczniejsze życzenia - niech się spełnią wszystkie Twoje marzenia, niech nie opuszcza Cię zdrowie, dobry humor i wena, bo - tu już będę egoistką - co ja zrobię, jak przestaniesz pisać?!!!
Przesyłam wirtualne uściski ode mnie i od mojego męża.
PS. Uwielbiam skorpiony!
Ja również spóźniony, przepraszam...
OdpowiedzUsuńWszystkiego co Najlepsze Klarko
STO LAT!
i ja spóźniona :( zdechlak chorowity ze mnie od zawsze :/ ale wszystkiego co najwspanialsze Klarko!! Żyj długo, miej końskie zdrowie i wieczną wenę do pisania :) Buziaki!!!
OdpowiedzUsuńMam dzisiaj wolny dzień i nadrabiam zaległości. Klarko wszystkiego najlepszego. Dałaś radę :-)
OdpowiedzUsuńNie podzielę się doświadczeniami, bo takich nie posiadam
Życzę Ci Klarko tylko tyle,żebyś nie spotykała nawet wirtualnie wrednych ludzi.
OdpowiedzUsuńMam Ich dwóch -Starszy,z pomocą starej położnej w obskurnym szpitalu,ale fachowa pomoc ,świetnie i ON piękny ,najpiękniejszy na świecie:))
Po 6 latach Junior,w pięknym nowoczesnym szpitalu-wszystkie bóle przeszły i okazało się,że tętno zanika- kilka minut na cesarskie cięcie-miał owiniętą wokół szyi pępowinę,która zaciskała się podczas skurczu.Potem awaria ogrzewania i Junior leży goły,pije zimne jedzenie.Mamy ,które były na chodzie zabierały koszulki na zapas dla swoich dzieci,mojemu nie wystarczało,nie mogłam się ruszyć z łóżka-dostałam 40st.gorączki,przeniesiono mnie na septykę,bo nie wiedzieli skąd gorączka,a ja z nerwów.Mąż szalał po szpitalu z kaftanikami wygotowanymi,wyprasowanymi w domu pod drzwiami oddziału-nie wolno,bo zarazki.A na oddziale królowała pani oddziałowa- moja sąsiadka z piętra i nawet nie zapytała jak pomóc,a było prosto-zanieść jeden kaftanik Juniorowi.I któregoś dnia przyszła salowa i przyniosła mi maleńką karteczkę ,na której było napisane:"niech się pani nie martwi,bo gdy idę przebrać swojego Synka,opiekuję się pani Małym"-napisała kobieta,która była jedną nogą na drugim świecie,bo lekarze nie chcieli jej zrobić cesarki i gdy się zdecydowali było prawie za póżno.Do końca życia jestem Jej wdzięczna,choć nawet nie wiem jak wygląda.A sąsiadka?- mąż zatrudnił jej córkę w swojej firmie,bo nie miała pracy-tak bywa.maria I
Spoznione, ale szczere- 100 lat!
OdpowiedzUsuńChyba jestem najbardziej spóźniona. Życzę wszystkiego najlepszego i ...... proszę dalej pisać. Kocham Pani blogi.
OdpowiedzUsuńBaxie
Klarko życzę Ci wszystkiego najpiękniejszego w życiu!
OdpowiedzUsuńDużo zdrowia i jeszcze więcej weny twórczej :)
Ojej, przez te strachy z huraganem, zapomnialam napisac! Wszystkiego Najlepszego Klarko! Niech Ci sie ogolnie szczesci, a w glowie pojawiaja coraz to nowe pomysly na Twoje cudowne opowiastki! :)
OdpowiedzUsuńMusztarda po obiedzie:-).
OdpowiedzUsuń