środa, 18 kwietnia 2012

z cyklu - wspomnienia

Czasem wspominamy z siostrami dzieciństwo i wykrzykujemy – ale byłyśmy głupie!
Dziś będzie o rzeczach absolutnie zakazanych.
Wszyscy dorośli palili papierosy – rodzice, dziadkowie, nauczyciele. Nikt nie wychodził z papierosem na zewnątrz, nauczyciele palili na korytarzu i w pokoju nauczycielskim, jak się szło po kredę to przez drzwi buchał dym.
W domu dorośli palili w kuchni i w pokoju dziadków, musicie wiedzieć, że na wsi nikt nie miał czasu siedzieć sobie i palić, dziadek chodził z petem w dłoni, babcia miała papierosy w kieszeni fartucha, mama zaczęła palić bardzo późno ale to już inna historia. Ojciec pracował w delegacji,  przyjeżdżał raz w tygodniu i przyczyniał się do zadymiania dość intensywnie, a to przez liczne odwiedziny kolegów, skoro ojca nie było cały tydzień to nadrabiali towarzyskie zaległości w sobotę. Rodzinnego życia nigdy już nie zdołał nadrobić.
Najstarsza siostra bardzo szybko wyjechała z domu szukać pracy, kolejna mieszkała na stancji i w domu zostałyśmy we cztery – w tym dwie całkiem malutkie, które trzeba było bawić. Ta starsza siostra miała koleżankę, taką Jolkę, i ja za nimi wszędzie łaziłam bo one miały ciekawsze zajęcia niż moje koleżanki. Przy starszym rodzeństwie dorasta się szybciej. Siostra i ta Jolka miały w lesie tajemnicze miejsce i tam się spotykały.
U nas w rodzinie panował reżim, nie wolno  się  było  malować ani używać perfum, ojciec by nas sprał pasem a znalezione kosmetyki wrzucił do pieca. Dlatego siostra spotykała się z koleżanką w lesie, tam powstawały pierwsze makijaże. No to rozumiecie – co ja miałam grać w palanta z kuzynem (nie gniewaj się, lubiłam grać w palanta ale miałam ciągle sine ramiona od zasłaniania się przed piłeczką, strasznie mocno serwowałeś, bałam się, że jak złapię to mi urwie rękę) kiedy w lesie był prawie salon piękności?
Bo Jolka miała światowe ciocie i one przywoziły jej szminki, pudry, lakiery do paznokci i tusz, taki w kamieniu, trzeba było napluć, żeby go używać. Dziewczynki się malowały a przed powrotem do domu myły buzie w lodowatym strumieniu. Gorzej, gdy mama wołała i trzeba było przybiec natychmiast.
Pewnego dnia Jolka przyniosła papierosy. Takie długie, białe, pachnące miętą, w biało – zielonym opakowaniu. Nazywały się Zefiry. Dalej się domyślacie – dostałam i ja papierosa, żeby mieć pewność, że nie naskarżę mamie. Siostra wiedziała, że nie skarżę bo u nas żadna nie skarżyła ale Jolka jednak mi nie ufała.
Dalej wiadomo – zawroty głowy, igliwie przed oczyma, płukanie ust  w strumieniu i kolejna tajemnica. Do dziś nie lubię tajemnic.

19 komentarzy:

  1. Ja do dzisiaj papierosy palę po kryjomu ;o))

    OdpowiedzUsuń
  2. Zefiry :-)
    Kto dziś wie, co to były Zefiry :-))))
    Też się nauczyłam na nich palić...
    A Carmeny pamiętasz,
    jak pięknie pachniały takim specyficznym tytoniem....

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie tylko moja Mam i dziadek( ojciec taty) palili papierosy. Teraz tylko została Mam i stwierdziła, że palić już nie przestanie, choć po zapaleniu płuc mieliśmy nadzieję, że uda się nałóg rzucić.
    A ja jako nastolatka podkradałam mamie Marlboro i wynosiłam kolegom. W końcu sama spróbowałam, kilka machów jadąc na rowerze, skutek był taki, że wróciłam do domu z pozdzieranymi kolanami. Palić nauczyłam się w klasie maturalnej- dla towarzystwa, i tak paliłam sobie( tylko w towarzystwie) aż do momentu gdy zachorowałam. I nie rak mnie wystraszył i zmotywował by rzucić definitywnie, a lęk przed tym, że w końcu się uzależnię i tak jak inni pacjenci będę bladym świtem okupować łazienki szpitalne by puścić dymka. Jednym słowem chodziło mi o to, ze nie pozwolę by nałóg mną rządził...
    Mimo, że palenie sprawiało mi przyjemności, zrezygnowałam z niej bez bólu...

    OdpowiedzUsuń
  4. U dziadków na wakacjach dzieciarnia z naszej bardzo licznej rodziny i ta po sąsiedzku przesiadywała w tzw."dołkach" zarośniętych gęsto akacjami, gdzie podobno był dawno temu cmentarz koński.Byłam jedną z najmłodszych z rodzeństwa i tylko obserwowałam z boku zabawy starszych w dorosłość:)I jakoś nigdy nie donosiłam na innych...chociaż byłoby na co podonosić.Te akacje na wsi pamiętają dużo i pierwsze piwka i pierwsze papierosy no i pierwsze nieśmiałe obściskiwania:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie palenie jakoś nigdy nie pociągało, ale z pokoju nauczycielskiego faktycznie buchał dym, że aż huczało, jak się tam weszło. W biurach było podobnie, każdy był palaczem, choćby biernym.
    Mojej Mamie na starość się przejadło i nie biorąc ani jednego papierosa do ust, ma teraz taki uraz na punkcie dymu papierosowego, że ucieka często na wiele godzin z własnego mieszkania, żeby tego nie czuć.
    Wtedy jakoś nikt nie zastanawiał się aż tak bardzo nad szkodliwością palenia :)
    Aha, nie miałam komu podkradać kosmetyków, bo mama malowała się bardzo oszczędnie, prawie wcale. Dopiero na studiach zaczęłam sobie więc coś kupować ze stypendium :), pozdrowienia!
    iw

    OdpowiedzUsuń
  6. papierosów nie paliłam ale wyjadałam z kuzynkami wiśnie z wiśniówki ....
    do zrzygania))
    valyo

    OdpowiedzUsuń
  7. Tez pamietam, ze jak kiedys zajrzalam do pokoju nauczycielskiego to najpierw sie zakrztusilam, potem oczy zaszly mi lzami i nie moglam dojrzec osoby, ktorej szukalam. Tam byl az gryzacy w oczy, duszacy polmrok! Nie wiem czemu nikomu nie przyszlo do glowy otworzyc okna?
    Sama nigdy nie palilam, jakos mnie to nie ciagnelo. No i wiekszosc bliskich kolezanek mialam niepalacych, a ze to ja jestem starsza siostra, wiec i nie mialam skad wziac kiepskiego przykladu. :)
    Agata

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja po pierwszym papierosie umierałam cały dzień;) Ale żeby koleżanki mnie nie wykluczyły nauczyłam się palić bez zaciągania:))I na szczęście -szybko przestałam.
    http://grzdyl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Mój 1 papieros był na Obozie harcerskim na drugi dzień dostałem mutacji myślałem że dostałem Raka i umieram. Nie dość Tego to zostaliśmy przyłapani na koniec obozu mieliśmy sprawność kopaczy latryn,taka kara. Nie ruszyłem papierosa przez kolejne 2 lata.

    OdpowiedzUsuń
  10. No popatrz, nie lubisz tajemnic, a przyciągasz zwierzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  11. kazdy przez to przechodzi i wiem, że moi synowie też,ale jak ja to przeżyje po raz drugi? z boku?

    OdpowiedzUsuń
  12. Po pierwszym papierosie byłam chora przez tydzien. To chyba normalna reakcja u 6-latki ; )

    OdpowiedzUsuń
  13. też mam podobne wspomnienia. Bo nas było czworo dzieci. Ja i trzy siostry. Jak się kiedyś napaliłem kubańskich PARTAGASÓW to ległem na podwórku jak trup.
    Teraz nie palę. I jestem szczęśliwym człowiekiem.
    Reżimu u nas nie było, ale porządek musiał być. I W DOMU POMAGALIŚMY. Najwyżej się pokłóciliśmy "dla czego ja mam to robić" ale robiliśmy.
    Dziś syna ciężko jest zmusić do pomocy.
    Pozdrawiam Klrakę

    OdpowiedzUsuń
  14. Starsze pokolenie ma fajne wspomnienia.No i szacunek do Rodziców i starszych(to podstawa).Owszem ,też buntowaliśmy się...Żeby popyskować,chowaliśmy się za stodołę!!Za przewinienia też trzeba było zapłacić...Ojciec wyliczył grzechy>>>>i sru pasem w tyłek<<<Fakt, z papierosami to było przegięcie!!!!Ale warto było żyć w tamtych czasach.Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Klarko, znów bezskutecznie próbowałam wpisywać komentarze na Twoim blogu na onecie, nawet mimo weryfikacji...
    Niestety nic nie wchodzi.
    Cierpliwość mi się skończyła, będę tam też bywać, ale naprawdę nie siląc się już nawet na próby - chyba, że akurat dopadnie mnie wielka nuda.
    To nie złość na Ciebie!
    To bezsilność na techniczne problemy, na które nie mam wpływu!
    pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  16. Jak byłam mała i moja mama paliła papierosy, to biegałam jej do sklepu po szare WESTY, ha, pamiętam do dziś jak biedna pani Zosia mi je wkładała do papierowej torebeczki, żeby nikt nie widział, że sprzedała fajki dziecku! ;)))

    OdpowiedzUsuń
  17. Jako 4-5 latek szwendałem się z kolegami po całej okolicy. Gdy w 3. klasie dostałem rower , tzw. składak, to promień mojego terytorium powiększył się do wielu kilometrów.
    Ta wolność i swoboda jaką się wtedy cieszyłem jest najmilszym wspomnieniem mojego dzieciństwa. Zupełnie poza kontrolą rodziców. Czasem mam wrażenie, że oni woleli nie wiedzieć co robiłem kiedy mnie nie było w domu, a ja ich wolałem nie martwić tym co robiłem - taki niepisany układ.
    Wtedy wyzwaniem było pojechać jeszcze dalej i wrócić na czas do domu.
    Na marginesie, zawdzięczam temu, że świetnie orientuję się w terenie, mam poczucie stron świata - ot, taki mały pożytek z tej wolności.
    ALEF

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie paliłam nigdy-moja Siostra- tak .Po świńsku Ją wysypałam.Mieszkała przed samą maturą w internacie/w tym samym mieście/przypuszczam,że bardziej dla celów towarzyskich niż naukowych:))zanosiłam Jej tam domowe obiady ,no i zastałam ,siedzącą na krużgankach zamku,w którym była szkoła i zaciągającą się "fajką"-Zefirem właśnie ,wyklepałam oczywiście Mamie.Usprawiedliwiam się,że nie cierpię kłamstwa i zakłamania.Oduczyła się palić,gdy już była bardzo chora-niedługo przed śmiercią,ale wcześniej po powrocie ze szpitala zimą,przyłapał Ją mój Syn ,na dymku przy uchylonym oknie,gdy przyniósł Jej obiad-prawie identyczna sytuacja-też Ją wysypał,bo uczyłam od dziecka,że trzeba mówić prawdę.A ponieważ milczenie wyklucza mówienie prawdy,więc Synowie na siebie nie sypali ,gdy popalali tylko milczeli:))Mój ksiądz -katecheta popalał "Damskie" -do połowy były puste-stał przed kaplicą i palił czekając na nas ,katecheza odbywała się poza szkołą.Częstował mnie ,twierdząc,że wie,że palę:))Dziwiliśmy się,że pali,a mimo,że miał chroniczną chrypkę,potem dopiero dowiedzieliśmy się,że był kapelanem wojskowym i kilka lat był więżniem niemieckiego obozu koncentracyjnego.maria I

    OdpowiedzUsuń
  19. Ło matko, ale niesamowite wspomnienia. Ja chyba też coś tam takiego miałam w zanadrzu, ale ...prawie nie pamiętam, tak to było dawno. Tata wprawdzie za malowanie by nas nie zbił, ale pod nosem coś tam złowrogo kwękał, że niby "wyglądamy jak te spod latarni":-).

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz