środa, 15 grudnia 2010

Jak Rysiu trzepał dywaniki

W handlu są teraz żniwa i Krysia pada na twarz ze zmęczenia a jeszcze po pracy chciała by zrobić w domu to co wszyscy, czyli przedświąteczne porządki. Rysiu umie w domu zrobić wszystko, ale nie jest w stanie pojąć tej tradycji, bo po co pucować coś, co i tak jest czyste, po co czyścić od środka grzejniki, myć zamarznięte okna i dostać od tego zapalenia płuc albo cos w tym rodzaju, no, po co?
Na Kryśki oburzenie, że trzeba bo święta i zawsze się tak robiło i  w tym roku też musi odpowiada – czysto jest! Bo to prawda. Nikt przecież nie zapuszcza brudem domu, sprząta się na bieżąco, pranie robi się prawie codziennie, w łazience wszystko lśni, w kuchni to samo, można jeść z podłogi, to po co się męczyć?
Dywan może wytrzepać, jak koniecznie chce i umyć lampę, ale nie odpowiada jak ją roztłucze tak samo jak dwa lata temu, bo to takie delikatne i kruche, ups, i już pęknięty klosik. I obrazów żadnych nie ściąga, jak sobie przypomni co było z obrazem u babki to mu się chce napić wódki, od razu flaszkę na raz by wypił, taka trauma z tym obrazem.* Krysia była zła ale zapowiedziała – to w takim razie obydwoje robimy porządki w sobotę i w niedzielę.
W sobotę rano Rysiu z wielce tajemniczą miną spakował podręczną torbę i zniósł do samochodu. Potem kazał Krysi, która już miała uszykowane gumowe rękawice i najpodlejszy dres, ubrać się wygodnie ale tak, by nie musiała uciekać na widok człowieka ani na jej widok też nikt nie musiał skakać przez rów i gnać na oślep do lasu (przesadził, ale ma chłop fantazję a ona do tego przyzwyczajona to się tylko znacząco popukała w czoło) bo jadą gdzieś, gdzie czeka na nich niespodzianka.
Krysia się z początku zapierała nogami i rękami, że ma dużo roboty i nigdzie nie jedzie, i on zawsze coś wymyśli bo mu się nie chce sprzątać ale wreszcie Rysiu jej zaczął zakładać prawie na siłę czapkę i kurtkę (swoją, roboczą) więc zgodziła się. Tylko się przebierze. Po godzinie już siedzieli w aucie. Po dwóch godzinach jazdy dotarli do miejsca, gdzie się kończyła droga. Rysiu zabrał z bagażnika torbę, zamknął samochód i poprowadził żonę prosto w las. Jak myślicie, że chciał ją zostawić na pożarcie wilkom albo coś to nic z tego, bo Rysiu żonę kocha nad życie!
Szli szli i dotarli do domku w lesie. Domek był cały z bali, miał solidny salonik, kuchnię z dobrze zaopatrzoną lodówką, sypialnię, łazienkę, ogrzewany był kominkiem. Przed tym kominkiem były dywaniki, które wprost zapraszały do..powiedzmy, wypoczynku przy ogniu, najlepiej we dwoje.  
Spędzili  fantastyczny weekend, w sobotę bawili się jak dzieci i nawet ulepili bałwana, w niedzielę byli na mszy w wiejskim kościółku, potem jedli przepyszny obiad w karczmie a kiedy wracali wieczorem do domu, Krysia czuła się szczęśliwa, wypoczęta a Rysiu tylko nucił pod nosem piosenkę, która się do niego przyplątała w karczmie „..dom ci jagód do dzbonecka bo jo cie kochom”..
* historia o obrazie jest  tutaj  

11 komentarzy:

  1. i proszę... dzięki takim Rysiom wiara w chłopa wciąż żyje!!!
    Kreatywny ten Ryszard:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale okres przedświąteczny to naprawdę najlepszy czas na porządki. Ja nie potrafię się sam z siebie zmotywować, żeby tak w środku roku odsunąć szafę i wygonić stamtąd pająki i kurz. Tak, lubię sprzątać przed swiętami, chociaż w tym roku nie muszę. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. hm... gdzie takiego Rysia można znaleźć :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. ja znam dwóch albo trzech, ale każdy z nich ma swoją Krysię

    OdpowiedzUsuń
  5. Ajjjj, lampecka ..."bo jo cie kochom" ? czy bo miała barwy ulubionej drużyny (powiedzmy pierścienia) z tej reklamy Sprite'a?
    Tak z reką ne sercu?

    PS Łabądka luby, łabądka - to byłaby sztuka i Krysi by się buzia śmiała. Bałwan to bałwan. Tylko bez ławtizny napuszonej kremem z cukierni;) co by jej sie gadać nie chciało...

    OdpowiedzUsuń
  6. Trzeba przyznać, że Rysiu ma fantazję, chyba zostanę jego fanką. Miło się czyta, że ktoś po tylu latach małżeństwa odnajduje w codziennym byciu razem tyle radości, bo tego chyba najbardziej się boję tak powiedzmy za 15 lat ;) a historia o obrazie... no cóż - na miejscu Rysia też bym od razu miała chęć się czymś odstresować ;) pozdrawiam.
    p.s. blogspota się dopiero uczę

    OdpowiedzUsuń
  7. a czy to nie jest tak, że baba i tak by zamiast się relaksować myślała, że ona tu leniuchuje, a tam okna nieumyte!

    Ale pomarzyć przyjemnie... tak sobie wyjechać i ten kominek i bale...ach.

    OdpowiedzUsuń
  8. bardzo miło się czyta takie historyjki:) ale ta teściowa to wręcz jak z dowcipów;)

    OdpowiedzUsuń
  9. i znowu mily wieczor, ten Rysiu to naprawde rowny chlop! Usciski AniaNY

    OdpowiedzUsuń
  10. to ja chyba facetem jestem bo tez nie rozumiem szalenstwa ze swiatecznymi porzadkami,
    ;) wole te energie przeznaczyc na robienie swiatecznych dekoarcji
    ta babcio tesciowa to faktycznie jak z dowcipow

    OdpowiedzUsuń
  11. Oj jaki ten Rysiu cudny!!!!!!

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz