poniedziałek, 23 listopada 2020

gdzie tam do świąt!

Może to będzie jakiś sposób na chwilę zapomnienia. Spróbuję. 

Coraz bardziej się boimy, coraz częściej miewamy katastroficzne wizje nie bez powodu. 

Dlatego postanowiłam (prawie jak z kalendarzem adwentowym) zamieszczać tu codziennie nowy post. Ale nie chcę być sama, dlatego proszę - odzywajcie się, żebym wiedziała, że to ma sens. 

Nie wszystko stanęło na głowie. Nie wszyscy jesteśmy schowani w domu i zamknięci w sobie. Idą święta. Telewizja i internety pokazują nam ten czas jako festiwal radości. Pada śnieg, najważniejszą postacią jest Mikołaj, nie ma świąt bez uroczystej kolacji choinki do sufitu i prezentów. 

 Nie pamiętam kalendarza adwentowego, w mojej rodzinie tego nie było. Adwent był czasem ciszy, oczekiwania. W święta nie było prezentów bo Mikołaj przychodził do nas 6 grudnia. 

Raz przyniósł  niebieskiego misia. I nigdy nie zapomnę tego szczęścia, gdy obudzona rano z mocnego snu nie bardzo jeszcze wiedząc co się dzieje usłyszałam głos mamy - a zobacz kto to siedzi na podusi koło ściany, zobacz! Od tamtej pory zawsze jestem bardzo grzeczna bo wiem, że to działa, Mikołaj przynosi prezenty tylko grzecznym dziewczynkom. Klarka ogarnij się, na blogu piszesz, nie do archiwum. 

Młoda nie jestem ale wierzę, że ten świąteczny czas jeszcze nieraz mnie zaskoczy pozytywnie. Napiszcie o swoich świątecznych niespodziankach. Miśka - nie gotuj barszczu!




38 komentarzy:

  1. Wreszcie ktoś do kogo Mikołaj przychodził 6 grudnia i to w biskupim odzieniu, a nie w czerwonym kubraku.
    Pisz Klarko lubię Twoje teksty i od dawna Cię czytam
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do mnie też 6 grudnia przychodził, ale ubrania nie widziałam, bo zawsze wtedy spałam :)

      Usuń
    2. Nam przynosił słodycze do butów :)

      Usuń
  2. Lubię święta, lubię czas przygotowania się do nich. Nie ma we mnie napinki, że wszystko musi być idealne i zgodne z filmowymi, bądź reklamowymi obrazkami. Najważniejsze jest ciepło i uśmiech z jakim składamy sobie życzenia i radość, ze spotkania. Piernik już zrobiłam😀 upiekę tydzień przed świętami. A w planach mam jeszcze wiele, wiem jestem szurnięta, ale tak lubię. Do pracy chodzę jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że mam pracę. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaglądam codziennie, czasem komentarz napiszę skromny, tyle, że często coś go pożera...
    Pozdrawiam serdecznie!
    Dorota L.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana Klarko,
    dziękuję Ci za ten post - przypomniał mi, że może jeszcze wszystko znów znormalnieje...
    Pozdrawiam serdecznie
    Iza

    OdpowiedzUsuń
  5. Do nas z prezentami przychodzi Dzieciątko ☺️.Nika

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochana, kochana Klarko, jaki cudowny pomysł z codziennym postem! Ja i tak klikałam codziennie, czy aby nie ma czegoś nowego (nie ma zmiłuj mimo sytuacji). Dzisiejszy Twój post był bardzo krzepiący i cofający nas do cudownych dni Mikołaja i Gwiazdki, naszych i naszych dzieci. Dużo zdrowia,uściski.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie myślę o świętach bo co innego mam na głowie i wcale nie jest to covidowa rzeczywistość- paradoksalnie pisanie o niej pozwala mi się oderwać od innych myśli.
    Ale o lepieniu uszek już myślę, bo bez nich i barszczu to nie będą święta 🤪może choinki zabraknąć, ale uszek???? Nigdy! 😀
    U mnie zawsze były prezenty pod choinkę. A na Mikołajki jakieś drobiazgi, słodycze, książka....

    OdpowiedzUsuń
  8. Właśnie pomyślałam, że reklamy promujące radosne święta w licznym gronie rodziny są tym razem nie na miejscu. U mnie pogłębiają rozżalenie, tęsknotę za normalnością i takie tam smuteczki.

    OdpowiedzUsuń
  9. Przeraziły mnie wieści, że 5 osób ma być na wigilii. Jak to? Mam 2 synów, 1 synowa, 2 wnuczat, męża i teściowa. No i co? Mam nadzieję, że to nie przejdzie! No bo kogo wyklucze?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nas jest czworo. Mam dwójkę schorowanych rodziców, mam nie jechać, mają siedzieć sami, czy zostawić męża? Płakać mi się chce na samą myśl.

      Usuń
    2. Angel my nie jeździmy do rodziców przez ostrożność, cały czas pracujemy to różnie może być

      Usuń
  10. Tegoroczne Święta Wielkanocne spędziłam sama jak palec, a wirtualnie w towarzystwie równie samotnego papieża w watykańskej bazylice.Mam nadzieję, że w grudniu sytuacja się nie powtórzy.
    Mikołaj tradycyjnie przychodzi 6 grudnia.Dzieci już napisały czyli narysowały listy.Ja bym chciała dostać/to znaczy sama sobie kupię/ body wyszczuplające bo przez ostatnie miesiące siedzenia w domu, ciało wymyka mi się spod kontroli.

    OdpowiedzUsuń
  11. Lubię zaglądać do ciebie Klarko i robię to naprawdę często. Pisz jak najwięcej bo lubię czytać twoje wpisy na blogu. Pozdrawiam Wiolka z lubuskiego.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ba, do mnie przychodził Mikołaj trzy razy- raz 6 grudnia i po raz drugi w nocy przed wigilią ustawiał obok mego łóżka ubraną już choinkę, a w wigilię dzwonił do drzwi i na wycieraczce zostawiał worek z prezentami dla wszystkich. Rozleniwił się nieco z czasem i ubieranie choinki mnie zostawił a kwestię prezentów zrzucił na rodzinę;)
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Klarko, bedzie dobrze, wytrzymacie to,wszystko minie.My mielismy naprawde duze restrykcje,nikogo nie wolno bylo odwiedzac,sklepy poza spozywczymi wszystkie byly zamkniete,tylko banki, apteki i poczty dzialaly.Mlodsze wnuki (9 i 7 lat ) zobaczylam po 4 miesiacach.I dalismy rade! Wyszlismy z tego, juz ponad 3 tygodnie w naszym stanie nie ma zachorowan wcale.Mozemy juz sie spotykac,wszystkie sklepy i restauracje dzialaja,szkoly tez.Zostaly tylko maseczki w pomieszczeniach i zachowanie odleglosci.Ty pracujesz, wychodzisz ,widzisz ludzi, nie jest zle.I powoli bedzie lepiej.Wazne , zeby wszyscy byli zdrowi,swieta mozna sobie urzadzic nawet po swietach,nic sie nie stanie.

    OdpowiedzUsuń
  14. Droga Klarko.
    Dziękuję za Twój optymizm i pokrzepienie. Lubię Twój blog i ciepło, które z Niego płynie. Masz ciekawe i mądre spostrzeżenia. Jestem nauczycielką klasy 1, a więc porażka. Ty wiesz co to znaczy. Dziękuję, że Jesteś. Ola

    OdpowiedzUsuń
  15. U nas 6 Grudnia przychodziły Mikołajki, czyli pomocnicy Mikołaja, z drobiazgami cgowanymi do butów. Zawsze dzień wcześniej pucowalysmy z siostrami pod dowództwem Taty buty bo tylko do czystych trafiały prezenty. Natomiast na gwiazdkę były te duże prezenty. Po kolacji szlysmy myć zęby A w tym czasie akurat Mikołaj bardzo się ośmieszył i tylko zostawial dla nas paczki pod choinką. Tej tradycji długo trzymalysmy się jeszcze jako dorosłe kobiety, gdy same też już podrzucalysmy prezenty. I chyba sam rytuał był ważniejszy niż to, co znalazlysmy pod drzewkiem. A jeden z najbardziej zapamiętanych prezentów? Własnoręcznie uszyte przez Mamę nieprzemakalne rekawice, takie w odblaskowym kolorze. I co roku robione z dziećmi ozdoby choinkowe ( nie jakieś tam kupne). Mogłabym tak pisać i pisać...

    OdpowiedzUsuń
  16. Dobrze że jesteś pisz codziennie dla otuchy .Ta straszna zaraza zabrała mi bliską osobę .Strach nie da się nie bać .A n a Mikołaja czekamy.

    OdpowiedzUsuń
  17. Klarko, pisz codziennie, ja na pewno będę czytać:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Do mnie też zawsze 6 przychodził. A w święta brat z odległego o miliony mil Radomia przyjeżdżał i to była dopiero radość. I karpia smażył najlepszego. Dziś mieszka bliżej i te święta bardziej takie odległe, osobne

    OdpowiedzUsuń
  19. U mnie Mikołaj przychodzi zarówno 6 grudnia, jak i w Święta Bożego narodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  20. I tak codziennie zaglądam, więc nic się nie zmienia.:)

    OdpowiedzUsuń
  21. Płakać mi się chce, kiedy czytam o Waszych świętach. Chciałabym wymazać z pamięci moje...

    OdpowiedzUsuń
  22. U mnie zupełnie nie było tradycji Mikołaja! Nawet słodyczy...Przecież to Gwiazdor przynosił prezenty w Wigilię:) Pamiętam, że zawsze szukałam prezentów w szafach i schowkach!Raz ( chyba początek liceum-znalazłam parasol, składany-z ciekawości otworzyłam - i za nic w świecie nie umiałam zamknąć:) no strresssssss...ale się udało.Tradycyjna kuchnia wielkopolska miała ogromne wpływy kuchni niemieckiej-nigdy u nas nie było pierogów( pierwszy raz zjadłam w barze koło liceum), które dziś królują na moim stole, bo mój mąż z okolic południowo-wschodnich...Pamiętam prawdziwe świeczki na choince i pilnowanie, żeby się lameta nie zapaliła!

    OdpowiedzUsuń
  23. W ubiegłą wigilię zmarł mój tato, teraz nie czekam, żyję z dnia na dzień...
    jotka

    OdpowiedzUsuń
  24. Wbrew pozorom Świeta już bardzo blisko..nie przywiazuje do nich szczególnej wagi,teraz stały się wyłącznie świetami kupowania i sprzedawania:))I do tego dochodzi"wielkie żarcie",a tego też staram się unikac.Jednym słowem- tradycyjne Świeta już nie dla mnie:))Mnie wystarczą książki,wolny czas,jakies fajne filmy do obejrzenia.Ale odkad jest nasza wnuczka lubimy choinke,prezenty..bo ona lubi i na to czeka.Dzieci wnosza zupełnie inną jakość..zresztą sama wiesz najlepiej.Byle byśmy zdrowi byli,wszystkiego dobrego,Klarko

    OdpowiedzUsuń
  25. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  26. Dosyć! Wreszcie będzie normalnie, zdrowia życzę :) Dbajcie o siebie!

    OdpowiedzUsuń
  27. A ja myślałam, że ci dam taki mikołajkowy prezent, ale skoro J. N. i jego fotki i bloga już znasz, to i tak się cieszę, zupełnie jakbyśmy spotkały się na jednej z tamtych ścieżek :-)

    Pozdrawiam
    MBI

    OdpowiedzUsuń
  28. Kiedyś będzie normalnie... A może nawet kiedyś będzie tak, jakbyśmy chcieli!

    OdpowiedzUsuń
  29. Cieszę się, że deklarujesz codzienne pisanie, bo ja bardzo lubię Twoje teksty i zaglądam tu codziennie w nadziei, że coś nowego napisałaś 😊
    Wczoraj odeszła na zawsze moja "Pani Przyjaciółka" 😔 Osoba starsza ode mnie o pokolenie, ale bardzo mi bliska. Jest mi smutno, ale czuję też wielką wdzięczność, że byłam blisko takiej wyjątkowej Osoby, która wniosła w cale może życie mnóstwo dobroci, zrozumienia i wsparcia. Poniekąd po części mnie ukształtowała. Wczoraj pocieszałam Jej wnuczkę (wzięłam Ją do siebie na noc) mówiąc Jej jak ważna i cenną była dla mnie Jej Babcia i jak bardzo dziękuję losowi, że postawił Ją na mojej drodze.
    Pozdrawiam serdecznie, dobrego dnia i tygodnia 🙂🍀

    OdpowiedzUsuń
  30. Dobrze wspominam tylko święta w dzieciństwie. Zapach świeżo napastowanego parkietu mieszał się z zapachem świerku i pomarańczy. A za oknem padał prawdziwy śnieg i świat robił się piękniejszy niż zwykle. Po kolacji wigilijnej można było odpakować leżące pod choinką prezenty. Największą radość sprawiły mi łyżwy figurowe; marzyłam o nich ale też wiedziałam, że będą wielkim wysiłkiem finansowym dla rodziców i nie liczyłam na taki prezent. Przez te łyżwy później pierwszy raz w życiu zemdlałam po bolesnym zwichnięciu nogi. A omdlenie, teoretycznie, było dla mnie czymś niezwykle romantycznym i kojarzącym się z królewnami. Życie pokazało, że lepiej nie tracić przytomności w figurówkach czy bez nich. W dorosłym życiu święta straciły urok i do dziś nie przepadam za tym czasem. Na dodatek pandemia, niepewność jutra, starość i bardzo obniżony nastrój. Dobrze, że można poczytać "Dziś też Cię kocham"

    OdpowiedzUsuń
  31. Do mnie 6 przychodzi Mikołaj ze słodyczami, a 24 Dzieciątko, Gwiazdka lub Mikołaj po raz 2 z $$, które potem wymieniam na coś co naprawdę mi się podoba :):):)

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz