Po
bardzo przykrych i trudnych doświadczeniach, jakie zgotowali mi
czytelnicy-prześladowcy kilka lat temu, stałam się ostrożna i dość niechętnie
dawałam się namówić na spotkania w realnym świecie. Na życiu i zdrowiu zależy
mi bardziej niż na blogach a miałam poważne powody, by się bać.
Myślę,
że gdyby nie pomoc rodziny i przyjaciół, nie poradziłabym sobie sama w tamtym
czasie. Bałam się dzwonka telefonu, bałam się otwierać skrzynkę mailową, nie
zostawiałam komentarzy na cudzych blogach nie chcąc narażać ich autorów na
przykrości.
Czemu
wówczas nie porzuciłam pisania, skoro było tak źle? Nie dałam się zniszczyć bo
nie byłam winna i czułam, że prawda się obroni.
Zachowałam obydwa
blogi ale straciłam poczucie bezpieczeństwa. Nie umawiałam się na spotkania
blogowe, odpisywałam tylko na niektóre maile i komentarze, nie wdawałam się w
dyskusje.
Przełamałam
się, przyjmując zaproszenie na Watrowisko.
Po tym doświadczeniu z powrotem
uchyliłam drzwi do ludzi z wirtualnego świata. Ale i tak łatwiej mi było
zaprosić kogoś do swego domu niż spotykać się poza nim.
Niedawno
rozmawialiśmy w blogerskim gronie o tym, po co nam te blogi. Stwierdzenie było dla nas
wszystkich oczywiste – gdyby nie one, nie znalibyśmy się. Nie pojechałabym do
Brzozówki, nie zaprowadziłabym gdańskiej blogerki do krakowskiej gorseciarki i
nie miałabym dla kogo piec „niedobrych placków”. Piłam też
wino z blogerami w krakowskim Noworolu, bo kto zabroni bogatemu! Bogatemu w
znajomych.
Wczoraj
pojechałam do Warszawy. Spotkałam się z osobą niezwykle miłą, pełną optymizmu,
troskliwą i serdeczną. Spotkanie zakończyło się moim pełnym entuzjazmu
okrzykiem – ja chcę jechać do Australii!
Do Warszawy jechałam sama ale i tak ciągle ktoś się dopytywał, czy wszystko w porządku. Dostałam sms – jak dojedziesz to napisz. Po co? – zapytałam. Żebym nie musiał
się martwić i przeglądać informacji, czy gdzieś nie było wykolejenia pociągu!
Wróciłam.
Zbieram doświadczenia jak materiały na budowę. Na pewno się nie zmarnują.
Nie wiedziałam o tych Twoich przykrych doświadczeniach Klarko. To musiało być straszne, ale bardzo się cieszę, że nie zarzuciłaś wtedy blogowania! No i mam nadzieję, że nam też kiedyś uda się spotkać, bo zdecydowanie te blogowe znajomości to jeden z piękniejszych aspektów wirtualnej rzeczywistości.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że pojechałaś na Wiatrowisko!
OdpowiedzUsuńI nie miałam pojęcia (jak wielu z nas zapewne), że ktoś mógłby Cię dręczyć:((((
I mam nadzieję, że debile w końcu poszli po rozum do głowy!!!!!!
też się zadziwiłam
Usuńi zaniepokoiłam
Fajne są takie spotkania. Też mam kilka za sobą. Głownie udanych, owocujących wspaniałymi wspomnieniami. Cieszę się, że dobre wydarzenia, wypierają u Ciebie te gorsze. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńwidziałam film i zdjęcia )))))
OdpowiedzUsuńja miałam jedno spotkanie cudne i w tym roku się nie udało (((al ducha nie tracę))
pozdro
Klarko, a ja!!!! Byłaś w Warszawie, a ze mną się nie zobaczyłaś? Mogłabym tylko na Ciebie przez szybę popatrzeć... No nie, wolałabym Cie uściskać. Och, trudno. I tak Cię lubię, od pierwszego wejrzenia. Słoneczności ślę , Psiara z Wystarczająco :)
OdpowiedzUsuńnie ma problemu, mogę w którąś sobotę pojechać jeszcze raz
UsuńKlarko, nie śmiałabym Cię fatygować specjalnie, ale kiedy będę w Krakowie w przyszłym roku, to może wtedy ???
UsuńPewnie masz takich propozycji multum, Serdecznie, Psiara BB
przyjedź w którąś sobotę, proszę, ja nie zdążyłam zmienić planów :-( jasne że na wyjeździe było fajnie, ale jednak pomyślałam raz czy dwa - Klarka tam w Warszawie sama (bo beze mnie) :-) przyjedź proszę. Oferuję nocleg i koty ;-)
Usuńczego nie odpisujesz na smsy wiedźmo! :)
OdpowiedzUsuńto po przeczytaniu przepraszam za "wiedźmę" wiem byłaś w szoku i cała w stresie i nie w głowie ci było pisanie do mnie durnych SMS-ów cieszę się że Wawa Cię nie pożarła, oraz że było milusio i sympatycznie :) a co do Australii to nigdy nie mów nigdy.... wiem coś o tym :)
a Ty lubisz, jeśli ktoś jest umawia się z Tobą i poświęcasz mu czas a potem bez przerwy bawi się telefonem? Sądzę, że nikt tego nie lubi, i dlatego na spotkaniach wyciszam dźwięki aby mojemu rozmówcy nie było przykro. Jeszcze nieraz popiszemy;)
UsuńMoże inni ludzie teraz piszą ?? :-)))
OdpowiedzUsuńŚwiat się zmienia :-)
Ryzykowne jest łączenie wirtualu z realem. Z reguły rozczarowuje....
OdpowiedzUsuńWirtualne pozdrowienia:)))
mam zupełnie inne doświadczenia
UsuńO Twoich problemach słyszałam... I cieszę się, że nie przestałaś pisać :))) Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńNigdy nas nie zostawiaj :)
OdpowiedzUsuńDziekuje,Klarko!
OdpowiedzUsuńRzeczywiście to, co przeszłaś, mogło tylko zniechęcić. Strasznie się cieszę, że jednak znalazłaś siłę i wsparcie, aby to przetrwać.
OdpowiedzUsuńa wiesz klarka, że ja ciebie znalazłam przez twoich prześladowców?klarka to, klarka tamto....no to sobie poszukałam klarki i siedziałam cicho.
OdpowiedzUsuńtwarda jesteś i cieszę się z tego:)
Do Australii nie chcę wprawdzie, ale choć realnych spotkań miałam niewiele (dokładnie trzy!), żadne nie rozczarowało. Wprost przeciwnie!
OdpowiedzUsuńWłaśnie wróciłem z "Kartofliska". Było ciężko skosztować wielu potraw na bazie kartofli. Poszły 2 worki. Kneź się spisał i napracował. Więcej nie napiszę bo sądzę, że Kneź napisze po jutrzejszym powrocie notkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Bardzo się cieszę, że pomimo problemów wytrwałaś i nadal jesteś w tym blogowym światku, cieszę się czysto egoistycznie, bo szalenie lubię wizyty na tym blogu :). I mam nadzieję, że już żaden nadgorliwy anonim nie będzie Ci doskwierał, bo Twemu blogowi nie można nic zarzucić. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńJa tu przyszłam stosunkowo niedawno i nic nie wiem o prześladowaniach. Jestem troszkę niedzisiejsza, wiem, ale dalej nie rozumiem, nie znam kogoś, mieszka gdzieś daleko, nie lubię go czytać, to w cholerę nie czytam, po co mi go prześladować? Czemu ludzie mają takie dziwne zainteresowania? To retoryczne pytanie, spokojnie. Nie widzę też tutaj treści obrazoburczych, religijnych, politycznych, chyba że kogoś Jadwiga denerwuje :-) ale to już jego problem jeśli ona się o tym dowie :-D
OdpowiedzUsuńCzym tu się aż tak denerwować żeby doszło do prześladowań? Nie rozumiem tego swiata, nie pierwszy raz i niestety zapewne nie ostatni. Ale tu mi dobrze. Ament :-D