niedziela, 11 sierpnia 2024

żałoba

 Będzie bardzo osobiście. O uczuciach pisze się niełatwo. Jeśli ktoś jest wrażliwy to być może zapłacze. Łatwiej byłoby mi uogólnić temat i rozłożyć ciężar na czytelników pisząc w liczbie mnogiej, ale nigdy tego nie robię i tym razem też się nie pokuszę bo "nie jesteśmy robieni na taśmie". Cytuje samą siebie. Trudno mi się pisze bo leki, bo guz, bo zawieszam się i gapię na szerszenie tańczące na bzie, na sikorki zawzięcie wydziobujące słonecznik, na przepiękny rześki  letni poranek. 

Kiedy umarł tata, mama leżała w Krakowie na kardiologii przed poważnym zabiegiem i na mnie spadł ciężar przekazania tej wiadomości. Poprosiłam wtedy lekarkę, która była na dyżurze, aby otoczyła mamę szczególną opieką i tak się stało. Był ze mną dorosły siostrzeniec. Usiadłam koło mamy, otoczyłam ją ramionami i wyszeptałam do ucha - mamuś, muszę ci to powiedzieć, tata nie żyje. 

Siostrzeniec, który bardzo babcię kocha, również przytulił się do nas i tak płakaliśmy chwilę obejmując się. 

 Funkcjonowałam normalnie wykonując swoje obowiązki. Pogrzeb był ładny, pełen modlitwy, bez histerycznych szlochów. Wydaje mi się, że tamten moment w szpitalu był dla mnie najważniejszy w żałobie. Teraz wiem, że nie przekazałam mamie wiadomości o śmierci męża tylko prośbę o pocieszenie w rozpaczy - tata nie żyje. Żałobę przeżyłam łagodnie, często zapominałam o stracie taty lub nagle się buntowałam - to kto mi nasuszy grzybów! 

My się kochamy zimą i wiosną ja się nie rozstanę z ukochaną siostrą..

W podstawówce mieliśmy taki skecz oparty na tej piosence i potem już zawsze ją nuciłam. 

Śmierć siostry była dla mnie strasznym ciosem. Wiadomość dostałam w pracy i rozpaczałam tak, że nie mogłam się długo opanować, aż przyszła kierowniczka i zapytała, czy chcę wolne na resztę dnia. Nie chciałam bo przecież moją pracę musiałyby wykonać koleżanki. Płakałam ścieląc łóżka, płakałam po pracy pod prysznicem, łzy lały mi się same po twarzy na przystanku i w autobusie. 

Z żadną z sióstr nie dało się spokojnie rozmawiać bo każde zdanie przerywał płacz, wszystkie byłyśmy jednakowo zrozpaczone. We mnie był bunt, niedowierzenie, żal. Jak mogłam nie przewidzieć, jak mogłam się kłócić, czemu nie pojechałam, Asiuniu, miałyśmy przecież..

Wzięłam z pracy urlop na pogrzeb. Tłum w kościele, tłum na cmentarzu. Przy tym wszystkim dzień taki jak dziś, słoneczny i pogodny. Patrzyłam na łagodne wzgórza i nie pamiętam z tego pogrzebu prawie nic. Utkwiła mi w pamięci tylko jedna scena z kościoła - trzech mężczyzn w czarnych garniturach, ojciec i dwóch synów, stali wyprostowani w pobliżu trumny i płakali.  

Nie mogłam się pozbierać bardzo długo. Byłam wyczerpana płaczem. Potrzebowałam słuchacza i opowiadałam o siostrze w domu i w pracy. W autobusie i na blogu. W rozmowach telefonicznych i w mailach. Płakałam chyba miesiąc codziennie. Potem mniej - gdy zobaczyłam zdjęcie, gdy ktoś wspomniał. Rok po pogrzebie pojechałam na cmentarz i wtedy się pożegnałam naprawdę. Uwierzyłam, pogodziłam się ze śmiercią, wypłakałam się. I wtedy dopiero Asia zaczęła mi się śnić. Zawsze uśmiechnięta, spokojna. Młoda, taka piękna i młoda jak wtedy, gdy z plecakiem i gitarą beztrosko pojechałyśmy we dwie na wakacje do cioci na Zachód.  

 Czasem proszę ją o pomoc. 

Były jeszcze trzy pogrzeby w rodzinie w tym krótkim czasie. 

Kiedy dowiedziałam się o swojej chorobie, łatwo nie było, ale trzymam się pierwszej myśli - ja im jeszcze nie umrę, muszą jeszcze odpocząć, za dużo tej żałoby. 

28 komentarzy:

  1. Sorry,sorry...Ale skąd u Ciebie taka precyzja w używaniu słów i emocji ?Czytam teksty pisane przez płeć żeńską,a tam tylko rozgdakanie, zamęt emocjonalny i zawsze za dużo słów...Tobie się to nie zdarza! Przyznaj się Klaro,że tak naprawdę jesteś facetem i nazywasz się Ernest H.
    Pozdrawiam i wiele zdrowia i humoru życzę!

    OdpowiedzUsuń
  2. ❤️Rozumiem.I dziś uświadomiłam sobie, że ja nic nie pamiętam z pogrzebu Mamy, Ojca, Babci...nic, pustka.I taki epizod :gdy wchodziliśmy na stypę po odejściu Taty, czekałyśmy przed restauracją na gości. Siostra mówi:Już wszyscy. Ja: Nie, jeszcze taty nie ma.I wtedy nagle dotarło, że jego naprawdę nie ma. Wczoraj minęły 32lata od tego dnia. Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. 1 listopada minie 3 lata jak odszedł mój partner, przyjaciel, towarzysz życia, kochanek moja Bratnia Dusza. Jak to mówią nie przepracowałam żałoby jestem w niej ciągle. Nie miałam nikogo obok z kim mogłabym porozmawiać choć miałam i mam nadal taka potrzebę. Nie mam z kim nawet jeśli próbuje to moi rozmówcy od razu zmieniają temat rozmowy. Dobrze ze masz obok siebie kogoś z kim możesz porozmawiać. Nie możesz nas swoich ,,czytaczy" zostawić wiec mocno Cie proszę nie pozwól nam na żałobę. Będzie dobrze Klarko 😘

    OdpowiedzUsuń
  4. Klarko---mysl pozytywnie --to bardzo wazne. Naprawde! Wazne dla Ciebie i wazne dla nas. Bedzie dobrze !! Wspominaj radosne chwile , nie zalobe ! Nie na prozno mowi sie, ze wiara czyni cuda .

    OdpowiedzUsuń
  5. Iwona Magdalena Słowik

    Ja z Mamą widziałam się ostatni raz w Niedzielę , we Wtorek do sklepu, w którym pracuję wpada mój mąż i słyszę jak pyta mojej kierowniczki gdzie Anka ( tak do mnie mówią) . Wychodzę z zaregalu i widzę , że coś jest nie tak . A on mi prosto z mostu , twoja mama zmarła . Wyszliśmy na zewnątrz i już widzę , że brat Irek parkuje pod sklepem . Weszłam do sklepu poprosiłam kierowniczkę na magazyn i mówię , Ola mama mi zmarła muszę iść . Miałam 23 połączenia nieodebrane od młodszego brata Sebastiana. Weszłam do domu , przebrałam się , ogarnęłam kasę i pojechałam do taty . Byłam w pokoju, w którym leżała zanim zakład pogrzebowy przyjechał . Działałam jak na autopilocie. Nie płakałam , wszystkie formalności od grabarza po księdza i wybór urny .
    Nie płakałam na pogrzebie , ani po .
    Śniła mi się tydzień później . Zmywalam naczynia u taty w domu i nagle patrzę wchodzi , siada przy stole na miejscu taty . Odwracam się do niej i pytam , Mamo co Ty tu robisz , a ona się tylko uśmiech i mi mówi , że wróciła . Pytam , ale jak przecież był pogrzeb , była stypa . Mówię weź telefon i zadzwoń do Gośki ( mojej siostry) bo mi nie uwierzy, twardo dalej zmywam , ona się cieszy , w końcu wypalam , no nie zadzwonisz bo Twój numer już jest nieaktywny . Przyszła mi pokazać , że jest szczęśliwa . Pierwszy raz zaplakalam na cmentarzu po miesiącu jak poszłam sama. Ale jeszcze się nie pogodziłam , że jej nie ma , mimo tego , że minęło już dwa lata . Czasami mi się wydaje , że widzę jak wchodzi do sklepu, a później się orientuje , że to nie ona .
    Starsza siostra mamy nadal nie usunęła jej numeru telefonu , message Ra, ma ostatnia wiadomość jaka jej wysłała w dniu śmierci . Jak jej się śni to ja wyzywa , że tak nas opuściła .
    Każdy żałobę przechodzi na swój sposób.

    OdpowiedzUsuń
  6. Masz rację, Klarko, nie umieraj, bo za dużo żałoby jest nie do zniesienia! :)
    Myślę o Twojej siostrze - to straszne jak odchodzi ktoś bliski, kto jeszcze nie powinien! No i ta myśl, poczucie, że już nigdy, że coś jest nieodwołalne jest właśnie nie do zniesienia.
    Myślę jak było u mnie - ciężko znosiłam żałobę po tacie - choroba trwała krótko, właściwie mogła być wyleczalna, gdyby wcześniej ją zdiagnozowali. Za szybko to się stało. Mógł jeszcze pożyć, mimo 78 lat. ... Bardzo mi go brakuje, choć to już kilka lat...
    Nie mogłam pracować. Np. jak pomagać komuś w żałobie, gdy się samemu ją przeżywa? Nie da się.
    Z mamą było inaczej, chorowała dłużej, już się męczyła. To ulga dla niej i dla nas, że odeszła. Z nią też miałam relację trudniejszą...
    Ella-5

    OdpowiedzUsuń
  7. Lzy to pierwszy krok do pogodzenia sie z sytuacja choc otoczenie mysli wrecz odwrotnie. Nie ma co powstrzymywac lez, eh!

    OdpowiedzUsuń
  8. Przytulam, Klarko.❤️ Znam te stany zawieszenia, ale płakać nie potrafię

    OdpowiedzUsuń
  9. Klareczko,przytulam i ryczę..........

    OdpowiedzUsuń
  10. ❤️
    Przytulam mocno, a zarazem delikatnie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Każdy z nas inaczej przeżywa ale też każda żałoba jest inna...
    Myśl pozytywnie, nie kumuluje negatywnych emocji, dbaj o siebie, o swoją psyche.
    Przytulam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  12. Każdy z nas inaczej przeżywa ale też każda żałoba jest inna...
    Myśl pozytywnie, nie kumuluje negatywnych emocji, dbaj o siebie, o swoją psyche.
    Przytulam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  13. Żałoba to część życia, każdego z nas dotyka, wcześniej lub później. Tylko tak trudno to poukładać w głowie i w sercu, bo boli niestety, czasem nie do wytrzymania

    OdpowiedzUsuń
  14. Mama moja zmarła w czasie covidu. Po prostu się z nią nie pożegnałam, ciąży mi to do dziś i do zawsze. Z tatą było podobnie, chorował, chorował i bach ... Już po wszystkim. Jestem zła na siebie i często w nocy pochlipuję. 😢 Nawet nie przychodzą do mnie we śnie. To pisałam ja, Gabrysia Wysocka.

    OdpowiedzUsuń
  15. Gabrysiu,ja trafiłam do szpitala w połowie grudnia ,więc 2020 ze zmiażdżoną nogą ,moja mama trafiła z infekcją do tego samego szpitala ,u mnie na oddziale była zakażona pielęgniarka ,,na oddziale kwarantanna ,nie mogłam pójść do mamy ,wiedziałam ,że jest bardzo źle ,zmarła w wigilię .Mam tak jak Ty ,bardzo mi to ciąży ,że nie mogłam pójść i śię pożegnać.Jak tylko sobie pomyślę ,to ryczę ,więc jesteśmy we dwie ,trzymaj się Kochana!Zawsze pomyśl ,że nie jesteś sama.......

    OdpowiedzUsuń
  16. 10 tego miesiąca była już 5 rocznica śmierci mego męża, a byliśmy razem 55 lat. A do "normalności" doszłam dopiero na początku tego roku. Trochę długo to trwało- ponad cztery lata negacji zaistniałej sytuacji i bezproduktywnego buntu, bo przecież nie tak miało być. Odejście innych bliskich mi osób znosiłam "normalnie" bo zawsze było poprzedzone chorobą i było wiadomo, że w każdej chwili może nastąpić kres życia - a mąż o północy żył, cały i zdrowy a o 9 rano już był w innym wymiarze. W 2009 roku, gdy miał operację na otwartym sercu, przez 4 miesiące żegnałam się z Nim w myślach, bo cały czas było kiepsko i codziennie szłam do szpitala bojąc się co zastanę. Przytulam Klarko - życie pisze nam bardzo dziwne scenariusze, ale Ty wyjdziesz z tego guza- na pewno nie będziesz tak super sprawna jak przed tą chorobą, ale będzie dobrze!!!!! Przytulam;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Klarko! Ty nam tu nie umieraj, ani Krzysku ani Hani ani piesu. Ty jestes wszystkim potrzebna!!!

    OdpowiedzUsuń
  18. I tym ostatnim zdaniem wzruszyłaś mnie najbardziej...
    jotka

    OdpowiedzUsuń
  19. Klarka trzymam kciuki, żebyś wyzdrowiała i żebyś nigdy nie zwątpiła, że Ci się uda.

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz