niedziela, 14 maja 2023

Ciach!

 

Jakiś czas temu ścięłam włosy na dość krótko (wiele lat byłam babą z kucykiem)  i to jest utrapienie i wygoda, utrapienie bo one rosną jak te mlecze na trawniku i trzeba je ciągle ścinać albo chodzić z włosami w oczach. Wygoda bo rano wystarcza dwie minuty suszarką i gotowe.

Utrapieniem jest ścinanie, trzeba się umawiać, trzeba tam jechać, no i niestety ale trzeba na fotelu wytrzymać kilkanaście minut, choć myję włosy w domu żeby było szybciej i nie chcę żadnego modelowania bo mnie to wkurza a i tak zanim dojadę do domu to się wszystko to starannie ułożone rozsypie. Nie lubię dotykania a u fryzjera dodatkowo zarzucają na człowieka płachtę i to krępuje prawie jak w psychiatryku. Nie byłam ale mam telewizor.

O stówce nie wspomnę, rozumiem że nie ma nic za darmo więc płacę. Niedawno było 50! Teraz 50 płaci Krzysiek za strzyżenie łba maszynką na jedną długość. Kupiłam maszynkę ale nie będziemy się wzajemnie strzyc, to nie był dobry pomysł.

Termin sobie ustalam przez aplikację bo nie mam czasu dzwonić i poza tym wiele razy widziałam, jak fryzjerki odbierają telefon i ustalają termin a tymczasem klient siedzi z ogolonym do połowy łbem zły jak diabli i czeka. Nie wszystkich stać na recepcjonistkę. Ja to rozumiem i dlatego umawiam się przez aplikację. Nie jestem w stanie zapamiętać imion pań z obsługi dlatego zawsze zaznaczam opcję bez wyboru fryzjerki.

Zawsze przychodzę punktualnie. W salonie była nowa pracownica. Szczupła, wysoka, pochylała się nad fryzurą starszego gościa. Trochę to trwało ale jestem wyrozumiała. Doczekałam się i gdy zasiadałam na fotelu, włączył mi się w głowie alarm – Ukrainka! Tu musicie mnie zrozumieć – nie mam dobrych doświadczeń z paniami z tego kraju. Z wieloma miałam kontakt, z kilkoma pracowałam i bardzo, ale to bardzo się zawiodłam. Pilnuję się aby nie mierzyć wszystkich jedną miarką, mam świadomość jak to pochodzenie stygmatyzuje ale mam również doświadczenie. Niedobre. Choćbym nie wiem jak się starała, to pozostaje mi jedno – trzeba to jakoś wytrzymać i nie mówię tu o opisywanej przygodzie w salonie fryzjerskim.

Po pierwsze – bariera językowa. Znam rosyjski ale nie branżowy. Pozostało mi zaufać. Łatwo powiedzieć, że włosy odrosną. Ale lato idzie, a ja przecież nawet zimną czapki nie noszę.

Po drugie – pani była w takim stresie, że bałam się o uszy. Że mi je obetnie, albo dźgnie mnie nożyczkami w tętnicę. Tak bardzo się starała. Zazwyczaj obcinanie moich włosów razem z suszeniem trwa dwadzieścia minut. Tyle też wytrzymuję, potem mam ochotę wstać i uciec. Tym razem trwało wszystko godzinę, pani pracowała naprawdę wolno.

Zapłaciłam, zostawiłam napiwek za staranie i na początek. Ale nie wiem czy jeszcze  wrócę. Może znów zostanę babą z kucykiem. 

 

 

35 komentarzy:

  1. Ooo, a ja mam dokładnie odwrotnie! Całe życie noszę krótkie włosy, ale mam takie problematyczne i ciężko je dobrze ściąć. Przez lata chodziłam do fajnego fryzjera, ale chłopak miał wypadek na rowerze i obecnie jest sparaliżowany. potem były różne fryzjerki, wychodziłam mniej lub bardziej zadowolona, ale to nie było TO. I wreszcie.... Mama mojego ucznia. Imigrantka z Ukrainy. Boże, jak ona strzygła....Cudo. Wystarczyło umyć, wysuszyć i same się układały. Niestety, wróciła na Ukrainę a ja tęsknię za jej nożyczkami.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to szkoda że nie poleciła Ci kogoś równie dobrego

      Usuń
  2. mam długie do do samego doopska, kucyk nie , ale coś w stylu koka i rozwiane...ale chodzę co miesiąc na odrosty. i zostawiam prawie 200 złotych (( dobrze mi dba o włosy, fajny kolor ufam jej ale kurcze kasa jest dramatyczna. Mam odwrotnie, lubię masaże głowy, mycie i normalnie odpadam, zasypiam u fry.
    Teatralna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kiedyś płukałam włosy rumiankiem, miałam taki złocisto-rudawy połysk, i pachniałam łąką :D

      Usuń
  3. A ja coraz częściej myślę o peruce. Włosów na głowie mam tyle, co szczur na ogonie, cienkich, siwiejących i za nic nie dających się jakoś "po ludzku" ułożyć. W dodatku po lekach kruszą mi się niesamowicie. Chciałam na krótko, ale fryzjerka powiedziała, że będzie prześwitywała skóra. Chyba zrobię sobie "na glanc" i nie będzie kłopotu. Nawet z myciem. Zmywak wystarczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co, odkąd przestałam się przejmować starzeniem, zbrzydnięciem, zgrubnięciem to mi jest łatwiej w życiu, co mnie obchodzi, że ktoś widzi prześwity na mojej głowie, jeden ma kołtun inny prześwity i mamy różnorodność, nie jesteśmy robieni na taśmie, ale jeśli rozważasz kupno peruki i lepiej się z nią poczujesz to kup i noś, co Ci się podoba, Tobie ma się podobać! Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Buka Tove, a może wypróbujesz Glovis, włókna? Po covidzie straciłam sporo włosów, mam czarne, krótkie
      włosy, prześwity paskudne, a ten proszek jest rewelacyjny

      Usuń
    3. Masz świętą rację, Klarko! O peruce myślę pragmatycznie- w zimie sprawdzi się jako czapka. Wygląd? już dawno nie przejmuję się tym, co o mnie sądzą postronni. Jak im się mój wygląd nie podoba, to ich problem, nie mój i mojego Diabła, on akceptuje. A na zagęszczenie włosów najlepszy jest photoshop, niestety. Piękna i młoda, to już byłam, dobrze, że teraz chociaż "i" zostało. DTCK!

      Usuń
  4. Uwielbiam gdy mi ktoś coś przy włosach... Był taki czas, że chodziłam regularnie co miesiąc strzyc swój trawnik, bo krótka fryzurka tego wymaga. I gdy już znalazłam "swoją" fryzjerkę to od razu zachodziła w ciążę i przestawała pracować, wiadomo. Śmiałam się, że jeśli któraś ma problem z zaciążeniem to wystarczy że stanie się "moją" fryzjerką i ma problem z głowy 😉 Potem znalazłam faceta w tym fachu, ale się zmył gdzieś w świecie. Zawsze farbę wrzucam sama, a nożyczek używa profesjonalista. I tak co miesiąc farbuję swoje teraz już zdecydowanie za długie, ale robię to sama w zaciszu swojej łazienki by nie wyskakiwać z kilku stówek. Teraz dojrzałam do decyzji więc idę przyciąć i farbnąć u profesjonalistki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. może masz takie właściwości, ja tam wierzę w uroki i klątwy ;)

      Usuń
  5. Ja płacę za strzyżenie 35 zl i to nie maszynką:-)
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rozważam dzień urlopu i podróże w Twoje strony :D

      Usuń
    2. Zapraszam:-)
      jotka

      Usuń
    3. Ja też płacę 35 zlotych. Prosty bob, bez mycia i modelowania.

      Usuń
  6. Ostatnio znalazłam fryzjera, który za 30 zł skrócił mi włosy. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj ja mam słabe. Oj słabe.
    A najgorszy w życiu to był Pan Belg.
    Nawet nie zapytał co chce mieć na głowie tylko ciach na krótko!!
    A ja nie chce krótko!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Moja fryzjerka na szczęście jest sprawna i szybka, zresztą u mnie nie ma za dużo do strzyżenia, bob do linii szczęki i na dwa miesiące spokój, cena też nie powala 50 zł, da się bez trudu przełknąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nigdy w życiu nie miałam "mojej" fryzjerki, nigdy, dlatego zazdroszczę

      Usuń
  9. Nie lubię fryzjerów, a noszę krótkie fryzury wymagające częstych kontaktów. Masochizm po prostu :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to jesteśmy nieliczne, czytam że większość bardzo lubi te zabiegi, to mycie, masaże, a my nie

      Usuń
    2. Moja fryzjerka wie, 20 minut i wstaję ( uciekam ) z fotela :)

      Usuń
  10. Jestem szczęściarą. Moja fryzjerka - kuzynka mieszka prawie za płotem i przyjmuje ( nie tylko mnie) o bardzo nietypowych porach. Bywałam u niej o piątej rano, a i po dwudziestej pierwszej się zdarzyło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj tak, jesteś szczęściarą, o piątej rano to pewnie wyjazdowe weselicho było?

      Usuń
    2. Na imprezy rzadko wychodzę. Generalnie mam bardzo ograniczony czas; praca oraz dwóch niepełnosprawnych synów. Na "przyjemności" zostaje wczesny ranek albo wieczór. Moja kuzynka to bardzo życzliwy człowiek. Dla niej niej pora nie stanowi problemu, Często dojeżdża do osób chorych, nieraz odwozi starsze osoby do domu.

      Usuń
  11. w stolycy i okolicy są fryzjerki na telefon, strzyzenie+modelowanie 60 zł, maszynką 35 zł. Zięć się załapałuje jak sąsiedzi maja dzień postrzyżyn :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I nie strach? Jak znajoma to pewnie nie. U nas w akademiku jeden ze studentów ogłasza się z usługami ale nie mam odwagi

      Usuń
  12. Włosy obcinam sobie sama. Nie znoszę wizyt u fryzjera.
    Kiedy byłam dzieści lat młodsza używałam do tego dwóch luster, dużego z toaletki i małego lusterka w jednej łapie, a nożyczki w drugiej i ciach:)) Tak sobie podcięłam włosy do ślubu.
    Teraz nauczyłam się z netu jak obciąć włosy za pomocą gumeczki recepturki. Kilka minut i po krzyku.
    Moje koleżanki w większości też podcinają sobie włosy same.
    Hanka C.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też od wieków sama, ale wychodzi to jak wychodzi... Chętnie się dowiem, co z tą gumką recepturką 😁

      Usuń
    2. jak miałam długie to tak ścinałam - spinałam wszystkie włosy na taką długość ile chciałam zostawić i ciach poniżej gumki

      Usuń
  13. Też mam swoją ulubioną. I niedrogą, jak na duże miasto, przed pandemią 30, po pandemii 40-45. Bez modelowania, bo nie znoszę. Ale długo szukałam i na prawdę ciężko jest trafić na kogoś dobrego dla siebie. A to ważne.
    I też nie znoszę długiego mycia, masowania. Siedzieć z głową odgiętą do tyłu to dla mnie bardzo niekomfortowe (i żadne fotele tego nie zmienią). Pani fryzjerka tnie tak jak chcę, czasem coś zaproponuje swojego, i zgadza się wypuszczać mnie z salonu z mokrą głową, choć narzeka, że się przeziębię (suszarki dla moich włosów to zło :). Ideał jak dla mnie.
    Ella-5

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a w czasie pandemii korzystałaś z podziemia? Ja nie :) dwa lata nie byłam u fryzjera

      Usuń
    2. Nie:). Też zarosłam... Dzięki temu odważyłam się zmienić fryzurę na dłuższą :)
      Ella-5

      Usuń
  14. Jednego nie jestem w stanie zrozumieć: nie lubisz dotykania u fryzjera? Ja uwielbiam to smyranie po głowie! Robi mi się wtedy tak błogo... Od razu bym spał. I niech sobie nawet będzie Ukrainka, byle miała delikatne ręce.

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz