Czasem przynoszę do pracy bukiet kwiatów i ustawiam je w holu przy windzie. Mam wyjątkowo piękną odmianę bzu, jest uroczy i do tego pięknie pachnie. Dwie panie czekające na windę oglądały kwiaty z zaciekawieniem zastanawiając się, co to za cudo i jak to się uprawia. Ja również czekałam na windę i wtrąciłam się do rozmowy - nie ma wymagań, rośnie u mnie w ogrodzie pod gankiem.
- Przynosi pani kwiaty do pracy? - zawołały zdumione.
Nie wiedziałam, że to może dziwić.
Przecież to miło w pracy mieć kwiaty. Nie wiem czemu te panie były zdziwione😂
OdpowiedzUsuńI cóż to takie dziwne, że ktoś chce mieć kwiaty wokół siebie... Zawsze miałam bukiet na biurku (jak jeszcze pracowałam). Było przyjemnie i mnie i innym. Zresztą,kocham wszystkie rośliny , mam drugi ogród , który uprawiam i nie wyobrażam sobie życia bez bzu (na przykład ). Takiego cudownego jak Twój niestety nie mam. Pozdrowienia z Opolszczyzny, Gabrysia Wysocka.😘
OdpowiedzUsuńJak ja przynosiłam do pracy ciasto domowe dla koleżanek do kawki, było zdziwienie i komentarz: "widocznie u niej (to o mnie) nikt nie lubi".
OdpowiedzUsuńWszyscy lubili i nadal lubią moje wypieki.
Ale w pracy nauczyłam się- już nie zanosiłam !
Kwiaty masz urodziwe🌸🌺
Usuńjakieś wredne te koleżanki były
Usuńczasem tak jest, jednym słowem ludzie popsują humor i zabawę i przyjemności. Ja się wtedy nie poddaje, myślę sobie, że nie robię nic złego i właśnie to dalej kontynuuję. Takie proste i zwyczjne rzeczy jak przyniesienie ciasta, kwiatów podwiezienie kogoś, drobna przysługa- nadają sens naszej codzienności. Też mam piękny krzak bzu, jeszcze nie zakwitł, zimniej na Kaszubach Alis niezalogowana
UsuńBez piękny
OdpowiedzUsuńDawno, dawno temu, za siedmioma lasami i...Znałam taki hotel w którym atmosfera pracy była jak w domu. Fantastyczna załoga, bardzo mili ludzie.
OdpowiedzUsuńJak się tylko weszło słychać było radosne głosy i śmiech. Bardzo chciałam dostać tam pracę, ale niestety kiedy o to zapytałam raz i drugi usłyszałam, że nie mam szans, bo ludzie bardzo się tu lubią i trzymają się tej pracy rękami i nogami.
To było dawno temu i nie wiem jak jest teraz, ale pamiętam, że tam też przynoszono kwiaty i domowe wypieki.
Hanka C.
Wszystkie rośliny doniczkowe w mojej bibliotece wyhodowałam sama lub kupiłam, a było ich sporo!
OdpowiedzUsuńjotka
A ja mam problem, bardzo trudno mi przychodzi zerwanie kwiatka, który kwitnie u mnie w ogrodzie, niby wiem, że i tak za chwilkę przekwitnie..., a jednak mi żal.
OdpowiedzUsuńMam tak samo.
UsuńI ja!
UsuńStary zwyczaj zakorzeniony jeszcze w PRL-u był taki, że to raczej z pracy się wynosi niż odwrotnie. Słyszałem nawet takie powiedzenie - jeżeli czegoś codziennie nie wyniosę z pracy to czuję się tak jakby ktoś mnie okradł
OdpowiedzUsuńTo do szpitala nie wolno było wnosić kwiatów, chociaż na porodówkę podobno można.
OdpowiedzUsuńPrzynoszenie kwiatow do pracy. Nigdy nie przynioslam:) Zdziwiona nie jestem, ale to bardzo ladny i niespotykany gest. :)
OdpowiedzUsuńPiekny bez . I przyznam , ze dla mnie maj w Polsce zawsze pachnial bzem. Tutaj tego nie ma i ten bez bardzo chetnie rozpowszechnila bym w Niemczech.
Choc z drugiej strony zastanawiam sie czy oni nie hoduja tu odmian bezzapachowych. Nigdy nie spotkalam sadzonek bzu w pobliskich sklepach ogrodniczych, czyli wychodzi na to, ze jest on tutaj niepopularny:)