Oburzony Waldemar wrócił od weta i zasiadłszy na kanapie oznajmił - no bez jaj!
A tak na serio no, Klarka, deklarujesz to zobaczymy jak długo wytrzymasz to wszystko przebiegło bezproblemowo ale i tak opiszę, bo może ktoś się waha i trzyma w domu niewykastrowanego kocura.
Na kilka dni przed zabiegiem trzeba było jechać z kotkiem aby zbadać krew. Jeszcze w ten sam dzień pani zadzwoniła i radośnie oznajmiła, że zwierzątko jest zdrowe i można z nim przyjechać w wyznaczonym terminie. Na noc należy schować jedzenie bo kotek będzie miał narkozę. I to było dość trudne. Jedzenie można schować ale drapiącego w drzwi sypialni i drącego się wściekle głodnego kota schować nie można!
A zabieg dopiero o trzynastej. Ale co mnie to obchodzi, ja wychodzę z domu po szóstej i niech się dzieje co chce, przynajmniej nie musiałam dłużej słuchać tych żałosnych jęków.
Wróciłam z orki o czwartej i za pół godzinki Waldemar też wrócił. Wylazł z kontenerka, zatoczył się i poszedł prosto do miski. Nie dostał tego żarcia zbyt wiele bo nie lubię jak mi kot rzyga po domu, zawinęłam go w kocyk bo się trochę telepał i głaskając przytulałam do siebie i tak sobie siedzieliśmy całe pół godziny. Nigdy wcześniej ani potem tak długo się nie przytulał i pozwalał się głaskać. Nie gryzł i nie drapał. Nie wiem dokładnie czy Krzysiek nie pomylił kastracji z egzorcyzmami.
Potem już było jak zawsze. Ale ten głód straszliwy kota dręczył dalej, dlatego w desperacji usiłował pazurami wyrwać szynkę z Krzyśka kanapki i zahaczył o ucho. Tak, nie o swoje. Krew się polała!
Krzysiek to tylko kot, on jest jeszcze pod wpływem narkotyków, nie denerwuj się, on nie chciał...
Co miałam powiedzieć? Że to rozorane ucho to zemsta za wycieczkę medyczną?
Ej Klarka do brzegu, miałaś pisać rzetelnie i rzeczowo.
W drugiej dobie po zabiegu kot został sam w domu, dlatego nie wiem co robił ale owieczka jest zagryziona, kot biega wściekle jak zawsze, żre jak zawsze, dostał lek o 16, żeby cokolwiek napisać to musiałam zamknąć się w sypialni bo Waldemar uwielbia obgryzać klapę laptopa.
A, w sprawie owieczki. Owieczka jest ukochaną maskotką kota, Waldemar z nią śpi, nosi ją wszędzie w pyszczku ale dość często drze ją pazurami i podgryza jej gardło.
Zazdrości jej urody. :-)
OdpowiedzUsuńoczy mają podobne
UsuńZe tak tylko zapytam a jak zostaje sam w domu to ma caly dom do dyspozycji czy tylko jeden pokoj ? Pozdrawiam ☺
OdpowiedzUsuńcały dom do dyspozycji!
UsuńKastracja to na pewno grzech ciężki, to tetra już egzorcyzmy są niezbędne!
OdpowiedzUsuńna noc zamykam się w sypialni bo już niejeden kot podgryzł człowiekowi tętnicę więc lepiej się wystrzegać
UsuńOwieczka zastana czy podarowana?
OdpowiedzUsuńjotka
owieczka w spadku po Hanusi
UsuńTo jednak nie były egzorcyzmy :)
OdpowiedzUsuńElla-5
no bez jaj ;)
UsuńWeterynarz to samo zuooo, moja kicia tak twierdzi i zawsze jest awantura jak trzeba wejść do kontenerka. A jak już operacja się uda wrzaski trwają przez cały czas pobytu u weta i w drodze też.
OdpowiedzUsuńa u nas kocurek wskakuje do kontenerka sam
UsuńZazdroszczę Klarko, u mnie zawsze jest wojna i płacz, moja Zosia jest strasznie nieufna, tak jej zostało, miała 2 lata gdy do nas trafiła.
UsuńMoja suka zagryzła misia i nażarła się wypełnieniem. Ta wata zatkała jej przewód pokarmowy i konieczny był zabieg chirurgiczny. Teraz jestem ostrożniejszy z przytulankami.
OdpowiedzUsuńto mieliście ogromny kłopot, kocur raczej nie żre farszu z owcy ale wiem, że trzeba uważać na gumki recepturki bo koty lubią je połykać
UsuńTy uważaj, on na tej owcy tylko trenuje:-)
OdpowiedzUsuńGimi
Kastracja kota mojej córki była cudownym środkiem na zaprzestanie obsikiwania ścian śmierdzącym moczem. Kot obsikiwał, nie córka;-)
OdpowiedzUsuńStałaś się jędzą-jakże możesz odbierać kotu przyjemność. Zawsze uważałam kastrowanie zwierząt za zło bo zwierzę musi mieć popęd i nie człowiek decyduje o tym. To tak jakby człowiekowi odebrać przyjemność czy możliwość wyboru co chce zrobić ze swoją seksualnością. Nigdy nie lubiłam Twojego podejścia do kotów-kot musi być wolny a Ty traktujesz go jak tego misia po Hanulce...
OdpowiedzUsuńNo cóż, rozumiem go. Gdyby mnie spotkało to co jego, nie skończyłoby się na rozerwanym uchu.
OdpowiedzUsuńZresztą, zapewne Zieloni, czy inne tego typu organizacje wkrótce doprowadzą do tego, że w Europie będzie to zabronione. Pytanie, czy to dobrze czy źle. Nie znam odpowiedzi.
no i co się stało z Waldemarem?
OdpowiedzUsuńmiał wypadek, nie żyje
Usuń